• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Zachodni Londyn > Salon Mody "Vellum & Velvet"
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
10-07-2025, 22:13

Salon Mody "Vellum & Velvet"
Znajduje się w bocznej alei niedaleko Kensington High Street. "Vellum & Velve" to kameralny, elegancki salon mody mieszczący się w narożnej kamienicy o kremowej fasadzie z delikatnie złoconymi detalami. Wystawa okienna nie rzuca się w oczy krzykliwą ekspozycją – w jej centralnym punkcie często znajduje się tylko jeden manekin. Jest oszczędna, podświetlona, otoczona półprzezroczystymi zasłonami i świeżymi kwiatami. Subtelny szyld z nazwą salonu jest wytłoczony ręcznie, na fakturowanym czarnym szkle, z literami w stylu art déco. Wnętrze lokalu to połączenie wysokiej estetyki, rzemieślniczego kunsztu i atmosfery salonowego spokoju: drewniane podłogi, dywany w odcieniach bordo i butelkowej zieleni, miękkie światło z lamp sufitowych w mlecznych kloszach. Muzyka jazzowa przygrywa w tle,  powietrze pachnie bergamotką i lawendą. Na pierwszym planie znajduje się część butikowa, z kolekcją ręcznie szytych ubrań: głównie wieczorowych sukni. kostiumów z weluru i wełny, płaszczy i wybitnych dodatków.  Ubrania są tworzone na zamówienie lub w krótkich, unikatowych seriach. Materiały sprowadzane są prosto zza granicy. Za kotarą, w tylnej części lokalu, znajduje się prywatna pracownia krawiecka.  Salon cieszy się coraz większą sławą.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Anastasiya Trubetskoy
Czarodzieje
si tu n'existais pas déjà
je t'inventerais
Wiek
29
Zawód
utrzymanka i matka
Genetyka
Czystość krwi
potomkini wili
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
21
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
15
Siła
Wyt.
Szybkość
10
5
10
Brak karty postaci
28-10-2025, 18:03
27 kwietnia
Kwiecisty zapach powietrza przedzierał się do nozdrzy, emanując kobiecością; śladów tychże ― podobno zaginionych ― miały dziś szukać wspólnie w sylwetce młodego dziewczęcia, wciąż jeszcze wyziębionego syberyjskim mrozem, wciąż jeszcze przyzwyczajającego się do porzuconej, angielskiej krainy wiecznego deszczu. Tu był jej ojczysty dom, tam zaś ― naznaczony chwilową koniecznością przystanek; odwrotnie więc ułożyły się ich losy, obydwie ucząc obyczajów swoich oraz tych cudzych. Mało kto pamiętał jednak, że najwięcej w jej życiu zawsze było Francji ― ichniejszej prowincji, potem też Paryża; mało kto wiedział też, że wyciągnięte w brzydki akcent głoski rosyjskiego zakorzeniły się w niej bardziej z postanowienia niźli wbrew woli, jakby na każdym kroku wspominała cicho lądy, w których narodziła się i powstała jej tożsamość.
Ta paskudna, niechciana i przez wszystkich wykluczona, tożsamość; te drżące sylaby obcego imienia i nazwiska, w sportowym światku łyżwiarzy naznaczone piętnem dyskwalifikacji, na ziemiach tych czy galijskich noszące również ciężar przymusowej imigracji.
Ta niewygodna, wywołana przez chorobliwą miłość i losową pomyłkę, tożsamość; te ciche przytyki starszych sąsiadek z kamienicy, oceniająco wytykających palcem, że do drzwi ciasnego mieszkania pod numerem szóstym zwykli zaglądać różni mężczyźni ― ciągle inni, wszyscy zaś nijak podobni do małego Charliego o bliżej nieznanym nazwisku. Intuicja podpowiadała jednak, że i on, po swojej rozwiązłej i nieodpowiedzialnej matce, nosił miano Trubieckoja ― miano porzuconego i niczyjego dziecka.
― Toniu, spójrz ― pozwoliła sobie chwilowo pochwycić jej uwagę, pozwoliła też wybrać ciemnozieloną tkaninę, bezpardonowo przykładając krój sukienki do jej zgrabnego ciała; bacznym spojrzeniem odbijającym się w długim lustrze wyłapała potencjalne nieprawidłowości, zaraz więc poprawiła chwyt wieszaka, z jej ramienia odgarnęła zaś parę brązowych loków. ― Elegancka, wytworna, zmysłowa... Taką cię widzę na zjeździe. Przymierzysz? ― wyszeptała zaczepnie do ucha, opuszkami palców swobodnie trącając garderobianą zasłonę, za którą skrywała się jeszcze młodsza towarzyszka zakupów.
