• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Zachodni Londyn > Winnica
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
10-07-2025, 22:38

Winnica
Ukryta oaza zieleni w przemysłowej dzielnicy na obrzeżach zachodniego Londynu, niedaleko torów kolejowych i dawnego browaru. W samym sercu miasta, gdzie ceglane mury fabryk sąsiadują z opuszczonymi bocznicami i powoli zarastającymi działkami, rozciąga się niewielka, zadziwiająco bujna miejska winnica. Otoczona wysokim murem z porośniętej bluszczem cegły. Z zewnątrz widać tylko kutą bramę z ozdobnym motywem winorośli. W środku panuje cichy, spokojny mikroświat, jakby czas zwolnił kroku - rzędy niskich krzewów winorośli wiją się między żwirowymi ścieżkami, a nad wszystkim unosi się zapach ziemi, drewna i fermentujących owoców. Rosną tu głównie odmiany jasne – muszkat, solaris, hibernal przystosowane do chłodniejszego klimatu. W głębi posesji stoi niewielka oranżeria z przeszklonym dachem, gdzie dojrzewają niektóre grona oraz przybudówka z kamienia, która służy jako piwniczka fermentacyjna i miejsce spotkań degustacyjnych. Wnętrze jest surowe, ale urokliwe. Winnicę prowadzi ekscentryczny pasjonat – pan Theo March. Winnica prowadzi otwartą sprzedaż. Wina trafiają również do znajomych lokali, kilku restauracji.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Jasper Prince
Akolici
Wiek
38
Zawód
Uzdrowiciel, toksykolog
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
15
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
6
Brak karty postaci
11-10-2025, 00:06
18.03

W ostatniej chwili zmienili z Atticusem plany i zamiast na kolację umówili się na degustację wina w jednym ze swoich ulubionych miejsc. Skryta wśród winorośli oranżeria gwarantowała prywatność, późnym popołudniem można tu było nawet uświadczyć rzadkiego w Londynie słońca, a Prince od rana czekał na to by wyrwać się z pracy i zapić mocnym Bordeaux wspomnienie własnych snów. Znów źle spał, choć nie potrafił przypomnieć sobie szczegółów koszmaru (może na szczęście, im intensywniejsze i prawdziwsze wizje tym widział ich więcej, może to był tylko sen): poza ciemną uliczką i niewyraźną twarzą człowieka o złotym zębie, którego Prince obojętnie wyminąłby na ulicy, ale która w tym śnie powodowała nieokreślony strach. Ostatecznie uznał to wszystko za sen, bo nie miał pomysłu jak powiązać przebłysk z zaginioną siostrą i starał się ignorować chaotyczne przebłyski niedotyczące bliskich sobie osób, które szczególnie intensywnie przeżywał podczas wojny czarodziejów.
Gdy Audelia chorowała, na kilka tygodni popadł w całkowitą bezsenność, lękając się, że którejś nocy obudzi się z wizją dziecięcej trumnę i że będzie musiał o tym powiedzieć Atticusowi. Albo że zderzy się z pytaniem o jej przyszłość.
W takich chwilach cieszył się, że z jasnowidzeniem zmagał się głównie samotnie. Wino nie było zdrowym sposobem na odegnanie uczucia niepokoju i dyskomfortu, ale przynajmniej czasem działało.
Samotnie nie zmagał się za to z resztą wydarzeń ostatnich dwóch dekad. O dwa lata starszy Lord Lestrange onieśmielał go trochę w Hogwarcie, ale gdy gorączkowo próbował podleczyć w jego domu rannego akolitę (obydwoje byli wtedy tacy młodzi, a Jasper niewprawiony jeszcze w magii medycznej, ale obydwoje nie chcieli by tamten umarł) podziały majątkowe i znikoma różnica wieku nagle wydały się błahe i nieistotne.  W teorii koniec wojny mógł potem rozpleść ich losy, mogli zejść do ukrycia i poświęcić się swoim osobnym życiom, ale stało się wręcz przeciwnie. Najpierw przeżywali wspólnie emocje po przegranej Grindelwalda i konieczność ukrywania własnych poglądów, potem ten żal zmienił się w prowadzone szeptem rozmowy o tym, jak działać dalej—wtedy wciąż byli tylko studentami, ale powracający z Europy przegrani bohaterowie wojenni potrzebowali pieniędzy i schronienia i podleczenia... A potem nie pamiętał już życia bez rozmów z Atticusem, nawet jeśli obydwoje mieli mnóstwo własnych obowiązków. Chyba nie zawsze mówili sobie o wszystkim, ale zawsze byli obok siebie gdy działo się... wszystko: wypalane przez Jaspera hurtowo papierosy po wydziedziczeniu i zaginięciu Eileen, wypijany przez Atticusa hurtem alkohol po śmierci jego brata (Prince nie pamiętał, by Lestrange kiedykolwiek tyle wypił, a wypili razem sporo),  strach o życie Audelii i radość z jej zdrowia i sukcesów naukowych, czy wreszcie wymieniane niedosłowne komentarze o dystansie matki wobec córki i o tym, że żona Jaspera szukała przed śmiercią rozrywek niezwiązanych z jego towarzystwem (nie przeszło mu jednak przez gardło z kim).
W porównaniu do tamtych chwil, dzisiejsze życie wydawało się stabilne. Stabilnością tą mógł zachwiać powrót Grindelwalda, ale ten omówili już na szerszym spotkaniu akolitów i Jasper nie czuł potrzeby ryzykować dalszych rozmów w winiarni, poza bezpiecznym zaciszem czyjegoś domu. Mieli własne tematy do nadrobienia.
