• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Domostwa > Hampshire, Rowlands Castle > Stawy im. Edgara Avery'ego
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
27-10-2025, 13:50

Stawy im. Edgara Avery'ego
Stawy noszące imię pierwszego znanego przedstawiciela rodu znajdują się na pokaźnych terenach posiadłości, już za gracami ogrodów, w pierwszych partiach należących do rodziny lasów, przechodzących w New Forest. Na jednym ze stawów znajduje się wyspa, a na niej pokaźna budowla w stylu antycznym. Do wysepki prowadzi drewniany pomost, można więc dostać się na nią pieszo.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Cassius Avery
Śmierciożercy
Haunted spirits in my head, the thoughts themselves are the thinkers
Wiek
32
Zawód
badacz umysłów, pracownik MM, zaklinacz
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
25
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
10
10
5
Brak karty postaci
30-10-2025, 18:40
27 marca 1962r.

Unosił się w siodle do pólsiadu dosiadając najszybszego konia Averych, gdy ten cwałował przez tereny należące do rodzinnej posiadłości rodu. Czuł we włosach wiatr, w nozdrzach tę szczególną woń, gdy ostatnie podrygi zimy mieszają się z pierwszym oddechem nadchodzącej wiosny. Na policzkach rejestrował jeszcze ostre igiełki chłodnego powietrza, jednak wiszące wysoko na niebie słońce sprawiało, że najchętniej jednym ruchem pozbyłby się wierzchniej kurtki, która nieco krępowała mu ruchy. Nie oglądał się za siebie, chociaż jego śladem podążała dama, i to nie byle jaka, bo ta, w której żyłach również płynęła krew Averych. Przejażdżki konne od zawsze należały do jego ulubionych aktywności, nigdy nie przekonał się do gry w quidditcha. Opanował latanie na miotle, ale to właśnie w trakcie jazdy na wierzchowcu, cwałując przez bezkresne pola, czuł największą ekscytację, gdy wszystkie nogi zwierzęcia odrywały się od ziemi, gdy scaleni w jedno wznosili się w powietrzu w chwilowym zawieszeniu, trwając w kilkusekundowym poczuciu nieistnienia, eterycznej nieważkości. Podobnie uczucie dawało mu wnikanie w obce umysły, gdy zatracał się w nich na tyle, że niemal tracił kontakt z własnym ciałem, niekiedy swobodnie przechadzając się, innym razem przedzierając się przez korytarze labiryntów obcych myśli, które czasem nakładały się na powidoki pamięci.
Z jego gardła wyrwał się krótki okrzyk zadowolenia, gdy gwałtownie wyhamował przed pomostem prowadzącym na wysepkę mieszczącą się pośród stawów, Koń zatrzymał się przy samym brzegu i drobiąc w miejscu obrócił się w miejscu. Cassius pochylił się, muskając policzkiem szyję wierzchowca, przejechał dłonią po zwichrzonym włosiu zwierzęcia, na którym lśniły się kropelki potu. Sam otarł lekko wilgotne czoło, czekając aż kuzynka do niego dołączy. Nie pozostała daleko w tyle, kto wie, może specjalnie, wspaniałomyślnie pozwoliła mu wygrać. Od pierwszych dni życia wpajano mu istotę rywalizacji, wrósł w nią jeszcze bardziej w czasach pobytu w Durmstrangu, gdzie nieustannie powtarzano im, że ambicja oraz nie tyle pragnienie sukcesu, ale głębokie przekonanie, że jest im ono pisane, to podstawa. Wciąż tkwiło w nim pragnienia nieustannego wygrywania, bycia najlepszym, rozbudzały się one w nim niczym delikatnie tlący się w ciemnościach płomień, do którego ktoś dorzucił odrobinę dodatkowej podpałki.