― Varya, no pokażże się wreszcie! ― pogoniła donośniejszym głosem, niezupełnie spodziewając się, że za plecami rozlegnie się zaraz trzask przewracanego manekina. ― Charlie! ― wydukała z siebie, bezzwłocznie reagując na kaprysy syna; kiwnięciem różdżki przywróciła kąt do sklepu do porządku, chłopca zaś wzięła wkrótce na ręce ― po to tylko, by krótką reprymendę skwitować śmiałą konstatacją:
― Wiem, że się nudzisz kochanie, ale obiecałam ci dziś gofry, pamiętasz? Jak namówisz obydwie ciotki, to może jeszcze przejdziemy się na spacer... Może nawet do tatusia do pracy... ― tu przerwała, przystając na dłużej przed wejściem do przebieralni.
― Ciociu, chcę na spacer ― odezwał się, gdy najmłodsza wychyliła się wreszcie zza kotary; wkrótce wyślizgiwał się z ramion matki, byleby tylko móc swobodnie pobiegać po sklepie. Ona zaś przyglądała się fasonowi przymierzanej sukienki, cmokając przy tym skonsternowana:
― Poszerza cię i to nie tam, gdzie trzeba. Sprawdź inną ― poleciła, oczekując jeszcze na słowo starszej Borginówny. ― Toniu, nie masz może papierosa? ― dodała jeszcze, w zniecierpliwieniu stukając subtelnie obcasem o parkiet. Trochę żałowała, że nie miał kto przypilnować małego na czas zjazdu, ani że Augustus bynajmniej nie kwapił się, by ją na niego zaprosić.
Tylko licho wiedziało, że późnego sobotniego wieczora oszaleć miała z zazdrości i pofatygować się do Szkocji razem z synem ― byleby tylko na oczach tego, którego kochała bezwarunkowo, zdobyć uwagę byle jakiego mężczyzny, a tym samym przykuć tę towarzyszącą Rookwoodowi.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Varya Borgin
Czarodzieje
Wiek
22
Zawód
łowczyni
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
5
4
OPCM
Transmutacja
5
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
19
13
Brak karty postaci
01-11-2025, 17:18
Ledwo wróciłam, ledwo lodowate stopy poparzyły się ciepłem wiosennych angielskich wysp, spętało mnie widmo towarzyskich wyzwań. Gdy topniały resztki śniegów osadzonych we włosach, gdy na nowo zaczynałam zanurzać się w iście brytyjskim konwenansie, już nadchodziły one: siostry, przyjaciółki, dusze, z których utkany był bliski mi świat. Rodzina. Wraz z nią zaś zdarzenia, przed którymi trudno mi było uciec. Akceptowałam sensowny plan, wiedziałam, że w mojej szafie nie znajdowało się nic, co zadowoliłoby wymagające oko Anastazji, nic kobiecego, nic eleganckiego, nic o kroju pływającym, swobodnie frunącym wokół kostek. Powiedziano mi, że takie są wymagania uroczystości, zapowiedziano tam bal, na którym obiecałam się pojawić, nawet jeśli przytłaczała mnie myśl o korytarzach i komnatach tłumnie odwiedzanymi przez absolwentów aż trzech magicznych szkół. Uwierzyłam jednak w nikłą myśl, że po roku spędzonym niemal samotnie na rosyjskich pustkowiach nadchodziła wreszcie pora, by… dać się światu poznać od innej strony. Lecz czy byłam gotowa?
Potrafiłam przymocować dobrze siodło na końskim grzbiecie, potrafiłam mocować w lesie pułapki na stworzenia, potrafiłam z zamkniętymi oczami przyszykować czarodziejską kuszę, ale wiązania sukienek skutecznie wpędzały moje palce w zgubę. Tak też za dość lotną i niespecjalnie grubą kotarą mocowałam się z żenującą bolączką. Opakowane w dziwaczną suknię ciało czuło się jak zwierzę uwiezione we wnykach. Nieswojo mi było, bardzo nieswojo, ale pokornie godziłam się na to wszystko, w myśli powtarzając sobie, że byłam kobietą i że moje ciało powinno dobrze się odnajdywać w podobnych strojach. Podświadomie, dość nieśmiało właśnie tego pragnęłam – wyglądać odpowiednio, ładnie, inaczej niż zawsze. Tylko nijak nie umiałam się za to zabrać, tylko trudno było mi się do tego tak po prostu przyznać na głos. Dlatego obecność Antonii i Anastazji była pokrzepiająca. Jedna równoważyła temperament drugiej – obie pozostawały krewnymi, które znały mnie na tyle, by wiedzieć, co byłoby odpowiednie. Taką miałam nadzieję. Ufałam im.
Na moment zamknęłam oczy. W tym czasie zmusiłam ciało, by obróciło się tyłem do lustra i przodem do niecierpliwie już nawołującej kuzynki. Chwyciłam mocno w dłoń tkaninę osłony i pchnęłam ją, by pokazać się im w sukience. Nie pamiętałam, gdy ostatni raz prezentowałam się światu bez wygodnych spodni, w dodatku z odsłoniętymi ramionami. W tle kręciła się sylwetka energicznego dziecka, tuż przede mną ukazywała się, niczym wyrocznia, jego czarująca matka– błyskawicznie reagująca na figle znudzonego chłopca. Przełknęłam ślinę, aż nazbyt dobrze odczuwając sztywność karku.
