• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Szkocja > Hogsmeade i okolice > Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie > Biblioteka Hogwartu
Strony (2): 1 2 Dalej
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
15-10-2025, 14:43

Biblioteka Hogwartu
Ogromne, majestatyczne pomieszczenie wypełnione rzędami wysokich, drewnianych regałów sięgających do samego końca wysokiego sufitu. Półmrok panujący w tajemniczym wnętrzu, przerwany jest jedynie migotliwym światłem świec, olejnych lamp i szmerem przyciszonych rozmów. W powietrzu unosi się zapach starych ksiąg, pergaminu i kurzu, a ciszy strzeże surowa bibliotekarka. która nie toleruje hałasu ani nieostrożnego obchodzenia się z książkami. Jej surowy wzrok łypie spod sterty opasłych tomiszczy, spoglądając na każdego nowo-przybyłego gościa. Wśród tysięcy tomów znajdują się zarówno podręczniki do magii, jak i zakazane woluminy ukryte w Dziale Ksiąg Zakazanych, do którego dostęp wymaga specjalnego pozwolenia. Jest miejsce pełne ukrytych zakamarków, wygodnych stolików zachęcających do wielogodzinnej nauki. Jeszcze nikt nie zdołał odkryć wszystkich tajemnic i prawdziwego potencjału ogromnej biblioteki.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Leonie Figg
Akolici
he was hanged from the gallows that he built for me.
Wiek
25
Zawód
magibotaniczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
8
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
13
Brak karty postaci
03-11-2025, 12:04
30 KWIETNIA 1962
kość zdarzenia

W oczekiwaniu na olimpiadę snuła się korytarzami Hogwartu śladem zapisanych w kamieniu wspomnień. Ulubiony fotel w Pokoju Wspólnym cieszył wysiedzianą miękkością siedziska, a wzrok w wykradzionej chwili wytchnienia błądził po roślinach łakomie oplatających ciepłą przestrzeń. Leonie doskonale pamiętała przesiadywanie przy tym żarzącym się kominku, świsty zgodnie umęczonych westchnień znad prac domowych, raz po raz przetykane plotkami z przyjaciółmi - odrywali się od obowiązków z ekscytacją, konspiracyjnie, jakby tylko na to czekali. Przekonani, że świat należy do nich. Że problemy, które teraz im dokuczają, są najpoważniejszymi wyzwaniami życia, a uniesienia, uśmiechy i radość czymś gwarantowanym. Niezmiennym.
Obrazy na ścianach zamku odpowiadały na powitania, po drodze na błonia zagadnęła Grubego Mnicha, a potem przyjrzała się wnikliwie Bijącej Wierzbie z niemal matczynym uśmiechem, dumnym i zadowolonym, bo zdawała się zdrowa, trochę wyższa oraz nadal tak samo złośliwa, a to dobrze. Wreszcie też usiadła na kocu pod jednym z drzew, wpatrując się w jezioro, otoczona szemraniem dobiegających z każdej strony głosów.
Tego dnia Figg unikała tłumów. Trzymała się w pewnej odległości od dużych grup, nawet znajomych, nie czując się przy nich bezpiecznie - każdy dotyk, którego nie chciała i na który nie zdążyła się przygotować, budził lęk, a przekrzykiwanie wyzwalało wrażenie, że zaraz wydarzy się coś złego. Z tego powodu wybierała towarzystwo jednej czy dwóch osób, zwiedzała razem z nimi stare kąty, tonęła we wspominkach i czuła się szczęśliwa, po prostu szczęśliwa, mogąc liznąć powidok młodzieńczej swobody... Nawet jeśli powinna czuć się podmieńcem. Kłamstwem. Iluzją. Tworem ubierającym kostium Leonie Figg, podczas gdy tak naprawdę wróciła do Hogwartu jako zupełnie inna osoba. Ale nie chciała o tym myśleć, nie chciała pozwolić truciźnie pokrywać zgnilizną tych radosnych chwil, zniszczyć ich delikatnych nici - nie dzisiaj.
Czekała na nią też biblioteka, ogrom pnących się do sufitu regałów, lewitujących tomów i wiedzy zamkniętej na pergaminie, a przede wszystkim baśni, którymi zachłystywała się jako nastolatka. Jednak przed tym, jak zdążyłaby przekroczyć wrota szkolnej skarbnicy lektur, w powietrzu zawibrował złowieszczy dźwięk, tak znajomy, że miała ochotę uderzyć czołem w ścianę; diabelne przekleństwo wpisane w obecność poltergeista. Dreszcze przebiegły w dół ramion, zimne jak lód, bo wiedziała, że przykuła uwagę ducha, odruchowo przyspieszywszy kroku. Ucieczka była bezsensowna - niestety Irytek lubił gonić swoje ofiary, a jego potrzeba sprawiania niezbyt przyjemnych żartów napędzała go do fantazji z każdym przejawem uczniowskiego strachu czy złości; trudno, i tak musiała spróbować. "A gdzie się ten uczeń tak śpieszy? Do toalety?!", zapytał psotnik, i wnet poczuła, że podłoga pod jej stopami robi się miękka, przypominając kleiste trzęsawisko, wsysające stopy w udaremnieniu kolejnego kroku. Cudownie. Fantastycznie. Obróciła głowę w kierunku autora dowcipu, a drobne kwiaty wplecione w upięcie włosów wdzięcznie poruszyły płatkami przy tym ruchu.