- Przysięgam, że Audelia nie wyłudza prezentów. - tłumaczył z rozbawieniem, gdy zamówili wino. Rozbawieniem i wyparciem godnym uzdrowiciela ze średnio dostatnią pensją, który nie potrafi odmówić zachcianek rozpieszczonej arystokratce. - Jeśli coś jest edukacyjne, to nie prezent. Ale dość, mam wrażenie, że odkąd polubiła wysyłanie listów z Hogwartu, powinienem jej—a nie Tobie—pozwolić na opisywanie własnego życia. - roześmiał się, bo fakt, że panna Lestrange znajdowała czas na listy dla nich obojga mile mu schlebiał. Przecież nie musiała choć od dzieciństwa traktował ją niemal jak własną córkę, bo własnych siostrzeńców i siostrzenice traktował z większym dystansem. - Co u Ciebie? - spytał, strategicznie i celowo odwlekając temat tego, gdzie właściwie kupił fruwokwiat dla Audelii i o czym samemu chciał poplotkować.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Atticus Lestrange
Akolici
You can tell how dangerous a person is by the way they hold their anger within themselves quietly.
Wiek
40
Zawód
urzędnik MM, bywalec podziemi
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczony
Uroki
Czarna Magia
10
15
OPCM
Transmutacja
6
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
12
13
5
Brak karty postaci
12-10-2025, 17:43
Wino zawsze było wyjątkowo dobrym pomysłem, więc nagłą zmianę planów przyjął z entuzjazmem; miał nadzieję, że mocne czerwone wypłucze mu z gardła paskudny posmak rozczarowania z powodu nieudanej rezerwacji stolika. Fakt, że restauracja miała komplet i nazwisko Lestrange nie zdziałało nic, było po prostu absurdem; zapamiętał, żeby dosadnie wyrazić swoje niezadowolenie kierownikowi przybytku w postaci wyjątkowo długiej, listownej skargi na źle wyszkolony personel. To miało jednak poczekać; dzisiaj priorytetem było nadrobienie towarzyskich zaległości z osobą, którą – zupełnie przecież szczerze – uważał za przyjaciela.
Dobrze znajome wnętrze przywoływało wspomnienia o trunkach wypijanych na poprzednich spotkaniach, długich rozmowach i wypalanych niespiesznie papierosach; budziło poczucie spokoju w tych (nadal) niespokojnych czasach. Nie pamiętał kiedy ostatnio znajdował czas na coś, co mógłby uznać za relaks, praktycznie każdą wolną chwilę poświęcając na pracę i obowiązki związane z samotnym wychowywaniem córki; fakt, że Audelia za moment miała skończyć dwanaście(!) lat wydawał mu się przerażający. W jego myślach nadal była przecież małą dziewczynką, zawsze wesołą i pogodną – nawet, gdy jej słabe zdrowie nie pozwalało na typowo dziecięce wygłupy. Gdy się urodziła, drżał ze strachu o to, czy przeżyje; nawet we wspomnieniach wolał nie wracać do tamtych chwil, uparcie wpychając je gdzieś na dno umysłu. Dzięki Jasperowi – za co był mu dozgonnie wdzięczny – Audelia rosła jednak zdrowo i dzielnie przyjmowała wszelkie medykamenty przygotowane przez uzdrowiciela. Przez lata nauczyła się ufać tylko wujkowi Jasperowi w tej kwestii; zupełnie, jakby na świecie nie było żadnego innego czarodzieja znającego magiczną medycynę poza nim.
A sam Atticus, oczywiście, śmiało utwierdzał ją w tym przekonaniu – tym samym oszczędziwszy sobie marudzenia ze strony rozpieszczonej pociechy.
I chociaż córka była perłą w jego dłoni, dzisiaj przynosił nowiny o wiele większe niż kolejne opowiastki związane z jej życiem; wieści o tyle poważne, że celebracja przy kieliszku wina była jak najbardziej odpowiednia.
Było jednak tyle rzeczy, o które chciał najpierw zapytać (być może w międzyczasie planując, jak faktycznie przekazać własne nowości); przede wszystkim o Eileen, którą to Jasper tak desperacko szukał, odpowiedzi upatrując w prześladujących go snach. Spędzili wiele godzin, wspólnie doszukując się prawdy i stwarzając to nowe teorie, bo nadal fakt, iż uciekła z mugolakiem budził potworne niedowierzanie. Chciał zapytać o nowe wizje, nowe tropy, możliwą zemstę na niemagicznym, który odebrał pannę Prince jej rodzinie; ale przede wszystkim o ten cholerny fruwokwiat, który Audelia z całą pewnością wymusiła, chwaląc się osiągnięciami w dziedzinie tak bliskiej Jasperowi.
- Teraz tak mówisz – zaśmiał się, kręcąc przy tym głową. – Tylko poczekaj aż zawoła coś innego. Każdy prezent, nawet edukacyjny to nadal prezent. A jako, że za chwilę ma urodziny to niepotrzebnie się wykosztowałeś.
Ależ naturalnie, że jego córka była na tyle sprytna, że wymusiła podarunek tuż przed swoim faktycznym świętem, dzięki czemu podarki wkrótce miały zagracić jej sypialnię w Hogwarcie. Atticus skłamałby mówiąc, że nie odczuwał dumy z jej niewątpliwego talentu; niezaprzeczalnie wdała się w ojca.
- Nie wywiniesz się tak łatwo – sięgnął po kieliszek, przyjmując wygodniejszą pozycję na krześle; przeniósł spojrzenie niebieskich oczu na Jaspera, unosząc przy tym brwi. – O co właściwie chodzi z tym fruwokwiatem, co? Albo raczej kto tak uczynnie doradził Ci w wyborze?
