• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Centralny Londyn > Pokątna > Latarnia Łgarza
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
10-07-2025, 20:37

Latarnia Łgarza
Zarówno ulica Pokątna, jak i Horyzontalna są pełne ulicznych latarni. Po większości z nich człowiek przemyka wzrokiem bez zastanowienia, nie zatrzymuje na nich spojrzenia, nie zwraca na nich najmniejszej uwagi. Właściwie wtapiają się w tło jako nieodłączny element ulicy Pokątnej. Jest jednak jedna latarnia, którą znają wszyscy. Tuż obok Banku Gringotta, latarnia ścienna, została przed wieloma laty zaczarowana - nie wiadomo przez kogo i dlaczego. Faktem jest jednak, że światło w niej rozbłyska jedynie wtedy, gdy czarodziej stojący blisko niej skłamie. Z tego powodu nazywana jest Latarnią Łgarza, a niektórzy specjalnie prowadzą swoich towarzyszy blisko niej, aby sprawdzić ich prawdomówność.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Axel Devereaux
Czarodzieje
Je est un autre.
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
09-11-2025, 21:38
20.04.1962 r.

Wskazówki zegara powoli wspinały się po tarczy by wskazać południe. Minutnik popychany przez sekundnik coraz bliżej znajdował się cyfry 12 gdzie już o ułamek przestrzeni wyczekiwała swej towarzyszki wskazówka godzinowa. A kiedy wszystkie trzy spotkały się na szycie, okoliczne zegary na kamienicach zabrzmiały zgodnym rytmem. Mijała właśnie polowa dnia, good morning zamieniało się w good afternoon, ludzie przyspieszali i stawali się nagle niezwykle zajęci własnymi sprawami. Wtedy też Pokątna ożywała jeszcze bardziej, wiele osób wychodziło na lunch, robiąc sobie przerwę w pracy, otwierały się restauracje i kawiarnie. Idealny moment na to, by przyczaić się i wyłowić spośród zabieganych czarodziei kogoś, kogo warto było oskubać.
Ta myśl bardzo szybko sprawiła, że Axel stojący na rogu kamienicy, gdzieś niedaleko drzwi głównych Banku Gringotta pokręcił głową. Ta myśl już nie powinna tak bardzo zaprzątać mu umysłu, bo przecież nie musiał, nie mial potrzeby i nic go nie przyszpilało, by musiał kraść w biały dzień. To było już jakiś czas temu, kiedy zdobycie wypchanej galeonami sakiewki było jego być albo nie być. Teraz miał cos na wzór pracy, która dawała mu pieniądze na podstawowe potrzeby, posiadał złudzenie stabilności.
Westchnął głęboko, powietrze w Londynie było ciężkie i przytłaczające. Całkowicie inne, niż to w Paryżu, gdzie otwarte przestrzenie, błękitne niebo i zieleń cieszyły oko przepychem. Londyn był ciasny, tłoczące się obok siebie kamienice przysłaniały widok posępnymi konstrukcjami. Zewsząd człowieka atakował hałas, ścisk i smog. Ale nie mógł wrócić do Paryża, póki był tym, kim teraz był, nie mial tam wstępu. Był zbyt charakterystyczny, bardzo łatwo wyłowiono by go z tłumu i wiedział, że nie powstrzyma się od pojawienia się w pewnych miejscach, a tam w mig by go rozpoznano.
Dryfując pomiędzy myślami umysł Axela pozostawał czujny, zimne spojrzenie wodziło od postaci do postaci, oceniał, porządkował i przechodził ku kolejnej twarzy i tak dalej i dalej. Aż w końcu jedna z nim zwróciła jego uwagę i aż poczuł, jak ciarki przechodzą go przez plecy. Niepokój, jaki poczuł nie był związany z samą tożsamością tej kobiety, lecz jej stan sprawił, że Devereaux odbił się ramieniem od ceglanej ściany, przeciął ulicę truchtem i zaraz znalazł się obok drobnej kobiety o srebrzystych włosach.
- Pani Vi, czy wszystko w porządku? To ja, Axel. - Podszedł do kobiety nie chcąc jej zaskakiwać swoją nagłą obecnością. Filigranowa postać Vivienne Burke zawsze zdawała się być eteryczna i pełna gracji, lecz dziś bladość jej twarzy i raczej chaotyczne ruchy od razu wydały się Axelowi nietypowe. Póki co zachowywał dystans i nie pozwolił sobie na to, by dotknąć Vivienne,
Kiedyś był marnym obserwatorem, lecz od kiedy kolo fortuny zmusiło go do gwałtownego i bolesnego usamodzielnienia się, nauczy się czytać ludzi, obserwować ich i bezbłędnie oceniać co czują, co myślą i jaki mają nastrój. Kiedyś z tego korzystał w dużej mierze w mało moralnym celu, teraz przydawało się w wielu przypadkach.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
10-11-2025, 22:16
Potrzebowałam się odprężyć. Wyjść z domu. Odetchnąć “świeżym” powietrzem. Z dala od czujnych oczu mojej nowej rodziny, od przejętego spojrzenia męża. Dzisiejszego ranka czułam się dobrze, więc zdecydowałam, że wybiorę się na zakupy na Pokątną. Nic tak nie poprawia humoru kobiecie, jak porządne pochodzenie po sklepach odzieżowych. Postanowiłam kupić sobie nową sukienkę, tym razem chciałam postawić na lekko luźniejszy krój przewidując, że może mi się niedługo przydać. Nowe buty, może pójdę również do fryzjera? Włosy ostatni raz przycinałam przed ślubem, końcówki prosiły już o opiekę, a rysy twarzy o nową oprawę. Spędziłam bardzo miłe przedpołudnie buszując po sklepach, rozmawiając o bzdurach z innymi kobietami z salonu kosmetycznego i obładowana torbami z nowymi ubraniami kroczyłam właśnie w stronę wyjścia z ulicy Pokątnej. Dni robiły się coraz cieplejsze, mieliśmy już końcówkę kwietnia, a ja starałam się myśleć nawet o gołębiach siedzących na jednej z latarni, byle nie tylko o tym, co działo się wczoraj.
