• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Centralny Londyn > Śmiertelny Nokturn > Knajpa "Biała Wiwerna" > Boczny korytarz
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
31-05-2025, 15:39

Boczny korytarz
Na końcu głównej sali, na lewo od baru odnaleźć można boczny korytarz - ciemne, wąskie przejście, które kończy się drzwiami prowadzącymi do przestrzeni magazynowej. W korytarzu unosi się zapach stęchlizny, a stropy nisko wiszą, sprawiając wrażenie, jakby przestrzeń miała się za chwilę zawalić. Ściany są pokryte pozadzieranymi, brudnymi tapetami, które niemal odpadają, a w kilku miejscach widać czerwone ślady - zupełnie jakby miejsce to niegdyś było świadkiem burzliwych wydarzeń. Na podłodze deski niekiedy przeraźliwie piszczą, gdy ciężki but przyciśnie odpowiednie miejsce, ale stali klienci dobrze wiedzą, które kawałki drewna należy omijać, by nie przyciągać zbędnej uwagi. Czasem w przejściu spotkać można dwóch nachylających się ku sobie, pogrążonych w melodii podszeptów czarodziejów, którzy zdecydowanie nie chcą, by ktokolwiek mógł usłyszeć, o czym rozmawiają.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Axel Devereaux
Czarodzieje
Je est un autre.
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
04-11-2025, 22:50
24.03.1962 r.

Wieczor powoli rozgaszczał się na zasnutym przez wieczny mrok Notkrunie. Wszelkie ludzkie robactwo aktywowało się, wypełzając ze swoich kryjówek, a na ulicach robiło się niepokojąco tłoczno. Tak jakby dopiero po zmroku ta część magicznych dzielnic Londynu ożywała i rozpoczynała własny odpowiednik pracowitego dnia.
Bywalców w Wiwernie nie brakowało, stoliki powoli zapełniały się ludźmi o tak zakazanych mordach, że samo spojrzenie im w twarz mogło wywołać ciarki. Czuje spojrzenie barmana stanowiło najlepszy system ochronny tego miejsca, wypatrywał on wszystko z bezbłędną precyzją. Wiedział, komu należy dolać kolejną kolejkę, a kogo wywalić na zbity ryj. Kto jeszcze ma jakieś drobniaki w zanadrzu, a kto będzie probował chlać na kredyt. Przy barze krążyli kelnerzy, którzy czujni na wszelkie gesty i zawołania obsługiwali stoliki, zbierali szkło i sprzątali to, co zdążyło się wylać i wysypać na podłogę zaścielona trocinami.
Axel z naturalna dla siebie gracją przemykał nosząc w rekach tace pełna szkła. Już dawno nie zdarzyło się, aby cos wylał a często tace były pełne i ciężkie. Potem jedynie odczuwał po całym, długim wieczorze, jak boli go bark od przeciążenia. Niewiele osób o tym wiedziało, Deveraux nie skarżył się, znosząc każdy kolejny dzień dzielnie.
W pewnej chwili cichy gwizd ze strony lady przywołał Axela, który złożył na blat opustoszoną tacę, czekał na kolejne zamówienia. Barman jednak pokręcił głową i skinął chłopakowi, by ten na chwilę pozostawił swoje obowiązki. Ktoś na niego czekał. Axel rozejrzał się czujnie i ułamek sekundy później dostrzegł znajoma sylwetkę pana Burke'a. Chłopak ruszył w kierunku bocznego korytarza, który prowadził do magazynu. Tam bardzo często rozmawiał na poufne tematy, lub przenosił szemrane interesy do samego magazynu.
Teraz mial coś dla Xaviera i oczekiwał jego przybycia, by moc odmeldować wykonanie zadania. W międzyczasie Axel sięgnął po paczkę papierosów, jakby jasno chciał dać do zrozumienia niecierpliwym pijusom, że nadszedł dla niego czas przerwy. Oparł się plecami o drewnianą ścianę, oparł obcas na wystającej desce i odpalił papierosa, delektując się chwilowym uderzeniem nikotyny po pierwszym wciągnięciu dymu w płuca. Boczny korytarz był na tyle oddalony od głównej sali, że panował tutaj wręcz blogi spokój z którego Francuz chciwie w tej chwili korzystał oczekując aż pan Burkę do niego dołączy.