Od śmierci Ingrid chyba ani razu nie słyszał, by Prince wspominał o kobiecie – a z góry uznał, że list musi dotyczyć jakiejś pani (bo gdyby chodziło o kogokolwiek innego, ten napisałby od razu). Sam Atticus na przestrzeni lat – nawet w trakcie małżeństwa – miał wiele kochanek, co nie stanowiło tajemnicy dla tych, którzy go znali; w przypadku Jaspera było wręcz przeciwnie, więc zainteresowanie tym konkretnym tematem wybiło się na pierwszy plan.
Mieli dość dużo czasu, by omówić wszystko szczegółowo.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Jasper Prince
Akolici
Wiek
38
Zawód
Uzdrowiciel, toksykolog
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
15
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
6
Brak karty postaci
15-10-2025, 15:10
- Jakie dziecko cieszy się szczerze z edukacyjnych prezentów? - roześmiał się, choć Audelia chyba faktycznie się ucieszyła (bo fruwokwiat był ładny, a nie tylko edukacyjny) i choć nie była już dzieckiem a młodą panną. Wolał zresztą nie roztrząsać jej wieku, a prezentami desperacko wynagrodzić jej dzieciństwo spędzone na konsultacjach medycznych i gorzki smak eliksirów leczniczych. Podobnie jak Atticus, niechętnie wracał myślami do tamtych stresujących wspomnień gdy dziewczynka ciężko chorowała. Pamiętał jednak wyraźnie wieść, że jego żona donosiła w końcu ciążę prawie do końca i własną myśl o tym, że może cuda się zdarzają i nawet błysk nadziei w oczach Ingrid gdy jej o tym opowiadał. Ale to było dwanaście lat temu i żaden cud się nie zdarzył—nie można na nie liczyć w nieskończoność. Przynajmniej w jego życiu pojawiła się Audelia, ale choć z najlepszym przyjacielem był bliżej niż z młodszym bratem—lubił dzieci Marcusa, ale w milczącym porozumieniu nie wtrącał się w ich życie—to nieustannie łapał się na myśli, że ta dziewczynka nie jest przecież jego i pilnowaniu by jej ojciec wiedział nawet o równie błahych prezentach jak fruwokwiat (cóż, ewentualnie z lekkim opóźnieniem; Audelia bywała bardzo przekonująca...).
Na szczęście, wino zdążyło pojawić się na stole i w kieliszkach akurat chwilkę przed tym zanim Atticus poprosił Jaspera o niewykosztowywanie się, więc Prince strategicznie udał, że degustuje Bordeaux żeby ukryć lekkie skrępowanie. Wiedział, że to jedynie żart, ale (możliwe, że w przeciwieństwie do Atticusa) nie zapominał o dzielącej ich różnicy majątkowej i bywał bardzo ambitny. Tak ambitny, że najchętniej udawałby, że stać go na całą oranżerię fruwokwiatów, ale na szczęście przyjaźnili się zbyt długo by bawić się w takie farsy.
- Jeszcze nie chwaliła mi się jak spędzi urodziny, a tobie? - zmienił temat bez zmieniania tematu. - Pamiętam, że w jej wieku byłem podekscytowany na obchodzenie urodzin w Hogwarcie, a teraz wydaje mi się niemożliwe, że nie będzie jej wtedy w Falmouth. Pewnie się starzejemy. - zażartował, ale zerknął na Atticusa czujniej, poważniej. Jak zniesie urodziny jedynaczki bez obecności jedynaczki w domu?
Miał wrażenie, że to Lestrange chciał z nim dzisiaj o czymś porozmawiać, ale przegrał grę w odbijanie piłeczki, bo zaczął ją pierwszy.  Atticus posiadał zresztą zaskakujący talent do ciągnięcia go za język, biorąc pod uwagę, że Prince'owi skutecznie przychodziło zmienianie tematu przy innych osobach (może zresztą właśnie dlatego, może działając potajemnie wśród akolitów i coraz bardziej rozluźniając kontakty z rodziną desperacko tęsknił w Evershire za kimkolwiek, z kim mógłby być szczery, a potem... tak już pozostało. Zwłaszcza, gdy wreszcie, po latach, wyjawił Lestrange'owi prawdę o jasnowidzeniu).
- Och, profesjonalistka ze sklepu. - wzruszył teatralnie ramionami, bo wino i rozmowa skończą się za szybko jeśli powie wszystko od razu. Przeciągał to zresztą dla dobra rozmowy, bo to przecież nie tak, że się onieśmielił. Atticus był pierwszym, któremu—jeszcze w żałobie—wyznał, że po śmierci Ingrid musi się wyszaleć i że to zrobił (niestety przy okazji wyznał też dlaczego i potem trochę bał się spojrzeć Moirze w oczy).  - Znasz mnie, w gorszy dzień pomyliłbym fruwokwiat z diabelskimi sidłami, więc prezent musiałem skonsultować z kimś kto lepiej zna się na roślinach, a nie tylko ich toksynach. - roześmiał się, upijając kolejny łyk wina. - Właściwie tak ją poznałem, stanąłem trochę za blisko diabelskich sideł w tamtym sklepie, byłem trochę roztargniony po śmierci Ingrid. Ale wtedy tylko się poznaliśmy, dopiero ostatnio... - wzruszył ramionami, nieświadom, że mimowolnie uśmiecha się wyjątkowo wymownie. - To pewnie nic takiego, ale byliśmy na tańcach, a za kilka dni zabieram ją do Edynburga. Jest - jak opisać Leonie Atticusowi? Jasper nigdy nie miał duszy poety, więc stanęło na - miła. I zna się na kwiatach. - tak, tak mógłby opisać każdą dziewczynę, a potem odbić piłeczkę i spytać, co u Oriany albo kolejnej aktualnej Atticusa. Tyle, że zamyślił się na temat wyjazdu do Edynburga i zapomniał odbić piłeczkę.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Atticus Lestrange
Akolici
You can tell how dangerous a person is by the way they hold their anger within themselves quietly.
