• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Domostwa > Wiltshire, Salisbury, La tenuta Medicea > Jadalnia
Jadalnia
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
12-09-2025, 20:10

Jadalnia
Jadalnię i salon łączy długi, opustoszały z czegokolwiek korytarz z lekko poobdzieranymi ścianami. Samo miejsce spotkań rodzinnych wydaje się puste — dawno nikt z niego w pełni nie korzystał, mimo dostosowania pomieszczenia do obecności kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu niegdyś żyjących członków rodziny. Mahoniowe meble dawno nie widziały renowacji, a największym pozytywem pomieszczenia są okna z okiennicami, które z łatwością można zasłonić w przypadku chęci ukrycia odbywanych wewnątrz spotkań przed oczami ciekawskich. Ściany jadalni zdobią obrazy przodków oraz ligurijskich krajobrazów, uwiecznionych po wojnie przez Claire Medici.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta

Strony (5): « Wstecz 1 … 3 4 5 Dalej
 
Odpowiedz
Odpowiedz
#31
Jasper Prince
Akolici
Wiek
38
Zawód
Uzdrowiciel, toksykolog
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
15
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
6
Brak karty postaci
22-11-2025, 22:33
Z ciepłym uśmiechem i uznaniem spojrzał na Keitha, który gorliwie wyraził swoje poparcie dla sprawy. Rozpoznał w nim własny zapał sprzed lat, może nawet bardziej szczery—bo idealizm młodego Prince'a był wtedy stępiony rozgoryczeniem i złością po śmierci brata; ten Crofta zdawał się buchać jaśniejszym płomieniem.
- Gdy zaczynaliśmy, byliśmy młodymi studentami. - wtrącił gdy Keith pochwalił jego, Moirę i Atticusa. Schlebiało mu, że młodsi akolici pytali ich o zdanie, ale nie chciał by zapominali, że zaczynali z tej samej pozycji i tego samego pułapu wiekowego. Tym bardziej, że świat się zmienił i cele Grindelwalda chyba też. Tak jak mówiła Moira, kiedyś przybycie Grindelwalda do Anglii wydawało się nierealne. Kiwnął z uznaniem głową na pomysł Keitha by podsłuchiwać klientów restauracji, choć jego zdaniem młody akolita nie potrzebował do tego ich zgody—zwłaszcza, że inicjatywa nie wiązała się z ryzykiem.
- Czy to możliwe, że słyszał w przeszłości o osobie, która cię zrekrutowała do naszej sprawy? - odpowiedział cicho Riven, choć logiczne rozważania snuł jedynie z przyzwyczajenia, bo był człowiekiem nauki. Samemu też sądził, że to w jakimś sensie dziwne albo niesamowite. - Jakkolwiek to zrobił, cieszy mnie, że wie, kto jest po jego stronie. - mruknął, przyznając niebezpośrednio, że jemu też wydaje się to póki co niewytłumaczalne, Yavor podsumował to zresztą lepiej i bardziej poetycko. Po chwili wyjaśniło się, że Riven bywa w tej samej tawernie, o której właścicielce Prince już słyszał, że sympatyzuje z Grindelwaldem. Pokiwał głową na jej słowa, podobne do pomysłu Keitha i uśmiechnął się szerzej słysząc o zapale zarówno panny Thorne jak i Philippy, z takim żarem mówiącej o sympatiach szarych obywateli i nadziejach jakie obudził powrót Grindelwalda. Spotkanie dodawało mu skrzydeł, zbyt długo czuł stagnację, zbyt ciężko przeżył przegraną na wojnie—wreszcie znowu czuł taką nadzieję, jak przed laty.
Mortie wypowiedział się w kwestii rekrutacji w podobnym tonie jak reszta, ale nagle urwał, a Jasper spojrzał na niego badawczo—nie powiedział jednak nic, nie przy ludziach, notując w pamięci by spytać go po spotkaniu czy coś widział. I czy wszystko w porządku.
Słowa Eddiego wzbudziły rozbawienie Jaspera—odruchowo zerknął na Atticusa, bo oto idealna okazja na żart, ale przyjaciel najwyraźniej nie podzielał wesołości i odpowiedział Bonesowi poważnie. Nieoczekiwaną sojuszniczkę Prince znalazł w Orianie, mimowolnie parsknął cichym śmiechem na jej ripostę o pierworodnym i spojrzał na parę zaręczonych z większym ciepłem i nadzieją niż zwykle. Może faktycznie wszystko się im ułoży, albo zdążą się nie pokłócić (oby nie o pierworodnych muzyków, jeśli już mieliby szukać pretekstu...) przed urodzinami Audelii. Na moment zerknął na ich dłonie, by kulturalnie odwrócić wzrok i dostrzec rękę Leonie, którą cofnęła zbyt szybko by zdołał złapać jej palce pod stołem. Przez sekundę miał na to ochotę, ale skarcił się w myślach, ledwo co się spotkali, nic sobie nie obiecali, nie wypadało.
- Nie jesteśmy już studentami, ale czy znamy potencjalnych sojuszników w Evershire? Innych arystokratów? - odniósł się do słów Oriany, zawieszając spojrzenie na Atticusie (to jego krewni najprędzej trafiali na uczelnię) i Moirze (której mąż na pewno wciąż miałby tam zaufane kontakty, ale poradzą sobie bez niego!). - Myślę, że to doskonały pomysł, zwłaszcza, że zapasy eliksirów i leków mogą posłużyć na długi czas. Są wśród nas świetni alchemicy - spojrzał na Alessio - a i ja chętnie wrócę do warzenia mikstur po godzinach, zwłaszcza jeśli szef Leonie znajdzie zniżki dla stałych klientów. - zwrócił się do Figg ciepło, nieświadom figlarnej nuty, jaka zakradła się w jego własny ton głosu.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#32
Moira Sanderson
Akolici
It's gotta happen, happen sometime
Maybe this time I'll win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
24-11-2025, 10:59
Gdy Ned zadaje skierowane ku niej pytanie, a kiedy do głosu w wypadku tym dochodzi również Jasper, Moira nawet na moment nie wchodzi mu w słowo. Od jakiegoś czasu woli zresztą nie wchodzić z nim w dyskusję czy nieco unika ponadprogramowej współpracy z toksykologiem. Może to przypadek. Może po prostu naukowo rozminęli się swoimi ścieżkami.
