• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Walia > Cardiff > Restauracja "Smocza Czara"
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
05-10-2025, 12:37

Restauracja "Smocza Czara"
W samym sercu walijskiej stolicy, niedaleko zamku w Cardiff, mieści się restauracja „Smocza Czara”. Jej nazwa nawiązuje do czerwonego smoka z walijskiego herbu, a wnętrze wypełnia elegancja spleciona z lokalną tradycją. Ściany zdobią rzeźbione panele z motywami celtyckich splotów, a w powietrzu unosi się ciepły zapach pieczonego chleba i miodu. W menu królują potrawy oparte na rybach z Kanału Bristolskiego, jagnięcinie oraz serach wyrabianych w górach Snowdonii. Magiczne harfy same przygrywają spokojne melodie, wprowadzając atmosferę uroczystej gościnności. Wieczorami pojawia się iluzoryczny czerwony smok, unoszący się nad salą i rozświetlający ją złotymi iskrami.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Moira Sanderson
Akolici
It's gotta happen, happen sometime
Maybe this time I'll win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
25-11-2025, 11:55
11 kwietnia 1962

Zaproszona na naukowe sympozjum nie do końca mieszczące się w granicach jej codziennych zainteresowań, nie odmówiła głównie z grzeczności i nie do końca mając siłę i czas na kalkulację czy odmową obraziłaby kogoś tam obecnego. Wyjście ze strefy komfortu okazało się jednak zupełnie trafione, bo nawet jeżeli jej asystentka musiała na sam koniec zostawić ją by wrócić i zająć się dzieckiem – Sanderson szybko znalazła sobie stosowne towarzystwo do wymiany wiedzy i poglądów.
Magichirurg nie była inżynierem, ale działania jej zespołu były z działalnością tą nierozerwalnie związane. Zaskoczona pozostawała tym jak szczelnie otoczona została obecnością przedstawicieli przedsiębiorstw zajmujących się produkcją odpowiednich materiałów i stopów, używanych często w inżynierii małej, jak i wielkiej skali. Na ten moment zbierała informacje, zapisywała co istotne i obiecywała możliwy kontakt po zapoznaniu się z parametrami proponowanych rozwiązań oraz referencjami wymienionymi na przedstawianych jej materiałach marketingowych. Wizytownik ciążył jej już od nazwisk, a głowa od treści które nie do końca rozumiała. Żałowała, że nie ma u swojego boku członka zespołu, który połapałby się w tym lepiej i mógłby od razu stwierdzić kto z jej dzisiejszych rozmówców jest wart uwagi, a kto zaś próbował wcisnąć jej największy kit.
Ale ludzi do pracy zawsze było jej za mało. Zawsze mieli do roboty coś ważniejszego niż podróżowanie po Wielkiej Brytanii.
Zrozumiała pewnie jedynie dwadzieścia procent. Albo mniej, może piętnaście.
Piętnaście procent etanolu znajdowało się też w pitym przez nią winie, podsuniętym jej przez obsługę bankietu po konferencji. Zawsze na nie zostawała – dopiero wtedy ubijało się przecież prawdziwego targu.
Restauracja w sercu Cardiff została wynajęta na potrzeby lokalnego wydarzenia, urządzona odpowiednio i przygotowana na przetoczenie się przez nią pewnego grona rozgadanych specjalistów.
To właśnie wtedy zauważa stojącego przy jednym ze stolików Macnaira. Dobrze go kojarzy – to zdolny, chociaż bardzo młody architekt o matematycznym umyśle, który po nieszczęśliwej dla Sanderson katastrofie budowlanej w roku 1960 – razem z gronem innych inżynierów – wypowiedział się na temat braku profesjonalizmu przy projektowaniu i budowie felernej konstrukcji. Nie musiała być budowniczym by zauważyć wadliwość – w końcu to na kark jej męża opadł strop…
Ale i tak chciała wiedzieć co poszło nie tak. Więc słuchała. Najchętniej specjalistów.