Mały Charlie wtrącił się, manifestując głośno pragnienie wędrówki. Ja też, ja też chciałam na spacer, ale to zadanie wcale nie zostało ukończone. – Bardzo chętnie zabiorę cię na spacer, Charlie. Pokażę ci ślady zwierzątek jak… jak już skończymy i twoja mama pozwoli – odpowiedziałam, przykucając na moment naprzeciwko rozbestwionej chłopięcej postaci. Szybko jednak wstałam, by kuzynki mogły dobrze się przyjrzeć temu strojowi. I jak?
Źle. Pokiwałam lekko głową, słysząc komentarz. – Powinnam przymierzyć którąś konkretną? – spytałam ostrożnie, robiąc kilka kroków w stronę ekspozycji z migoczącymi kreacjami. Niektóre z nich świeciły się bardziej niż rozgwieżdżone niebo. Niepokoiło mnie to. – Może jakąś dłuższą? – spytałam, obracając się ku towarzyszkom. Obecna sukienka wcale nie kryła moich łydek, kilka warstw spódnicy zdawało się falować przy każdym moim kroku. – Co sądzisz, Antonio? – Otoczyłam spojrzeniem drugą kuzynkę, również bardzo ceniąc jej opinię. Obydwie zdawały się odnajdować w tym znacznie lepiej ode mnie. One wiedziały, jak to wszystko połączyć, jak dopasować, jak nie wyglądać dziwacznie. Ja czułam, że od tych wszystkich nowości wieszaki zaczynały wirować mi przed oczami.
Ale nie chciałam się poddawać.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Antonia Borgin
Śmierciożercy
I can resist everything except temptation
Wiek
28
Zawód
zaklinacz, pracuje w Ministerstwie Magii
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
0
14
OPCM
Transmutacja
6
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
11
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
8
Brak karty postaci
06-11-2025, 12:28
Spoglądała na spływające po wieszakach materiały, nie mogąc odnaleźć się w pstrokatości strojów, w tych wszystkich kolorach, które niemal raziły jej oczy - zbyt głośnych, zbyt radosnych, zupełnie niepasujących do szarości ich deszczowych ziem. Nie rozumiała tej mody, przeniesionej z krajów cieplejszych, gdzie słońce malowało wszystko w odcieniach optymizmu. Dla niej to było obce. Nigdy nie wyszłaby na ulicę w garsonce koloru zieleni, która przypominała raczej świeżo posadzoną trawę niż ciemne, eleganckie liście. Nie wyobrażała sobie siebie jako wiosny - zbyt miękkiej, zbyt przyjaznej, zbyt… otwartej. Dlatego uparcie omijała wszystko, co mogło się z nią kojarzyć. Była tu dziś bardziej dla towarzystwa niż z prawdziwej potrzeby znalezienia czegoś dla siebie. W swojej szafie z pewnością znalazłaby coś odpowiedniego na zbliżający się Zjazd Absolwentów. Może po prostu skusiła ją wizja spędzenia czasu w kobiecym gronie - tym przychylnym jej, nie tym, które zza rogu obdarzało ją uśmiechem podszytym zawiścią. Zarówno Anastasiya, jak i Varya miały w sobie coś niepokojąco bliskiego jej własnemu spojrzeniu na świat. Choć czasem, dla zachowania pozorów, musiała ugryźć się w język. Nie po to, by ukryć prawdę, ale by nie rozerwać tej delikatnej bańki beztroski, jaka dziś unosiła się nad nimi.
Spojrzała na spływający po jej ciele materiał, który czarownica podała jej z wyczekującym uśmiechem, po czym obróciła się lekko w stronę lustra. Przez moment milczała, naprawdę kalkulując - czy to jej krój, czy to kolor, w którym czułaby się sobą. - Wolałabym coś bardziej dopasowanego, może w ciemniejszym odcieniu - powiedziała spokojnie, poprawiając tkaninę na ramieniu. Wiedziała, że jej ciemne włosy mogłyby zlewać się z równie ciemną suknią, ale właśnie takie połączenia wybierała najczęściej. Było w nich coś, co dawało jej poczucie kontroli, coś, co równoważyło jej charakter. Odebrała od kobiety sukienkę i odwiesiła ją na miejsce, od razu kierując spojrzenie w stronę kolejnych wieszaków. - Pójdziesz na Zjazd, Ana? - zapytała mimochodem, choć w jej głosie dało się wychwycić autentyczne zainteresowanie. W dłonie wpadła jej suknia, w której blondynka wyglądałaby olśniewająco - lśniąca srebrna kreacja o kroju podkreślającym talię, z rozcięciem sięgającym uda. Antonia przez moment przyglądała się jej z mieszaniną uznania i drobnej zazdrości, tej niewinnej, czysto estetycznej. - W tej wyglądałabyś… - zawiesiła głos, a kącik jej ust uniósł się w charakterystycznym, nieco zadziornym uśmiechu. - Nie znam głupca, który przeszedłby obojętnie obok ciebie w tej sukience. - dodała, odwracając się z błyskiem rozbawienia w oczach.