- Wypchaj się ognistym krzewem, Irytku - warknęła, siłując się z magią poltergeista. W chwilach ckliwości sądziła, że zdążyła stęsknić się za wszystkim, co związane z Hogwartem, także za Irytkiem, więc dobrze, że przypomniał jej, jak bardzo się wtedy myliła - bo choć była zdeterminowana, by wyzwolić się z wnyków pułapki, drewno niestety okazało się bardziej uparte. Kostki zaczynały boleć od wywieranej na nie presji, gdy na horyzoncie mignęła zbliżająca się w jej kierunku znajoma sylwetka. Och, jeszcze tego brakowało. - Keith, nie, w tył zwrot - przestrzegła go kategorycznie, spojrzeniem ciskając rozjuszone gromy. W tym przypadku nie musieli cierpieć razem, jakkolwiek poetyckie by to nie było. - To zagrożenie dla zdrowia i życia - zabrzmiała dramatycznie, teatralnie, acz w jej głosie nie brakowało irytacji na ducha, który teraz przeniósł uwagę na Crofta.
- Oooo - dźwięk wydany przez wirującego w powietrzu złoczyńcę, zanoszącego się chichotem, poniósł się echem po arterii korytarza. - Co to przyszło, absolwent czy rycerz bez konia? Odważniec czy tchórz? Zaraz zobaczymy, sprawdzimy tego gagatka. Sir Irytek gotowy do pojedynku! - zapowiedział, a cząsteczki magii przywołały w jego dłoni małą szpadę, z którą rozpędził się w kierunku Keitha, machając zbitym z ektoplazmy ostrzem na boki w parodii Krwawego Barona.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Lucinda Macnair
Śmierciożercy
Hope for the best, but prepare for the worst.
Wiek
28
Zawód
łamacz klątw i uroków, poszukiwacz
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
15
1
OPCM
Transmutacja
30
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
10
Brak karty postaci
05-11-2025, 15:26
Zjazd Absolwentów

Atticus

Zjazd Absolwentów był dla niej okazją, by wrócić. By przypomnieć sobie, jak to było być dzieckiem, nastolatką. Wciąż pamiętała dzień, w którym po raz pierwszy przekroczyła próg tej szkoły -podekscytowanie, gdy patrzyła na potężne mury i rozległy zamek, który wydawał się wtedy całym światem. Z każdym rokiem jego ściany zdawały się jednak kurczyć, a tajemnice maleć, bo im dłużej tu była, tym bardziej to miejsce stawało się jej własnym. Wolała Hogwart od własnego domu, w którym pojęcie rodziny traciło na znaczeniu za każdym razem, gdy zasiadali do stołu. Teraz, jako matka, widziała to jeszcze wyraźniej. Wiedziała już, co znaczy nosić życie pod sercem i kochać bezgranicznie, bezwarunkowo, bez powodu. Może nawet żałowała, że jej matka nigdy nie zdążyła tego zrozumieć.
Gdy przekroczyła progi zamku, nostalgia uderzyła w nią z pełną mocą. Czuła ciepło, wspomnienia napierały na nią jak fala - te o nocnych wędrówkach po korytarzach, o godzinach spędzonych nad księgami, o marzeniach, które wypełniały jej wyobraźnię. Marzyła wtedy, by zostać łamaczką klątw, by biegać po świecie za artefaktami, odkrywać to, co ukryte przed innymi, chwytać to, co przeznaczone tylko nielicznym. W takich chwilach nie mogła powstrzymać się od pytania: co powiedziałaby młodsza Lucinda, gdyby wiedziała, kim przyjdzie jej się stać? Gdyby wiedziała, że marzenia szeptane pod kołdrą w dormitorium naprawdę się spełnią - a nawet więcej? Co powiedziałaby tamta dziewczyna, gdyby zobaczyła ją teraz?
Wraz ze wspomnieniami przychodziła też gorycz. Bo choć Hogwart wciąż budził w niej nostalgię, stanowił również definicję obłudy. Zbyt dobrze pamiętała, jak długo była oszukiwana przez Dumbledore’a, by dziś nie czuć, jak poczucie zdrady spływa jej żyłami. Może w tym wszystkim powinna szukać winy w samej sobie - bo chciała wierzyć w dobre intencje ludzi. Bo naiwnie sądziła, że nie istnieje wyraźny podział na dobrych i złych, a jedynie splot okoliczności i ludzie, których spotykają, decydują o tym, jaką drogą podążą. Dawna ona pewnie tak właśnie by zrobiła - obwiniłaby siebie i tylko siebie. Dziś jednak już wiedziała, że niewiele w tym było jej własnej woli. To, co kiedyś uważała za powołanie, okazało się jedynie pięknie ubraną manipulacją - subtelnym nakazem, by pomagała, nie oczekując niczego w zamian. A powinna.