– Panie Macnair… – wyciąga dłoń do uścisku, przystając przy tym samym, wysokim, bankietowym stole. – Miło spotkać się w nieco przyjemniejszych okolicznościach. W interesach wszystko w porządku? – dopytuje, chociaż ewidentnie grzecznościowo. Cały anturaż sprzyja zresztą wysypywaniu z siebie zdań pełnych konwenansów. Moira do tego przywykła, ale czy nie zmęczy to przedstawiciela innego pokolenia? – Musi pan czuć się tu jak ryba w wodzie, kiedy ledwo umiem odsiać ziarna od plew… – uśmiecha się, ale tylko kącikami ust. Uśmiech nie jest w końcu popularnym wyrazem twarzy z katalogu pani Sanderson, chociaż czasami ubierała go byle zrobić na kimś lepsze wrażenie. – Co zrobiło na panu najlepsze wrażenie? – lepiej przenieść odpowiedzialność za rozmowę na tematy o których nie ma stuprocentowego pojęcia na innych, no przecież. Przechylając kieliszek do ust na kilka sekund odwraca spojrzenie od architekta – w kierunku centrum sali.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Mitch Macnair
Śmierciożercy
Wiek
27
Zawód
Architekt i budowniczy
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
0
20
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
8
10
Brak karty postaci
01-12-2025, 18:46
Zawsze chętnie brał udział w takich przedsięwzięciach. Kiedy wrócił do Anglii dwa lata temu nie miał takich okazji wiele, dopiero stawiał swoje kroki na brytyjskim rynku i mało kto o nim cokolwiek wiedział. Teraz jednak zbudował już sobie markę, ludzie znali jego nazwisko, wiedzieli, że pracuje sumiennie, a jego projekty zawsze są dokładne do bólu. Macnair był perfekcjonistą w swojej pracy, wystarczył najmniejszy błąd żeby zaczynał od nowa poszukując miejsca, w którym doszło do pomyłki. Było to jego wadą, sam to tak postrzegał, bo przez to czasami realizacja projektu przedłużała się, bo właśnie musiał mieć zrobione wszystko idealnie. Mimo wszystko, nawet mimo lekkich obsuw, klienci nie narzekali na jego prace, a wręcz puszczali jego imię w świat. To właśnie dzięki temu w zasadzie nigdy się nie nudził, zawsze miał coś do zrobienia, jakiś projekt do zrealizowania i to właśnie dzięki temu otrzymał zaproszenie na to sympozjum.
Wiedząc, że nie jest to jedynie okazja do zdobycia dodatkowej wiedzy, ale przede wszystkim możliwość poznania nowych ludzi, a być może i przyszłych współpracowników lub wspólników, zostawił skórzaną kurtkę w domu i w Cardiff pojawił się w swoim eleganckim wydaniu. Podczas trwania spotkań brał czynny udział w rozmowach, wymieniał się pomysłami i usprawnieniami jakie sam wprowadzał w swoich projektach. Spotkał wiele znajomych twarzy, poznał też kilku nowych członków branży, z którymi wcześniej nie miał do czynienia. Macnair był tym szczęściarzem, który naprawdę kochał swoja pracę. Już w szkole wiedział czy będzie się zajmował w dorosłym życiu. Włożył dużo trudu aby być dzisiaj w tym miejscu. Lata nauki, wyjazdy, praktyka pod czujnym okiem mentorów, a potem już własna działalność, w które na początku radził sobie średnio, teraz będąc jednym z bardziej rozchwytywanym architektów, a wszystko to jeszcze przed trzydziestką. Nie osiadał jednak na laurach, wiedział, że nie może spuścić z tonu, nie może pozwolić aby ktoś go wygryzł, musiał się cały czas doskonalić, zdobywać wiedzę i wymyślać nowe rozwiązania nie tylko w architekturze, ale i budownictwie, bo przecież to była duża część jego biznesu również.