– Część kontaktów przetrwała, część naturalnie przeminęła – ludzie w części odsunęli się od doktryny, której głowa zamknięta została w celi więziennej. Nie dziwię się ich brakowi nadziei, nie dziwię się też rozcieńczeniu ich poglądów z wiekiem, ale mimo wszystko – zerwanie niektórych kontaktów w pewien sposób potępiam – wyraża swoją opinię w odpowiedzi do Rinehearta. Nie jest radykalistką – rozumie możliwość zmiany poglądów podyktowanych osobistymi czy systemowymi, jednak nie może przejść obojętnie wobec osób, które zapominają o dawnych przysługach, o setkach korzyści które wyciągnęli ze znajomości tych i nie odpłacili się za nie należycie. Sanderson nie będzie mieć skrupułów w sięganiu po swoje jeżeli przyjdzie co do czego, ale na ten moment wyraża chyba tylko… Niechęć. Do oportunistów bez honoru. Może krótkowzrocznie dochodzi do wniosku, że każdy ze starszych Akolitów podziela jej zdanie – wyjątkowo dobitnie wyczuwa to w słowach Yavora, dopiero poznanego, ale jednak kreującego w jej umyśle wizerunek dość jasny. I bardzo konkretny. – Myślę, że w następnych tygodniach postaram się o kontakt z zagranicznymi akolitami, w którymi wciąż pozostaję w zawodowych relacjach. Myślę, że niekiedy nie będę musiała nawet o kontakt ten prosić, a pojawi się sam. Ale myślę, że razem z Jasperem możemy zarówno rozeznać się w tej sprawie w Evershire, jak i wśród medyków których poznaliśmy w trakcie Wojny. Skoro pan Medici poruszy kontaktami włoskimi, my zacząć możemy od niemieckich…?
Spogląda wreszcie ku Prince’owi, nieco pytająco. Coś ich podzieliło – to coś to Adam Sanderson – ale przecież dla wyższych celów i dla dobra sprawy wciąż byli w stanie współpracować. Może nawet powinni. Ciała Ingrid i Adama ostygły już dawno, a rozliczenie się z przeszłością… Pozwoli im pójść do przodu.
Dalej skupia się już jedynie na młodszej części towarzystwa, wysłuchując zarówno swojej siostrzenicy – silnej w przekonaniach, ale i proponującej realną pomoc w postaci zasobów. Przyjmuje z zadowoleniem propozycje wkładu Keitha, Riven i Philippy – w żaden sposób nie komentując ich braku doświadczenia. Nigdy nie wątpi w ich użyteczność, a jedynie w dobre zrozumienie ideałów za którymi podążają; gorąca krew młodzieży, chociaż była mieczem obosiecznym, potrafiła ożywić nawet najbardziej wyjałowiony grunt.
Próbuje ignorować dziwne pytanie młodego Bonesa. Próbuje trzymać się myśli, że cała reszta młodszych akolitów… To mądrzy, młodzi ludzie.
Zgadza się z podejściem Oriany. Czekanie i planowanie. Zbieranie informacji i środków materialnych. Informacja od guru pojawi się - prędzej czy później.
– Skoro Grindelwald pojawił się tu, w Londynie, na Wyspach – wasze uszy tu, na miejscu – w lokalach o usługach rozwiązujących język czy w instytucjach znajdujących się bliżej władzy, są często równie obiecujące jak nasze wieloletnie doświadczenia i relacje – próbuje nawiązać nić porozumienia z ludźmi, którzy wiekiem znajdowali się bliżej jej siostrzenicy, niżeli jej samej.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#33
Keith Croft
Akolici
Wiek
23
Zawód
Pracownik restauracji
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
8
0
OPCM
Transmutacja
9
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
6
Siła
Wyt.
Szybkość
10
8
8
Brak karty postaci
25-11-2025, 17:18
Słuchał wypowiedzi innych z uwagą, powoli obracając kieliszek z winem między palcami. Kiedy Riven znów przywołała relację z zaprzysiężenia mimowolnie uśmiechnął się łagodnie. W tym momencie miał wrażenie jakby sam tam był i był tego wszystkiego świadkiem. To musiało być naprawdę surrealistyczne przeżycie. Zobaczyć i usłyszeć słowa Grindelwalda na żywo, nie tylko zasłyszeć je od kogoś. Zatrzymał spojrzenie na Yavorze, mężczyźnie, który stał trwał przy ich liderze w zasadzie od samego początku. Mógł się jedynie domyślać jak bardzo uzdolniony jest ten czarodziej i nie miał wcale na myśli tylko kwestii magicznych. Ludzie, którzy działali w tamtych latach wykazywali się przecież nie tylko swoimi talentami z zakresu czarów. Croft lekko pokiwał głową na jego słowa, że Gellert zawsze wie kto stoi o po jego stronie. Jeśli faktycznie była to prawda, nie musieli się więcej głowić czy ich przywódca w razie czego będzie wiedział z kim może się kontaktować.