Przekroczyła próg szkolnej biblioteki. Zapach starych ksiąg i pergaminu uderzył w jej nozdrza niemal natychmiast - znajomy, kojący, przypominający o tym, jak wiele zyskała w tych murach. Podeszła do jednego z regałów, przesuwając wzrokiem po tytułach - tych dobrze znanych i tych, które widziała po raz pierwszy, a więc musiały pojawić się tu już po zakończeniu jej nauki. Dotknęła dłonią jednej z okładek, czując pod palcami chropowatą strukturę skóry, gdy nagle do jej uszu dotarł przytłumiony dźwięk kroków. Zmarszczyła brwi. Obecność innych czarodziejów w bibliotece nie byłaby niczym zaskakującym, ale podczas Zjazdu Absolwentów podejrzewała, że szukają tu raczej prywatności niż książek. Odłożyła tom na miejsce i niemal bezszelestnie ruszyła w stronę wyjścia. Nie zdążyła jednak przekroczyć progu. Jej dłoń zahaczyła o stojący przy drzwiach świecznik, który runął na podłogę z głuchym szczękiem, a dźwięk rozlał się echem po całej bibliotece.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Keith Croft
Akolici
Wiek
23
Zawód
Pracownik restauracji
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
8
0
OPCM
Transmutacja
9
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
6
Siła
Wyt.
Szybkość
10
8
8
Brak karty postaci
09-11-2025, 16:20
Odpowiedź dla Leonie Figg


Powrót w te mury miał gorzko słodki smak. Słodki, bo to tutaj spędził swoje najlepsze lata, poznał ludzi, z którymi kontakt miał do dzisiaj, przeżywał chwile szczęśliwe, ale też i te mniej, jednak na te drugie patrzył teraz, z perspektywy czasu kompletnie inaczej. Gorzki, bo to były jednak jego ostatnie lata niewinności, bo kiedy tylko zakończył swoją edukację przyszło mu się zderzyć z rzeczywistością, której się nie spodziewał. I o ile praca dla ojca była przyjemne, bezproblemowa i dawała mu w pewnym sensie poczucie spełnienia, o tyle śmieć ojca postanowiła uświadomić mu jak kruche i nieprzewidywalne jest życie. Wiele się przez to nauczył, zdobył nowe doświadczenia, jednak tęsknota za dobrodusznym tatą nadal gdzieś po cichu dobijała się do niego w snach.
Mimo wszystko cieszył się na powrót w szkolne mury. Miał wiele wspomnień związanych z tym miejscem i postanowił wrócić chociaż do kilku z nich. Pokój wspólny Puchonów był jego pierwszym przystankiem, miejscem gdzie spędzał dużo czasu, nie żeby się uczyć, od tego była biblioteka, ale żeby spotykać się ze znajomymi i rozmawiać godzinami. Fotel przy kominku nadal skrzypiał tak samo jak sześć lat temu, nawet wystawała z niego ta sama sprężyna, co było przyjemnym przypomnieniem, że Hogwart naprawdę się nie zmienia. Nie omieszkał również odwiedzić swojej kolejnej ulubionej zamkowej lokalizacji. Szklarnie, w których odbywały się zajęcia Zielarstwa pamiętał doskonale. To również było miejsce, w którym spędzał dużo chwil pochylając się nad roślinami, robiąc notatki i poświęcając czas na zgłębianie swojego ulubionego przedmiotu. Przechadzał się między alejkami przypominając sobie jak kiedyś te wszystkie rośliny na początku były mu kompletnie obce, teraz znał ich nazwy i właściwości na pamięć, a jego wiedza z każdym dniem rosła, z czego był po cichu bardzo dumny. Jeśli chciał się rozwijać, musiał cały czas poszerzać swoją wiedzę, nie mógł spocząć na laurach.
W końcu nogi poniosły go w kierunku biblioteki. Chyba każdy powracający dzisiaj w mury szkoły w końcu w niej lądował. Była nieodłącznym kompanem każdego ucznia i każdy był zmuszony w niej przebywać czy tego chciał czy nie. Nawet on, ten, który nie specjalnie przykładał się do nauki jeśli nie musiał, czasami był zmuszony usiąść przy ławach w tym cichym miejscu i trochę się pouczyć. To miejsce mimo wszystko miało swój klimat i było poniekąd sercem szkoły, zaraz obok Wielkiej Sali.
Ten śmiech poznałby wszędzie. Nie dało się go pomylić z żadnym innym. Był czas kiedy często go słyszał i bywał ofiarą głupich żartów wrednego poltergeista. Akurat jego nie miał ochoty tu spotkać, nie należał do tych dobrych wspomnień, jednak mimo wszystko, wiedziony czystą ciekawością wyszedł zza rogu. To co ujrzał, zdecydowanie nie było tym co spodziewał się zobaczyć…chociaż może trochę jednak tak. W każdym razie nie podejrzewał, że ofiarą dzisiejszego żartu zostanie właśnie Leonie.
- O na pewno nie. - pokręcił głową mając zamiar kompletnie zignorować słowa przyjaciółki.
Nie był już tym samym chłopaczkiem, który opuścił tą szkołę. Miał więcej pewności siebie, był zdecydowanie odważniejszy i nie miał najmniejszego zamiaru uciekać przed głupim duchem.
- Wypuść ją Irytku! - powiedział stanowczym tonem ruszając w kierunku Leoni chcąc jej pomóc.
Po chwili jednak, widząc jak poltegeist rusza na niego z szarżą musiał szybko uskoczyć w bok, opierając się o ścianę z prawej.