Wiek
40
Zawód
urzędnik MM, bywalec podziemi
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczony
Uroki
Czarna Magia
10
15
OPCM
Transmutacja
6
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
12
13
5
Brak karty postaci
26-10-2025, 14:51
- Osobiście wolałbym, żeby okazywała nieco większy entuzjazm w tym temacie – zażartował w odpowiedzi, ale też nie do końca; Audelia uczyła się dobrze, ale mogła lepiej – dlatego jako ojciec wychodził z siebie, żeby zmotywować jedynaczkę do większego wysiłku. Prezenty okazały się przekupstwem, które do tej pory działał najlepiej, bo jeśli coś – na przykład podręcznik (lub fruwokwiat) były zapakowane ładnie, wartość gestu wzrastała w oczach młodziutkiej Lestrange. Oczywiście Atticus pobłażał jej niemal we wszystkim, ale nawet to miewało swoje granice; kładł mocny nacisk na jej szkolne osiągnięcia bo już od dawna wymarzył sobie, że Audelia w przyszłości zacznie studia w Evershire College. Wiedział, że dalsza edukacja mogła kupić córce nieco czasu; wizja jej zaręczyn z przedstawicielem którejś z zacnych rodzin spędzała mu sen z powiek, chociaż nie wspominał o tym za często. Kontrakty małżeńskie zawierano odpowiednio wcześnie, w szczególności jeśli chodziło o kobietę; w oczach jego matki Audelia była tylko towarem, który mogła przehandlować dla korzyści rodu Lestrange. Gdyby Amelie żyła, to ona miałaby finalne słowo w tej kwestii, ponieważ w ich rodzinie to kobiety decydowały o sprawach wewnętrznych, a mężczyźni po prostu zajmowali się pracą; jakkolwiek paskudnie to nie brzmiało, takie były realia przynależności do jednego ze wspaniałych rodów.
Audelia nigdy nie miała się dowiedzieć, że jej los był już – być może – przesądzony.
A Atticus miał zrobić wszystko, by odwlec w czasie to, co nieuniknione.
Dzisiejszy wieczór nie był jednak dobrym miejscem na te rozważania; ostatecznie spotkali się w radosnych okolicznościach i taki nastrój miał zamiar utrzymać – nawet, jeśli na moment wyraz jego twarzy znacznie spoważniał, a toczona wewnętrznie walka została wyciszona.
- Wspominała coś o „wielkim nocowaniu”, tak to nazwała. Poza koleżankami z dormitorium mają zaprosić też inne, rozłożyć kołdry na podłodze, gadać i nie spać do rana – z ulgą przyjął zmianę tematu; uśmiechnął się z rozbawieniem, wspominając treść ostatniego listu od córki. – Już widzę jak Aude nie śpi po północy, trzęsienie ziemi nie byłoby w stanie jej dobudzić – wtrącił jeszcze, bo faktycznie jego córka była strasznym śpiochem; czasem zastanawiał się, czy nie było to związane z jej słabym zdrowiem i spożywanych regularnie eliksirach. Na wzmiankę o spędzaniu urodzin jedynaczki w samotności, na moment się zasępił; westchnął ciężko i upił spory łyk wina, zanim kontynuował. – Dla mnie będzie paskudnie, ale najważniejsze, że ona jest szczęśliwa. Zasługuje na to.
Początkowo sam wyjazd Audelii do Hogwartu nie dawał mu spokoju – bo co jeśli będzie się źle czuła? A co, jeśli inne dzieci będą nabijać się z jej słabej sprawności fizycznej? A co jeśli sobie nie poradzi, będzie niezadowolona i samotna? Na szczęście już po pierwszych dwóch tygodniach otrzymał pierwszy list, w którym córka z zadowoleniem opisywała nowe koleżanki i zajęcia, w których uczestniczyła; wszystko wskazywało na to, że miała okazję nadrobić chociaż część straconego przez choroby dzieciństwa.
Atticus nieco bardziej wyprostował się na krześle, skupiwszy pełną uwagę na Jasperze. Milczał przez całą tą opowieść, nie przerywając ani razu, chociaż zdążył już znacząco się uśmiechnąć i dolać wina do obydwu kieliszków; do pełna oczywiście. Z kieszeni wyciągnął też paczkę papierosów i od razu sięgnął po jednego Mistveila, odpalając za pomocą różdżki; zaciągnął się głęboko i wskazał palcem na Jaspera.
- Miła – powtórzył wolno, z rozmysłem kiwając przy tym głową, jakby kontemplował znaczenie tego słowa. – Znam ją? Jak ma na imię?
I jak się nazywa; niewypowiedziane pytanie zawisło w powietrzu między nimi.
Oczywiście był świadom, że po śmierci Ingrid jego przyjaciel musiał odreagować (a on osobiście bardzo ten pomysł poparł), ale chyba jeszcze nie zdarzyło się, by mógł poznać detale; a już na pewno nigdy nie było na tyle poważnie, by planować wspólny czas. Był ciekaw wszystkiego, i był też więcej niż gotów, by pociągnąć Prince’a za język; ale w międzyczasie postanowił zrzucić własną bombę.
- Dobrze się złożyło i nawet nie wiesz jak cieszą mnie te nowiny – zaciągnął się ponownie i z rozmysłem wypuścił dym w prawą stronę, jednocześnie podsuwając paczkę w stronę Jaspera w zachęcającym geście. – Będziesz miał osobę towarzyszącą na wesele – rzucił jakby mimochodem i umilkł na chwilę, utkwiwszy spojrzenie niebieskich oczu w twarzy towarzysza. – Zaręczyłem się z Orianą.