Charlie biegał im pod nogami, jak mały, niestrudzony chochlik, szukając atrakcji, których w tym miejscu po prostu nie było. Dla dziecka i to w dodatku chłopca butik z sukniami był zapewne najgorszym z możliwych miejsc. - Do tatusia do pracy? - powtórzyła za blondynką, unosząc brew w wyraźnym zdziwieniu. - Po co niby? - dodała z ostrożnością. Przez ułamek sekundy patrzyła na Anę podejrzliwie, jakby nie do końca wierzyła w przypadkowość tego pomysłu. Jej wzrok szybko jednak przesunął się na chłopca, który właśnie robił miny przed lustrem, z zaciętym skupieniem marszcząc nosek, by przypominał świnkę. Antonia uniosła kącik ust w uśmiechu i bez słowa sięgnęła po różdżkę. Delikatny ruch, ciche wypowiedzenie formuły, a jego nosek rzeczywiście przeobraził się w mały, różowy ryjek. Zaskoczenie malujące się na twarzy chłopca, najpierw pełne konsternacji, a potem autentycznej radości, było chyba najlepszą atrakcją, jakiej mógłby tu doświadczyć. Chyba.
Jej spojrzenie natychmiast padło na kuzynkę, gdy kotara lekko się poruszyła, odsłaniając stojącą za nią Varyę. Antonia zmrużyła oczy, przesuwając wzrokiem po materiale, a potem westchnęła cicho. - To chyba też nie twój kolor - stwierdziła, tonem bardziej rozbawionym niż krytycznym, po czym od razu zanurkowała między kolejne wieszaki. - Skoro już zmusiłyśmy cię do założenia sukienki, to pójdziemy za ciosem i zmusimy cię jeszcze do pokazania nóg. - dodała, nie podnosząc nawet wzroku, ale w jej głosie pobrzmiewała nuta przekory. Długie, powłóczyste kreacje nigdy do niej nie przemawiały, a przy wzroście Varyi mogły być wręcz karą. - Wiem, że wolałabyś być teraz wszędzie indziej - rzuciła po chwili, wyciągając kolejną suknię z wieszaka - Ale nie będę udawać, że jest mi z tego powodu przykro. - jej usta drgnęły w lekko złośliwym uśmiechu. - Może koronka? - zaproponowała, unosząc przed sobą elegancką sukienkę o dopasowanym kroju. Antonia przyłożyła ją do siebie, oceniając z wyraźnym uznaniem.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Anastasiya Trubetskoy
Czarodzieje
si tu n'existais pas déjà
je t'inventerais
Wiek
29
Zawód
utrzymanka i matka
Genetyka
Czystość krwi
potomkini wili
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
21
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
15
Siła
Wyt.
Szybkość
10
5
10
Brak karty postaci
16-11-2025, 20:18
Ciałem była tu z nimi, pośród rzędów pstrokatych tkanin, w samym środku garderobianego zamieszania, w iście kobiecym środowisku naturalnym; duch krążył jednak gdzieś zupełnie indziej, pomiędzy niepewnością a lękiem, pomiędzy wydumanym domysłem a rzeczywistą obawą, gdzieniegdzie manifestowaną zamyśleniem, gdzieniegdzie zaś ― większą niż zwykle kapryśnością nastroju i postanowień.
Bo na rysach szlachetnej twarzy czasami zastygała konsternacja, jak gdyby kaskady świadomości zabierały ją do zamkniętej klatki trwogi, niemo podejrzewającej to jedno, to najgorsze; bo na rysach szlachetnego oblicza niekiedy pojawiał się wewnętrzny popłoch, ten cichy głosik nieznośnej jawy, wyrywający ją z iluzorycznie bezpiecznego snu, w który zapadała co noc w towarzystwie najmłodszego.
A ostatnio śniła o scenariuszach co najmniej kilku, z przerażeniem odnajdując koszmar, w nim ― zakrwawionego, walczącego o dech Augustusa, ledwie dnia następnego oglądając przed oczyma znajomy, kojący profil Vincenta; a ostatnio śniła o scenariuszach co najmniej kilku, dnia jednego sycąc się tym naiwnym obrazkiem gwarancji, który szczególnie mocno odezwał się pod koniec marca, doby następnej tęsknie karmiąc się adrenaliną, regularnie otrzymywaną w zamian od męskiego uosobienia amoku.