Kilka razy minęłam butiki przeznaczone dla kobiet w ciąży, z akcesoriami dla malutkich dzieci. Rzuciłam tam jedynie krótkie spojrzenie, intensywnym kręceniem głowy starając się na razie wypchnąć natrętne myśli z głowy. Mój błogosławiony stan został potwierdzony, nie było odwrotu, nadzieja umarła. Ale to przecież nie oznaczało, że miałam od razu rzucić się na kompletowanie wyprawki. Niech ktoś inny się tym zajmie, ja nie miałam zamiaru, przynajmniej póki co.
Zbyt szybko pochwaliłam dzień i moje dobre samopoczucie. Przechodząc niedaleko Banku Gringotta poczułam jak nagle robi mi się zdecydowanie zbyt ciepło. Zimny pot oblał moje ciało, gdy poczułam zbliżające się mdłości. Kołatanie serca, miałam wrażenie, że nogi się zaraz pode mną ugną. I nagle, nie wiem skąd, pojawił się obok mnie jakiś mężczyzna. W tej samej chwili, jedna z toreb w której była śliczna zielona sukienka, wypadła mi z ręki, a ja podparłam się o ścianę.
- Axel… - powtórzyłam za nim, oddychając szybko. - Czy my się… oh, słabo mi - jęknęłam jedynie.
Pozostałe torby również wypadły mi z rąk. Nie dbałam, czy coś z nich wypadnie na brukowy chodnik czy też nie, zdecydowanie nie było to teraz coś, czym powinnam się interesować. Bardziej powinnam się zająć tym, aby nie zemdleć na ulicy. Nie chciałam przynieść wstydu swojemu mężowi, plotka bardzo szybko rozeszła by się o tym co się stało i nie chciałam go stawiać w trudnej sytuacji. Ale nogi miałam jak z waty, a w uszach mi szumiało. Oparłam się ramieniem o ścianę.
Mogłam nigdzie nie wychodzić. Xavier się mnie trzy razy pytał, czy na pewno czuję się na tyle dobrze, aby opuścić Burke Manore i udać się na zakupy i to jeszcze sama. Oczywiście, że mogłam poczekać aż Primrose będzie wolna i pójść z nią. Ale ja chciałam sama. Ze swoimi myślami, z dala od myśli innych ludzi. Musiałam się szybko pozbierać. Aby tylko ta informacja do niego nie dotarła.
- Zaraz… zaraz mi przejdzie - mruknęłam, przytykając dłoń do skroni. - Potrzebuję tylko… chwili.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Axel Devereaux
Czarodzieje
Je est un autre.
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
11-11-2025, 17:49
Mial jeszcze kilka godzin do rozpoczęcia pracy w Wiwernie, a na Pokątnej i on czasami załatwiał swoje sprawy, jakieś zakupy i inne. Chociaż często robił to przy okazji wykonywania zadań po tej części magicznej dzielnicy. Dziś o dziwo nudził się podpierając ścianę, obserwował dla rozrywki wyszukując czegoś ciekawego. A ciekawość w jego przypadku sprawiała, że często jednak zyskiwał dodatkowego galeona albo kolekcjonował kolejne haki na konkretnych ludzi. Xavier pokazał mu, że handel informacjami jest niezwykle opłacalne, a przez to juz dawno przestawał bazować jedynie na tym co widać było jak na dłoni. Czasami po prostu wystarczyło niewiele, aby dowiedzieć się więcej.
Lecz dzisiaj musiał odpuścić, mial nadzieję, że znów zobaczy jednego z goblinów z Gringotta, który handluje na boku tym, co wyciągnie z licytowanych skrytek. Mial go już na oku od kilku tygodni i tylko czekał, aż ten straci czujność i będzie mógł za nim podążyć. Ale nie dziś Devereaux, dzisiaj się obejdziesz smakiem.
Widok znajomej twarzy żony jego szefa, a co gorsza wyraźnie pobladłej, nie uszło uwadze Axela. Chłopak nie czekał na reakcje otoczenia, ludzie zwykle mijali cierpiących i szli dalej, albo co gorsza, zabierali to co im wpadło w oko. A obładowana zakupami Vivienne była łakomym kąskiem dla złodziejaszków. Axel postanowił wkroczyć, nawet nie chciał myśleć, co zrobiłby mu pan Burke, jeśli dowiedziałby się, że Axel tu był.