Bankiet był nieodłączną częścią każdego sympozjum. Mitch czuł się tam jak ryba w wodzie. Zawsze ciągnęło go do ludzi, lubił wśród nich przebywać, a nawiązywanie nowych znajomości nie sprawiało mu kompletnie żadnych trudności. Przydawało się to właśnie w takich miejscach kiedy chciało się ubić kilka dodatkowych interesów. Udało mu się zaczepić kilku dostawców surowców, wymienić się wizytówkami, sam również został kilkakrotnie zaczepiony, spytany o radę w jakiejś sprawie czy po prostu z chęci przeprowadzenia z nim rozmowy.
Dostrzegł panią Sanderson kiedy kroczyła w jego kierunku. Poznali się niedługo po jego powrocie do kraju, dla niej była to tragedia, ciemne czasy i smutek, dla niego okazja aby się wybić, zabłysnąć i zaprezentować swoją wiedzę. Nie był jednak bez serca, współczuł kobiecie, straciła w końcu kogoś bliskiego i mimo, że było to niczym złapanie Merlina za nogi, zachował się wtedy profesjonalnie i taktowanie. Teraz również planował się tak zachowywać, chociaż zdecydowanie był innym człowiekiem niż dwa lata wcześniej.
- Pani Sanderson. - skinął lekko głową w stronę kobiety, po czym uścisnął jej dłoń z należytym szacunkiem, jak profesjonalista profesjonaliście - Zdecydowanie, okoliczności zdecydowanie są o wiele bardziej sprzyjające dla każdego z nas.
Musiał przyznać, że to czym zajmowała się kobieta było dla niego naprawdę ciekawym tematem. Tworzenie protez było również pochodną inżynierii budowlanej, którą się zajmował jednak w kompletnie innym aspekcie. On sam rzadko pracował na tak małych i skomplikowanych elementach, co nie zmieniało faktu, że był naprawdę ciekaw jak to wszystko działa. Spotkanie Sanderson tutaj na nowo rozbudziło zapomnianą ciekawość.
- A dziękuję, interes się kręci i to dość szybko, nie narzekam. - pozwolił sobie na lekki uśmiech - Oj tak, temat dzisiejszego sympozjum to mój konik. Mechanika nakładania run i wykorzystywanie ich działań jako ochrony, ale też jako wzmacniacza budowli to coś nad czym pracuje od dłuższego czasu. - skinął głową, po czym uniósł lekko brew ku górze - Jak się domyślam została pani w pewnym momencie oblężona? Większości inżynierów czasami brakuje podstawowych umiejętności interpersonalnych. Jeśli potrzebuje pani pomocy w odsiewaniu może pani śmiało pytać, znam większość zgromadzonych. - odparł z lekkim rozbawieniem, po czym upił niewielki łyk whisky ze szklanki, którą obracał do tej pory w dłoni - Największe wrażenie? Hm…myślę, że prezentacja profesora Gasberg’a o wpływie energii ziemi w poszczególnych częściach kraju na stabilność konstrukcji. Wykłada na Evershire, ale niestety nie prowadzi otwartych wykładów, więc nigdy wcześniej nie miałem okazji go posłuchać. - pokiwał lekko głową patrząc na kobietę - A pani? Znalazła pani jakiś temat, który mógłby pomóc w pani badaniach? Niektórzy mieli ciekawe pomysły na usprawnienie działań niektórych mechanizmów. - uniósł zaciekawiony brew ku górze.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Moira Sanderson
Akolici
It's gotta happen, happen sometime
Maybe this time I'll win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
09-12-2025, 12:25
Pozytywne przyjęcie jej towarzystwa przez młodego Macnaira budzi w niej poczucie dziwacznego bezpieczeństwa. Odchodzi już myślami od przedsiębiorców zajmujących się produkcją i produktów tych sprzedażą – oni oczywiście otaczają ją dziś należytym zainteresowaniem. Chodzi tym razem o ludzi kreatywnych czy naukowców – tych wyznaczających trendy w branży. Bo z jednej strony wielu z obecnych tu specjalistów dzieli z nią liczne cechy – upór w dążeniu do celu, ambicje, nieszablonowe myślenie – z drugiej zaś byli wychowankami zupełnie innych kierunków studiów, niekiedy innych szkół i weteranami innych branż, często zupełnie zdominowanych przez mężczyzn. Sanderson nie przeszkadzał męski świat – myślała nawet, że radzi sobie w nim dość przyzwoicie, jednak w miejscach i środowiskach w których nie znano jej dokonań i możliwości… Obawiała się pobłażliwości. Protekcjonalnego traktowania. Krzywego spojrzenia ze względu na wiek (w naukowych standardach wciąż była dość młoda, szczególnie jako istota wychodząca z cienia swojego męża), płeć czy dziedzinę, która wydawać mogła się kwestią… Niszową. I chociaż nie spotkała się dziś z podobnym traktowaniem, wciąż uważała z należytą starannością na możliwe, własne potknięcia.