Jedno z drugim wojowało o pierwszeństwo, raz to niosąc się echem rozsądku, by wkrótce zginąć marnie pod naciskiem bezmyślności; jeden z drugim nęcił ją i zarazem odpychał czymś zupełnie odmiennym, igrając podle z kobiecą chimerą, teraz silniejszą o tyle, o ile nie mylił jej instynkt.
Bo od niedawna policzki coraz to częściej błyszczały od strużek histerycznych łez; bo od niedawna poranek budził ją niepokojącą mdłością, zapobiegawczo przykrywaną przez nią ziołowymi naparami; bo od kilku tygodni oczekiwała krwawienia, które wciąż nie nadchodziło.
― Racja... ― przyznała cicho Antonii, spojrzeniem wędrując już po następnych sukienkach, następnych wieszakach; starsza Borginówna mogła poszczycić się figurą nie mniej imponującą od tych, które cechowały najsławniejsze modelki Czarownicy ― powinna pokazać dekolt i ramiona, powinna wyeksponować szczupłą talię. Bardziej może nawet dla siebie, niż wzroku całej reszty, choć bez wścibskiego zaskoczenia przyznać należało, że od dawna nie widziała w jej towarzystwie żadnego mężczyzny. ― Ja? N-nie, raczej nie... ― odparła równym mimochodem, niby normalnie, choć ton brzmiał zadumą, żalem, skrywaną cicho chęcią; nie zawahałaby się jednak nawet przez moment, gdyby listownie spłynęło stosowne zaproszenie z którejkolwiek strony, nie wątpiłaby wtedy nawet przez chwilę, że Charlie nie ma z kim zostać.
― Daj spokój, przecież wiesz, że już jestem z jednym związana... ― rzuciła wkrótce, doceniając wybór sukienki, bo rzeczywiście pasowała do blond odcienia jej włosów; na komplement ten uśmiechnęła się szeroko, zaraz dodając naprędce: ― A co z tobą, Toniu? Jakiś głupiec kręci się wokół ciebie? ― podpytała nienachalnie, nim łobuzujący w kącie syn nie narobił hałasu, ściągając na siebie jej uwagę.
― Ciocia może pozwoli ci się pobawić ze swoim pieskiem ― zadecydowała wkrótce, krótkim cmoknięciem chłopca w policzek zwiastując koniec tej rozmowy; ten zaraz uciekł do lustra, temu Antonia zaraz wyczarowała ryjek uroczego prosiaczka, temu włosy mimowolnie zajaśniały łagodnym różem, a dziecięcy śmiech rozległ się po pomieszczeniu. Obydwie miały rękę do dzieci, nawet jeśli przed podobną konstatacją zapierały się za wszelką cenę. Z opóźnieniem odpowiedziała więc na niewygodne pytanie, w głosie szukając stanowczości. ― Po to, po co zwykle odwiedza się swoich facetów w pracy... ― wytłumaczyła bez konkretów, wybierając alternatywną sukienkę dla Varyi; ją też wcisnęła jej zaraz do rąk, niemym, wyczekującym spojrzeniem śledząc też inną propozycję, by na końcu postanowić:
― Koronkową też przymierzysz... Spodziewasz się spotkać jakichś kolegów ze szkoły na zjeździe? ― wymruczała, nim zasłonka przebieralni znów nie zamknęła jej w odosobnieniu. ― Mogłabyś wybrać się z którymś na randkę...
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Varya Borgin
Czarodzieje
Wiek
22
Zawód
łowczyni
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
5
4
OPCM
Transmutacja
5
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
19
13
Brak karty postaci
23-11-2025, 21:46
- Ja tam będę, Anastasijo – wspomniałam, szamocząc się z materiałem za tą zbyt cienką kotarą, kiedy dwie kuzynki rozmawiały o zjeździe. Zjeździe, który pokrętnie spędzał mi sen z powiek. – Ja będę, a ty pasujesz tam znacznie bardziej. Powinnaś pójść – zauważyłam, gnając dziwnie gryzącą tkaninę tak, by osiadła jak najniżej i nie pokazała tego, czego wcale nie planowałam odsłaniać. Nawet przed siostrami. W jasnowłosej upatrywałam dostojeństwo i kobiecą klasę, zupełnie jakby stworzona była dla tego wielkiego balu, dla wykwintnych kolacji i tańca. Nie bez przyczyny nosiła imię po córce ostatniego rosyjskiego cara. Anastazja. Odrodzona, stworzona do życia. Miała moc i urok, którego ja nigdy nie zdołam pochwycić. Upatrywałam w niej niedoścignioną inspirację, damę z portretu, obok którego trudno było przejść obojętnie. Zgadzałam się z Antonią, ale sądziłam, że nawet niezależnie od stroju… i tak trudno było oderwać od niej wzrok. Na korytarzach obcego mi zamku spodziewałam się dojrzeć rozległe morza oczu. Ciekawskich oczu, którym jakże łatwo przyjdzie wydać osąd nade mną. Zahartowana skóra miała te wszystkie wejrzenia odbić bez przeszkód. Bo zazwyczaj podążałam przed siebie zupełnie daleka od zanurzania się w obcych myślach. Ratowało mnie jednak coś innego niż spodziewana odporność charakteru. Ratowało mnie niezrozumienie świata, od którego samoistnie się odgradzałam. To była moja zguba, ale i wybawienie. Obiecałam sobie przetrwać szykowane dla absolwentów wydarzenie, ale obiecałam sobie też, że spróbuję i może dotrę tam, gdzie wcale nie przeczuwałam. To był ten inny, znacznie trudniejszy od dosłownego, rodzaj badania lądów. Na tej mapie wciąż widniało zbyt wiele martwych punktów, a ja lubiłam mieć dobre rozeznanie. Obawy osaczały moje myśli, ale ojciec mawiał zawsze, że oswojone pułapki przestawały ostrzyć zęby.