- Pracuje dla pani męża, widzieliśmy się kilka razy w sklepie. - Odparł z opanowaniem, a słysząc, że jej słabo od razu pochwycił Vivienne w ramiona, by nie upadła. Pal sześć zakupy, teraz ważne było aby pani Burke nic się nie stało.
Myśli wirowały w głowie Francuza coraz szybciej, musiał cos zrobić, by pomoc. Do domu Burke'ów było daleko, Nokturn był ryzykowny by biec z kobietą na rękach przez uliczki. Musiał jej pomóc i to na tyle skutecznie, aby nic się jej nie stało. Inaczej marny jego los, skoro pan Burke zna Crucio, to Avadę pewnie tez mial w repertuarze.
- Spokojnie, proszę nie panikować. - Axel zsunął z ramion swój płaszcz i położył go na chodniku, by pomoc zaraz Vivienne usiąść. Podtrzymywał kobietę przez cały czas aby nie uderzyła się jeśli miała ją dopaść jeszcze większa słabość. Przyłożył do jej karku chłodną dłoń, lekko naciskając palcami na jej szyję. Drugą ręką podtrzymywał ją asekurując przed upadkiem.
- Proszę oddychać. Spokojnie. - Na zewnątrz zachowywał wręcz pokerową twarz i zimna krew, ale wewnątrz czuł jak on sam zaczyna panikować. Co powinien zrobić? Byli daleko od jakichkolwiek form pomocy, nie był w stanie przeteleportować siebie i Vivienne gdziekolwiek, nie chciał jej zostawiać samej a wołanie kogoś z tłumu to też średni pomysł, bo ludzie zawsze tylko patrzeli a nie robili nic. - Zabiorę panią do Munga. - Rozejrzał się po okolicy poszukując wzrokiem kogokolwiek w mundurze służb.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
15-11-2025, 20:52
Nie do końca wiedziałam co się dzieje, głos mężczyzny docierał do mnie przytłumiony, ciężko było mi zrozumieć co do mnie mówi. Coś, że się poznaliśmy, w sklepie mojego męża. Coś mi się nie zgadzało, w sklepie byłam tylko raz, a on mówił o tym, że widzieliśmy się kilka razy. Czy faktycznie poznałam tam tego mężczyznę? Nie do końca byłam pewna, byłam tak zaciekawiona miejscem pracy Xaviera, że nawet jeśli ktoś mi się wtedy przedstawił, to nie sądziłam, że zapadło by mi to w pamięć. Zestresowałam się jeszcze bardziej, ale przez to, że cały świat mi wirował przed oczami, nic nie mogłam zrobić. Czułam, jak chwycił mnie pod ramiona, jak pomógł usiąść na ziemi, a ja oparłam się o ścianę budynku. Nie wiedziałam co mam zrobić, ale skoro ten mężczyzna mówił, że pracował dla mojego męża, to chyba mówił prawdę? Nikt by zdrowych zmysłach nie powoływał by się na nazwisko Burke, nie mając ku temu żadnych podstaw, prawda?
A co jeśli ten mężczyzna nie był o zdrowych zmysłach? Co jeśli zbliżył się do mnie chcąc wykorzystać moją beznadziejną sytuację? Czułam jego dłoń na swoim karku, zadrżałam niepewna swojej sytuacji. Jednak chłód jego skóry z lekka mi pomógł, oparcie się o stabilną ścianę też. Chociaż nie mogłam powiedzieć, żebym oddychała spokojnie. Byłam zbyt zdenerwowana, więc brałam krótkie i płytkie wdechy, przy każdym z nich słychać było, jak cała drżę. Łzy zatańczyły w moich oczach słysząc o Mungu.
- Nie, żadnego Munga - zaprotestowałam słabym głosem. - Powoli mi lepiej, to chwilowa słabość - wzięłam głęboki wdech. - Ostatnio tak miewam…
Absolutnie nie chciałam trafić do Munga, zaraz by zawiadomili Burke Manor, a do tego nie chciałam dopuścić. I tak moja sytuacja była mierna, nie było to dobrym pomysłem, aby pogarszać ją jeszcze bardziej. Moją deską ratunku, aby ten mężczyzna nie powiadomił nikogo, było uspokojenie się i dojście do siebie. Wstanie na własne nogi, wzięcie swoich zakupów i, jak gdyby nigdy nic, wrócić do domu. Postarałam się więc zacząć oddychać spokojnie, z każdym kolejnym wdechem i wydechem czułam, jak mdłości odchodzą. Zaczęło mi się robić cieplej, a obraz przestał się kręcić dookoła. Jeszcze trochę szumiało mi w uszach i czułam, jak mocno bije moje serce, jednak powoli, powoli wracałam do siebie. Na tyle poczułam się lepiej, że dałam radę uchylić oczy, spojrzeć na mężczyznę i zawiesić na nim swoje spojrzenie.