Nie znał się na polityce, w każdym razie nie na tyle dobrze jakby sobie tego życzył. Jednak to co mówił Morty miało dla niego jak najbardziej sens. Nie tylko politycy byli sprawnymi manipulatorami, bardzo często ci, których uważali jedynie za tych spoczywających w cieniu i mało się udzielających byli prawdziwymi marionetkarzami. Znał jedną taką osobę, ją przejrzał, ale jak na razie nic więcej mu to nie dało, bo dowodów było brak. Nie tracił jednak wiary, że kiedyś udowodni tej osobie jej winy i marionetkarz zostanie całkowicie pozbawiony swoich lalek. Z zamyślenia wyrwały go słowa Eddiego, na które uniósł lekko jedną brew ku górze. Skąd w ogóle taki pomysł? Pierworodnego? Na Merlina! Jeśli miał być to żart…no cóż, chyba Croft tego nie wyłapał. Uniósł więc kieliszek i upił mały łyk wina, by po chwili na nowo odstawić szkło na blat stołu. Zgadzał się ze słowami Philipy, że dla świata do tej pory byli niewidoczni, jedynie cieniem dawnych lat, dawnych walk i niepokojów, o których chcieli zapomnieć. Akolici jednak przetrwali, nawet jeśli na jakiś czas uśpieni, wyciszeni, nie przestali wspierać dawnego lidera, nie ważne czy siedział za kratkami czy nie. Nawet ci młodzi, tacy jak oni, nawet jeśli świeżo otrzymali miano Akolity to mieli nosić je z dumą, bo tak to właśnie działało. Nadawało ich życiom sens, pchało do działania i nie pozwalało zwolnić.
Skinął lekko głową w stronę Jaspera. Może i zaczynali w czasach studenckich, ale studentami już nie byli. Ich doświadczenie, zarówno zawodowe jak i życiowe mogło wnieść nieproporcjonalnie dużo do życia młodych Akolitów, bo jednak to w ich kierunku miały być kierowane spojrzenia i pytania. To oni posiadali wiedzę, która było dopiero do osiągnięcia przez młokosów. Keith podejrzewał, że nie zależnie od nastawienia każdy z tych doświadczonych, żeby nie powiedzieć, starszych, czarodziejów, będzie im w przyszłości służył pomocą.
- Ze swojej strony mogę zaproponować gromadzenie i tworzeni maści leczniczych, mam w tym doświadczenie. A co do zniżek dla stałych klientów - powiódł wzrokiem od Jaspera, po Leonie - To myślę, że jak się ładnie uśmiechniemy to nie będzie z nimi problemu. - sam lekko uśmiechnął się pod nosem samemu będąc bardzo stałym klientem w Fruwokwiecie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#34
Ned Rineheart
Akolici
Wiek
34
Zawód
auror
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
16
0
OPCM
Transmutacja
21
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
10
11
10
Brak karty postaci
26-11-2025, 20:03
– Zaskakująco potężnym – odpowiedział Jasperowi. Czy nieznanym – tego nie był pewny. Osobiście nie wiedział co dokładnie Grindelwald wyczarował dookoła siebie, podejrzewał po prostu potężną formę Protego, ale być może jego przełożeni mieli w tym temacie większą wiedzę. – A symbol był odczuwalny tylko tamtego dnia, dzisiaj nie ma po nim śladu – dodał, zgadzając się z Riven, nieświadomie masując kciukiem wnętrze dłoni, jakby dalej miał tam coś wyczuć. Z zaciekawieniem słuchał dalszych historii Jaspera, Moiry i Yavora. Dzielili się historiami, które rzucały więcej światła na ich dzisiejsze zgromadzenie, dawały też dużo tematów do przemyślenia na później. Pojawienie się Grindelwalda na zaprzysiężeniu robiło się coraz bardziej niecodzienne, ale mądrze skwitowała do Philippa. Nowy Minister, nowy początek, stary Dumbledore – idealny moment na przypomnienie się rodakom.
– Nie jestem Szefem Biura Aurorów – jeszcze – Nie wiem wszystkiego – zwrócił się do Jaspera, bo choć doceniał wszystkie oznaki zaufania z jego strony, musiał przystopować jego pomysły. Nie miał dostępu do wszystkich informacji w departamencie, zdobycie co poniektórych mogło okazać się trudne, niebezpieczne lub praktycznie niemożliwe. – Ale mogę w tym pomóc – dodał, mimo wszystko chcąc pomóc na tyle na ile będzie w stanie. Podejrzewał, że akurat informacja o wysłaniu szpiega w szeregi Akolitów byłaby w jego zasięgu.
Spojrzał na Keitha i Riven, kiedy deklarowali swoją pomoc. Być może zbyt szybko ich ocenił i jednak mieli co zaoferować sprawie. Sam doskonale wiedział jak wiele informacji można było uzyskać w takich miejscach jak port, zwykła chińska restauracja czy podrzędny pub. Nawet on czasem zapuszczał się w takie miejsca, kiedy potrzebował się czegoś dowiedzieć. To w takich miejscach znajdowali się najcenniejsi informatorzy.
Zyskiwał coraz większy szacunek do ludzi, którzy siedzieli z nim przy tym długim stole, ale wciąż nie tracił czujności. Zauważył niekomfortowo przedłużające się spojrzenie Yavora. On zawsze wie, kto stoi po jego stronie. Wypowiadał te słowa specjalnie do niego? Zdawało mu się, że ciężar jego zawodu cały czas wisiał w powietrzu, szczególnie wśród bardziej doświadczonych Akolitów – przykre wspomnienia? Wiedział jednak, że ma prawo siedzieć przy tym stole. Przedwczoraj na jego dłoni pojawił się znak insygniów, znak zaufania od najważniejszego z nich. To mu wystarczało.
Z zamyślenia wyrwał go głos Alessio. Kiwnął mu głową w odpowiedzi, uważając to za dobry pomysł – skoro Akolici byli kiedyś tak mocni za granicą, błędem byłoby z resztki tej mocy nie skorzystać.
Ned skrzyżował spojrzenie z Edwardem, kiedy zadał swoje (nieco głupie, ale nie bezzasadne) pytanie. Czy Bones naprawdę przemyślał swoją obecność w tym miejscu czy pojawił się tu przez jedną impulsywną decyzję? Będzie musiał później z nim porozmawiać, dowiedzieć się czegoś więcej. Chociaż tyle mógł w tej sytuacji zrobić dla Conrada.
Słowa Atticusa wydały się najrozsądniejsze. Kiwnął mu głową, w ciszy mu przyklaskując. Cierpliwość. Niektórym przychodziła z łatwością, inni musieli ją wyćwiczyć, ale nie ulegało wątpliwości, że czasem najlepszym rozwiązaniem była czujna obserwacja wydarzeń.