- Będziesz miała ochotę na kolejną rundę? - rzucił z nonszalanckim uśmiechem, starając się uspokoić oddech. Promienie słoneczne kładły się cieniem na jego twarzy, wyostrzając rysy, oczy zaświeciły się, gdy wbił spojrzenie w jej jasnoniebieskie tęczówki. Przerzucił nogę przez kłąb konia i z gracją zeskoczył na ziemię. Zatrzymał się obok i wyciągnął rękę, aby pomóc Vivien również postawić stopy na nieco wilgotnej trawie, która jeszcze nie zdążyła nabrać koloru intensywnej zieleni. Świat wokół, jeszcze nieco szary, pozbawiony barw, zaczynał powoli budzić się do życia z zimowego snu. - Tak właściwie nie miałem jeszcze okazji, żeby zapytać cię jak było w Egipcie? - Był naprawdę ciekaw tego, czego się nauczyła w trakcie swojej podróży. Już dawno odkrył, że każda kultura w inny sposób podchodziła do kwestii badania run, zgłębiania siły przekleństw i wyciąganie wniosków z ich historii. Poznał podejście skandynawskie, niemało czasu spędził na Bałkanach, jednak gałęź afrykańska, o której mówiono, że była kolebką wszelakiej sztuki czytania i posługiwania się starożytnymi runami, a więc i podejście do sztuki runicznej tamtego regionu dotąd pozostawało mu w wielu aspektach obce, nie zgłębione na tyle, aby mógł nazwać się ich znawcą.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
05-11-2025, 19:07
Dobrze było wrócić do domu. Odkąd zostałam żoną, pojawiałam się tu tylko na chwilę z okazji wspólnego obiadu z moimi rodzicami, lub podczas wizyty na popołudniową herbatę. Wpadałam i wypadałam, wracając do swojego nowego miejsca. Do swojego męża. Dzisiaj jednak pozwoliłam sobie na to, aby w Hampshire zostać trochę dłużej. Pospacerować po okolicy albo wziąć udział w wyścigu konnym, do którego zaprosił mnie mój kuzyn. Wiatr we włosach, lejce w dłoniach, mocno zaciśnięte uda na grzbiecie konia. Czułam się całkowicie wolna. Jazda konna, zaraz po tańcu, była moim ulubionym sportem. Całe szczęście, że nie zabrałam z domu wszystkich swoich rzeczy, ponieważ nie musiałam dosiadać teraz konia w długiej wyjściowej spódnicy, a szybko mogłam przebrać się w strój dostosowany do przejażdżki. Szybkiej przejażdżki. Bo jeśli ktoś myślał, że wraz z Cassiusem będziemy sobie jedynie spokojnie kłusować, to się grubo mylił. Spódnica powiewała na wietrze, wełniana jeździecka marynarka chroniła mnie przed wiatrem, a platynowe włosy skryłam pod zawiązanym pod szyją kapeluszem. Moje myśli swobodnie dryfowały, a jednocześnie miałam wrażenie, jakbym nie myślała absolutnie o niczym. Widok rodzinnych ziem, ogiera przede mną i zapach świeżego powietrza sprawiał, że zatraciłam się w tej chwili całkowicie.
Jego ogier był szybki, szybszy od mojej ulubionej klaczy, którą właśnie dosiadałam. Być może jeszcze kilka miesięcy temu bym go prześcignęła, ale po pierwsze ja dawno nie jeździłam, a po drugie mój koń był zdecydowanie zbyt rzadko dosiadany. Brakowało jej systematycznego ruchu, wyczułam to od razu. Swoją piękną, kasztanową klacz, znałam przecież bardzo dobrze. I doskonale wiedziałam, w jakiej jest formie. Aktualnie, bywało lepiej. Niemniej jednak uśmiech rozpromieniał moją twarz, gdy dotarłam do kuzyna. Równie gwałtownie zahamowałam, opanowując emocje klaczy, którą następnie z czułością poklepałam po grzbiecie. Była dobrym koniem. Jeszcze dzisiaj porozmawiam z ojcem, o możliwości zabrania jej do Burke Manor. Tam również była stajnia, mogłabym jeździć na niej częściej. Zwróciłam swoje spojrzenie na kuzyna, gdy zadał mi pytanie.
- Oczywiście, że tak - odpowiedziałam odważnie. - Pozwól nam jednak odpocząć, trochę wyszłyśmy z wprawy.
Wsunęłam palce pomiędzy włosy na szyi swojej klaczy i rozczesałam kołtun, który stworzył się od silnego wiatru i intensywnego wysiłku. Rozwiązałam kapelusz, ściągnęłam go z głowy, pozwalając, aby włosy opadły mi na ramiona. Zdecydowanie się zgrzałam, chwila przerwy z pewnością dobrze mi zrobi. Cassius z gracją zeskoczył ze swojego wierzchowca i już również miałam do niego dołączyć, kiedy pojawił się tuż obok, podając mi swoje ramię do pomocy. Ujęłam więc go i równie gładko zeskoczyłam, stawiając stopy na wilgotnej trawie. Ciemnobrązowe, skórzane buty szybko pokryły się wodą. Wachlując się kapeluszem, spojrzałam na niego z błyskiem w oku.