Gdy rozmowa weszła na tor damsko-męskich spraw, poniekąd cieszyłam się z chwilowego ukrycia. Nie miałam za wiele do powiedzenia, a i nie czułam się nawet odrobinę pewnie w tym temacie. Byłabym złym doradcą. Nie roztrząsałam spraw, marnie łączyłam wątki, choć podobne te całkiem wygodnie osiadały się w kobiecych myślach. Może we mnie zagnieździła się jakaś anomalia.
Przytaknęłam, gdy Borgin oceniła sukienkę. Zgadzałam się, to zdecydowanie nie było to. Jakże płynnie obróciłam się na pięcie, szukając najszybszej drogi powrotu do przymierzalni. Ale nie uczyniłam żadnego więcej kroku. Propozycja Antoni mnie zatrzymała. Jej słowa. Moje nogi. Koronka. Ostrożnie przekręciłam swoje ciało ku ciemnowłosej czarownicy. Przez chwilę patrzyłam milcząca, analizująca w ciszy to, co zostało skierowane do mnie.
– Po co pokazywać nogi? –
spytałam ostrożnie, próbując rozwiązać tę dziwaczną zagadkę. – Czy to… coś zmienia? – dopytałam, odruchowo opuszczając głowę i spoglądając na swoje stopy i łydki. Chwycony z dwóch stron materiał obecnej sukienki podciągnął się nieco w górę, ujawniając większy kawałek ciała. Opuściłam go później z westchnieniem. – W porządku. Przymierzę ją. Naprawdę myślisz, że mogłabym wyglądać dobrze w koronce? To chyba… nie jest mój styl – skomentowałam powoli, czujnie jeszcze przyglądając się Antonii. Ale one dwie miały w tym większe doświadczenie. Wyczucie, którego mnie wciąż brakowało. Czar, który starałam się w sobie stłumić za wszelką cenę. A teraz trzymałam w dłoniach wieszak z dwoma nowymi kreacjami, które zdawały się czekać z równą niecierpliwością co moje kuzynki. – Wszystkie przymierzę – obiecałam, wodząc spojrzeniem za roześmianym i beztroskim Charliem, który z entuzjazmem przyjął nowy wygląd swojej buzi. On wcale nie czuł się dziwacznie. Zaś ja…
Chyba w ostatniej chwili zasunęłam zasłonę. Pytanie Anastazji zdołało jednak musnąć zaczepnie moje ucho. Odgrodzona od kuzynek oparłam się o ścianę przebieralni i przycisnęłam nieco zmięte sukienki do brzucha. – Jest taki jeden, ale nie z mojej szkoły. Może też tam będzie – wydusiłam na wdechu, teraz już pospiesznie zsuwając z siebie długą spódnicę. Kobiece kroje prowokacyjnie przyglądały mi się z wieszaka, kiedy starałam się zebrać myśli. A może wcale nie powinnam się odzywać? On na pewno tam będzie, przecież wiedziałam to. – Nawet nie wiem, czy mnie lubi – mruknęłam, wsuwając na ciało kolejną sukienkę. Czułam, jak ciepło namolnie zakrada się na moją twarz. Coś intensywnie zaczęło pulsować pod skórą. Nigdy się tak nie czułam. Ten żar starałam się za wszelką cenę zamrozić. – Nie zabrałaby mnie na randkę. Nie mnie– zakończyłam wraz z zapięciem ostatniego guzika. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam w lustro. Już teraz widziałam, co zrobił ze mną choćby cień tej nierealnej wizji. Ta jedna głupawa myśl, której pozwoliłam wydostać się na zewnątrz. Nikt przecież nie powinien o tym wiedzieć. A ja nie powinnam nigdy tak o nim pomyśleć. Byliśmy z dwóch różnych światów. On lubił inne rzeczy i inne osoby. Nieważne, Varya.