– Na razie nic się nie dzieje, nie będzie lepszego momentu na gromadzenie zapasów – wzruszył ramionami, odpowiadając Orianie na jej wątpliwości. Wcale nie uważał tego za przesadę. Nie wiedział co miało nadejść, ale jeżeli powtórka chaosu sprzed lat, z pewnością dobrze byłoby mieć szafkę pełną najpotrzebniejszych specyfików. Sam też będzie musiał o to zadbać.
Zbystrzał, kiedy Leonie zdradziła gdzie pracuje. Sklep w Cardiff… Czy to nie tam ostatnio była Colette? Wychylił się w jej stronę. – Masz może chow chowa? – Zapytał cicho, kiedy dyskusja potoczyła się dalej. Nie mógł uwierzyć, że świat był tak mały.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#35
Morty Dunham
Akolici
L'ennemi, tapi dans mon esprit, fête mes défaites
Wiek
26
Zawód
muzyk - wiolonczelista, wróżbita
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
0
15
OPCM
Transmutacja
0
20
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
10
Brak karty postaci
27-11-2025, 21:15
Czuł się, jak na wykładzie z historii opowiadanej ustami kogoś, kto już dawno nie żyje. Atmosfera trochę jak na sypie; radość, która wcześniej gościła pod strzeblami żeber wyparowała, pozostała tylko tlącej się w trzewiach płomień nadziei, wiary w to, że skoro Gellert wrócił, nie wszystko jeszcze stracone i kłębiące się pod sklepieniem czaszki myśli - niektóre złowieszcze, inne trochę mniej, ale każda jedna zmierzała w jednym kierunku, ku jego hobby.
Wsłuchiwał się w słowa - niektóre obce, niektóre znajome, czasem miały kanciaste, ostre krawędzie, innym razem miękkie, przyjemne dla ucha. Głosy wznosiły się i upadły, niektóre obracał w myślach, innym nie poświęcał zbyt wiele uwagi. Gdzieś między jedną a drugą wypowiedzą doszło do wymiany spojrzeń z Leonie. Kolejny pakt porozumienia zawarty bez zbędnego balastu słów. A wino? Jakie było? Cierpkie, czy pozostawiało słodycz na języku? Nie miał pojęcia, jak smakowało, bo nie zacisnął palców na leżącym w obrębie jego ręki kieliszek. Słysząc tuz obok siebie niemal zniżony do szeptu głos Phlippy, zerknął ku niej, a na ustach zakreśliła się parabola uśmiechu.
- Po spotkaniu jestem do twojej dyspozycji, moja droga - szepnął, na moment sięgając ustami jej ucha, w chwili zawieszonej w pięciu uderzeniach serca.
O czym chciała pomówić? Nie wiedział, lecz nie mógł sobie przypomnieć też, kiedy raczyli podniebienie alkoholem tylko w swoim towarzystwie. Dawno temu i trochę mu tego brakowało.
Jedna z jego dłoni zanurkowała do kieszeni; ciekawe, z ilu gardeł wydobyłby się akt protestu, gdyby sięgnął po ciążące mu w kieszeni paczką papierosów i zapalił?
Nie sprawdził, bo wzrok skupił na Eddim. Zabłąkanej gwieździe estrady wśród gąszczu spojrzeń. Jak zawsze wiedział, jak skupić na sobie uwagę. Czas rozładować napięcie, które unosiło się w powietrzu. Przypominał moment tuż przed burzą.
- Tak, Eddie - puścił mu oczko, nie panując nad grymasem rozbawienia, który rozlał się na jego usta i sięgnął też w oczy. – W ofierze musisz złożyć jeden ze swoich singli. Najlepiej ten she broke my heart and people saw that.
Zrozumie? Na pewno. Znali się zbyt dobrze. Zresztą wymowne (i równie rozbawione) spojrzenie, jakim obrzucił Leonie też nie było przypadkowe. Wydawało mu się, czy Jasper nieco za często skupiał na niej swoje spojrzenie, w którym zrobił miejsce na... czułość?
(Na razie) nie poświecił tej myśl więcej uwagi, bowiem emocje opadły, czas skupić się na tym, co przystoi, chociaż Merlin mu świadkiem,że rzadko się na tym skupiał. Przynajmniej nie całkiem, lecz jednak sytuacja, jak i omawiane tematy wymagały nieco powagi.
- Część tu zebranych wie, że obecnie jestem związany z teatrem Arcadia. Wiosna to nie tylko zapowiedź lata, ale też nowych premier, wystawnych przyjęć i bankietów. To dobre miejsce, by wybadać nastroje i właśnie tym planuję się zająć.
Środowisko artystyczne, chociaż mogło wydawać się niepozorne i dość specyficzne, skrywało wiele sekretów. Czasem tak mrocznych, jak najgłębsza odcień nocy.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#36
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
28-11-2025, 21:38
Nie wiedziałam dokąd zaprowadzi nas ta cała rozmowa. Padały deklaracje, wielkie słowa. Przysłuchiwałam się temu uważnie i moje spojrzenie latało tylko z jednej osoby na drugą. Nie spodziewałam się takiej mobilizacji i póki co nie wiedziałam co o tym wszystkim sądzić. Pewność miałam jedną, już nie byłam tylko panną z portu w Cardiff. Oprócz mojej lokalnej społeczności, zyskałam nową. Dużo szerszą. Z celem, chociaż jeszcze nie do końca określonym. Nachyliłam się w stronę Jaspera, gdy ten skierował swoje słowa do mnie. Lekko wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia, może? - Odpowiedziałam szczerze. - Mnie też, naprawdę. To mi daje zdecydowanie więcej motywacji. Dotychczas opierałam się na słowach ciotki, tego co przekazywała mi i Philippie. A teraz… to jest takie namacalne, wie pan?
Nie wiedziałam jak mam się do Jaspera zwrócić, właściwie się nie znaliśmy więc zostałam przy bardziej formalnym zwrocie. W międzyczasie przysłuchiwałam się słowom wypowiedzianym przez kolejne osoby, deklaracje ich były szczere i możliwe do zrealizowania. Chociażby pozyskiwanie mikstur i eliksirów. Nie do końca wiedziałam po co one by miały być nam już potrzebne, ale skoro nawet ci starsi podłapali temat, nie mogłam nic powiedzieć.