- Jest to miejsce, które myślę, że zdecydowanie przypadłoby ci do gustu. Zdecydowanie zbyt ciepło, jak na nasze standardy, ale to, czego można tam doświadczyć, wynagradza wszystkie ewentualne nieprzyjemności czy długą podróż - odpowiedziałam z pełną szczerością, odwracając się w stronę stawu i wpatrując w pływające na środku jeziora kaczki. - Podróż tam, to był zdecydowanie bardzo dobry pomysł. Długie godziny spędzaliśmy wraz z Xavierem zwiedzając komnaty w piramidach czy buszując wśród starych ksiąg i zwojów. Mieliśmy znakomitego znawcę tematu, był naszym przewodnikiem, a jednocześnie dobrym znajomym mojego męża. Prowadził nas w miejsca, gdzie normalnie osoby z zewnątrz dostępu nie mają. Jednym słowem, było cudownie - podsumowałam, uśmiechając się radośnie. - Czy podczas mojej nieobecności, coś się zmieniło w domu? Wiesz, jaka jest moja matka, dość enigmatyczna, a ja tak rzadko jestem w domu. Czy coś mnie omija?
Z zainteresowaniem zerknęłam na Cassiusa, licząc na to, że kuzyn podzieli się ze mną jakimiś informacjami z życia rodzinnego. To, że miałam męża i moja rodzina była teraz gdzieś indziej, to nie oznaczało, że chciałam całkowicie zrezygnować z dotychczasowych relacji. Wręcz przeciwnie, nadal chciałam być częścią rodziny Avery, nawet jeśli sama należałam już do kogoś innego.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Cassius Avery
Śmierciożercy
Haunted spirits in my head, the thoughts themselves are the thinkers
Wiek
32
Zawód
badacz umysłów, pracownik MM, zaklinacz
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
25
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
10
10
5
Brak karty postaci
16-11-2025, 19:01
Nie potrafił powiedzieć, czy przepadał za Rowlands Castle, bo trudno mu było nazywać jakiekolwiek miejsce domem. Wspomnienia wtopiły się bezpowrotnie w każde pęknięcie tych murów, snuły się po ogrodzie niesione każdym kolejnym powiewem wiatru, wspinały się po spiralnych schodach prowadzących na piętra i niekiedy spoglądały na niego z ruchomych obrazów, bo niosły one w sobie cząstkę skrywanych w zdeformowanej pamięci skojarzeń. Wrócił w te progi na stałe już przed wielu laty, niekiedy jednak brakowało mu czasów nieustającej, zamierzonej tułaczki po Europie, gdy tak naprawdę nie wiedział, gdzie zmierzał, co było kolejnym celem jego wędrówki. Zdał się wtedy w pełni na decyzje mentora, wiedząc, że prowadzi go tam, gdzie skrywała się kolejna porcja wiedzy i nowych doświadczeń. Za każdym zakrętem czekały nowe rytuały do przyswojenia, nowe inkantacje i odmienne poglądy na temat ich wykorzystywania. Nasycał się tamtymi chwilami, zupełnie nie myśląc wtedy o powrocie do Anglii, o obowiązkach czekających na niego w domu, o decyzjach, które należało podjąć.
Brakowało mu tej beztroski. Może właśnie dlatego tak cenił sobie jazdę konną - bo każdy cwał, każde przebyte w szaleńczym galopie kilometry dawały mu podobne jak przed laty poczucie wolności, oderwania od teraźniejszości i napierającego ze wszystkich stron świata. Teraz był na powrót zamknięty w klatce codzienności, rutynowych obowiązków i zdarzeń - akceptował je dopóty, dopóki miał pewność, że mimo ich powtarzalności, wciąż posiada nad nimi władzę. To w cudzych jaźniach szukał podobnej jak przed laty bezcelowości wędrówek, bo prześlizgując się po obcych umysłach nigdy tak naprawdę nie wiedział, co tam znajdzie, na jakie odstępstwo od normalności uda mu się tym razem natrafić.