- Twoja imitacja Krawewgo Barona jest tak samo beznadziejna jak ją pamiętam. - pokręcił głową - Ciekaw jestem co powie sam Baron jak przekaże mu, że się z niego otwarcie śmiejesz. - dodał po chwili odgradzając ducha swoim ciałem od Leonie, na którą po chwili zerknął przez ramię - Nic ci nie jest?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Leonie Figg
Akolici
he was hanged from the gallows that he built for me.
Wiek
25
Zawód
magibotaniczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
8
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
13
Brak karty postaci
21-11-2025, 19:51
Odpowiedź dla Keith Croft

Wyzłośliwiająca się magia Irytka nie pozwoliła butom drgnąć. Jego dawne podłości stanęły jej przed oczami jak armia zdyscyplinowanie salutująca dawnemu dowódcy. Raz spóźniła się na egzamin z opieki nad magicznymi stworzeniami, bo poltergeist zamienił drzwi toalety w gumę balonową. Innym razem pędziła na eliksiry, a jego czar poluzował szew szkolnej torby, przez co zostawiła za sobą pasmo wypadających zeszytów, piór, fiolek i smugę atramentu. A jeszcze kiedy indziej duch owinął ją w gobelin wiszący na korytarzu i pytał, czy Leonie wie, czym jest śmierciotula. Dlaczego Dumbledore dalej tolerował tego błazna? Uważał, że psikusy Irytka dobrze wpływają na rozwój emocjonalny uczniów, motywują albo podnoszą morale? Oczywiście, że życie każdego botanika byłoby ciekawsze z czyhającą na niego jadowitą tentakulą, ale należało zastanowić się nad bezpieczeństwem i przede wszystkim jakością pracy, jeśli na każdym kroku musiał patrzeć przez ramię i wyczekiwać zagrożenia.
Westchnęła dramatycznie, gdy Keith - a jakże - nie posłuchał, tylko zakasał metaforyczne rękawy i ruszył na spotkanie nieumarłego oponenta. Troska szeptała, że gdyby znaleźli się w dużo gorszej sytuacji, gdyby ona naprawdę była zagrożona, Croft zachowałby się tak samo. Momentalnie odrzuciłby swoje bezpieczeństwo, gotów heroicznie osłonić ją całym  sobą, bo miał zbyt duże serce jak dla jednej smukłej piersi. Jego lojalność względem przyjaciół pasowała do Gryffindoru i kiedy dojrzał, Figg coraz częściej widziała w nim lwa, nie borsuka - niekoniecznie złotego, ale żółtego, podobnego kolorem jej hufflepuffowskiej sukience.
Słowa wypowiedziane przez niego przy stole Oriany w dniu spotkania Akolitów wróciły teraz jak bumerang, jak zwielokrotnione i opóźnione echo; przemówił wtedy z zapałem człowieka, który jest w stanie przełknąć swój strach i mimo to walczyć z uniesioną wysoko głową.
Śmiech jeszcze przez moment ciął aurę korytarza, aż Irytek zastygł na wspomnienie Krwawego Barona i nagle zatrzymał się w powietrzu, patrząc na młodzieńca przez zmrużone oczy. Rozważał jego słowa, jakby oglądał je z każdej strony, po czym wzruszył ramionami, znów się roześmiał, machnął półtransparentną ręką, przez co na Keitha osypał się szczodry deszcz kolorowego konfetti - i równie niespodziewanie rozmył się w powietrzu, rechocząc już gdzieś w ścianach zamku. Ich bliskość na korytarzu spowodowała, że kilka wielobarwnych drobinek osiadło też na sukience Leonie. Zamiast mu odpowiedzieć, pacnęła przyjaciela w ramię, a potem dziobnęła go palcem wskazującym pod żebra.
- Mówiłam, żebyś się nie mieszał. Świetnie mi szło... to, co robiłam, żeby się oswobodzić - żachnęła się, zadzierając nos. Niestety oboje wiedzieli, że to kłamstwo - szło jej tragicznie. Jak szybko wygoniono by ją za mury zamku, gdyby zaklęciem odpiłowała fragment posadzki i po prostu poszła z nią dalej? - Za nim nie tęskniłam - poskarżyła się, opierając dłoń na ramieniu Crofta. Próby oderwania trzewików od podłogi coraz bardziej zaburzały równowagę, nie była pewna, czy za chwilę nie runie jak długa, naciągając mięśnie w nieruchomych stopach. Lepiej tego uniknąć, przecież przed nimi jeszcze tańce! - Wiesz, chyba jeszcze nigdy nie chodziłam po Hogwarcie boso - mruknęła cierpko, po czym uśmiechnęła się na niedorzeczność takiej wizji. Przynajmniej okazałaby się nieprzeciętna. Wiele kobiet dobrało buty specjalnie do dzisiejszej okazji, w dopełnieniu pięknych sukien. - Myślisz, że glisseo sobie z tym poradzi? Skoro podeszwy przyczepiły się do podłogi, może jeśli się z niej ześlizgną, magia tego czorta przestanie działać... - zastanowiła się i popatrzyła na Keitha, swojego obrońcę, przyszywanego młodszego brata. Swojego lwa. - Albo po prostu poczekam, aż mu się znudzi - dodała kapitulacyjnie, po czym obróciła głowę pod kątem i wygładziła kołnierz szaty Crofta. Wyglądał dziś bardzo elegancko, nie mogła tego nie zauważyć. - Jak się bawisz? - zapytała, odsuwając kwestię swojego problemu na dalszy plan. Pora była jeszcze wczesna, wiele atrakcji dopiero miało się zacząć, ale ciekawiło ją, czy znalazł już przyjaciół ze swojego roku i czy - podobnie jak ona - czuł się szczęśliwy, zewsząd otoczony fragmentami utraconej przeszłości.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Atticus Lestrange
Akolici
You can tell how dangerous a person is by the way they hold their anger within themselves quietly.