Nie minęło nawet kilka chwil, kiedy stukot obcasów o drewniana podłogę zdradził nadejście Xaviera. Podłoga nie skrzypnęła w żadnym momencie, wskazując jasno, że przybysz jest obyty z tym miejscem i to nie byle leszcz szuka nie wiadomo czego na tyłach pubu.
- Dobry wieczor, Panie X. - Odezwał się z brytyjskim akcentem Axel wypuszczając z ust kłąb dymu. Bladoniebieskie spojrzenie osiadło na sylwetce mężczyzny, oceniając w jakim dziś humorze był Xavier. Figlarne błyski tliły się w oczach młodzieńca, który już od dłuższego czasu nie kulił się na widok Burke'a. A wręcz przeciwnie, w jego obecności stawał się o wiele pewniejszy siebie i spontaniczny, bo wiedział na ile może sobie pozwolić. Wspomnienie okrutnego zaklęcia wciąż było żywe i bardzo skutecznie trzymało młodego Francuza w ryzach, tak że wykonywał swoje zadania bez błędów i z odpowiednią starannością. W tym Axel był dobry, potrafił szlifować pewne umiejętości aż do znudzenia, jak dbał o swoja kondycje i ciało, tak tez dbał o swoje umiejętności na wielu polach, a w nich niezauważona kradzież kieszonkowa, włamy, odszyfrowywanie sejfów, czy czytanie z ruchu ust i rozczytywanie zaszyfrowanych wiadomości.
Dalej jednak tańczył i chodził na castingi. Kiedy zamykano Wierne, chłopak odpalał płytę z muzyka klasyczną i ćwiczył pomiędzy zastawionymi krzesłami stolikami. Barman przestał zwracać na to uwagę, jakby była to jedna ze stałych wszechświata, ale im się starszy stal, tym bardziej mial wyłożone na jakiekolwiek dziwactwa osób go otaczających.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
09-11-2025, 17:30
Mieli na niego nie czekać dzisiaj z kolacją. Zapowiedział to już przy śniadaniu, informując, że będzie dzisiaj pracować do późna. Teraz kiedy wiedział, że Vivienne poświęca większość swojego czasu na rozpracowanie tajemniczej bransoletki, którą przysłali jej naukowcy z Norwegii, nie musiał się martwić, że będzie na niego zła, że nie poświęca jej tak dużo czasu. Sam w końcu dał jej tematyczne książki i przez ostatnie dni to on musiał zaciągać ją prawie siłą do sypialni by odpoczęła po całym dniu badań. Było w tym coś zabawnego, żona przypominała mu trochę siebie samego sprzed lat kiedy trzeba było go ganiać aby w końcu odpoczął, a nie cały czas się uczył.
Pozamykał wszystkie sprawy, które miał dzisiaj do załatwienia na rzecz sklepu. Artefakty,które na dzisiaj wziął na siebie były w większości zbadane i zakwalifikowane na te, które mogli wystawić na sprzedaż i na te, które lepiej było zachować dla siebie. Był rozczarowany, że tych drugich było znacznie mniej. Burke’owie lubili mieć niecodzienne i tajemnicze artefakty w swoim posiadaniu, czasami nawet używali ich dla osiągnięcia własnych celów, a czasami jedynie trzymali je w rodzinnym skarbcu z samej, czystej chęci posiadania.
Kiedy opuszczał progi Borgin&Burke na zewnątrz panował już zmrok. Szumowiny wszelkiego rodzaju wylęgły na ulice by korzystać z mroku, w którym ,jak większość nich błędnie zakładała, byli niewidoczni i nietykalni. Czasami zazdrościł im tej głupoty, z cała pewnością żyło im się łatwiej nie martwiąc się wybieganiem kilku, a nawet kilkunastu ruchów do przodu. On nie potrafił inaczej, jego maniakalna prawie, potrzeba wiedzenia wszystkiego, bycia na kilka kroków przed przeciwnikiem nie pozwalała mu na płynięcie z prądem. Zawsze wszystko musiał mieć idealnie przemyślane, stworzone scenariusze działania na każdą ewentualność, inaczej nie potrafił funkcjonować.