Ot, wielka nowina dnia; wypowiedział te słowa z nonszalancją której wcale nie czuł. Wiedział, że ten wybór z pewnością będzie miał konsekwencje, a samo wspomnienie momentu zaręczyn wywoływało w nim raczej słodko-gorzkie odczucia; ale mieli jeszcze czas by zagłębić się w detale.
Wystarczyło poczekać, aż pierwszy szok minie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Jasper Prince
Akolici
Wiek
38
Zawód
Uzdrowiciel, toksykolog
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
15
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
6
Brak karty postaci
06-11-2025, 00:23
- Daj dziewczynie żyć, bo skończy jak mój brat Krukon. - przewrócił oczami z ostrzegawczym uśmiechem. Gdzieś na dnie serca pozostał cień wyrzutów sumienia—Marcus był jego młodszym bratem, nie powinien mu dokuczać, to znaczy powinien, ale robiąc to bezpośrednio w jego twarz. A nie w złośliwościach do osób spoza rodziny. Ale na przestrzeni ostatnich dwóch dekad stosunki z Marcusem ostygły, tak jakby bomby, które odebrały im najstarszego brata spopieliły również relacje tych pozostałcyh przy życiu. Teraz Jasper czuł się przy bracie z własnej krwi bardziej niezręcznie, niż w dormitorium czuł się przy o dwa lata starszym lordzie Lestrange. Po wspólnych przejściach w Evershire to Atticus stał się Jasperowi bliższy niż brat, a po dwóch dekadach przyjaźni przestał się gryźć przy nim w język.
No, nie licząc kilku wyjątków. Jednym z nich były pieniądze, a Prince miał na tyle taktu by nigdy nie powiedzieć na głos—choć w głębi duszy tak myślał—że Audelia nie musi walczyć o każdy punkt na egzaminach, bo niepotrzebne jej stypendium naukowe. Szanował, rzecz jasna, osiągnięcia bogatszych kolegów, ale pamiętał przeżywany przez samego siebie poziom stresu i nigdy nie życzyłby tego Audelii. Również dlatego, że nie był jej ojcem i nie musiał jej ojcować, zajmując wygodą rolę fajnego wujka.
- Na kołdrach na podłodze? - uniósł brwi i uniósł kieliszek wina. - Mogłyby po prostu siedzieć w wygodnych fotelach, skoro nie zamierzają spać. Jednak nie rozumiem - kobiet, odkąd poznał Leonie prawie wcale nie rozumiał kobiet, choć wcześniej wydawało mu się, że rozumie je całkiem nieźle. - nastolatek. - bo z nich wszystkich to one stanowiły najbardziej zagadkową grupę. Dobrze, że Audelia wciąż pisała do niego i Atticusa i nie uznawała ich jeszcze za całkiem obciachowych, czy jakkolwiek się teraz mówiło. Uśmiechnął się trochę wesoło i zarazem trochę smutno i pokiwał głową, mimowolnie sięgając pamięcią do czasów, gdy obydwoje liczyli się z możliwością, że Audelia nigdy w pełni nie wyzdrowieje i będzie skazana na edukację domową. Hogwart wydawał się najlepszą możliwą opcją i szczęśliwą przyszłością—której nigdy nie miał okazji zobaczyć i całe szczęście, bo widywał tylko te nieszczęśliwe. - Wpadnij wtedy do mnie na Horyzontalną, na coś mocniejszego. Możemy nawet sprawdzić o co tyle krzyku i rozmawiać na kołdrze na podłodze - Jasper wyobraził sobie to wielkie nocowanie jako coś w rodzaju pikniku, z jakże niewygodnym siedzeniem po turecku na rozłożonym kocu (znaczy kołdrze) i przekąskami gdzieś pośrodku i z włączonym światłem. Oby Audelia nigdy nie poznała tej błędnej wersji. - O ile nie spodziewasz się od niej listu w środku nocy, to ja się wproszę. - zadeklarował. - Chyba, że masz bardziej ekscytujące plany. - podsunął bezczelnie, wiedząc, że Atticus nie musi spędzać nocy samotnie. I wiedząc, że istnieje ryzyko, że przed urodzinami Audelii po raz enty zerwie z Orianą, a wtedy naprawdę będzie musiał się do niego wprosić, bo przyjaciel nie powinien być wtedy sam (w urodziny jedynaczki, rzecz jasna, zerwania Jasper nauczył się już ignorować, opracowując do perfekcji sztucznie współczującą minę i udawanie wesołego zaskoczenia gdy kochankowie znowu się zeszli).
Sięgnął po papierosa i zamrugał, bo od bardzo dawna—czyli od randez-vous z wdową z Manchester, które okazało się porażająco nudne—przyjaciel nie patrzył na niego tak wymownie.
- No miła. - przewrócił oczyma, zaciągając się papierosem—głównie dla zebrania myśli. - I piękna. I młodsza. - podzielił się, nie do końca udało mu się zebrać te myśli. Zaciągnął się jeszcze raz i wypuścił dym z płuc, ale o ile przy innych przyjaciołach i akolitach mógł utrzymywać pozory spotykania się z kimś bez zdradzania z kim (zresztą, czy w ogóle się spotykali? To wszystko zdawało się zbyt dziwne i chwiejne, by ot tak szastać nazwiskiem Leonie i na zawsze nadszarpnąć jej reputację), to przed Atticusem nie udało mu się ukryć nawet romansu Ingrid i Sandersona... - Leonie Figg, poznałeś ją u Oriany. - mruknął, zniżając głos i nie wspominając o jakie spotkanie chodziło. Obydwoje wiedzieli, rzecz jasna. - Nie wiedziałem, że tam będzie, nie rozmawialiśmy o... wiesz. - obrócił papierosa w palcach. - Daj spokój, nie mogę zaprosić jej na żadne wesele, spłoszy się. - żachnął się, w pierwszej chwili przerażony w ogóle taką możliwością. - Ona w ogóle jest nieśmia— trochę ostrzegł Atticusa, a trochę się pożalił, a trochę chciał się zwierzyć, że właściwie nie wie jaka jest Leonie Figg, bo przeważnie jest nieśmiała, ale zaprosiła go do swojej sypialni, ale potem jednak była nieśmiała i czy to nowoczesne czy—
—ale potok myśli i nadchodzący potok słów przerwała my nagła myśl ale jakie wesele?, a potem nagła wieść zaserwowana przez Atticusa.