Wiek
40
Zawód
urzędnik MM, bywalec podziemi
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczony
Uroki
Czarna Magia
10
15
OPCM
Transmutacja
6
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
12
13
5
Brak karty postaci
23-11-2025, 18:41
Lucinda

Nie sądził, że jeszcze przyjdzie mu przekroczyć próg Hogwartu; nie w wieku czterdziestu lat.
Nostalgia zdawała się dopadać go powoli; początkowo już w towarzystwie Oriany, gdy wspólnie przemierzali szkolne korytarze, a także o wiele później, gdy ujrzał tyle znajomych twarzy. Niespiesznie przypominał sobie wszystko – dawne przyjaźnie, które rozpadły się po opuszczeniu murów zamku, niegdysiejszych wrogów, których przewiny odeszły już w niepamięć; miejsca, które sprzyjały nastoletnim wygłupom i szeptanym tajemnicom. Stara szkoła, niegdyś ostoja jego spokoju, dzisiaj niosła ze sobą lekkie uczucie niepokoju. Bądź co bądź, dyrektorem był Dumbledore – ten sam człowiek, który pokonał Grindelwalda i oddalił spełnienie jego wizji świata, w którą Atticus święcie wierzył. Wbrew pozornemu rozluźnieniu miał oczy dookoła głowy i pilnował się na każdym kroku; uśmiechał się uprzejmie i witał wszystkich grzecznie, ale w głębi duszy analizował – starał się wychwycić chociażby najmniejsze oznaki fałszu.
Ostatecznie nigdy nie było wiadomo, kto tak naprawdę był sprzymierzeńcem, a kto wrogiem; szczególnie tutaj.
Szczególnie dzisiaj.
Gdy gwar i tłum stawały się nie do wytrzymania, a – chcąc zachować trzeźwość – nie mógł sięgnąć po kolejną szklaneczkę ognistej whisky, zdecydował się na chwilę samotności. Były to tylko pozory i doskonale o tym wiedział, bo w murach zamczyska nikt nigdy nie był naprawdę sam; świadczyły o tym chociażby duchy wychylające się niespodziewanie zza ściany. Chyba tylko cudem udało mu się uniknąć Irytka, którego złośliwy rechot usłyszał już z końca korytarza; rozsądnie skręcił w prawo, byle dalej od zjawy i ku własnemu zaskoczeniu, znalazł się tuż przy szkolnej bibliotece. Wspomnienia momentalnie zalały go znajomą falą słodko-gorzkiej melancholii; to tutaj wkuwał do późna daty najważniejszych bitew magicznej historii, to tutaj – a dokładniej przy przedostatnim stoliku – doświadczył pierwszego pocałunku w wieku czternastu lat. Zaskakujące, że dzisiaj zdołał wymienić kilka uprzejmości z dziewczyną kobietą, której nie widział od ukończenia szkoły; uśmiechnął się pod nosem, gdy kroki poniosły go do wiekowego miejsca.
Zapach kurzu i wiekowych woluminów momentalnie wypełnił nozdrza. O tej porze nie dostrzegł tu nikogo; echo jego kroków zdradzało wyraźnie przybycie, ale nie zawracał sobie tym teraz głowy. Wiedziony ścieżką wspomnień, szedł niespiesznie między regałami, od czasu do czasu przystając i sięgając po którąś książkę – na jednej znalazł nawet swoje inicjały, nabazgrane prędko w ramach zemsty na wrednej bibliotekarce. Odłożył opasłe tomiszcze o historii magii na miejsce, przez krótki moment chłonąc to miejsce spojrzeniem; wtedy jego wzrok spoczął na dziale ksiąg zakazanych.
Krótka, głupia myśl –
A gdyby tak…
Teoretycznie był sam, a druga taka okazja mogła się już nie powtórzyć; dla pewności postanowił przejść cały teren. Zanim jednak zdołał zrobić chociażby krok, nagły huk wyrwał go z letargu; niemalże podskoczył, a serce zaczęło walić w piersi jak oszalałe. Momentalnie odwrócił się w stronę źródła dźwięku, lokalizując przewrócony świecznik – a tuż przy nim sprawczynię zamieszania, doskonale mu znaną. Odetchnął głęboko, próbując uspokoić zdenerwowanie wywołane nagłym dźwiękiem.
- Chcesz przejąć rolę Irytka, Lucindo? – przywitał się żartobliwie, podchodząc bliżej; schylił się na moment, by podnieść ciężki świecznik i ustawić go dokładnie w taki sam sposób, w jakim stał poprzednio. – Nic ci nie jest?