Z rozmachem odsunęłam kotarę, prawie wyrywając materiał z haczyków. Z szeroko otwartymi oczami popatrzyłam najpierw na Anastazję, potem Antonię. – Jak teraz?
Czułam, jak koronka dość ściśle przylega do mojego ciała. A odsłonięte nogi stały raczej krzywo. Odgarnęłam włosy za ucho i poprowadziłam swoją dłoń przez wytworny materiał. Ależ to było nowe doznanie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Antonia Borgin
Śmierciożercy
I can resist everything except temptation
Wiek
28
Zawód
zaklinacz, pracuje w Ministerstwie Magii
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
0
14
OPCM
Transmutacja
6
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
11
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
8
Brak karty postaci
27-11-2025, 16:19
Czasem zastanawiała się, dlaczego te całe „dziewczęce sprawy” i drobne przyjemności nie były dla niej czymś naturalnym. Inne kobiety przecież kochały te ozdóbki, błyskotki, pachnidła i tkaniny. Ona też to lubiła, nawet znała się na tym, ale traktowała idealnie dobrane ubranie i starannie wygładzone włosy jak maskę. Maskę, która dawała pewność siebie i zdejmowała z ramion ciężar bycia tą „inną”.
Swoją kobiecość wykorzystywała jak broń - wiedziała, ile w tym świecie można osiągnąć, płacąc jedynie uśmiechem, na którym połyskuje karmazynowa szminka. A jednak brzydziła się tą wizją. Sprzeciwiała się jej wewnętrznie, bo umniejszała każdej kobiecie, sprowadzając kompetencje i talent do waluty w postaci sprężystych pośladków. Ona naprawdę miała coś do powiedzenia. Chciała zostawić po sobie ślad, zapisać się w historii - może nawet okazać się silniejsza i mądrzejsza niż jątrzący się między sobą mężczyźni. Natomiast nie potrafiła pojąć, jak inne mogą całe dnie marzyć o nowych kreacjach, rozpływać się nad tkaninami, kamieniami w kolczykach czy przesiadywać z ochotą nad bzdurnymi poradami z Czarownicy. Nie uważała ani Any, ani Varyi za kobiety tego pokroju, choć może miały w tym większą wprawę - przynajmniej pierwsza z nich na taką wyglądała. Antonia mogła im towarzyszyć, mogła nawet uśmiechać się, oceniać suknie, znaleźć coś dla siebie… ale gdyby któraś zaproponowała cotygodniowe spotkania pod wieszakiem, z łatwością znalazłaby sto innych wymówek. I nie musiałaby przy tym kłamać. Wychowana głównie przez mężczyzn, przez nich też najczęściej oceniana - nie potrafiła traktować zakupów jako formy relaksu czy czystej przyjemności. Choć musiała przyznać, że jeśli miałaby wskazać kogoś, kto przeżywa tę mękę mocniej niż ona… to pierwsze miejsce bezapelacyjnie przyznałaby Varyi. Rzadko widziała dyskomfort tak widoczny, tak namacalny - jakby naprawdę wylewał jej się ze skóry.
Już otworzyła usta, by namawiać Rosjankę na ten cholerny zjazd - może dlatego, że mogłaby się wreszcie oderwać od roli matki, roli zresztą wybranej przez siebie samą, wobec której Borgin nie żywiła szczególnego współczucia. Prawdę mówiąc, gdyby to ona miała spędzić jeden dzień w skórze czarownicy, dostałaby palpitacji. A może po prostu kierowała się najzwyklejszą logiką: skoro sama ma cierpieć, to dobrze byłoby, gdyby cierpiały wszystkie. Jak oddział, jak front, jak jedna nieszczęsna batalia. Ale Varya wypowiedziała dokładnie to, co Antonia miała już na końcu języka, więc tylko skinęła głową, ucinając własną tyradę zanim się zaczęła. - Związana? - powtórzyła za blondynką, testując to słowo na języku. - Więc czeka cię celibat do końca życia, Ana? Bo masz dziecko z dawną gwiazdką quidditcha? - pytanie było bezpośrednie, owszem, może nawet niezręczne - ale Antonia nie znała innego sposobu komunikacji. Szczerość była walutą, którą operowała najlepiej. Wierzyła, że tylko takie relacje mają szansę przetrwać w świecie utkanym z półprawd i pozorów. Ta była w fatalny sposób w nim – w gwiazdce - zatracona. Niejednokrotnie zastanawiała się skąd w niej tyle samozaparcia by nadal próbować i wątpiła by uchodziłoby to wciąż za normę, ale czy mogła to oceniać? Szaleństwa nie, ale to z czym ono się wiązało już jak najbardziej. – Sami głupcy – odpowiedziała z nutą znudzenia i irytacji w głosie. Może to jej oczekiwania były chore. Może to jej neurotyczna ostrożność i niezachwiane przekonanie, że ludzie nie są warci wysiłku, sprawiały, że nie angażowała się w nic, co wykraczało poza chwilę. Poza przyjemność. Poza prostą, przewidywalną wymianę potrzeb. Może po prostu na niczym więcej jej nie zależało - i to, wbrew pozorom, wcale jej nie uwierało.