Wołała mówić mniej, niż się pomylić.
Macnair był jednak człowiekiem młodym — dzieckiem innego pokolenia, kształconym na europejskim lądzie i wchodzącym na rynek zawodowy… W nieco innej ekonomii. Nie musiał mieć zatwardziałego podejścia. Mógł rozumieć, że przyznanie się do niewiedzy było czymś lepszym od udawania zaznajomienia z każdą dziedziną nauki.
Sanderson przetestuje go dzisiaj; sprawdzi jego usposobienie w tych zdecydowanie korzystniejszych warunkach. Zresztą - pewnie przetestują się wzajemnie. Po to właśnie pojawiano się na wydarzeniach takich jak to. By poznać się od nieco innej, mniej oficjalnej strony. O ile przebiją się przez te wszystkie grzeczności i uprzejmości.
– To trochę nieeleganckie usiąść tak teraz i przeglądać wszystkie podarowane mi wizytówki – mówi lekko rozbawionym tonem. – Ale przyznam, że sprzedawcy bywają… Osaczający. Zdaje mi się, że widziałam, że rozmawiał pan chwilę z… – chwila zastanowienia, w której mruży oczy i ucieka spojrzeniem. Ton nie jest pewny, ale trafia w nazwisko. – Owenem Hamiltonem? Z walijskiej kompanii wydobywczej. Nazwa w Cymraeg. Nie powinno dziwić mnie to w Cardiff… – …ale. Zawsze było jakieś ale. Uśmiecha się wymownie. Chyba bardziej przekornie niż faktycznie oburzona. – Przyznam szczerze, ciężko jest mi przypomnieć sobie ludzi bardziej pewnych siebie od pracowników branży wydobywczej. To najagresywniejsi handlowcy i negocjatorzy jakich poznałam – mówi z pewnym, dziwacznym uznaniem, przysuwając kieliszek do ust. W ciszy zastanawia się jak zachowywać będą się po kilku głębszych i czy wciąż pozostaną tak twardzi i uparci.
– Poznałam profesora Gasberga, bardziej osobiście, niż naukowo. Nasze pola działania nie pokrywają się w żaden sposób, ale jego podejście do przyjętej w badaniach metodyki jest zawsze bardzo skrupulatne, książkowe, nieugięte. Bywa jednak dość mrukliwy, nie wiem czy prowadzenie wykładów otwartych leżałoby w jego naturze – wspomina go jako człowieka bezpośrednio rzucającego zarzutami w kierunku organów zarządzających College’m na spotkaniach grona naukowego. Miał krótki lont. Ale nikt nie cenił go za łatwy charakter. – Ultralekkie materiały kompozytowe przedstawione przez francuskiego profesora Blaina. Zawsze kiedy oglądam wyniki badań, zdjęcia z laboratoriów… Niekiedy wygląda to jak iluzja optyczna. Coś tak cienkiego o tak dużej wytrzymałości? Niebywałe. I użyteczne w mojej branży – przyznaje, zapytana o swojego faworyta. – Zgłodniał pan, panie Macnair? Może kontynuujemy rozmowę przy poczęstunku. Spożywanie alkoholu “na pusty żołądek” drażni cały układ pokarmowy i przyspiesza wchłanianie etanolu. To rada od uzdrowicielki… – odpowiada niemal zaczepnie, chociaż z nieodgadnioną, stonowaną miną. Chyba celowo unikając bardziej profesjonalnej nomenklatury.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-12-2025, 03:16 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.