Wolał upewnić się, że z panią Macnair wszystko było w porządku. Znali się nie od dziś, co oczywiście mogli zawdzięczać swoim rodzinom, ale nie mieli zbyt wielu okazji do rozmów; być może dzisiaj miało się to zmienić.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Keith Croft
Akolici
Wiek
23
Zawód
Pracownik restauracji
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
8
0
OPCM
Transmutacja
9
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
6
Siła
Wyt.
Szybkość
10
8
8
Brak karty postaci
27-11-2025, 19:35
Odpowiedź dla Leonie Figg

Leonie nie była jedyna, która zastanawiała się dlaczego kolejni dyrektorzy szkoły nadal trzymali tego błazna. Nie było z niego kompletnie żadnego pożytku, jedyne co robił to denerwował wszystkich na około i utrudniał życie uczniów, zwłaszcza tych, którzy nie mieli odwagi się mu postawić. Nie żeby postawienie się coś dało, ale kiedyś wychodził z założenia, że jeśli tylko w szkole miał więcej odwagi i był bardziej pewny siebie, nie tak często padałby ofiarą żartów Irytka. Nadal doskonale pamiętał jak musiał ganiać swój notatnik po całym korytarzy na czwartym piętrze, bo ten błazen postanowił, że przyda mu się trening fizyczny. Spędził po nim cały wieczór na kanapie w pokoju wspólnym przykładając do do policzka ziemne okłady, po tym jak poślizgnął się na wyczarowanej skórce od banana przywitał się twarzą ze ścianą. Nikomu się do tego nie przyznał, powiedział, że się po prostu potknął nie chcąc rozpowiadać, że znowu padł ofiarą Irytkowych żartów.
Teraz jednak te czasy były za nim. Już nie miał zamiaru uciekać przed tym głupkiem, miał zamiar się mu postawić. Chociaż nie był do końca pewny czy grożenie mu Krwawym Baronem można było zaliczyć do postawienia się, z pewnością do grożenia, ale najwyraźniej to wystarczyło. Przez chwilę miał wrażenie, że poltergeist nic nie zrobi sobie z jego groźby i zaczął intensywnie myśleć co ewentualnie mogłoby na niego podziałać, ale ten w końcu machnął po prostu ręką. Croft lekko się wzdrygnął kiedy kolorowe konfetti wylądowało na jego włosach i ramionach, ale jednocześnie odetchnął z ulgą.
- Ej! - zawołał nie spodziewając się ataku ze strony Leoni i lekko odskoczył kiedy go dźgnęła palcem pod żebra - Nie tak się traktuje swojego wybawce. - zmarszczył zabawnie nos, po czym spojrzał na jej stopy - Nieee, no szło ci fenomenalnie. - pokręcił głową z rozbawieniem na nowo się do niej przysuwają aby mogła sie na nim oprzeć, jednocześnie strzepując z włosów i ramion konfetti - Ja też za nim nie tęskniłem. Jest i był wrzodem na dupie, niczym innym. - westchnął i przyjrzał się butom przyjaciółki - Nie? Mi się kiedyś zdarzyło, ktoś kiedyś zawinął mi buty jak byłem nad jeziorem…dawno temu. - zaśmiał się cicho, a po chwili ukucnął przy niej - Hm, a może Finite? Teoretycznie powinno pomóc. - sięgnął różdżkę do kieszeni szaty, po czym skierował jej końcówkę na buty - Finite. - mruknął i przez chwilę czekał na cokolwiek, ale okazało się, że jego zaklęcie jednak nic nie dało - Okey…Finite może nie. - westchnął kręcąc głową - Okey to próbujmy twojej propozycji. - na nowo skierował różdżkę w dół, tym razem na posadzkę - Glisseo - ale nie, to też nic nie dało - To chyba nie jest mój dzień, może ty spróbujesz? - uniósł brew ku górze prostując się.
Nie podejrzewał aby mogli liczyć na to, że Irytkowi się coś znudzi. Robił to wszystko już tak długo i skoro do tej pory mu się nie znudziło, musieli znaleźć jakieś rozwiązanie, żeby Leonie nie musiała chodzić sama. Jego dzisiaj magia nie słuchała, zaklęcia mu nie wyszły, ale byli tu we dwójkę, więc może Leonie będzie miała zdecydowanie więcej szczęścia w tym zakresie co on.
- A wiesz, że całkiem nieźle. Byłem w pokoju wspólnym, wiesz, że ten fotel po prawej nadal tak samo skrzypi? No i naturalnie odwiedziłem szklarnie, nie ma opcji żebym tam nie wpadł. Planuje się jeszcze wybrać na błonia, bo do wieczornych tańców jeszcze zostało trochę czasu, a obiecałem już komuś taniec. A tak to na razie się kręce, czasami spotkam kogoś znajomego i chwilę porozmawiamy. - uśmiechnął się - Zapisałaś się na jakieś dodatkowe atrakcje? Ja myślałem o olimpiadzie, ale finalnie zrezygnowałem. - pokręcił głową zerkając na nią z zaciekawieniem.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Lucinda Macnair
Śmierciożercy
Hope for the best, but prepare for the worst.
