• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Domostwa > Durham, Beamish Town, Sidła > Salon
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
04-12-2025, 14:33

Salon
Salon urządzony jest w ciemnej, eleganckiej kolorystyce. Ściany pokrywa głęboki odcień granatu, a ich powierzchnię uzupełniają rzeźbione, drewniane panele oraz obrazy w złoconych ramach. Ciężkie zasłony z grubego materiału częściowo zasłaniają okno, wpuszczając ograniczoną ilość światła. W centrum pomieszczenia stoi okrągły stół na dekoracyjnie rzeźbionej nodze, wykonany z ciemnego drewna. Przy jednej ze ścian ustawiono masywną komodę wspartą na toczonych kolumnach. W rogu pokoju ustawiono fotel i kanapę o pikowanym, turkusowym obiciu, kontrastujący z resztą ciemnej palety. Podłogę zdobi duży dywan o stonowanych kolorach i delikatnie wytartym wzorze, harmonizujący z drewnianym parkietem.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Antonia Borgin
Śmierciożercy
I can resist everything except temptation
Wiek
28
Zawód
zaklinacz, pracuje w Ministerstwie Magii
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
0
14
OPCM
Transmutacja
6
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
11
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
8
Brak karty postaci
08-12-2025, 22:33
25 kwietnia 1962

Służalcza to była praca, służalcza - zdawać by się mogło - męka, by na nowo przemierzać te same korytarze, na nowo mijać te same nudne, smutne twarze. Przychodząc na staż do Ministerstwa Magii, sądziła, że będzie to zaledwie chwilowa przygoda, że szybko zda sobie sprawę, iż zakładane codziennie idealnie wyprasowane garsonki, bufiaste żakiety i zaciskane na uszy klipsy okażą się jedynie drogą do prawdziwej satysfakcji. Najpierw - niczym koń trojański - jako fałszywa opoka i oznaka pojednania w Departamencie Przestrzegania Praw Czarodziei - praw, których sama nie miała zamiaru przestrzegać, ale zawsze umiała w odpowiedniej chwili trzymać rękę na pulsie. Przewidywalnie okazało się to jednak mało interesujące, mało aktywizujące, mało… niebezpieczne. Upatrzyła więc sobie Departament Tajemnic jako przysłowiową wisienkę na torcie: pojęcie wszystkich powierzonych czarodziejom tajemnic, próba zrozumienia tego, co dotąd niepojęte, zamknięcie w dłoniach okruchów magii, mocy i siły. Droga ku temu zdawała się jednak bardziej zawiła niż początkowo podejrzewała. Nie dlatego, że brakowało jej samozaparcia czy ambicji, by tam dotrzeć, lecz dlatego, że była kobietą. Słabszą, głupszą, naiwną… za taką ją brali, jak zresztą wszystkie inne piękne damy, które nadawały się - w ich mniemaniu - jedynie do tego, by być piękne, a nie do tego, by ratować męskie życia. A jeśli już, to jedynie szklanką ognistej podaną po długim dniu i materiałem halki opadającym na podłogę. Fakt był jednak taki - a tylko w fakty miała w zwyczaju wierzyć - że pozornie mogła zadowolić się ciepłą posadą, że wszystko, co robiła, było przemyślane, a każdy ruch dobrze przekalkulowany. Wiedziała bowiem, że prędzej czy później znajdzie się tam, gdzie odłożyła swoje pragnienia.
Nie bez kozery rozważała to właśnie teraz, zmierzając do Durham, bo to unaoczniało jej, jak bardzo różniła się od Earnesta. Ona - sztywna w postanowieniach, pozornie kontrolująca, zaciskająca mocniej zęby, gdy było to konieczne, gdy było to opłacalne. On - impulsywny, ciągle głodny, głośny, urodzony w chaosie. Ktoś patrzący na nich z boku nigdy nie powiedziałby, że dzielili wspólne łono, że urodzili się tej samej letniej nocy, pod tymi samymi gwiazdami. Ktoś patrzący z boku rzekłby raczej, że to ona była tą strofowaną, a on tym rozpieszczonym, dla którego granice, regulaminy i nakazy znaczyły tyle, co nic. I ten ktoś - patrzący z boku - mógłby się zwyczajowo wypchać. Bo nie było w tym ani odrobiny prawdy. Bo gdy ona dostawała karzący głos, on obrywał karzącym batem, a gdy ona dostawała batem, to on…
Pomimo tych różnic potrafili przemawiać jednym głosem, współdzielić emocje, spoglądać tym samym, oceniającym spojrzeniem i unosić kącik ust w identycznym, kpiącym uśmiechu. Bo pomimo tych różnic byli bliźniakami w najbardziej trafnym tego słowa znaczeniu. I choć on zdawał się czasem niewiele sobie robić z wykonywanej pracy czy konsekwencji własnych decyzji, to jego moralność potrafiła przegonić jej własną. Bo dla najbliższych był w stanie zrobić wszystko. Bo dla niej był w stanie.
Sidła, choć stanowiły definicję domu, wciąż pozostawały miejscem, na które ciężko było jej patrzeć inaczej niż przez pryzmat wszystkiego, co się tu wydarzyło. Dziś oceniała to jako konieczne - zaprowadziło ich to przecież do tego kim byli - jednak… to tu zaczęły się wszystkie koszmary, które do dziś trzymały ją w ryzach. Do dziś wolała bezsenne noce niż ich powrót. Bo koszmary również dzielili. Bo jeśli ona śniła, było duże prawdopodobieństwo, że śnił i on. A ona od dziecka mu to odbierała. Od dziecka wolała nie spać niż zapraszać potwory również do jego łóżka.
Poświęcenie, na które była gotowa i co dostawała w zamian? Samcze, próżne wzmianki o gotowaniu, sprzątaniu, praniu. Jakby była tą, która sprawuje nad nim pieczę tak, jak sprawuje się ją nad niedołężnym starcem albo wiecznie nieogarniętym przyjacielem. I choć te myśli przesiąknięte były frustracją - i pewnie daleko im było do faktów - to w tej irytacji właśnie one piętrzyły się najbardziej. Bo przy niej pozwalał sobie na słabość. Przy niej nie musiał być silny, nie musiał być zły. Mógł być lekki jak piórko. Ale ona nie miała zamiaru go dźwigać. Nie przez całe życie.
A jednak przyszła. Tak, jak zapowiedziała pierwotnie, a nie tak, jak napisała w złości. Uchyliła drzwi i przekroczyła próg znanego jej domostwa. Nie odezwała się, tylko przesuwała wzrokiem po znajomych ścianach, stawiając kroki na tych samych drewnianych deskach, przechodząc do wciąż zbyt chłodnego salonu. W oczekiwaniu.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-12-2025, 03:30 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.