Zerknęłam na Edwarda. Nadal nie mogłam uwierzyć, że perkusista Nocnych Nuciaków siedział tu z nami przy stole. Moje spojrzenie rozmarzyło się na chwilę, niektórzy woleli piosenkarzy, inni gitarzystów. Mi się podobało jak perkusista uderzał swoimi pałeczkami. Zarumieniłam się na swoją myśl, a słysząc jego pytanie, zaśmiałam się pod nosem zakrywając usta dłonią.
Powędrowałam spojrzeniem w stronę Moiry i spoważniałam od razu. Jej słowa były pokrzepiające, sprawiały, że czułam od niej wiarę w nasze umiejętności i możliwości. Tak jak wcześniej wspomniałam, byliśmy jeszcze młodzi, wiem o tym. Ale każde z nas miało jakąś umiejętność, którą można było wykorzystać. Czy to był Keith, Philippa czy ja. To naprawdę mogło się przydać. Kiwnęłam jej głową i szeroko się uśmiechnęłam.
- W takim razie moje uszy pozostaną otwarte - odparłam radośnie.
To mogłam dać od siebie, w tym mogłam być dobra. Nie tylko jako barmanka, ale jako wrona również. Kto zwróci uwagę na niewinne ptaszysko siedzące na drzewie? Albo latające nad głowami? A słyszeć i widzieć dzięki temu mogłam wiele. To też sprawi, że będę mogła rozwinąć swoje umiejętności. Na tę chwilę umiałam zamienić się tylko na chwilę, pokonać niedużą odległość i nie każda moja zmiana była udana. Chociaż już umiałam, to moje umiejętności wymagały praktyki. Im częściej będę próbować, tym moja zmiana w animagiczną formę będzie przychodzić mi coraz łatwiej. Nie chciałam się tym jeszcze chwalić, nie znałam właściwie tych ludzi i chociaż to, że tu się dzisiaj pojawili stawiało ich trochę wyżej na drabinie mojego zaufania, to nie oznacza, że mam im zdradzać wszystkie moje sekrety. Tym bardziej, że bycie animagiem nie było jedynym.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#37
Oriana Medici
Akolici
niepokorne myśli, niepokoje
Wiek
25
Zawód
magimedyczka, genetyczka, badaczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
4
0
OPCM
Transmutacja
4
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
9
Siła
Wyt.
Szybkość
5
6
8
Brak karty postaci
05-12-2025, 16:51
Leonie podkreśliła istotny punkt, na który ona sama zwróciła uwagę — wśród tłumu panowała panika, nie zauważyła pomocy ze strony służb ani większego działania; takowe miałoby przecież wpływ na jej pomoc medyczną. Było w tym coś, co jednocześnie napawało ją smutkiem — chcieli żyć w kraju bezpiecznym, kraju dobrym dla nich — czarodziejów — miast tego doświadczalni ułomności władzy jakiegoś starca, porzucenia tradycji i nieliczenia się z ich głosem. Po to tu się spotkali; szukać lepszej drogi, słuszniejszego rozwiązania niż te, które nieudolnie proponowała im dotychczasowa władza.
Skrzyżowała spojrzenie z Leonie i potem Jasperem. Niespecjalnie chciała kontynuować żarty wokół Bones’a, bo nie każdy odebrał go z entuzjazem, ale wtem odezwał się Morty i jego she broke my heart and people saw that, które zatrzymało jej łyk wina w gardle. Nie była dobra w gaszeniu pożarów innych niż te na urazówce, a nawet tam lepiej dopasowywała ludzi do lekarzy niż wycinała opuchnięte od eliksirów wyrostki; tutaj ewidentnie mogło coś wybuchnąć.
Nie skomentowała tego. Nie dała się sprowokować, zamiast tego uśmiechnęła się czule do Atticusa.
Opowieść Moiry i jej późniejsze słowa pokazały to, jak znaczącą rolę mogli odegrać. Kim byli, a kim oni wszyscy — nowi akolici — pragnęli być. Siłą napędową, znajomościami, rozsądkiem. Przytaknęła kobiecie na jej sugestie o włoskich znajomościach, dopowiadając.
— Niedługo odbywa się konferencja młodych naukowców... spróbuję wybadać nastroje. Wielu moich znajomych długo się wahało — powiedziała spokojnie, wyczuwając, że wcale nie panikowała i rzeczywiście to był moment na mobilizację. I było w tym coś przerażającego, co uderzyło mimo pierwotnej wesołości tego spotkania. Nawet ciepłe powietrze miało w sobie coś drapieżnego, chropowatego — jakby samo tkało ostrza z pyłu i wilgoci, ze wspomnień tego domu. Nawet ogień w kominku palił się inaczej; nierówno, niestabilnie, z niepokojącą intensywnością, na którą spojrzała zza wsłuchiwania się w słowa. Przygotowania powinny być ciche, niemal rytualne. Zamiast obaw — spisywanie obowiązków. Zamiast zaklęć — notatki, mapy, układanie kolejnych myśli tak, by nie oszaleć z niepewności. Zamiast światła — czujność, bo to wreszcie ich czas, czas, na który tak długo czekali. Szykowanie się oznaczało nauczenie się milczeć z myślami, które chciały krzyczeć, tak jak teraz, gdy na chwilę zaczerpnęła silniej oddech i upiła łyk.
— Planowałam zorganizowanie tutaj skrzydła polowego. Nie jest to może największy budynek, ale na początkowe potrzeby, dla kilku osób, będzie odpowiedni — nie wspomniała, że po wyjeździe ojca do Włoch jej matka przeprowadziła się do jej własnego mieszkania w Londynie chyba nikomu, ale o tym wolała nie mówić nikomu, szczególnie w obecności Alessio — nie z rozmachem, ale... większość tego miejsca po posprzątaniu zgliszczy, będzie miało ściany i dach, na start to wystarczy i nie będzie budziło ciekawości.