Wiek
28
Zawód
łamacz klątw i uroków, poszukiwacz
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
15
1
OPCM
Transmutacja
30
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
10
Brak karty postaci
03-12-2025, 17:56
Odpowiedź dla Atticus Lestrange

Zamek zdawał się żyć własnym rytmem - wiedziała o tym od zawsze, czuła to pod skórą. A jednak ta świadomość nigdy nie powstrzymywała jej przed plądrowaniem i myszkowaniem, przed zaspokajaniem tej często niefrasobliwej ciekawości. Bo choć w Hogwarcie nic nie mogło pozostać naprawdę ukryte, a ściany miały uszy większe niż najbardziej uzdolnieni szpiedzy, to zamek potrafił trzymać język za zębami. Pozwalał się badać i eksplorować, jakby sam cieszył się z tego, że młodzi ludzie mają w sobie tyle determinacji, by kręcić, nęcić, skradać się i kłamać, byle tylko osiągnąć cel. Duchy były tu świetnymi doradcami, a postacie z obrazów częściej obserwowały, niż komentowały - przez wszystkie te lata słyszały w tych murach tak wiele, że trudno było im znaleźć motywację, by się odzywać. Czasem jednak potrafiły wskazać drogę lub ponarzekać na własny los, a w chwilach zagrożenia reagowały błyskawicznie, skacząc między ramami od komnaty do komnaty w poszukiwaniu właściwego nauczyciela. Hogwart kojarzył się jej z miejscem przepełnionym zasadami, regułami i regulaminami -miejscem, które formalnie akceptowało tylko jedną wyznaczoną ścieżkę. Nieformalnie jednak przyjmował wszystko i wszystkich, dostosowując swoją magię do tego, czego najbardziej potrzebowali. W imię rozwoju. W imię dobrych intencji. Bo łatwo było zapomnieć, że wszyscy, którzy stawali się częścią tych murów, byli przecież jedynie dziećmi - nieważne, jak bardzo dorośle się czuli i jak bardzo pragnęli spełnić oczekiwania własnych rodzin.
To był ten rodzaj nostalgii, który nikomu nie szkodził. Wręcz przeciwnie - potrafił otulić ciepłem, przypominając o dziecięcych marzeniach, o rzeczach, które kiedyś były wszystkim, a dziś leżały odłożone na dalekiej półce pamięci. Półce tak dawno pokrytej kurzem, że zdawała się wręcz obrastać brudem zapomnienia. Może właśnie takie powroty - jak ten - były potrzebne, by znów całą sobą poczuć tę dawną magię. Tę czystą, niewinną, jeszcze nieskażoną lękiem. Bez myśli o zagrożeniu, które kiedyś nad nimi wisiało. Bez wspomnień o odebranej wolności. Nie chciała wracać ani do Albusa Dumbledore’a, ani do swojej własnej naiwności, która przeciekła jej przez palce jak przez zbyt szerokie sito. Wolała zostać tu - w tej bezpiecznej, miękkiej odmianie wspomnień.
I pewnie właśnie w tej nostalgii by została, gdyby nie nagłe poruszenie w Bibliotece. Gdyby nie ciężki świecznik, który z łoskotem uderzył o podłogę. Gdyby nie znajoma twarz wyglądająca zza regału wśród książek. Serce podskoczyło jej gwałtownie - może z przejęcia całą sytuacją, a może z obawy, że została na czymś przyłapana. Choć przecież nie zrobiła tego umyślnie. Niszczenie szkolnego mienia nie znajdowało się na jej liście celów na ten rok… choć, gdyby dopuściła do głosu tę długo tłumioną złość, być może odnalazłaby w sobie i taką potrzebę. Chociażby po to, by zagrać Dumbledore’owi na nosie. I to z przytupem. Przesunęła dłoń na pierś, jakby próbowała uspokoić rozkołatane serce, a na jej ustach pojawił się delikatny, nieco rozbawiony uśmiech. - Myślałam, że mam lepsze umiejętności skradania się - przyznała, zatrzymując spojrzenie na twarzy Atticusa. Trudno było jej sobie przypomnieć, kiedy widzieli się po raz ostatni. Czy był na jej ślubie? Wspomnienia z tamtego dnia bywały rozmazane, jakby to wszystko działo się nie do końca naprawdę i do dziś zrzucała to na karb natłoku emocji i ogarniającego ją stresu. - Za to ty przeceniasz moje poczucie humoru, Atticusie - dodała, kiedy przyrównał ją do Irytka, a jej uśmiech tylko się poszerzył.
Skinęła głową z wdzięcznością, po czym wzruszyła lekko ramionami, tłumacząc swój pośpiech. - Chciałam się przemknąć niepostrzeżenie, nie przeszkadzać tej parze w zaułku biblioteki – odparła unosząc brew znaczącym geście. - Ale skoro się tutaj spotykamy, to już nie czuję się jak piąte koło u wozu. Powiedz co u ciebie, bardzo długo się nie widzieliśmy.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Leonie Figg
Akolici
he was hanged from the gallows that he built for me.