- Dobrze, nie licz jednak na łagodne traktowanie. - Poklepał swojego ogiera po grzbiecie, przejechał dłonią pod włos jego szorstkiej, czarnej sierści. - Wariant ani odrobinę nie osłabł. Już gotuje się na kolejną rundę. - W jego głosie nie wybrzmiewało przywiązanie, raczej nuta dumy z tego, jak dobrze udało mu się zwierzę wytrenować. Cenił go jedynie ze względu na osiągane rezultaty, a nie budowaną przez lata relację. Do zwierząt przywiązywał się jeszcze mniej chętnie niż do ludzi. Może gdyby poszperał przez moment w odmętach pamięci, pojawiłyby się w nich strzępki wspomnień, w których matka karała go za oddanie odczuwane wobec zwierząt, gdy jeszcze miał w sobie odrobinę chęci, aby w żywych stworzeniach dostrzec więcej niż tylko kolejną ofiarę, czy środek do osiągnięcia jakichś konkretnych celów. Gdy więc przesuwał dłonią po ciele zwierzęcia, w jego geście nie kryła się czułość, raczej rozkaz. Koń wyczuwał w tym dotyku bezwzględność swego właściciela, dobrze wiedząc, że jakiekolwiek potknięcie opłaci uderzeniem szpicruty.
- Brzmi rzeczywiście niesamowicie. Miałaś może okazję przestudiować jakieś... jaki oni je nazywają... papirusy? - Wygrzebał z pamięci to słowo, wzdrygając się lekko, bo rzadko przyznawał się nawet najmniejszej znajomości aspektów świata niemagicznych. Natknął się jednak na ten termin przed wieloma laty w jednej z książek przechowywanej w szkolnej bibliotece. - Jestem przekonany, że wszystko, co udało się im stworzyć. Piramidy, złożone wierzenia i rytuały, które niemagiczni uważają za podwaliny własnego świata, że to dzięki nam, czarodziejom, udało im się ukształtować ich dzisiejsza cywilizację. Wyobrażasz sobie, aby zdolni byli zbudować piramidy bez udziału magii? - W jego głosie pobrzmiewała kpina. Roześmiał się lekko. - Cieszę się, że podróż przyniosła owoce. Wygląda na to, że naprawdę spełniła twoje oczekiwania.
Zamyślił się na moment, zastanawiając się jak w paru słowach podsumować zmiany w rezydencji, do których doszło od momentu jej wyprowadzki. Wcale nie było to takie łatwe, bo na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się takie jak dawniej.
- Musieliśmy zwolnić starą niańkę, Mildred. Już zupełnie oślepła. Nie mogliśmy już dłużej jej u nas trzymać. - powiedział po chwili, chociaż nie był pewny czy Vivienne kiedykolwiek trafiła pod jej skrzydła. Sam pamiętał jej ramiona jak przez mgłę, gdy matka pozwalała sobie na chwilę oddechu. Miał wrażenie, że były to jedyne ramiona, w których odczuł coś na kształt matczynego przywiązania. Jednak to uczucie Talitha również zatarła w wątłej pamięci tamtego okresu. - Blake w grudniu skończy dziesięć lat... Kto by pomyślał, że minęło już tyle czasu. - Syn nie zajmował w jego sercu szczególnego miejsca, jego wychowanie pozostawił piastunkom i matce, doskonale znając model wychowania, który wcielała w życie. Głębsza refleksja, które spowodowała świadomość przemijającego czasu, wiązała się raczej z tym co było potem. Nieprzewidzianymi spotkaniami, emocjami, które na krótki moment sprowadziły życie Cassiusa do równi pochyłej. Miał to już jednak za sobą, niepotrzebnie zaprzątał sobie głowę podobnymi myślami. Dobrze było wrócić do równowagi. - A ty jak odnajdujesz się w nowej rezydencji? Czy znalazłaś tam już dla siebie miejsce?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
24-11-2025, 21:38
Chyba każdy z domowników Rowlands Castle uwielbiał jazdę konną. Mieliśmy cudowne ku temu tereny, poczucie wolności było uzależniające. Przynajmniej dla mnie. Gdy obowiązki przytłaczały, a ja czułam się jak kanarek zamknięty w złotej klatce, godzina takiej jazdy potrafiła złagodzić wszystkie złe myśli, złość, frustrację. Bo czasami się zdarzało. Można było być oddaną rodzinie, spełniać wszystkie ich wymagania, posłuszeństwo postawić na pierwszym miejscu, a i tak mogło to przytłoczyć. Wtedy jazda konna czy taniec przychodziły mi z pomocą, wtedy kiedy nawet skupienie się na swoich pasjach było utrudnione.