- Okłamał mnie pan - zacisnęłam usta w prostą linię, kątem oka zauważając jak latarnia rozświetla się na chwilę, ale nie zwróciłam na nią uwagi i nie powiązałam odpowiednich faktów. - W sklepie, w którym pracuje mój mąż, byłam tylko raz. Nie ma więc możliwości, abyśmy widzieli się parę razy… Nie mniej jednak - westchnęłam, mrugnęłam kilka razy i oparłam głowę o ścianę - spadł mi pan z nieba. Pan Axel, tak? - Nie byłam pewna, dźwięk jego imienia dotarł do mnie jak zza grubej szyby.
Rozejrzałam się, chcąc zorientować się w swojej sytuacji. Nie było wokół nas dużo ludzi, ale ci co przechodzili obok, przyglądali nam się z zainteresowaniem. Zarumieniłam się ze wstydu i szybko odwróciłam głowę, tak aby nie nawiązać z nikim kontaktu. Co za wstyd, jeśli tylko zauważy mnie ktoś kto mnie zna lub kojarzy, to wieść o moim zasłabnięciu rozniesie się po rodzinach w zastraszającym tempie. Szybciej moja matka się dowie, niż ja zdążę powiedzieć “akromantula”. Wzdrygnęłam się na samą myśl.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Axel Devereaux
Czarodzieje
Je est un autre.
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
20-11-2025, 22:26
W życiu Axela było bardzo wiele ekstremalnych sytuacji, ale nigdy nie doświadczył czegoś takiego. Co innego było widzieć i ewentualnie uczestniczyć w pomocy komuś obcemu na ulicy, a co innego jeżeli nagle żona człowieka, który miał los Axela w dłoni, nagle mdlała na ulicy. Devereaux starał się nie wpaść w panikę, bo doskonale wiedział, że jeżeli przez niego cos się stanie Vivienne, to Xavier się o tym dowie i wyciągnie konsekwencje. A jak na razie nie było w otoczeniu Axela nikogo, kogo by się chłopak bał bardziej niż właśnie Xaviera.
Kobieta wydawała się bez kontaktu, jej mętne spojrzenie wodziło po otoczeniu, blada skora przypominała pergamin a wiotkie ciało tylko potwierdzało Axela w tym, że musi wziąć się za siebie i stanąć na wysokości zadania. Gadał do niej, nie dbając do końca, czy mówi prawdę, czy tyko półprawdę. Jakby dialog mial i jemu pomoc skupić się na tym, by jej pomóc. W sklepie widział ją raz, co było prawda ale potem widział kilka razy, ale Vivienne nie miała świadomości tego.
Starał się uspokoić kobietę i po prostu zapanować nad sytuacją, a że brakowało mu jakiejkolwiek wiedzy na temat pierwszej pomocy, robił to co przychodziło mu do głowy. Grunt, aby nie upadla na ziemie, wtedy może się poobijać. A Axel nie mial pojęcia o stanie Vivienne i tym, że słabość przychodzi z jej specyficznego stanu. Co raczej działało na plus, bo Axel wiedząc o ciąży mógłby jeszcze bardziej spanikować.
- Niech się pani nie denerwuje, nic pani nie zrobię. - Chłopak nie wyglądał na zbira, ubrany tez był raczej przeciętnie i przede wszystkim jego postura nie wskazywała na to, aby był zdolny do użycia wielkiej siły. Chociaż nie mial problemu z podtrzymaniem Vivienne i usadzeniem jej bezpiecznie na chodniku.
- Jest pani pewna? Ja się nie znam na uzdrawianiu... - Jęknął, ale nie ciągnął jej na sile do szpitala. - Ale jak będzie gorzej i uznam, że nie ma na co czekać, to... to zabiorę panią do szpitala. Okey? - Spojrzał na Viv oceniająco i chyba póki co nie zauważał powodu, by rzeczywiście biec do Munga.
Axel trwał u boku Viviennne, kiedy ta dochodziła do siebie. Pobladły czujnie się jej przyglądał, a kropelki potu na czole i skroniach zdradzały, że i on się denerwuje. Po kilku chwilach zabrał dłoń z jej karku, nie chciał być nachalny, ale też po prostu czul, że jest lepiej. Usiadł w kucki obok i był gotowy na każdą reakcję. Cisza się przedłużała, ale przynajmniej w niej chłopak słyszał wyrównujący się oddech kobiety i to dodało mu trochę otuchy. W międzyczasie również zebrał rozsypane torby z zakupami.
Kiedy Viv się odezwała, Axel spojrzał na nią zdziwiony. Okłamał ją? Uniósł lekko brwi i słuchał dalej. Latarnia faktycznie wcześniej zamigotała, ale Axel był zbyt przejęty stanem Vivienne niż przeklętą latarnią.
- Słucham? - Przekrzywił głowę wpatrując się w kobietę chłodnymi oczami, w których teraz tańczyły błyski przejęcia i strachu.
- Cóż... faktycznie to był tylko jeden raz. Po prostu nie chciałem pani wystraszyć i... jakoś uspokoić? - Mruknął skubać włosy nad lewym uchem. - Zapamiętałem wtedy panią i pani mąż jest moim szefem, więc ciężko nie pamiętać, kto jest jego żoną. - Uśmiechnął się blado, kiedy pomimo tego kłamstwa Vivienne uznała, że spadł jej z nieba.