Zaciągnął się papierosem pchając drzwi Białej Wywerny. Nie był to lokal, w którym bywał często i, za którym przepadał. Śmierdziało tu niskiej jakości alkoholem, ludzkim potem i cholera wie czym jeszcze. Przeważnie wysyłał tu swoich ludzi po zbieranie informacji, których potrzebował, jednak w przypadku tego jegomościa postanowił pofatygować się osobiście. Sam go wybrać, jak z resztą wszystkich innych, ale temu poświęcił zdecydowanie więcej uwagi niż innym. Kiedy poznali się dwa lata temu był innym człowiekiem, zarówno on jak i młody francuz. Jednak mimo wszystko dostrzegł w nim coś, czego chyba nawet on sam nie był w stanie zobaczyć. Dlatego go wtedy oszczędził, dlatego teraz pracował dla niego. Jak na razie nigdy go nie zawiódł i Burke zaczął mu nawet z czasem płacić za dobrze wykonane zlecenia. Wolał go mieć przy sobie niż żeby konkurencja, która też notabene praktycznie dla niego nie istniała, połasiła się na jego człowieka.
Skinął głową od wejścia barmanowi, też swojemu człowiekowi, a po chwili ten zawołał do siebie Axela. Xavier nic nie musiał mówić, chłopak doskonale wiedział po co tu przyszedł. Skierował się więc spokojnie na tyły karczmy, w kierunku tego konkretnego korytarza. Skroki stawiał pewnie, nauczony już gdzie i kiedy powinien postawić stopę aby nie wywoływać nieprzyjemnego i kompletnie niepotrzebnego skrzypnięcia podłogi.
- Dobry wieczór Axel’u. - odezwał się spokojnie zadowolony słysząc bezbłędny brytyjski akcent.
To było coś co go w tym młodzieńcu najbardziej drażniło. Ten cholerny francuski akcent, który mógł go zdradzić w każdym momencie. Nie mógł jednak nie dostrzec profitów z tego wychodzących. Nie zmieniało to jednak faktu, że kiedy rozmawiał z nim, Burke żądał od niego perfekcyjnej angielszczyzny.
- Mam nadzieję, że nie fatygowałem się na marne. - odparł przygaszając niedopałek butem, po czym sięgnął do wewnętrznej kieszeni po srebrną papierośnicę, z której wydobył kolejnego papierosa i odpalił go, wypuszczając po chwili obłok dymu przez nos.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Axel Devereaux
Czarodzieje
Je est un autre.
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
10-11-2025, 21:26
Otrzymał dwie - trzy minuty przerwy, chwilę odosobnienia od gwarnej sali, która spędził na obserwacji białego dymu sączącego się fantazyjnymi smugami z papierosa. Puścił ze dwa kółka z dymu, która potem rozwiały się o powierzchnie przeciwległej ściany. Czuł, jak w wewnętrznej kieszeni koszuli, która doszył specjalnie na takie sytuacje, ciąży koperta z listem. Nie chciał nawet wiedzieć, co znajduje się w środku, nie były to jego sprawy, ani jego grzechy. Był zawsze pojętnym uczniem, wiec jedna lekcja w wykonaniu Xaviera wystarczyła, aby chłopak przyswoił bardzo dużo już na wstępie. Efekty Crucio powracały do niego we snach, w chwilach kiedy celowano w niego różdżką i za każdym razem, kiedy oberwał o wiele słabszym, acz bolesnym zaklęciem.
Minęło nieco ponad dwa lata, kiedy ścieżki francuskiego wyrzutka i londyńskiego arystokraty się skrzyżowały. Może te początki nie były zbyt dobre, jednak na szczęście dla Axela, został dostrzeżony w nim potencjał. Tylko idiota nie wykorzystałby takiej okazji, bo praca dla Xaviera nie była tak upadlająca jak wszystko to, co robił wcześniej. Długo nie dostawał zapłaty, ale nie było tak, że przymierał głodem. Szybko znalazł pracę a potem wyrazy uznania szefa pojawiały się coraz częściej, kiedy Axel wykazywał się nie lada skrupulatnością w wykonywaniu swoich zadań. Jakby wziął sobie za cel, by udowodnić, że nie jest byle prostakiem z ulicy. Wykorzystywał swoje atuty, przewagę fizyczną i językową, by być jednym z najlepszych.