- Nawet nie chcę łagodnego traktowania - odpowiedziałam z dumą. - Jestem przekonana, że byłabym w stanie cię pokonać.
Błysk w oku, który pojawił się gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Wiedziałam, że nie mam szans. Z pewnością nie dzisiaj. Gdy jego ogier był ujeżdżany z pewnością regularnie, tak jak dawno nie siedziałam w siodle. Nie byłam z tego powodu zadowolona, ale napływ nowych obowiązków, konieczność przyzwyczajenia się do nowej rzeczywistości, a także podróż sprawiła, że ani dawno nie jeździłam, ani dawno nie tańczyłam. Powoli zaczynało mi brakować obu tych przyjemności.
Gdy zeszliśmy na temat Egiptu, tego co udało im się tam dowiedzieć czy poznać, poczuć można było bijącą ode mnie energię. Od razu podekscytowałam się tym tematem i chciałam opowiedzieć Cassiusowi wszystko z dokładnością. Kiwnęłam delikatnie głową.
- Tak, całe biblioteki wypełnione ich zwojami. Papirusami - cichy zachwyt przebijał się w moim głosie. - Nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek bez użycia magii był w stanie zbudować coś tak ogromnego. Naprawdę, jakbyś stanął obok… widok jest przytłaczający, czujesz się jak ziarenko na pustyni. Ale tak, podróż była cudownie rozwijająca, liczę, że niedługo tam znowu wrócimy - przytaknęłam, bujając się przez krótką chwilę na palcach.
Przechyliłam lekko głowę, gdy mówił o starej niańce. Być może kiedyś się mną również zajmowała, ale jeśli tak, to albo byłam bardzo malutka albo był to bardzo krótki okres czasu. Niespecjalnie ją pamiętałam. Wiedziałam, że ktoś taki u nas pracuje, więc jedynie kiwnęłam głową przyjmując do wiadomości jej odejście. Za to na wspomnienie o synu mojego kuzyna zerknęłam na niego z zaciekawieniem.
- Mam dla niego mały prezent z Egiptu, mam nadzieję, że uda mi się go później znaleźć, żebym mogła wręczyć mu go osobiście. Jeśli nie masz nic przeciwko, oczywiście, to tylko drobiazg, figurka - wolałam się zapytać, nim podaruję prezent. - Niedługo będzie mógł rozpocząć edukację. Wysyłasz go do Dumstrangu?
Chociaż było to raczej oczywiste, to zapytałam aby się upewnić. Chociaż mieszkaliśmy pod jednym dachem, wychowywali nas inni ojcowie, którzy byli dla siebie braćmi, to nasze rodziny funkcjonowały ciut inaczej. Nie różniły się mocno, szczegółami, ale to wystarczyło. Splotłam ręce przed sobą i zapatrzyłam się przez chwilę w dal, zastanawiając się jak odpowiedzieć na to pytanie.
- Coraz bardziej czuję się tam jak w domu. Mam swoje miejsce, Xavier traktuje mnie bardzo dobrze - odpowiedziałam spokojnie. - Na początku było mi trudno się przyzwyczaić, odejście z domu to bardzo trudny i stresujący moment. Przejdziemy się?
Zaproponowałam, konie spokojnie mogły tu zostać. Nie odejdziemy przecież za daleko, a ja chciałam przejść się wokół jeziora i miło spędzić czas u boku kuzyna. Zerknęłam na niego. Był w wieku mojego męża, o ile nie starszy? Gdyby chodzili razem do Hogwartu, z pewnością by się stamtąd znali.
- Rzadko mamy okazję tak sobie porozmawiać - zauważyłam, bo nawet gdy tu mieszkałam nie mieliśmy ze sobą zbyt wiele kontaktu.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Cassius Avery
Śmierciożercy
Haunted spirits in my head, the thoughts themselves are the thinkers
Wiek
32
Zawód
badacz umysłów, pracownik MM, zaklinacz
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
25
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
10
10
5
Brak karty postaci
07-12-2025, 08:22
Była jeszcze taka młoda. Wydawało się. że poza jeździectwem i zamiłowaniem do Starożytnych Run, niewiele ich łączyło. Gdy tak na nią spoglądał, gdy z gracją zeskakiwała z konia, a kwietniowe słońce padało na jej zaróżowione policzki, dotarło do niego, że znajdowała się mniej więcej w tym samym miejscu, co on, gdy był w jej wieku - chociaż Cassius już wtedy wydawał się zupełnie bezduszny. Od niedawna zamężna, właśnie miała za sobą podroż w dalekie strony świata - miała jednak w sobie o wiele więcej niewinności, dobroci serca, o wiele mniej mroku. Chociaż wyrośli pod tym samym dachem, różnili się od siebie diametralnie, nosząc w sobie zupełnie inne brzemię. Musiała zdawać sobie sprawę, co kiełkowało w sercu większości potomków rodu Averych, czy ona sama zdołała uchować się od tego, przez wielu uważane za plugawe, ziarna?