- Tak, Axel. - Kiwnął głową. - Jak się pani czuje? Trochę lepiej? - Zagadnął widząc, że Vivienne się rozgląda. - Może pójdziemy gdzieś? Kawiarnia albo cos w tym stylu? Powinna pani napić się wody albo cieplej herbaty. A potem panią odprowadzę, choćby do posiadłości. - Axel spojrzał po przechodniach, którzy się oglądali za nimi. Rozumiał, że ta sytuacja mogla wzbudzić sensację i plotki znajda bardzo szybko odpowiednie tory aby się rozejść po okolicy. Powoli wstał, zebrał torby z zakupami i wyciągnął dłoń do Vivienne.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
23-11-2025, 18:55
Jedynie przytaknęłam, chociaż i tak byłam pewna, że do żadnego Munga nie dam się zaciągnąć. Wczoraj była u mnie uzdrowicielka, badała mnie, wszystko jest w porządku. A ogólne osłabienie wynika z mojego stanu, rozwijające się nowe życie w moim ciele wymaga poświęcenia moich własnych zasobów, mojej własnej energii. Tak to sobie przynajmniej tłumaczyłam. Na szczęście było coraz lepiej. Oddech zaczynał się uspokajać, ulica przestała wirować mi przed oczami, zanikał również denerwujący szum w uszach. Nadal czułam się osłabiona, ale nie byłam już bliska omdlenia, tak jak przed chwilą. Chcąc skupić się na czymś innym, aby odwrócić swoją uwagę od swojego złego samopoczucia i występujących przed chwilą mdłości, utkwiłam swoje spojrzenie w Axelu. Dlatego też zmusiłam swój umysł do przeanalizowania jego słów, znalezienia nieścisłości i skupienia się na nich. To pomagało. Im dłużej i mocniej skupiałam się na nim, na tym co mówi, tym sama czułam się mniej gorzej. A przynajmniej takie miałam wrażenie.
Uśmiechnęłam się triumfalnie, gdy Axel przyznał, że faktycznie mnie okłamał. Szybko jednak triumf zniknął z twarzy, gdy dostrzegłam w jego oczach strach. Zmrużyłam powieki zdziwiona czego może się bać? Przecież nie mnie? Nie wyglądałam raczej strasznie i z pewnością dałam mu znać tonem swojego głosu, że się nie gniewam. Może mojego męża? Wzięłam głębszy wdech wyrzucając tę myśl na chwilę z głowy i skupiając się na jego słowach.
- Tak, już lepiej - przytaknęłam. - Myślę, że to dobry pomysł. Ostatnie co mi brakuje to plotek o moim siedzeniu na ziemi na Pokątnej - mruknęłam cicho pod nosem, poczekałam aż mężczyzna pozbiera moje torby, a następnie chwyciłam jego dłoń i pozwoliłam mu pomóc mi wstać.
Nogi miałam miękkie, nie stałam zbyt pewnie, ale z każdą chwilą było coraz lepiej. Przez chwilę zastanowiłam się gdzie by tu można było usiąść. Najlepiej w jakimś kameralnym miejscu, z dala od wścibskich oczu. Niedaleko była taka kawiarenka, przechodziłam dzisiaj obok niej i miała już wystawione stoliczki na zewnątrz. Było dzisiaj przyjemnie, a ja zdecydowanie potrzebowałam powietrza, a nie zaduchu i zapachu herbat. Jeszcze by mnie od ciężkiego zapachu zemdliło.
- Do kawiarni niedaleko - zadecydowałam. - Aż tak nie będzie trzeba, skorzystam z sieci fiuu.
Nie musieliśmy daleko iść. Kawałek za rogiem było miejsce, które miałam na myśli. Szłam lekko z przodu, Axel był już za mną. A przynajmniej taką miałam nadzieję, bo ani się nie obróciłam, ani w żaden inny sposób nie sprawdziłam czy na pewno za mną podąża. Jeżeli chciał mnie teraz okraść, chociaż nie wiem po co byłyby mu damskie ubrania, to miał ku temu sposobność. Jednak kiedy przystanęłam przy krzesełku i stoliku przed kawiarnią, mężczyzna był nadal. Odetchnęłam z lekką ulgą gdy siadałam.
- Zamówi Pan dla mnie herbatę, niezbyt aromatyczną, bez dodatku żadnych przypraw korzennych, bez mleka. Dla siebie też proszę zamówić, jeśli coś Pan chce. Potem ureguluję należność - odprawiłam go. Skoro był pracownikiem mojego męża, to właściwie także i moim.
Przez chwilę czekałam aż wróci. Siedziałam z lekko przymkniętymi oczami. Przez głowę przelatywały mi różne myśli, przede wszystkim byłam na siebie zła. Bo jak miałam normalnie funkcjonować, w momencie gdy wyjście na Pokątną w każdej chwili mogło wiązać się z zasłabnięciem? Jak długo będzie trwać taki stan? Jeśli przez całą ciążę, to chyba prędzej się załamię, niż dotrwam jej końca. Otworzyłam oczy, gdy usłyszałam odgłos porcelany uderzanej o drewniany stolik.