Angielski bardzo szybko wpisał się w codzienność Axela, zmieniał akcenty tak jakby przebierał dobrze skrojone rękawiczki. Uczył się tych subtelnych różnic, by udowodnić, że jest najlepszy. Bo w tym widział drogę ku temu, by się wybić. Stało się to rownież dla niego pewnego rodzaju rozrywką, odkrył że w Londynie istnieje tak wielka mieszanka kulturowa, że było to idealne miejsce, by poszerzać swoje horyzonty. Z daleka rozpoznawał rownież obcokrajowców z francuskich stron, czy to samej Francji, czy państw kolonijnych.
Chwila ciszy kończyła się z każdym kolejnym krokiem postawionym przez Xaviera. Żadna z desek nie zaskrzypiała zdradliwie, ale Axel doskonale wiedział, kiedy przestał być sam. Lekkie drgniecie ust Burke'a, szybko zdradził, że jest zadowolony z tego co słyszy. Dla Axela nie było tajemnica, że Xavier nie znosi jego rodzimego akcentu i naciskał na niego by przyuczył się mówić jak dzieciak z City.
- Uprzedziłbym pana. - Janda z ciemnych brwi Francuza powędrowała wysoko, a zadziorny uśmiech przeciął jego policzek w chwili, kiedy wkładając w kącik ust papierosa sięgnął do skrytej skrzętnie kieszonki. Wyciągnął z niej kopertę i wystawił ją w kierunku Xaviera.
- Sowa doniosła przesyłkę na miejsce, ale nim adresat zorientuje się, że skierowano do niego list, minie kilka dni. Przy okazji dowiedziałem się też czegoś ciekawego. - Smukłe palce wypuściły list, kiedy został przejęty przez Xaviera a chłopak zaciągnął się papierosem, który po chwili został wyjety spomiędzy jego warg. Wypuścił dym nosem, a zimne spojrzenie utkwił w swoim rozmówcy, jakby celowo przedłużał chwile przerwy nim powie cos dalej.
- Dostawca nie jest lojalny wobec swoich klientów. Przynajmniej przestał być, kiedy zaproponowano mu lepsza cenę. Tylko po co fatyguje się i wysyła podróbki? - Dłoń z papierosem powędrowała na bok a Axel zmarszczył nos. - Nagle stał się chciwy, a wszystko to przez długi. Widziałem jak przewalił kilka tysięcy w karty, a na koniec puli dorzucił cos ekstra, wyglądało jak zloty pierścień z zielonym kamieniem i waliło od tego jak od zgniłych jaj. - Axel zasiedział się w sklepie Xaviera odpowiednio długo, by z charakterystyczna dla siebie fantazją przydzielić pewne porównania do różnych sposobów zaklęcia przedmiotu czarną magią. To konkretne porównanie tyczyło się klątw wywołujących dotkliwe reakcje ciała na przeklęty przedmiot. Mogło to być irytujące, ale w przydawało się w rozmowach w miejscach, gdzie zawsze mogło znaleźć się jakieś ciekawskie ucho.
Chłopak schował jedną dłoń do kieszeni, ten gest jasno wskazywał na to, że Xavier mógł jasno wywnioskować, że Axel ma cos jeszcze w zanadrzu. Może i już nie kradł na ulicy i wprowadził sztukę przywłaszczania sobie przeróżnych rzeczy do mistrzostwa, to wciąż był złodziejem, który nie mógł odpuścić okazji. Zwłaszcza, kiedy wiedział, że zapunktuje tym dodatkowo.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
12-11-2025, 20:16
Dwa lata wystarczyły by z ulicznego złodziejaszka, szukającego okazji, stał się człowiekiem, który wie na co może sobie pozwolić. Bolesna lekcja z całą pewnością się do tego przyczyniła w dużym stopniu. Burke chciał wierzyć, że to co wtedy powiedział dotarło do chłopaka i zapadło głęboko w jego pamięci. W zasadzie miał tego wyniki. Axel z zmądrzał, nie rzucał się już jak pies na kość kiedy tylko miał okazje, liczył swoje szanse i dokładnie analizował otoczenie i towarzystwo w jakim się znajdował. Kilka spotkań, kilka przekazanych wskazówek i dobrze dobrane zadanie sprawiły, że Xavier wytresował sobie naprawdę dobrego i posłusznego pracownika. Jak na razie Devereaux go nie zawiódł, z całą pewnością widmo kolejnego Crucio wisiało nad nim nisko i dzięki temu bał się popełnić jakikolwiek błąd czy chociażby pomyśleć o zdradzie.