Szła wiosna, temperatury nie będą problemem, a łóżka i materiały medyczne powoli mogą gromadzić. Z drugiej strony, zasoby nie powinny być gromadzone w jednym miejscu. Potrzebowali piwnic, mieszkań — kilku punktów na mapie, gdzie każdy będzie miał pewność, że ma szanse odnaleźć pomoc. Spojrzała na moment na Jaspera, a potem na Atticusa. Ten drugi nie wiedział, jak często jej pacjenci i przyjaciele pojawiali się w jej domu. Jeszcze nie wiedział.
— Proponuję określenie kilku punktów zaczepienia; miejsc, gdzie będziemy pewni, że możemy gromadzić nasze zapasy i miejsca, które będą bezpieczne. To jest jedno z nich, większość Medicich nie żyje, nie będą nas podejrzewać. Myślę, że nie musimy dzielić się na zespoły, bo... one powstają naturalnie, zgodnie z tym, w jakim środowisku się obracamy. Mamy piękny skład oczu i uszu w Cardiff — w którym sama bywała i skąd znała wszakże Riven — środowisko naukowe i szpitalne, służby i Ministerstwo — czarny rynek, dopowiedziałaby, spoglądając na Alessio, ale nim by go wydała, ugryzła się w język — czy jednak jesteśmy gotowi do walki? Ilu z nas zna się na prawdziwej walce, prawdziwych pojedynkach — wiedziała o Atticusie i Nedzie, oni musieli się pojedynkować, ale co z resztą — czy może to nie jest punkt, na którym powinniśmy się skupić? Rozruszaniu kości i refleksu? Każdy z nas powinien, nawet jeśli nie walczyć, to skutecznie się bronić.
Powoli każdy odnajdywał swoje miejsce, Leonie mogła dostarczać niezbędnych ingredniecji, podobnie jak Alessio. Keith mógł wyczuwać nastroje i wyłapywać tych, którzy mogli działać w ich sprawie... albo chociaż stawać po ich stronie. Morti i jego środowisko artystyczne, ekipa z Cardiff, ekipa z Ministerstwa, ekipa ze szpitala. Czy właśnie wyłożyła na stół ich słabość?

| Witam serdecznie akolici! Kto nie dał rady napisać w tej turze, zachęcam do napisania dwóch postów w następnej lub na koniec gry <3 Czas na odpis do 14.12 do 20.00. W razie potrzeby, wiece gdzie mnie złapać! Buziaki!
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#38
Jasper Prince
Akolici
Wiek
38
Zawód
Uzdrowiciel, toksykolog
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
15
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
6
Brak karty postaci
05-12-2025, 19:42
Skinął głową w odpowiedzi na słowa Moiry. Jak najbardziej mogli odnowić kontakty naukowe i w Evershire. Na moment zawiesił spojrzenie na uzdrowicielce, perspektywa współpracy rozbudziła dawne wspomnienia—zarówno tego, jak zawsze widział ją w cieniu męża i odnosił do niej przez jego pryzmat (wtedy uważał to za zwykły szacunek wobec Sandersona i niespoufalanie się z cudzą kobietą, teraz żałował, że od początku nie widział w niej akolitki i specjalistki i być może potencjalnej przyjaciółki; gdyby wiedział jak bardzo Sanderson szanuje cudze żony to zweryfikowałby własne—nieiwnne zresztą—granice), jak i zderzenia kostnicy, jak i swoich późniejszych starań by jakoś jej pomóc i jej rosnącego dystansu. W końcu początkowa pomoc przerodziła się w niezręczność, ale może teraz... mieliby szansę współpracować na innych warunkach?
Moira wciąż jednak budziła w nim mieszankę poczucia winy i zakłopotania, więc prędko odwrócił wzrok; tym razem w stronę Keitha. Uśmiechnął się do niego porozumiewawczo. - Znam miejsce, w którym możesz poćwiczyć te maści... i chętnie nauczę cię nowych oraz zobaczę w czym samemu się specjalizujesz. - potwierdził, nazywając azjatycką medycynę specjalizacją. Nie wspomniał, że chodzi o jego własne mieszkanie; nie wszyscy musieli o tym wiedzieć, ale zaprosi tam chłopaka na kolejną lekcję. Uśmiechnął się do Neda, ale nie zażartował, że chyba nawet Szef Biura Aurorów nie wie wszystkiego, na przykład jak potężny jest Grindelwald (choć go korciło).
- Jasper. - wtrącił, gdy Riven zwróciła się do niego formą grzecznościową. Nie wierzył w podziały przy tym stole, przynajmniej nie jeśli miały dotyczyć jego osoby. Gdy rozmawiał z dziewczyną, umknęły mu słowa o chow-chowach rozbrzmiewające gdzieś z drugiej strony; usłyszał za to żart Mortiego i nie zdołał pohamować rozbawionego uśmiechu (co doskonale mogła zobaczyć Leonie).
Co prawda, nie miał pojęcia z czego ani z kogo żartuje Dunham—założył, że tylko z Eddiego—ale znał dobrze tą piosenkę. Była bardzo chwytliwa!
- Można jeszcze dołączyć? - spytał Oriany w sprawie konferencji, bo przez ostatnie miesiące miał zbyt wiele na głowie by śledzić sympozja młodych naukowców, znalazł jedynie czas na dominujące w toksykologii. Pewnie mógłby tam po prostu wejść, choć może były jakieś zapisy... - Możesz liczyć na pomoc ze skrzydłem. - dodał jako uzdrowiciel i ktoś mający już doświadczenie w leczeniu w warunkach polowych. O ile za takie można było uznać dom Atticusa, ale szpitalem to on nie był.