- A więc jest pan pracownikiem mojego męża? - Zapytałam. - Pracuje pan w sklepie? I à propos mojego męża… mam nadzieję, że nie dotrze do niego informacja o dzisiejszym zajściu. Dobrze wie o moich omdleniach, więc nie chciałabym mu dodatkowo dokładać zmartwień.
Utkwiłam znaczące spojrzenie w mężczyźnie. Axel chyba zrozumiał co miałam na myśli? Raczej nie powinnam być bardziej dosadna, prawda?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Axel Devereaux
Czarodzieje
Je est un autre.
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
27-11-2025, 20:28
Ciężko było się Axelowi odnieść do stanu Vivienne, nawet jeśli mial młodsze rodzeństwo i widok matki z okrągłym brzuchem nie było czymś nadzwyczajnym, to jednak pani Delacour znosiła ciążę bardzo dobrze i w tym stanie była nawet bardziej energiczna, promieniała i czuła się doskonale. Xavier nie wspominał Axelowi, że niedługo stanie się ojcem, bo nawet nie mial takiego powodu, by informować jednego z jego licznych "pracowników" o swoich prywatnych sprawach. Ani to było potrzebne, ani bezpieczne.
Złapanie chłopaka za język i wytkniecie mu kłamstwa może byłoby zabawną okolicznością, ale nie w obliczu słabości, jakie dopadły panią Burke w tej chwili. A chłopak po prostu walczył z naturalna reakcją własnego ciała i umysłu na te nieoczekiwane okoliczności. To co innego widzieć ranę i interweniować, bo nie mial pojęcia, czy Viv zaraz nie straci przytomności i będzie rzeczywiście musiał podjąć decyzję jak jej pomóc. Póki co świadoma opierała się wszelkim formom pomocy zewnętrznej, o Mungu nie chciała słyszeć, a pewnie jesli by Axel zarządził wezwanie pana Xaviera, to prędzej by się zaczęli kłócić.
- W porządku. - Chłopak kiwnął głową, zbierając rzeczy i pomagając zebrać się z ziemi kobiecie. Nalegał, aby oparła się na jego ramieniu, chociaż nie wyglądał na kogoś przesadnie silnego, to nawet nie skrzywił się, kiedy Viv oparła się na nim.
- No to do kawiarnii. - Zgodził się z kobietą doskonale wiedząc o które miejsce jej chodzi.
Po chwili jednak zmarszczył brwi, kiedy wspomniała o sieci Fiuu. Nie był pewny, czy w jej stanie to dobry pomysł bez asysty, w końcu to była forma teleportacji i potrafiła być wymagająca.
- Jest pani pewna? W pani stanie może to się źle skończyć... - Mruknął nie do końca przekonany, czy powinien tak po prostu ufać magicznemu transportowi.
Po kilku krokach wypuścił Vivienne i szedł za nią, w ramie gdyby jednak siły ją opuściły, mógł ja w porę złapać. Taszcząc torby z zakupami powoli się uspokajał, dopiero teraz zauważył, że ręce mu się trzęsą a w gardle zaschło nieznośnie. Ale nie dal po sobie nic poznać, musiał być dzielny. Na pewno nie w głowie było mu złodziejstwo, a nawet jeśli, to w życiu nie tknąłby żony człowieka, którego juz próbował okraść i skończyło się to dla niego wyjątkowo źle. W końcu dotarli do stolików i Axel pomógł Viv usadowić się na jednym z krzeseł a potem wysłuchał jej instrukcji.
- Proszę się nie martwić, za chwilę wrócę. - Axel zanotował w myślach instrukcje co do herbaty i powtórzył to samo dziewczynie, która stała za ladą. Dla siebie nic nie wziął, czując pewien rodzaj skrępowania, jeśliby się skusił na poczęstunek. Czekał aż herbata zostanie zaparzona i zabrał tacę, w tym czasie obserwował Viv przez okno, dając jej chwilę wytchnienia. Wrócił po chwili do Vivienne, ustawił tacę i usiadł na krześle nieopodal poprawiając podwinięte rękawy, tak by je zsunąć do nadgarstków, które po wewnętrznej stornie nosiły ślady cienkich blizn.
- Tak, pracuje dla pana Xaviera. - Kiwnął głową trochę teraz żałując, że tak bezpośrednio o tym wypalił. Ale cóż, tego czasu nie cofnie. - Mhm, jako kurier. Doręczam zamówienia i odbieram dostawy. - Nie chciał, by Viv wyglądała go przy kolejnych odwiedzinach w sklepie, bo Axel nigdy nie zajmował się obsługą klientów, tak więc to była bezpieczniejsza odpowiedź.
Jej kolejne słowa sprawiły, że Axel nabrał powietrza i zatrzymał je w płucach. Jej życzenie było o tyle niewygodne, że Axel rzeczywiście poczuł igły stresu na karku na myśl, co mógłby zrobić mu Xavier, gdyby przemilczał osłabienie jego żony. Nie wiedział za bardzo co powiedzieć, lecz dalsze słowa panu Burke pozwoliły mu przemilczeć tą kwestię.