Mimo wszystko nie chciał by ten poczuł się zbyt pewnie. Miał go na oku dzięki innym swoim ludziom, takim jak na przykład właśnie barman. Nie mógł dopuścić aby jego człowiek czuł się nietykalny. Być może i wiedział o obecności barmana, ale byli również inni, którzy bez problemu donosili mu o poczynaniach młodego francuza.
- Naturalnie. - odpowiedział na jego zapewnienia, że ten nie marnowałby jego czasu.
Nie lubił tego. Był zajętym człowiekiem, ale jednak tylko człowiekiem i jeśli miał okazję odpocząć, a ostatnimi czasy zdarzało się to dość rzadko, to z tego korzystał. Między pracą, a treningami wspinaczkowymi, na które z każdym dniem była coraz to lepsza pogoda, miał niewiele czasu by odsapnąć, spędzić czas z rodziną czy po prostu nad dobrą lekturą.
Przyjął kopertę od chłopaka, po czym nie zaglądając do środka, schował ją do wewnętrznej kieszeni marynarki. Czas na przeczytanie jego zawartości nadejdzie jak wróci do domu i zamknie się w zaciszu swojego gabinetu. Vivi z pewnością będzie siedziała u siebie, starając się rozwiązać zagadkę tajemniczej bransoletki, więc będzie miał jeszcze przynajmniej godzinę by zapoznać się z treścią rzeczonego listu.
Słuchał słów pracownika w milczeniu, powoli paląc papierosa. Brew nawet mu nie drgnęła na te rewelacje. Co prawda słyszał je pierwszy raz, ale nie był nimi specjalnie zaskoczony. Ludzie robili różne głupie rzeczy kiedy wpadali w kłopoty. Długi, zarówno te materialne jak i słowne były najczęstszym powodem, przez który popełniali błędy i robili rzeczy ryzykowne lub po prostu głupie.
- Pewnie dlatego, że tak naprawdę mało kto potrafi rozróżnić podróbki od oryginału jeśli nie jest ekspertem w tej dziedzinie, a dla niego jest to po prostu zarobek. Ludzie są prości jak budowa cepa Axel’u. - odezwał się w końcu lekko przy tym kiwając głową.
Brew lekko mu drgnęła kiedy wspomniał o tajemniczym pierścieniu. Może sama biżuteria nie zwróciłaby jego uwagi gdyby nie jego zapach, o którym wspomniał chłopak. Pracował z rożnymi przeklętymi przedmiotami na tyle długo, że ta informacja mu kompletnie wystarczyła. Pytanie tylko z czym mieli do czynienia. Zapach zgniłych jaj mógł mieć wiele znaczeń.
- Ale jesteś pewny, że to od pierścienia, a nie od naszego jegomościa? - spytał spokojnie aby się upewnić, nie chciał tracić czasu na badanie czegoś co mogłoby się okazać jedynie częścią zwykłej biżuterii.
Nie umknął mu ruch ręki Axela. Domyślał się, że chłopak tym razem połasił się na to co tamten zastawił. Nie był jednak jeszcze przekonany czy jest to coś co go faktycznie zainteresuje, więc nie odezwał się jeszcze w tym temacie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Axel Devereaux
Czarodzieje
Je est un autre.
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
20-11-2025, 08:55
Jedna cecha, która zawsze działa na korzyść Axela i z której był niezwykle dumny, to to że uczył się pieruńsko szybko praktycznie w każdym zakresie, czy to fizycznym, czy to umysłowym. Trafił do Londynu jako tancerz baletowy, a w ciagu kilku miesięcy rozszerzył swoje zdolności o akrobatykę i bardziej przyziemne formy tańca rozrywkowego. Pod pilnym okiem Xaviera bardzo szybko, odpowiednio pokarany i zmotywowany pokonał barierę językowa w piorunującym czasie, a każda rada i uwaga jaką usłyszał od Burke'a od razu przekuwał w wiedze i panował nad sobą. Wiedział doskonale, że ktoś kto bez mrugnięcia rzucał Curcio był zdolny do wielu innych, paskudnych zaklęć. Nie chciał dawać powodu Xavierowi, by ten znów go doświadczał tak nieprzyjemnie.