Zamilkł, gdy rozmowa przeszła na temat organizacji miejsc—jego londyńskie mieszkanie było na to za małe, gdybym odziedziczył pracownię rodziców to byłoby inaczej, pomyślał z nagłą goryczą. Nigdy nie rozmawiał z Marcusem o polityce, choć gdyby mieli lepsze relacje... wciągnięcie brata w sprawę byłoby rozsądne. Gdyby. Zamilkł bardziej, gdy rozmowa przeszła na temat ofensywy i defensywy, budzący zarówno kompleksy jak i bolesne wspomnienie tego, jak magia zawiodła go gdy na środku ulicy spróbował powstrzymać siostrę przed ponowną ucieczką. Zerknął na Atticusa, który pomógł mu wtedy wyplątać się z prawnych konsekwencji, który potrafił walczyć o wiele lepiej i któremu ufał—chyba właśnie nadszedł moment, w którym Jasper pilnie musiał nadrobić własne braki.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#39
Keith Croft
Akolici
Wiek
23
Zawód
Pracownik restauracji
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
8
0
OPCM
Transmutacja
9
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
6
Siła
Wyt.
Szybkość
10
8
8
Brak karty postaci
06-12-2025, 19:03
Poczuł na sobie spojrzenie Neda, ale sam na niego nie spojrzał. Nie od dzisiaj wiedział o tym czym ten się zajmuję. Wychodził z założenia, że podejrzliwość jest w zasadzie wpisana w jego zawód, a przez to przeniknęła do jego życia. Nie miał do niego o to pretensji. On sam, mimo swojego raczej przyjaznego nastawienia do ludzi, nie wszystkich od razu obdarowywał zaufaniem. Tak naprawdę w tym momencie miał raptem kilka osób, którym ufał całkowicie i dwie znajdowały się w tym momencie w tym pomieszczeniu. Gdzieś tam w środku rodziła się jednak nadzieja, że będzie w stanie kiedyś zaufać wszystkim zgromadzonym tutaj tego wieczora, bo przecież jakby nie patrzeć o to chodziło. Musieli sobie ufać aby w razie potrzeby nie stanąć ramię w ramię do walki, by być w stanie sobie pomóc.
Wychodziło na to, że mogli działać na wielu frontach jednocześnie. Badać nastroje, sprawdzać potencjalnych kandydatów na kolejnych członków Akolitów. Musieli jednak być przy tym bardzo ostrożni, zwłaszcza w miejscach gdzie mogli natknąć się na służby porządkowe. Doskonale zdawał sobie sprawę, że w tym momencie aurorzy będą postawieni w stan gotowości i z całą pewnością będą mieli oczy szeroko otwarte. Nie spodziewał się ich odwiedzin w Krewetce, miejscowi raczej nie zwracali specjalnie uwagi na małą społeczność azjatycką w Cardiff i chociaż przez swój wygląd zdecydowanie wyróżniali się z tłumu, to jednocześnie byli na swój sposób niewidoczni. To zdecydowanie działało na jego korzyść.
Stworzenie skrzydła polowego nie było złym pomysłem, zwłaszcza, że tak naprawdę nie wiedzieli co ich czekało. Nie wiadomo było kiedy przyjdzie im walczyć, bo to, że ten moment nadejdzie był pewny. Przygotowanie się na to co nieuniknione było najlepszym ruchem jaki mogli wykonać. Mieli w szeregach kilku utalentowanych uzdrowicieli, on sam dopiero się uczył, wiedział, że pewnie zajmie mu to trochę czasu, jednak nie miał zamiaru odpuszczać. Coś sobie założył i miał zamiar do tego dążyć. Na razie jednak mógł wesprzeć ich wiedzą, którą posiadał.
- Z chęcią skorzystam z pomocy i podzielę się tym co wiem. - odparł w stronę Jaspera.
Byli już wstępnie umówieni na pierwszą lekcje i Croft obiecał sobie, że odpowiednio się na nią przygotuje. Może w szkole nie był specjalnie pilnym uczniem, miał raczej przeciętne oceny, ale im starzy był tym bardziej docierało do niego jakie błędy popełnił i nie chciał ich powtarzać. Dlatego miał zamiar przyłożyć się teraz do nauki i czerpać z wiedzy, którą Jasper chciał mu przekazać.
Nie mógł niestety zaproponować żadnego miejsca gdzie mogliby przechowywać zapasy. Restauracja nie należała do niego, kręciło się tam zdecydowanie zbyt dużo ludzi. Gdyby nadal pracował dla ojca pewnie mógłby podsunąć przechowywanie części zgromadzonych zapasów w jednym z magazynów, niestety nie było takiej opcji. Sam nie wiedział co zostało z ojcowskiej firmy po jego śmierci.
Niestety nie mógł się pochwalić specjalnymi umiejętnościami jeśli chodziło o walkę. Klub pojedynków zawsze omijał szerokim łukiem, znał oczywiście podstawowe zaklęcia i liczył na to, że mu pomogą. Miał jednak inną zdolność, o której wiedziały tutaj tylko Leonie i Riven. Obrócił w palcach kieliszek, zastanawiając się jak mógłby ją wykorzystać. Przede wszystkim musiał zwrócić się do jednej osoby, która mogła mu w tym pomóc. Metamorfomagia była darem, nad którym należało pracować, a on odkąd odkrył tą umiejętność nauczył się jedynie zmieniać swoje włosy i kolor oczu. Zdecydowanie musiał nad tym popracować. Dopóki nie opanuje swojego daru bardziej nie chciał się z nim wychylać aby się niepotrzebnie wygłupić.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#40
Leonie Figg
Akolici
he was hanged from the gallows that he built for me.