- Dobrze, dam ci chwilę odpocząć - przyznał jej rację. - Potem powiesz mi czy wciąż jesteś gotowa na rewanż. Przekonany się. czy zdołasz mnie wyprzedzić.
Doskonale znał to uczucie głębokiej fascynacji i chęci zgłębienia najdrobniejszych szczegółów dotyczących dziedziny, z którą związało się całą swoją egzystencję. Dla innych to, co wydawało się rozkojarzeniem - bo wpadało się w zamyślenie tak głębokie, że niemal traciło się kontakt z rzeczywistością - dla nich było podwaliną wszelkich głębokich rozmyślań. Z podobną egzaltacją Cassius przez lata zgłębiał sekrety przekleństw, aby w końcu poświęcić swoje zainteresowanie także badaniu ludzkich umysłów. Nie mógł jednak rozprawiać na głos na temat legilimencji, temat był dla wielu zbyt drażliwy.
Słuchał jej więc bardzo uważnie. Doświadczenie nauczyło go, że dalekie podróże były najlepszym, co mogło się zdarzyć komuś, kto pragnął rozwijać swoje umiejętności.
- Widać po tobie, że ten wyjazd dobrze ci zrobił. Sam pamiętam swoje podróże po Europie. Właśnie wtedy nauczyłem się najwięcej. Rzucony na głęboką wodę, z dala od domu... Warto pamiętać. że ramy magicznego świata nie ograniczają się jedynie do Wielkiej Brytanii, ale sięgają znacznie dalej. Zresztą, nie muszę ci o tym przypominać, skoro za cel w życiu obrałaś sobie zgłębianie tak fascynującego tematu jakim są runy.
Dzieliło ich prawie dziesięć lat, niańka Mildred mogła więc rzeczywiście jawić jej się nad wyraz mgliście. Nie wykluczał zresztą, że kobieta zajmowała się głównie jego gałęzią rodziny. Guwernantek przewinęło się w końcu w posiadłości tak wiele, że nawet nie pamiętał ich imion, nierzadko nawet i twarzy.
- Oczywiście. Blake na pewno się ucieszy. O tej porze przebywa zapewne w bibliotece, szlifuje norweski - odparł, tym samym odpowiadając na jej kolejne pytanie. - Tak, po latach zrozumiałem, że posłanie mnie do Durmstrangu było jedną z lepszych decyzji moich rodziców, Chcę kontynuować tę nową tradycję.
Gestem dłoni wskazał jej ścieżkę prowadzącą wokół jeziora, tym samym przyznając, że pomysł spaceru i jemu przypadł do gustu.
- To ważne, żeby Xavier dobrze cię traktował, Mam nadzieję, że nie masz wątpliwości u kogo szukać pomocy w razie najmniejszych problemów. - Pierwsze miesiące małżeństwa nie należały do najłatwiejszych. Doskonale to pamiętał. Gdy losy dwóch nieznajomych łączą się sobą na zawsze, trudno zbudować relację, dla których nierzadko brakuje jakichkolwiek podstaw. Chociaż nie byli ze sobą związani, a Cassius tak naprawdę nie odczuwał potrzeby niesienie komukolwiek pomocy, pozostawali rodziną.
- Masz rację. Tak naprawdę zawsze się mijaliśmy, nie uważasz? Gdy przyszłaś na świat. ja ruszyłem do Durmstrangu, a gdy wróciłem do domu, przyszła twoja kolej edukacji - odpowiedział rzeczowo, wykonując w głowię szybką kalkulację, - Wygląda na to, że teraz będziemy mogli wzmocnić naszą wieź.
Niewątpliwie i w ich relacji Cassius dostrzegał okazję. Mógł odgrywać rolę zatroskanego kuzyna, równocześnie zbliżając się do jej męża. Kto wie, może i w tej znajomości mogło kryć się coś intratnego? Do tej pory nie poznał bliżej rodziny Burke.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-12-2025, 03:29 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.