Z pracy dla Xaviera wynikało wiele korzyści dla chłopaka i pomimo, że czul na sobie czujne spojrzenia i był świadomy tego, że jest obserwowany, to jednak skala proporcji zysków do wysiłku wciąż była dla niego korzystna. W pewien sposób dawało mu to pewne poczucie bezpieczeństwa, dlatego się starał i był dla Xaviera wyjątkowo posłuszny i skuteczny.
Xavier od pierwszego spotkania jawił się Axelowi jako człowiek praktyczny i poukładany, nie znoszący próżni i nie akceptujący tego, że ktoś marnuje jego czas. Później się o tym przekonał nie raz, na szczęście nie na własnej skórze. Przekonał się również dobrze o tym, że Xavier nie był z rodzaju tych szefów, którzy za byle pierdę nagradzali, było trzeba się wykazać, dać mu coś rzeczywiście dobrego, by zrobić na nim wrażenie. Axel się starał, chciał utrzymać stabilną pozycję i mieć wciąż swobodę, by móc funkcjonować tak, jak mu się to podoba.
- To prawda, chociaż trafiły się już fuszerki. - Devereaux kiwnął głową, zaciągnął się papierosem z przyjemnością, nikotyna koiła nerwy i działa po prostu przyjemnie. Pomimo, że Axel już nie czul przejmującego strachu w obecności Xaviera, to jednak wciąż mial się na baczności i znal granice, dokąd mógł być swobody, a gdzie powinien juz uważać na to co mówi i jak to robi. - Kilku klientów zgłosiło się o zwrot zapłaty, a ta juz dawno poszła na karciany dług. Mam przeczucie, że niedługo ten zawodnik zniknie, pożarty przez własne długi. - Rekinem biznesu Axel nigdy nie był, ale na Nokturnie juz nagadał się właśnie takich upadków dość sporo. Perspektywa dna czasami się przydawała, człowiek wtedy wiedział, co jest tam nisko i jak upadek przez głupotę może boleć.
- Jestem, panie X. - Axel kiwnął poważnie głową i jego spojrzenie stało się rzeczywiście chłodne jak barwa jego oczu. - Poza tym, to czarna magia po prostu śmierdzi, nawet jeśli nie czuć zapachu tak po prostu. - Axel odbierał wiele doznań jako zapachy, wrażenia wzrokowe lub dźwięki, kształty i tak dalej. Od kiedy poczuł na sobie Crucio, od wtedy wszystko co było powiązane z czarną magią było związane z pewnego rodzaju smrodem, który czul tylko Devereaux. Sklep tez śmierdział, będąc naładowany taka ilością tych przeklętych przedmiotów, że czasami robiło mu się niedobrze. Axel kiedyś o tym wspomniał Xavierowi, że widzi dźwięki, a zwłaszcza muzykę i czuje specyficzny odór od czarnej magii.
Chłopak wyciągnął z kieszeni pudełeczko, które nosiło na sobie odpowiednie znaki zabezpieczające. Na otwartej dłoni skierował je ku Xavierowi.
- Jeśli to podróbka, to może przyda się do rozpoznawania innych podróbek od tego typa. - Dopóki Xavier nie oceni, czy warto pochylić się nad małą zdobyczą Axela, ten nawet nie myślał o puszczeniu tego dalej w obieg, czy przywleczeniu dla siebie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
26-11-2025, 17:07
Burke nigdy nie faworyzował swoich pracowników. Zwłaszcza, że dość rzadko byli to ludzi, którzy pracowali dla niego z własnej, nieprzymuszonej woli. Naturalnie, zdarzali się również i tacy, należeli jednak do mniejszości. O tych nie musiał się martwić, jednak ci drudzy, tych zawsze musiał mieć na oku. Zwłaszcza tych, którzy pracowali pod dużą presją i w dużym stresie. Przede wszystkim pracownicy ministerstwa, na których miał kilka haków, ci najchętniej wyrwaliby się spod jego władzy. Należało ich więc odpowiednio pielęgnować, zachęcać i przekabacać na swoją stronę. Może nie faworyzował, ale zdecydowanie dbał, bo wiedział, że odpowiednio zaopiekowany pracownik nie odejdzie i nawet nie pomyśli o ewentualnej zdradzie. Zdarzali się również czasami ci bardziej ambitni, ci co myśleli, że mogą przechytrzyć jego lub kogoś z jego rodziny, rzadko kiedy wychodziło im to na dobre, a w zasadzie Burke nie pamiętał aby kiedykolwiek miał jakieś problemy związane z przejawem takiego buntu. Wszystko było szybko tłumione, a jakimi sposobami, to już pozostawało tajemnicą. Nie było jednak tak, że nie doceniał swoich ludzi. Jeśli wykazali się, przynieśli ciekawe i wartościowe informacje lub wykonali swoje zadanie w bardziej niż odpowiedni sposób, zawsze starał się ich dodatkowo nagrodzić. Dać więcej marchewki na kiju, by dalej pracowali z jeszcze większą ochotą niż do tej pory. Z młody francuzem nie było inaczej.
