• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Szkocja > Hogsmeade i okolice > Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie > Dziedziniec
Dziedziniec
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
13-10-2025, 12:40

Dziedziniec
Rozległy dziedziniec Hogwartu tętni życiem od świtu do zmroku. Wysokie mury zamku rzucają na kamienne płyty długie cienie, a pośród nich rosną wiekowe lipy, których liście szeleszczą, gdy tylko powieje chłodny wiatr od jeziora. Pośrodku dziedzińca stoi stara fontanna z kamiennym dzbanem, z którego nieustannie sączy się woda – podobno zaklęta, by nigdy nie zamarzać. Tu uczniowie przemykają między lekcjami, słychać śmiech, trzask skrzydeł sów i szuranie pergaminów niesionych przez podmuch. Czasem wśród kamieni mignie duch albo szkolny skrzat, a nocą płomień pochodni oświetla ciche rozmowy.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta

Strony (3): « Wstecz 1 2 3
Odpowiedz
Odpowiedz
#21
Daniel Dodge
Czarodzieje
"lubił nogi" napisz mi na grobie
Wiek
44
Zawód
Inwestor, Złodziej, Diler, Szmugler
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
11
5
Brak karty postaci
08-12-2025, 22:23
Efekt upudrowanego noska minął: całe szczęście, wraca mi elokwencja zarówno ilościowa, jak i jakościowa. Tą zaś popisuję się niczym trefniś, bo tak się składa, że Alessandro uchyla się przed walką do pierwszej krwi. Wtedy, na podeście, jak i teraz, ale dobrze, dobrze, tak to działa. Ja wyzywam na pojedynek, on wybiera broń. Wybrał dyplomację, przez co Sandy obdarowuje mnie spojrzeniem zbitego psiaka, a jej ustka świadczą o tym, że lada moment możemy spodziewać się potoku łez. – Po takich rodzicach… – machnę ręką, będę się martwić, jak zaciąży i zorientujemy się za późno, żeby bezpiecznie usunąć.
– Mam – przyglądam mu się podejrzliwie, to zaciskając, to rozluźniając pięści. Entliczek-pentliczek, na kogo wypadnie, na tego bęc - nie jestem jeszcze pewny, czy to że komplementuje Sandy klasyfikuje go do odebrania klasycznego wpierdolu w szkolnym kiblu. Fakty są takie: ona to szprycha, a on ma oczy. Na dodatek uznaje mój akt własności na jej terytorium, które na mapie byłoby kolorowe: nizinno zielone, wyżynno pomarańczowe i gdzieniegdzie z czerwonymi, górzystymi terenami, które dostarczają mi sporo radości. Miewam też przez nie zadyszki. – Najpiękniejszą – podkreślam, puszczając mu płazem te komplementy - obok nas na stole przemyka akurat czekoladowa żaba, chyba komuś zwiała - maleńka zachłyśnie się uwielbieniem, nagadam jej, że to te rajstopy, może zacznie nosić je częściej już tylko dla mnie. Sandy dostaje małego całusa w czółko, pokaz troski i czułości tak wyważonej, że aż mnie mdli. Wolałbym klepnąć ją w wiadomym miejscu - normalnie bym tak zrobił, normalnie by zachichotała, coś tam pomarudziła, a potem z powrotem nałożyłaby moje palce na swój tył i kołysząc biodrami wędrowałaby ulicą niczym niespeszona. Przy Alessio zgrywa cnotkę, oj, oj. Tatuś nie lubi, jak się go okłamuje.
— Ach tak? Gratulację. O waszym ślubie na pewno przeczytam w Proroku — kpię, wchodząc w grząski grunt po pas. Szczypiąc Alessandro otwieram bramy piekielne, to znaczy weselne. W nich: tematy, na które mam uczulenie: miłość, wierność i uczciwość małżeńska. A oprócz tego oczepiny, rzucanie muchy, zbijanie balonów na kolanach brzuchatych wujasów o nieprzyjemnym oddechu i kłującej brodzie oraz przeciskanie jajek przez nogawki nastoletnich wapniaków, brudzących spodnie po tym, jak tylko dotknie ich kobieta. — No, pochwal się, kim jest ta szczęściara. Musisz umierać z rozkoszy na samą myśl — podpuszczam makaroniarza, gotów porównywać kobiety jak wielbłądy na tagu. Ilość tkanki tłuszczowej i zębów, później rozstaw szczęki, następnie kolor kłów, a na sam deser - tu robię stosowną pauzę na kawałeczek brie. Pleśniowy, nie spleśniały, ciągnie się na języku i rozpuszcza wręcz wzorcowo, a słodki posmak z karmelizowanej cebuli wydobywa z niego alkoholowe nuty. Na deser porównamy zaś (nie zapominam) rozstawienie bioder i miednicy: Sandy ma wszystko perfekcyjnie na swoim miejscu, trafia mi się laleczka z wyższych sfer, która ma na czym usiąść (ważne) i ma czym oddychać (ważniejsze). Alessandro mógłby zaobrączkować nawet samą Marilyn Monroe, przy mojej Sandy napompowana blondyna wygląda jak przeciętne krówsko na wypasie. Mówiąc te słowa obejmuję ją w pasie, żeby nie uciekła za daleko: za krótka smycz i już weszła w szkodę. Dla niej Gwiazdka przyszła o trzy miesiące za szybko: karmienie się tortem, figurka państwa młodych, pierwszy taniec do piosenki o samobójstwie, bo w pierwszej linijce śpiewają o miłości aż po grób: jej podekscytowanie zaraz przybierze formę padaczkowego podrygiwania. Chroniąc ją, jednocześnie zezuję na niego, trawiąc logikę razem z serem: ciężko, ciężko, ciężkostrawne. I tak, chcąc nie chcąc, muszę przyznać Alessio rację, czego gałgan się spodziewa, i co, no właśnie to, wpienia mnie jeszcze bardziej.
– Dobra – burczę z niezadowoleniem, pędzlując kolejną tackę z serkami. Został ostatni brie, a nasze wykałaczki (to znaczy moja i Sandy) zderzają się w połowie drogi. Chwila fechtunku drewnianymi szabelkami, ale tylko się droczę i pozwalam jej skubnąć biały trójkącik. U nas się tak nie jada, niech ma. – Zawsze mnie to zastanawiało… O co tyle afery z łamaniem makaronu podczas gotowania. Oświecisz mnie? – notuj skarbie, bo noc spędzisz na posterunku, jeśli pan Alessio dowie się o twoich zbrodniach przeciwko włoskości. Cukiereczek kuchnię Południa pokochał po tym, jak pokazałem jej “Zakochanego kundla”. Na naszych domowych randkach w prawie 70 procentach raczymy się już tylko romantycznym spaghetti, ona to Lady, a ze mnie jest Tramp. Nawet wyglądamy tak samo. – Tobie już wystarczy – dodaję, przejmując fantazyjny kieliszek z jej rąk. Drink przypomina słodki ulep i smakuje jak słodki ulep. Krzywię się i odkładam go pośpiesznie, jeszcze ktoś mnie z tym zobaczy i dopiero będzie wstyd. Nadal poza zasięgiem rąk Sandy. – Nie potrzeba jej dużo, jest taka malutka, że zaraz się ulula. Nie chciałbym, żeby przez to przegapiła tańce – niefrasobliwie tłumaczę Alessio. Gdzie mój kubek “najlepszy chłopak na świecie”?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (3): « Wstecz 1 2 3


Skocz do:

Aktualny czas: 11-12-2025, 03:09 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.