- A Augustus wie, że mianujesz go swoim facetem, czy to jakaś wasza gra, której zwyczajnie nie pojmuję? - uniosła brew, podając Anastasiyi jedną z sukienek. - Naprawdę, Ana… ile jeszcze razy musi cię odrzucić, ile razy musi dać ci do zrozumienia, żebyś w końcu pojęła? - sięgnęła po kolejną kreację, ale już bez większego przekonania. - Idź na ten zjazd. Zatańcz na balu. I ubierz się tak, żeby nikt nie miał wątpliwości, że przyszłaś tam dla siebie. Baw się chociaż tę jedną noc, a następnego dnia będziesz mogła wrócić do swoich wzruszających fantazji o Rookwoodzie. - westchnęła i ruszyła w stronę atłasowej pufy, zmęczona i wieszakami i całym tym kobiecym rytuałem.
Gdy usiadła, jej spojrzenie ponownie zatrzymało się na kuzynce - niemal przerażonej wizją odsłonięcia kolan, jakby groziło to publiczną egzekucją. Kącik ust drgnął Antonii lekko, gdy ta wydukała pytanie. - Są takie części ciała, które kobieta może odsłonić bez wywoływania skandalu, bez krytyki, bez przypiętej na stałe łatki ladacznicy - zaczęła chłodno, nie odrywając od kuzynki ponaglającego spojrzenia. - Pytasz po co nogi? Właśnie po to. Z jednej strony jesteś nadal skromna i niewinna, a z drugiej… zostawiasz pole dla wyobraźni. Kiedy na zjeździe zaczniesz z kimś rozmawiać albo tańczyć, obserwuj, gdzie wędrują ich spojrzenia. Chyba że rzeczywiście planujesz wystąpić w habicie - zakończyła, przewracając przy tym oczami, a gdy kuzynka zniknęła za kurtyną znów przeniosła spojrzenie na blondynkę wiedząc, że ta doskonale wie o czym Borgin prawi. Sama niejednokrotnie pewnie po tego typu sposoby musiała sięgać, chociaż akurat Trubetskoy miała inne talenty, które sprawnie wykorzystywała.
Varya zapominała o jednej rzeczy, tej najważniejszej, którą każda kobieta powinna wkładać na siebie niezależnie od okazji - o pewności siebie. Tego kuzynce wyraźnie brakowało. Antonia mogła to jeszcze jakoś zrozumieć, mając w pamięci, w jakiej rodzinie przyszło im dorastać, ale z drugiej strony… Varya była przecież piękną kobietą. Inną, owszem - nie tą klasyczną, podręcznikową pięknością - ale wcale nie mniej uderzającą. Jej ostre rysy, nie odziedziczone po Borginach, potrafiły przyciągać wzrok. Może jednak to ta nordycka nutka tak się w niej wybijała - lodowata linia kości i chłodny błysk spojrzenia. A może to Antonia odziedziczyła rysy bardziej po Rookwoodach niż chciała przyznać. Nie - na tę myśl nie zamierzała sobie pozwolić.
Mały Charlie usiadł obok niej na pufie, wciąż błyszcząc przemienionym świńskim ryjkiem. Spoglądała na niego z góry, kręcąc z politowaniem głową, gdy usiłował naśladować jej ruchy. Ich małe zawody przerwał głos kuzynki - skrępowany, niepewny. Opowiadała o pewnym kawalerze, jakby już z góry zakładała, że cokolwiek w niej mogłoby być niewystarczające. Antonia westchnęła ciężko. - Też bym cię nie zabrała na randkę, Varya, gdybym tak trochę cię posłuchała - rzuciła, podnosząc się z pufy i podchodząc bliżej kotary, żeby jej głos wybrzmiał wyraźniej. - Jesteś Borginem i niczego ci nie brakuje. Wręcz przeciwnie. On nie ma cię lubić, tylko ubóstwiać. A jeśli tego nie robi, to jego strata. Ale, na Merlina, weź się w garść i zacznij choć odrobinę wierzyć w siebie, bo inaczej ten świat cię przeżuje i wypluje. - kotara odsunęła się z cichym szmerem, a Varya stanęła przed nimi w kolejnej kreacji. Antonia zmierzyła ją spojrzeniem, a kącik jej ust uniósł się w małej satysfakcji. - Ładnie… chociaż teraz nie wiem, czy satyna nie byłaby lepsza… - mruknęła, już sama nie mając pewności, czy to faktycznie jej myśl, czy tylko kolejny sposób, by rzucić kuzynkę na głęboką wodę przed tą „wielką premierą”.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 12-12-2025, 15:09 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.