- Choruje pani? - Wyrwało mu się i lekko się spiął, kiedy dotarło do niego, jak bezpośrednie pytanie zadał. - Przepraszam, to nie moja sprawa... - Jej wnikliwe spojrzenie sprawiło, że Axel odwrócił wzrok wyraźnie speszony. Jak zazwyczaj nie mial problemu z czarowaniem kobiet, tak teraz czul się jakby mial nóż na szyi.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
30-11-2025, 22:33
Zmarszczyłam lekko nosek słysząc o “tym stanie”. Czy ten mężczyzna mógł wiedzieć, że jestem przy nadziei? Xavier pochwalił się radosną nowiną w swojej pracy i już wszyscy wiedzieli? Zacisnęłam usta, jeśli to było prawdą, zdecydowanie mi się to nie podobało. Nie chciałam by ludzie wiedzieli, było na to zdecydowanie zbyt wcześnie, aby dzielić się tą informacją z obcymi ludźmi. Przez myśl mi nie przeszło, że Axelowi mogło chodzić o moją słabość, a nie o mój stan i rozwijające się dziecko pod piersią. Pokręciłam głową pochmurniejąc na chwilę.
- Jestem pewna - odpowiedziałam bardziej chłodno niż bym tego chciała.
Między innymi dlatego nie odzywałam się w ogóle w drodze do kawiarni, a kiedy już tam usiadłam i ochłonęłam, to zdecydowanie nie chciałam wracać do tej krótkiej wymiany zdań i prowokować rozmowy o moim byciu w ciąży. Dźwięk stawianego spodeczka i filiżanki zdziwił mnie, ponieważ tylko przede mną owy komplecik stanął. Chociaż proponowałam, aby pan Axel również coś dla siebie zamówił, to nawet nie postawił przed sobą szklanki z wodą. Starałam się, aby nie widać było po mnie zdziwienia. Brew nawet nie drgnęła, wyraz twarzy próbowałam zachować jak najbardziej neutralny, jedyne co, to lekko kiwnęłam głową w podziękowaniu. Obserwowałam jak mężczyzna siada obok mnie. Mogliśmy spokojnie porozmawiać.
Przechyliłam lekko głowę słysząc o transporcie przesyłek. Sięgnęłam po filiżankę i upiłam z niej łyk. Idealna taka jak chciałam. Najlepsza na mdłości. Już po pierwszych dwóch łykach poczułam jak robi mi się zdecydowanie lepiej, a żołądek się uspokaja. By o tym nie myśleć, skupiłam się na mężczyźnie. Axel był wysoki, chyba mniej więcej wzrostu mojego męża, chociaż wydawał się zdecydowanie chudszy. Miał czarne włosy, mocno błękitne oczy, ale kolor jego źrenic był mocno chłodny. I jego akcent, mocno nie brytyjski. Uśmiechnęłam się do niego lekko. Siedział przede mną przystojny chłopak, ale jakoś dziwnie zestresowany.
- To ciekawe, spodziewałam się raczej, że do transportu wykorzystuje się jednak sowy. Jednak to całkiem logiczne, niektóre przesyłki są na tyle cenne, że lepiej przekazać je… własnoręcznie? - Zagadnęłam, podchwytując temat jego pracy.
W sklepie byłam tylko raz. Xavier zabrał mnie za pomocą sieci fiuu chcąc pokazać mi gdzie i jak pracuje. Byłam pod ogromnym wrażeniem tamtego miejsca, mimo że nie mogłam zobaczyć wszystkiego. Przez chwilę miałam okazję zerknąć przez okno na Śmiertelny Nokturn, nigdy na nim nie byłam i kusiło, aby wysunąć stópkę poza próg sklepu. Było to jednak dla kobiety dość niebezpieczne miejsce, więc oczywiście tego nie zrobiłam i nie miałam zamiaru.
- Nie jest to nic groźnego - odpowiedziałam ciepło, biorąc po chwili kolejny łyk herbaty. - Proszę nie przepraszać. Niestety wiąże się to z taką nagłą słabością, dlatego cieszę się, że trafiłam na kogoś zaufanego. Skoro pracuje pan w sklepie mojego męża, to z pewnością jest pan osobą zaufaną, prawda? - Uśmiechnęłam się do niego kiwając przy tym głową. - Proszę mi powiedzieć, nie jest pan anglikiem, prawda? Akcent… hmm… francuski? Czy się pomyliłam? - Zakończyłam, płynnie przechodząc na ten język.
Znałam francuski bardzo dobrze. Uczyłam się go od maleńkości, było to ode mnie wymagane więc nie miałam innej możliwości, jak poznać go niemal biegle. Rozmowa nie sprawiała mi żadnego problemu, wręcz jeśli okaże się, że był to strzał w dziesiątkę, to będę miała okazję, aby poćwiczyć. Dawno nie miałam okazji, aby ćwiczyć. Powinnam wrócić do lekcji, z pewnością mój nauczyciel będzie zadowolony z chęci dalszego uczenia się, nawet w murach Burke Manor.
- Nie nawiązał pan do mojej nadziei, aby mój mąż nie dowiedział się o tej sytuacji - kontynuowałam po francusku i spojrzałam na niego wyczekująco.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#10
Axel Devereaux
Czarodzieje
Je est un autre.
