• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Rozgrywka > Mgły czasu > Izba Pamięci > 20.05.1958 | where the sleeping souls lie
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Moira Sanderson
Akolici
It's gotta happen, happen sometime
Maybe this time I'll win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
30-11-2025, 15:40
Opis
Moira Sanderson i Vincent Rineheart - maj 1958
Normandia —————-—-————— Francja
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Moira Sanderson
Akolici
It's gotta happen, happen sometime
Maybe this time I'll win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
30-11-2025, 15:44
Modernistyczne, odbudowane po mugolskiej wojnie miasto na wybrzeżu kanału La Manche przygniata Sanderson ilością betonu zalewającego żelazne szkielety.
Hawr – bo tak właśnie nazywa się portowie miasto Normandii, wita Sanderson tym, co wspominać może z dzieciństwa spędzonego w dokach londyńskiej Wyspy Psów. Od momentu zejścia z pokładu magicznego promu czuje na skórze chłodny powiew prądu powietrza nadchodzącego znad wody, słyszy metaliczne dźwięki zderzających się ze sobą elementów portowych – spuszczanych na żelaznych linach haków żurawi, zaczepianych o elementy, których nie umie nazwać, ale które widywała niemal codziennie jeszcze prawie trzydzieści lat temu. Trójka uzdrowicieli z którymi przybyła na zagraniczny ląd cieszy się z możliwości oddychania powietrzem mniej słonym – myślą o możliwości wypicia herbaty, nim jeszcze skierują się na umówione spotkanie. Nie wiedzą, że francuzi wolą pijać kawę.
A list który otrzymał od zagranicznego kontaktu Adam Sanderson niósł jasny przekaz – potrzebowano na miejscu nie tylko uzdrowicieli, a ludzi z naukowym i nieszablonowym podejściem do sprawy. Mówiono o klątwie, a w treści komunikatu nazywano ją wyjątkowo paskudną jej wersją. Magiczne, ruchome zdjęcia dostarczone wraz z wiadomością ukazywały poparzone ciała martwych już stworzeń – krów, owiec, zwierząt domowych. Coś, co początkowo wyglądać miało jak złośliwy atak na jedno gospodarstwo – stopniowo zaczęło rozchodzić się po coraz większej przestrzeni, wpływając na ludzi, rośliny, nawet magiczne stworzenia, trzymane z dala od mugolskich spojrzeń.
Moira nie wiedziała jeszcze jak wielka mogła być skala problemu, z jak potężnym czarnoksiężnikiem mieli do czynienia i czy właściwie posiadała przy sobie odpowiednie gremium ekspertów. Mąż posłał ją tutaj, a ona po raz kolejny z westchnieniem stwierdzić musiała, że ich pozycja nie była równa, a ich zespół był bardziej jego, niż jej. Sam dobrał jej towarzystwo, nawet jeżeli kontaktujący się z nim Viktor Vegard wspominał właściwie jedynie o chęci współpracy z Moirą, którą poznać miał w trakcie wspólnej pracy z ramienia Ministerstwa. Ciąg przysług i mniejszych czy większych współprac pozwolił zbudować jakąkolwiek relację z trudnym w obejściu łamaczem klątw. Sanderson umiała zrobić dobre wrażenie i chyba właściwie takie wtedy na nim zrobiła. Była trenowana do tego od samego początku – uparcie wysyłana przez męża w różne miejsca, pomiędzy różnych ludzi, do negocjacji równie różnych i równie ważnych dla dalszych losów ich wspólnych badań.
W miejscu spotkania czekała na nich jedynie wiadomość dostarczona przez sowę pocztową. Część grupy badającej sprawę już znajdowała się na miejscu – rozbijając obozowisko kilkanaście kilometrów od pierwszego skupiska dotkniętych klątwą istot.
Przenoszą się więc do sielskiej miejscowości Auberville. Większośc podróżujących z nią medyków ma większe doświadczenie w warunkach polowych, ale i ona pochwalić może się studencką karierą pracy w terenie. Wszyscy mają jednak porównywalne umiejętności językowe – umiarkowanie dobre, ograniczające się do kilku podstawowych sformułowań.
Na miejscu spotkać mieli jednak brytyjczyka, biegle porozumiewającego się w języku francuskim.
Stojący w polu członek obecnego tu zespołu klątwołamacza wskazuje miejsce, w którym mogli rozstawić się na dzisiejszą noc, ostrzegając o możliwej konieczności wycofania się dalej od rzeczonego “epicentrum”. Porozumiewa się łamanym angielskim – Sanderson jednak to nie przeszkadza. Pracując w międzynarodowym zespole zrozumiała już jak wiele znaczy jakakolwiek znajomość jej rodzimego języka.
Niemiecki medyk Claus Geiger przejmuje na siebie odpowiedzialność rozstawienia magicznego namiotu dla uzdrowicieli. Małżeństwo szkockich medyków specjalizujących się w skutkach zatrucia podejmuje rozmowę z magiweterynarzami, opowiadającymi z pewnym przejęciem o tym w jakim stanie znajdowały się badane tu zwierzęta.
Moira podejmuje próbę jak najszybszego kontaktu z mężczyzną, którego korespondencja sprowadziła grupę medyków na ten francuski koniec świata. Magichirurg zmierza do namiotu Vegarda i jego najbliższych członków zespołu, ale nie zastaje go. Nic dziwnego chyba – klątwołamacz dał się jej kiedyś poznać jako człowiek który nie lubił stać w miejscu i zamykać się w ciasnych ścianach laboratoriów.
Zastała tam jednak kogoś innego. Wydaje jej się, że tak właśnie miało być. Że powinni się spotkać. Że to i z nim spotkać mieli się jeszcze w Hawrze.
– Vincent Rineheart, zgadza się? – kojarzy nazwiska i miewa do nich dobrą pamięć – szczególnie, że wspomniany został w liście.
W tym świecie znajomości znaczą czasami więcej niż złoto i przekonała się o tym niejednokrotnie.
Gotowa jest uścisnąć dłoń młodszego mężczyzny, przy okazji starając się zapamiętać jego twarz. Linię źle nastawionego lub niegdyś nienastawionego nosa. Teraz już raczej na to za późno. Trzeba byłoby połamać go znowu.
– Moira Sanderson, przybyłam wraz z grupą medyków, pozostawałam w kontakcie z doktorem Vegardem – przedstawia się, nie brnąc w przesadna uprzejmości. Pogoda może i jest ładna, ale okoliczności są przecież wystarczająco okropne, by móc darować sobie zbędne pogawędki na temat uroków życia. – Sytuacja jest bardzo rozwojowa, wnioskując po tym, że zdecydowaliście się wcześniej wyruszyć z Hawru? – dopytuje. – Spodziewacie się jeszcze przyjazdu większej liczby specjalistów? – sama mogłaby sprowadzić na miejsce więcej medyków, jeżeli sytuacja by tego wymagała. Musiałaby jedynie wiedzieć to już teraz. Albo w przeciągu godzin lub dni.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-12-2025, 03:25 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.