Szczęśliwie miał ręce zajęte papierosem, dzięki czemu zakrztusił się dymem, ale nie udławił winem.
- Kiedy? - wypalił, gdy odzyskał oddech. - I gratulacje! - zreflektował się i uśmiechnął szeroko, z całej siły próbując ukryć zaskoczneie. I wątpliwości. I cisnące się na usta słowa, czy poinformowali już rodziny. I niezbyt miłą myśl o tym, że łatwiej się rozstawać i schodzić gdy jednak nie jest się ani zaręczonym ani żonatym. Nie rozumiał ich związku. - Opowiedz, jak to zrobiłeś? - zachęcił, bo chciał przecież zrozumieć.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Atticus Lestrange
Akolici
You can tell how dangerous a person is by the way they hold their anger within themselves quietly.
Wiek
40
Zawód
urzędnik MM, bywalec podziemi
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczony
Uroki
Czarna Magia
10
15
OPCM
Transmutacja
6
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
12
13
5
Brak karty postaci
23-11-2025, 15:15
- Będzie miała jeszcze mnóstwo czasu na głupoty – odparł rzeczowo, chociaż celowo pominął wzmiankę o Marcusie. Doskonale zdawał sobie sprawę z bolesnej przepaści, która na przestrzeni lat utworzyła się między braćmi Prince. Rozumiał - może nawet bardziej, niż tego sobie życzył; sam również nie miał najlepszego kontaktu z młodszym Lestrange, chociaż ich sytuacja bywała zmienna. Lata przyjaźni z Jasperem nauczyły go być wyczulonym na pewne kwestie – dopóki to on nie zaczął tematu, sam nigdy nie pytał. Wyjątkiem była kwestia Eileen; Atticus wielokrotnie przypominał, że był gotów pomóc w kwestii mugolaka, który wykradł siostrę Prince’a rodzinie. Był pewien, że i ten temat wróci do nich dzisiejszego wieczoru – na razie jednak skupił się na niegroźnych, lekkich wątkach rozmów.
- Nic mi nie mów – westchnął ciężko, jakby ciężar całego świata właśnie w tej chwili spoczął na jego barkach. – Kompletnie bez sensu, ale może faktycznie jesteśmy za starzy żeby zrozumieć – ostatecznie to, co dla nastolatki było najjaśniejsze jak słońce, dla nich pozostawało wielką niewiadomą; już dawno przyjął do wiadomości, że lepiej było nie dopytywać Audelii o szczegóły jej pomysłów. Liczyło się jedynie to, że była szczęśliwa, i miała grono przyjaciółek, dla których idea siedzenia na kołdrach była czymś równie genialnym. Zdecydowanie wolał tą opcję niż wizję Audelii w domu; wcześniej przecież zamartwiał się, że mogła w ogóle nie rozpocząć edukacji w Hogwarcie. I chociaż początkowo mogło się wydawać, że po jej narodzinach kryzys zdrowotny został zażegnany, nie mógł się bardziej mylić. Nigdy nie odkrył przyczyny, i nikomu się to nie udało; pozornie przecież wszystko było z nią w porządku; później jednak sytuacja zaczęła się zmieniać. Przeziębiała się częściej, niż inne dzieci, a choroba – przecież zupełnie niegroźna – w jej przypadku trwała o wiele za długo i pozbawiała dziewczynkę sił na tyle mocno, że całe dni potrafiła przeleżeć w łóżku. Miała też wyjątkowo wrażliwy żołądek, a to skutkowało z wiecznym brakiem apetytu i wybrednością, chociaż w tym momencie zupełnie przecież zrozumianą. Gdyby nie eliksiry, starannie przygotowywane przez Jaspera, z pewnością dzisiaj sytuacja prezentowałaby się o wiele, wiele gorzej.
Czasem zastanawiał się, czy słabowitość Audelii nie jest ich winą, jego i Amelie; oraz ciągu małżeństw między tymi samymi rodzinami, których tradycja trwała pokolenia.
Ale z drugiej strony, mu nigdy nic nie dolegało.
- Będę szczęśliwy, jeśli w ogóle przyśle list w tym tygodniu – a te przychodziły coraz rzadziej, chociaż zdawał się znajdować pociechę w fakcie, że nadal cokolwiek pisała; z drugiej strony nie widział problemu z tym, by w końcu rozpostarła skrzydła i powoli zaczęła żyć tak, jak wszystkie inne dzieci – wolna od trosk i zwyczajnie zadowolona. – Kupiłeś mnie tą kołdrą, wproszę się – zaśmiał się, próbując to sobie wyobrazić; dwóch dorosłych chłopa siedzących na pościeli rozwalonej na salonowej podłodze – nawet jego wyobraźnia nie sięgała tak daleko. Upił łyk wina, czując cichą wdzięczność za propozycję przyjaciela, bo faktycznie nie wyobrażał sobie spędzenia urodzin Audelii samotnie. Co prawda była jeszcze Oriana, ale temat jego córki nadal wydawał się dość drażliwy dla Medici; towarzystwo Prince’a było jak najbardziej wskazane.