Zamyślił się na chwilę nad jego słowami. Już zaczynały się zwroty, już ludzie zaczynali ogarniać, że dostają podróbki. Nie zostało wiele czasu aż zaczną na nim wieszać psy. Pieniądze nie rosły na drzewach, wiedział o tym doskonale i jeśli tamten nic nie wykombinuje zwinie interes raz dwa i będzie do końca życia oglądał się za ramię. Była to co najmniej ciekawa perspektywa.
- Albo zniknie albo wymyśli coś nowego. - odparł spokojnie zaciągając się papierosem - Tacy jak on zawsze coś wykombinują, to cwany zawodnik. Myślę, że jeśli nie wyczerpał jeszcze wszystkich opcji to ma jeszcze jakiegoś asa w rękawie. Inaczej nie grałby tak chętnie w karty wiedząc jakie fatum nad nim wisi. - pokręcił głową przez chwilę myśląc nad czymś intensywnie, ale finalnie zostawił to sobie na później.
Twierdzenia, że czarna magia cuchnie nie skomentował. Nie miał pojęcia skąd Axel miał takie przeświadczenie. Naturalnie, czarna magia działała inaczej na każdego, jednak z tego co było mu wiadomo młodzieniec nie praktykował tej dziedziny magii. Xavier sam pałał się nią od lat, jednak nigdy nie czuł jej zapachu. Wiedział, że niektórzy odczuwając niektóre rzeczy mocniej, zapachy, kolory, dźwięki, Axel raz mu o tym wspomniał i wtedy Burke wziął jego słowa w wątpliwość, jednak z czasem zaczął się nad tym zastanawiać. Mogło to być przydatne, skoro chłopak czuł zapach czarnej magii, mógł, dokładnie tak jak teraz, znajdywać ciekawe okazy nią splamione.
Widząc pudełeczko, sięgnął do kieszeni i wyciągnął parę skórzanych rękawiczek, które nałożył na dłonie.
- Mam nadzieję, że nie dotykałeś go gołymi rękami? - uniósł brew ku górze przyglądając się chłopakowi badawczo, po czym wziął od niego pudełko.
Pierwszą zasadą obcowania z nieznanymi sobie artefaktami lub po prostu przedmiotami nieznanego pochodzenia, było nie dotykanie ich gołą skórą. Burke zawsze miał przy sobie komplet rękawiczek, bo nigdy nie wiadomo z czym mógł mieć do czynienia. Nie miał zamiaru ściągać na siebie jakiś klątw, z którymi potem będzie musiał się męczyć zanim je ściągnie. Zdarzyło mu się to kilka razy w młodości, kiedy dopiero przyuczał się do zawodu, wolał tego nie powtarzać.
Obejrzał pudełko z każdej strony, po czym powoli je otworzył. W środku znajdował się srebrny sygnet z granatowym rubinem. Na pierwszy rzut oka nie wydawał się podejrzany, można by nawet powiedzieć, że był względnie przeciętny jeśli chodziło o wygląd. Burke jednak wyczuł coś jednak, niewyraźnie, jakby raptem ułamek dziwnej energii, jednak to wystarczyło aby rozpalić jego ciekawość.
- Nawet jeśli to zwykły szmelc, tak jak powiedziałeś, zawsze można go użyć w przyszłości. - pokiwał lekko głową wracając spojrzeniem na swojego pracownika, jednocześnie zamykając pudełko.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Axel Devereaux
Czarodzieje
Je est un autre.