Wiek
25
Zawód
magibotaniczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
8
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
13
Brak karty postaci
06-12-2025, 20:18
Z zaciekawieniem, ale również czymś cięższym, niejednoznacznym, osiadającym na żołądku jak popiół przemieszany ze smołą, przechyliła głowę, słysząc o wspólnym przedsięwzięciu Moiry i Jaspera. Właściwie dlaczego nie przypadło jej to do gustu? Dlaczego odczuła opór dobijający się do murów czaszki, dlaczego jej mięśnie tak zesztywniały? Cioci niczego nie brakowało, była piękną, mądrą i dojrzałą kobietą, a brak ciepła nadrabiała doskonałą znajomością medycznych meandrów, mogli przebierać we wspólnych tematach, dzielić zainteresowania, budować fundamenty pod nowe projekty... O jak wielkim egoizmie można by mówić, jeśli Leonie z trudem zwalczała potrzebę wyciągnięcia ramion i oplecenia nimi siedzącego obok Akolity? Małostkowe igły drażniły opuszki palców, którymi wystukała na podłokietnikach krzesła cichą, dyskretną melodię, nijaką, pozbawioną porządku, podyktowaną zaś wewnętrznym chaosem, wzbierającą jak fala, która za moment miała rozbić się o strome szpice klifów. Nie mogła rościć sobie do niego praw, nie po ledwie kilku dniach intymności, tak delikatnej i świeżo wykiełkowanej, że łatwo byłoby zerwać ją raptowniejszym podmuchem wiatru.
Pytanie Neda, niespodziewane, wręcz wyrwane z kontekstu spotkania, zmroziło ją podejrzliwością. Leonie uniosła brwi, patrząc na niego ze zdumieniem. - Skąd wiesz? - odpowiedziała cicho, pytaniem na pytanie. Śledził ją? Obserwował? Co chciał tym osiągnąć? Ile razy nie zdawała sobie sprawy z jego obecności za plecami, kiedy wyprowadzała Helgę? Merlinie, to nie mogło dziać się ponownie... Przecież był aurorem, na dodatek wyznawał idee Grindelwalda, miała powód do strachu?
Roztargniona, nie spodziewała się złowieszczych scenariuszy innego rodzaju, nie przygotowała się na paraliżującą ją od środka nazwę przywołanej przez Morty'ego melodii. Napięte wcześniej plecy niemal zatrzeszczały, oblewając kości lodem, zmysły rozjarzyły się ostrzegawczą czerwienią, a wzrok spowity niedowierzaniem przyszpilił twarz przyjaciela. Czy może zdrajcy? Złość momentalnie podeszła do gardła Leonie, która z premedytacją nawet nie spojrzała na Eddy'ego, za to, kierowana impulsem, spróbowała kopnąć Dunhama pod stołem tak dyskretnie, jak to możliwe. Istniał jednak jeden szkopuł - jej wzrost. Nogi o parę cali zbyt krótkie, żeby trafić w jego kostkę. Nie zastanawiała się nad tym, co robi, gdy lekko zsunęła się na krześle i z nonszalancją wypisaną na rysach, ze swobodą charakterystyczną wcześniejszym etapom rozmowy, wymierzyła Morty'emu solidnego kopniaka, tak mocnego, jak mogła w tych okolicznościach. Ostatnim, czego pragnęła, byłoby zwrócenie na siebie niepotrzebnej uwagi i zdekoncentrowanie skupionych na snuciu planów Akolitów od meritum, nie mogła jednak odmówić sobie wendetty za zdradę, której dopuścił się na niej wśród tylu ludzi. Obcych ludzi! Rumiana na twarzy, dyskretnie przytrzymała się boku uda Jaspera, wracając do wyprostowanej pozycji, i jak gdyby nigdy nic upiła łyk wina ze swojego kieliszka. Padalec. Fałszująca magiczna ropucha. Zgniły ognisty krzew. Jak on mógł? Co to w ogóle miało na celu?
- Właśnie... - podjęła przy ostatniej kwestii poruszonej przez Orianę (która nawet nie wyrzuciła Dunhama za drzwi za przywołanie przeklętego utworu Eddy'ego, choć powinna; zapewne wynikało to z poważnego charakteru spotkania i spraw, które pozostawały jeszcze do omówienia). Jej głos zadrżał nieznacznie, gdy znów kierowała się do wszystkich Akolitów, przesuwając po nich spojrzeniem. Działali niczym kotwica, która przytrzymywała ją w tu i teraz; niczym mur, którym próbowała odgrodzić się od absolutnej wściekłości, domagającej się wylania na głowę Morty'ego całego wina. - Łączy nas jedna nadzieja, jeden stół i jeden szczep ideałów, a mimo oszczędnego przedstawienia się na początku - albo jego braku -, prawie niczego o sobie nie wiemy. Może byłoby dobrze to zmienić? - zaproponowała, czując powracającą do kończyn nieśmiałość, przez którą zaczęła wyginać palce pod stołem. Nie chciała także wchodzić Orianie w paradę, przewodnictwo spotkania przypadło Medici w sposób organiczny i naturalny, zważywszy na miejsce, w którym się zebrali, jednak nie zdołała dłużej ignorować swojej ciekawości. - Leonie Figg, tak jak zdążyłam wspomnieć: pracuję w Sennym Fruwokwiecie w Cardiff - jej spojrzenie nadal wędrowało po wstędze ludzi zasiadających w jadalni, zarówno znajomych, jak i tych zupełnie obcych, nieodkrytych. - Jeśli będziemy potrzebować trudniej dostępnych roślin, mogę spróbować je zdobyć, zadbam też o ich odpowiednie warunki. To samo tyczy się ingrediencji - powtórzyła, do nich tym razem przykładając mniejszą wagę; to kwestia żywych organizmów magicznej flory miała zaskarbić sobie większą uwagę. - Co nieco wiem też o hodowli magicznych zwierząt. W szkole należałam do Klubu Pojedynków i dobrze sobie w nim radziłam. Może lepiej niż dobrze, zarówno w obronie, jak i urokach z domieszką transmutacji. Ale nie mam pojedynkowego doświadczenia poza nim, nie musiałam wcześniej tego szukać; tak samo nie przydam się w kwestii medycznej - zrelacjonowała szczerze. Powinni znać spektrum swojej użyteczności i jej braku, jeśli mieli zamiar stać się dobrze działającą grupą. Jej spojrzenie kryło w sobie ziarno pytania, kto z zebranych - i czy w ogóle ktokolwiek - zdecyduje się iść za jej przykładem i również przedstawić pozostałym, tym razem wprost, otwarcie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (5): « Wstecz 1 … 3 4 5 Dalej
 


Skocz do:

Aktualny czas: 12-12-2025, 10:46 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.