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
04-12-2025, 22:05
Akurat o tym jednym szczególe Axel nie mial totalnie pojęcia. Xavier nie dzielił się z nim szczegółami swojego prywatnego życia, no może poza faktem, że był żonaty i tyle. Ale dalej już nawet sam Devereaux nie wnikał. Tak było bezpieczniej, zwłaszcza dla niego, bo jeśli za dużo by wiedział, mógłby ściągnąć na siebie uwagę tych, którzy mieli z panem X jakieś konflikty. Axel nie mial wielkich wymagań, co do tego, jak miało wyglądać jego życie w tym czasie, który należał do niego. Także, póki nie wie za wiele, tym lepiej dla niego.
Chłodna odpowiedz pani Burke jasno dala chłopakowi do zrozumienia, że temat bezpieczeństwa został zakończony. Axel jednak wcale nie był taki przekonany do tego pomysłu i nawet był gotów narazić się na gniew pana X i towarzyszyć Vivienne w podróży i szybciutko wrócić do Londynu.
Zapadła pomiędzy nimi cisza, Axel kalkulował w głowie wszelkie opcje, co powinien zrobić, a co mogłoby raczej ściągnąć na niego kłopoty. Na pewno nie chciał zostać ukarany, tak więc uznał, że najlepiej będzie być po prostu posłusznym i pomocnym. A jak już będzie dobrze, to najlepiej aby żona szefa po prostu wróciła do domu.
Axel nie mial śmiałości, aby częstować się czymkolwiek w towarzystwie osłabionej Vivienne. To nie była odpowiednia okazja, by naciągać jej kieszeń na jego zachcianki. Poza tym, nawet jeśli chciał z własnej kieszeni zapłacić, to jednak wolał w to miejsce kupić coś do jedzenia, czy odłożyć do schowka na oszczędności. Dlatego zdziwione spojrzenie Vivienne spotkało się jedynie z lekkim uśmiechem na ustach chłopaka, który rozszerzył się, i dal jej jasno do zrozumienia, że nie ma na nic ochoty. Chociaż rzeczywiście chciało mu się pić jak diabli, to pewnie z tego stresu i przejęcia. Niedługo otwierają Wiwernę, więc dzisiaj pozwoli sobie na szklankę piwa, tak w nagrodę czy cos.
Z tego wszystkiego Axel zapomniał się o maskowaniu akcentu. Wyrwało mu się kilka charakterystycznych naleciałości i w tej chwili nawet nie był tego świadomy. A ile razy to udało mu się już zachować opanowanie i francuski akcent nie prześlizgnął się ani jednym dźwiękiem. A teraz? Teraz to dal się złapać jak byle płotka.
- Tak, dokładnie tak... Niektóre rzeczy są tez po prostu za ciężkie dla sów. - Splótł dłonie przed soba i nerwowo przebierał kciukami. Może i sama Vivienne nie wyglądała zbytnio groźnie i nawet jej chłodne odpowiedzi i piorunujący wzrok nie zrobiłby by jednak na Axelu wrażenia, to jednak sam fakt, że była żoną Xaviera wprawiał chłopaka w zdenerwowanie. Oby tylko nie wyszło z tego wszystkiego kolejna próba zniesienia Crucio na własnej skórze.
Z chwili na chwile Vivienne jednak wracały kolory i nawet wydawała się w coraz lepszym humorze. Kamień spadł z serca młodemu Francuzowi, co sprawiło, że i on się odrobine rozluźnił.
- Dobrze, że bylem blisko i mogłem pomoc... - Mruknął nie chcąc wnikać bardziej, co faktycznie dolegało kobiecie. Kobiety miały swoje tajemnice i lepiej, żeby za bardzo w nie nie wnikać.
Lecz po chwili cale to rozluźnienie szlag jasny trafił i Axel, słysząc z ust Vivienne płynne przejście z angielskiego na francuski, uniósł na nią zaskoczone spojrzenie i wyraźnie pobladł. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że wcale nie brzmiał jak dzieciak z City, a raczej jakby faktycznie angielski nie był jego pierwszym językiem.
Przez chwile zastanawiał się, czy podjąć rozmowę w rodzimym języku, czy jednak uparcie trwać przy angielskim. Xavier pewnie teraz wściekłby się, że Axel tak bezmyślnie się zapomniał. Ale słysząc, że Vivienne mówi bardzo płynnie po francusku ciężko było mu oprzeć się pokusie i przełknął ślinę.
- Oui, français... - Kiwnął głową unosząc dłoń do brwi, na której mial bliznę. Potarł palcem przecinek i przeniósł spojrzenie na kobietę. - Słyszę, że francuski jest pani dobrze znany. - Brnął dalej pozwalając, by z jego ust wydobył się jego prawdziwy akcent i faktyczny głos wskazujący bez dwóch zdań na Paryż.
- Bah oui. - Kiwnął głową na słowa Vivienne odnośnie zachowania tajemnicy przed Xavierem. Lecz w tej sytuacji, Axel rzeczywiście więcej by stracił, gdyby przemilczał przed panem X to zdarzenie. Być może i jakąś część ciała... wolał o tym nie myśleć. - Carrement! Nie pisnę mu ani słowa. - Zapewniał, a brew mu nawet nie drgnęła, bo w myślach już układał plan dotarcia do sklepu Borgina i Burke'a jak najprędzej.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 12-12-2025, 12:55 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.