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
09-12-2025, 22:24
Praca dla Xaviera, pomimo początkowych komplikacji i nieprzyjemności, wychodziła na plus dla Axela. Raz oberwał, dotkliwie i tak, że nie zapomni nigdy każdej sekundy okrutnego działania zaklęcia i to go motywowało do tego, aby nie zadzierać z Xavierem. Nie robił dla niego niczego, co godziłoby w jego i tak już nadszarpnięta godność, nie zmuszał go i nie upodlał. Axel w towarzystwie Burke'a był swobodny i spontaniczny, pilnował akcentu i starał się zapamiętywać wszystko, co mu przekazuje starszy czarodziej. Za to mial a co żyć i mógł od czasu do czasu wziąć wolny dzień w pubie, żeby pobiec na przesłuchanie albo wystąpić na scenie. Waga profitów do wysiłku była wystarczajaco zbalansowana.
Przede wszystkim nie było jak w Soho, Xavier nie wykorzystywał go aż tak, by Axel musiał się godzić na niechcianą bliskość i nie musiał angażować własnej cielesności, aby zdobywać drobinę informacje, czy dokonywać kradzieży. Dla chłopaka taki układ był w porządku i zdecydowanie bardziej podobało mu się, że spędzał noce z tymi, których sobie upodobał.
Dając z siebie tak czy siak, ponad sto procent, oczekiwał w pewien sposób pochwały, był młody, ale nieźle doświadczony przez czas i los. Chłodny dystans, jaki zachowywał Xavier sprawiał, że Axel nie roił sobie w głowie, że ta znajomość może wejść na inny poziom, że zaistnieje tutaj jakaś głębsza relacja lub więź. Postanowił sobie, że będzie najlepszy, najzwinniejszy i najbardziej zmyślny z tych wszystkich pająków, jakie Xavier wokół siebie zebrał. Był tez niezaprzeczalnie lojalny, potrafił wsypać innych bez mrugnięcia, kiedy dostrzegał chociażby najmniejsze działania, które miałyby wykorzystać Xaviera lub jego pozycje na Nokturnie.
- Albo. - Axel zgodził się z Xavierem niezbyt chętnie, bardzo podobała mu się jego wizja upadającego na dno hazardzisty, który zostaje pokonany przez własne słabości. Dość melodramatyczna wizja. Xavier mógł mieć rację, ale rownież wręcz przeciwnie. Z tym jednak chłopak nie mial zamiaru się z tym spierać. Ćmiąc papierosa nie drążył już tematu hazardzisty. Zadanie zostało wykonane, korespondencja przechwycona i do tego jeszcze się znalazł ciekawy bonus, przynajmniej w mniemaniu Axela. Wartość zdobyczy zostanie wyceniona przez Xaviera.
W poprzednich latach Axel nie mial za wiele do czynienia z czarną magią, dopiero na Nokturnie zetknął się z nią bezpośrednio i to od razu w sposób bardzo brutalny. Po rzuconym Crucio chłopak nie mógł wyzbyć się przez długi czas uczucia, jakie zaserwowało mu to zaklęcie i związanego z tym bólu, ale również jego zmysły zaatakował zapach, który po dziś dzień źle się mu kojarzy. Jakby przypalano jego ciało żywym ogniem, mdły smród palonych włosów i skóry przyprawiał go o mdłości.
- Oczywiście, że nie dotykałem. - Chłopak spojrzał na Xaviera, jakby ten próbował go obrazić. - Słucham uważnie, jak podaje pan instrukcje. Zamknąłem to w dodatkowym pudelku zabezpieczającym, przynajmniej teraz nie capi. - Axel wydął usta powstrzymując się przed rzuceniem jakiejś francuskiej onomatopei.
Przez chwilę chłopak obserwował Xaviera, kiedy ten oglądał pierścień. Zawsze mu się czujnie przyglądał, kiedy ten skupiał się na magicznych przedmiotach, sam Axel nie mial wielkiej wiedzy na ten temat, więc Xavier był swego rodzaju autorytetem dla niego w tym zakresie. A skoro Xavier nie odrzucił zdobyczy tak łatwo, to znaczyło że Axel przyniósł cos wartego uwagi. Punkt dla ciebie Devereaxu, pogratulował sobie w duchu utrzymując zbyt pewny siebie uśmiech na wodzy.
- Tak czy siak, przyda się. To dobrze, gościu trochę spanikował jak nie mógł znaleźć tej błyskotki. - W lodowych oczach chłopaka zabłysły chytre ogniki, pewien rodzaj satysfakcji dał o sobie znać.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-12-2025, 03:55 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.