Atticus zamilkł, słuchając dalszych słów Jaspera; nie spuszczał z niego wyjątkowo wymownego spojrzenia, od czasu do czasu kiwając głową. Na jego ustach pojawił się znaczący uśmieszek – szczególnie w momencie, gdy w końcu skojarzył tajemniczą wybrankę przyjaciela.
- Leonie – powtórzył, widząc przed oczyma twarz młodej Akolitki; elementy układanki wskoczyły na miejsce. – Doskonale się złożyło, skoro wyznaje te same wartości – nastąpiła znacząca pauza; oczywiście nie powiedział wprost, że chodziło o przynależność polityczną. – I przyjaźni się z Orianą, więc nie ma opcji, że jej nie będzie.
Dopalił papierosa w nagłym pośpiechu, gasząc peta w popielniczce; popił posmak dymu łykiem wina, nim ponownie skupił się na rozmowie.
- Dlaczego miałaby się spłoszyć? – nie zrozumiał; ostatecznie na niedawnym spotkaniu była aktywna i nie stroniła od wygłaszania własnych opinii. Być może nie powinien drążyć, ale chwilowo nie widział winy w niewinnym pytaniu. Widząc nagły szok przyjaciela, jego jedyną reakcją był uśmiech; trochę nazbyt pewny siebie, niezupełnie do końca szczery. Lestrange odetchnął, nim podjął się odpowiedzi.
- Normalnie. Zapytałem. – widocznie się zawahał, jakby próbował odnaleźć odpowiednie słowa; uznał, że Jasperowi należą się jednak nieco dokładniejsze wyjaśnienia. – Chyba wspominałem Ci wcześniej, że rodzina od dłuższego czasu nie pochwalała mojego, powiedzmy, kawalerstwa – trzy lata minęły prędko, i nadal niedostatecznie prężnie; presja narastała z każdym dniem, chociaż nie wracał do tego tematu zbyt często. – Musiałem podjąć decyzję, i to szybko… Inaczej sami znaleźliby kogoś odpowiedniego, a wiesz, co to oznacza – zero kontroli nad sytuacją, zero wyboru. – Udało mi się przekonać ojca, że Oriana to dobry wybór, ale pozostał jeszcze nestor, co szczerze mnie martwi – zwierzył się nagle w przypływie szczerości; Hadrian słynął z tego, że trzymał członków rodziny na wyjątkowo krótkiej smyczy, i Atticus nie był wyjątkiem od reguły. – A sama Oriana… Spanikowała na początku. Dla niej wizja małżeństwa to utrata niezależności, o którą bardzo długo walczyła, i ja oczywiście to rozumiem, ale… – urwał na moment; sięgnął po kieliszek i opróżnił resztkę wina jednym haustem; odstawił kielich na stół nieco za głośno. – Powinna też pojąć, że jej nazwisko też zobowiązuje, i prędzej czy później musiałaby wyjść za mąż. Nie ma od tego ucieczki.
Starał się brzmieć rzeczowo, ale w tonie głosu wybrzmiała ponura, zrezygnowana nuta; zdawał sobie sprawę, że obydwoje byli związani przez jedną rzecz, silniejszą niż miłość: obowiązek. Mimo tego, niezmiennie, gdyby musiałby wybrać ponownie – zawsze byłaby to Medici.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Jasper Prince
Akolici
Wiek
38
Zawód
Uzdrowiciel, toksykolog
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
15
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
6
Brak karty postaci
03-12-2025, 19:16
Przewrócił oczami, ale głównie po to, by zamaskować własne wzruszenie. Będzie miała jeszcze mnóstwo czasu. Czy Atticus słyszał jak lekko i pewnie powiedział te słowa? Jasper pamiętał długie miesiące, w których obydwoje nie byli pewni ile czasu pozostało jeszcze przed Audelią. A potem lata, w trakcie których—choć w teorii jej życie nie było już zagrożone—Atticusowi i tak głos wiązł w gardle, a podobne teksty nie przyszłyby mu łatwo. Strach był okrutny, trzymając ich w swoich kleszczach jeszcze długo po tym jak Audelia w teorii wyzdrowiała; a chroniczna natura jej słabości nie pozwalała prędko ruszyć do przodu. W tamtych ciemnych latach oferował Atticusowi swoje towarzystwo i możliwość bycia wysłuchanym (czasem w stanie skrajnej bezsenności, bo lęk przed ewentualnym wizjami o losie dziewczynki Jasper przeżywał samotnie i prawdę o jasnowidzeniu zaoferował przyjacielowi dopiero, gdy poczuł się spokojniej w kwestii jej zdrowia), zwłaszcza, że nie trzeba było mieć trzeciego oka by zobaczyć, że Atticus raczej nie może o tym porozmawiać z Amelie. Podobnie jak on i Ingrid, zdawali się egzystować obok siebie i o ile zazwyczaj taki układ działał—obydwoje wychowali się w rodzinach, w których musiał działać—to kwestia dzieci lub niepłodności zdawała się zmieniać wygodną obojętność w bolesną samotność.
Czasami, jeszcze zanim obydwoje zostali wdowcami, zastanawiał się, jak wyglądałoby ich życie gdyby obydwoje nie śpieszyli się z małżeństwem i poznali narzeczone na własnych warunkach. Potem odpychał tą myśl jako absurdalną. Kim byliby bez wytyczonych ram i tradycji? Powinien cieszyć się z tego, że pomimo podziału majątkowego zacieśnili—dzięki akolitom, których ideologia wydawała mu się promować większą solidarność niż struktury starych czarodziejskich rodzin (do których zaliczał także Prince'ów, może nie mieli długiej historii, ale i tak się nią chwalili)—prawdziwą przyjaźń na własnych warunkach. To już coś, to i stabilne zatrudnienie i zdrowie Audelii i ogólna jakość życia. Nie powinien chcieć od życia zbyt wiele, prawda?
