09-07-2025, 21:02

Stary cmentarz przy Mile End
Na lekko górzystym uboczu, za wielką ozdobną, lecz zardzewiałą bramą oraz niskim murkiemn w kolorze szaro-ceglanego kamienia, leży stary cmentarz przy Mile End – zapomniany przez miasto, porzuciny, zarośnięty przez różnorodność pnących chwastów i mchów – przeżarty wilgocią, rozkruszony na drobne kawałki. Rzędy pochylonych nagrobków, porośniętych bluszczem i naroślą, kryją nazwiska, których nikt już nie pamięta. Anioły z odłamanymi skrzydłami patrzą na przechodniów martwymi oczami, a wiatr przemyka między drzewami niczym jęczące dusze. Niektórzy mówią, że pochowano tu ofiary zarazy, inni, że ludzi z zakazanych eksperymentów medycznych z czasów II wojny. Niezależnie od wersji, miejsce ma złą sławę. Dzieci mówią o „śpiewającej mogile”, z której nocą dobywa się melodyjny, kobiecy głos. Bezdomni trzymają się z daleka, bo coś „chodzi między nagrobkami i nie lubi być oglądane”. W samym centrum cmentarza znajduje się marmurowe mauzoleum bez inskrypcji, z drzwiami zamkniętymi na łańcuchy. Zatarte nazwiska nie sugerują żadnej rodziny. 