- Nie jesteśmy tacy starzy. To po prostu pomysły dziewczyn, za naszych czasów pewnie też... - machnął ręką, bo Eileen pewnie też urządzała pikniki na poduszkach z koleżankami, ale nie chciał teraz o tym myśleć. Ani o tym, że gdy była w wieku Audelii, nie za bardzo miał czas na listy i pytania. Obiecał sobie, że dopyta Audelię o szczegóły tych urodzinowych pomysłów, nawet jeśli Atticus uzna dociekanie za zbyt obciachowe.
- Pewnie nie ma czasu na listy, bo nauka jest tak wymagająca... - obwieścił z pokerową miną, a potem się roześmiał. -... albo dobrze się tam czuje i bawi. - dodał, chcąc uspokoić Lestrange'a. - Umowa stoi, moja najlepsza kołdra powinna wytrzymać starcie z parkietem - obwieścił optymistycznie, choć jego kręgosłup dopiero przekona się o tym, że parkiet jest poważnym przeciwnikiem.
- Przyjaźni, mówisz? - podchwycił, Leonie jeszcze mu o tym nie mówiła. - Och, one są chyba w tym samym wieku? - zrozumiał nagle skąd mogły się znać i odchrząknął, a potem prędko napił się wina. Atticus (a wraz z nim Jasper) miał sporo czasu by przyzwyczaić się do swojej młodej kochanki, ale dla Prince'a uwodzenie dwudziestopięciolatek wciąż było nową kwestią, zwłaszcza, że póki co skończyło się na jednej wspólnej nocy i wielu niewinnych nocach. Nie był jeszcze pewien jak to nawigować ani czy w ogóle zabrał się do sprawy uczciwie i poważnie i choć z jednej strony korciło go teraz by zadać Atticusowi mnóstwo pytań—od jak zaciągnąć kobietę do łóżka, ale tak, żeby nie czuła że jej nie szanujesz po czy myślisz, że każda dwudziestopięciolatka zrywa z tobą co miesiąc, czy to tylko Oriana?—ale nawet pomimo szczerości w ich przyjaźni, żadne nie wydawało się cenzuralne.
Może wypili za mało wina.
- W takim razie Oriana ją zaprosi. A potem ja ją zaproszę. No... spłoszy, bo to jeszcze świeże. Między nami. - mruknął, nieświadom, że Leonie faktycznie pokazała się na spotkaniu akolitów z innej strony. Powinno go zastanowić, dlaczego przy nim w sklepie była tak strasznie nieśmiała, ale może wolał nie wyciągać wniosku.
Optymistyczna świadomość tego, że Leonie będzie musiała iść na wesele przyjaciółki chwilowo odciągnęła jego myśli od absurdu tego, że Atticus żeni się z Orianą.
I że oświadczył się normalnie. Normalnie. Co to w ogóle było? Uniósł brew.
- Jak normalnie? - przerwał Atticusowi w chwili wahania. - Normalnie to twój ojciec robiący układ za twoimi plecami—być może z twoją zgodą—z jej ojcem, ale nie brzmisz jakby właśnie to się stało... - przypomniał mu w jaki sposób zawarli pierwsze małżeństwa. - Wdowieństwa. - poprawił Atticusa łagodniej, gdy ten zaczął mówić o oczekiwaniach rodziny, a w jego głos wkradł się cień współczucia. Samemu zdołał uniezależnić się od rodziny, nie był im już tak potrzebny gdy to brat objął pracownię i dziedzictwo należące się pierworodnemu, ale Lestrange nigdy nie zazna tego samego (samotnego) luksusu. - Znalazłeś już argumenty dla nestora? - zaciekawił się, obracając wino w kieliszku. - Może ta albo żadna? - westchnął ze smutnym uśmiechem. - Ale na poważnie, może powołaj się na dobro Audelii? Przecież on nie zweryfikuje, czy Oriana dogaduje się z nią gorzej czy lepiej niż inne hipotetyczne kandydatki. - przygryzł lekko wargę, świadom, że Audelia jest córką i to może być za mało. - Albo na nie wiem, młodość i płodność samej Oriany. - rzucił kwaśno, hipotetyzując tylko w imię pomocy przyjacielowi z argumentami. Nie był pewien jak poczułaby się z tym argumentem sama Oriana ani Atticus, ale co gorsza nie był pewien, jak samemu poczułby się widząc nagle gromadkę dzieci przyjaciela. Na szczęście, miał dobrą pokerową twarz, co na pewno udowodnił gdy prawie zakrztusił się winem na wieść o tych... nagłych... zaręczynach. Nie porozmawiał jeszcze z nestorem - docierało do niego i z najwyższym trudem gryzł się w język zanim zapytałby o coś głupiego. Dlaczego tak szybko, czy to ona wywarła na tobie presję?
Ach, nie, spanikowała i to pomysł tylko i wyłącznie Atticusa. Uśmiechnął się uprzejmie, zastanawiając się ile z tej paniki było aktorską kokieterią.
- A ty niczym rycerz na białym koniu ocalisz ją od tego nieuniknionego losu i tak jej to przedstawiłeś? - zapytał gdy Atticus powołał się na argument małżeństw i obowiązków. Całkowicie rozsądny, ale dlaczego miał wrażenie, że oświadczyny przyjaciela wcale nie były dyktowane tylko rozsądkiem?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 12-12-2025, 11:06 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.