Wiek
25
Zawód
magibotaniczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
8
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
13
Brak karty postaci
04-12-2025, 16:56
Odpowiedź dla Keith Croft

Nigdy nie przepadała za duchami. Przytłaczało ją wyobrażenie wieczności w niezmiennej formie, w ciele, które wcale nie jest ciałem, które nie może nikogo dotknąć ani poczuć niczyjego dotyku. Opuszczona przez rodzinę i przyjaciół, którzy na pewno przeszliby za zasłonę, w tym Keith, ugrzęzłaby w pułapce nieskończonej samotności, a to nie mogło być... zdrowe. Choć przecież swego czasu również nie miała wokół siebie nikogo, kogo kochała, i uwierzyła, że tak już zostanie, że nigdy nie wymknie się z piwnicy Colina, i przez to umarła za życia. Dwa lata później nadal czuła się jak mara, nie pokroju kapryśnego Irytka, bliżej było jej do Szarej Damy, melancholijnej strażniczki Ravenclawu; dopiero nabierająca tempa relacja z Jasperem pomogła jej odzyskać nadzieję, on dokonał czegoś, co nie udało się nawet jej przyjaciołom.
- Wybawcę, który w ogóle mnie nie słucha! - żachnęła się i w siostrzanej zapalczywości znów dźgnęła go pod żebro, tym razem po drugiej stronie torsu, równomiernie rozkładając na nim bieguny upomnienia. Nadal nie mogła strząsnąć z siebie myśli, że gdyby to nie był Irytek, tylko coś groźniejszego, bardziej krwiożerczego, może nawet władający krzywdzącą magią czarnoksiężnik, Keith zachowałby się tak samo. Przywdziałby metaforyczną zbroję obrońcy z dwóch powodów: troski o nią oraz tego, że już raz nie udało mu się uratować bliskiej osoby. Stracił ojca w sposób, który nigdy nie powinien był się wydarzyć. Wtedy był jeszcze bezsilny, zagubiony, dlatego Leonie rozumiała jego dzisiejszą potrzebę pielęgnowania odwagi i gotowości do skoczenia przeznaczeniu do gardła, gdyby znów próbowało kogoś mu odebrać.
Tymczasem jego rozbawienie było zaraźliwe; odczuła je w pociągnięciu za kąciki swoich ust, w parsknięciu wydobytym z dna gardła, w czerwieni elektryzującej policzki, w pełnym politowania wobec siebie samej spojrzeniu na swoją sytuację i opór stawiony Irytkowi. - Cicho, dałabym radę - burknęła, lecz teraz nawet jej głos uginał się pod naporem nut chichotu. Nie, nie dałaby rady. Dopiero wspomnienie Krwawego Barona odpędziło ducha-szkodnika, który na pewno obrał pod swoją lupę nowy cel, równie niewinny jak przechadzająca się ścieżką szkolnych reminiscencji Leonie.
- Ach... Cóż - jej oczy błysnęły, uśmiech poszerzył swój łuk. Anegdota o jeziorze odblokowała dawno pogrzebane wspomnienie, dzień był bardzo ciepły, rok szkolny dobiegał końca, błonia szumiały dziesiątkami głosów, plotących bez wytchnienia o wakacyjnych planach. - Ja ci je zawinęłam - przyznała się nareszcie, po latach. Buty odnalazły się bezpiecznie w Pokoju Wspólnym puchonów, zatem winowajca albo wniósł je do środka na czyjąś prośbę, albo sam należał do domu borsuka - wtedy zarzekała się, że nie wie, kto wyciął mu taki numer, bo tak było zabawniej. Na szczęście mimo winy dopisanej pod jej imieniem Keith nadal próbował jej pomóc, nawet jeżeli różdżka, jak gdyby urażona jej wybrykiem w imieniu właściciela, odmawiała posłuszeństwa, krzesząc magię tak oszczędnie, że w efekcie żadna z kilku jej kropli nie okazała się dość silna, żeby wybawić Leonie z opresji. Ciężko było się dziwić, zielarka zerknęła na leszczynowe drewno w niechętnym zrozumieniu. - Mnie jeszcze nie było w szklarniach, jakkolwiek trudno w to uwierzyć - uzmysłowiła sobie z rozbawionym zmieszaniem, wydawać by się mogło, że to miejsce, do którego popędzi tuż po przekroczeniu bram Hogwartu, jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem wydarzenia, wplecionym w przemówienie Albusa Dumbledore'a. Jej uwaga powędrowała jednak w innym kierunku, niczym sokół zatrzymała się na kwestii tańca. - Naprawdę? Komu? Znam ją? - wypytywała bezwstydnie, nim westchnęła, zmuszona zaadresować ciągle doskwierającą kwestię psot Irytka. Sięgnęła do dyskretnej kieszeni swojej szaty - głęboką wnękę zaplanowano tak, by bez trudu ukryła magiczny oręż, a zarazem nie odznaczała się na materiale, zachowując kształt i lekkość materiału - i zacisnęła dłoń na rękojeści topoli, nakierowując szpic na posadzkę. Za pomocą transmutacji miała nadzieję przemienić niewielki kolisty fragment kamienia wokół nóg w śliską nawierzchnię, mogącą ułatwić jej oderwanie stóp od podłoża. - Glisseo...
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#10
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
07-12-2025, 17:43
Trzydziesty kwietnia zdecydowanie nie był szczęśliwym dniem dla panny Figg, o czym miała się jeszcze przekonać, gdy zgłosi się do udziału w olimpiadzie naukowej Gumochłonek. Festiwal nieszczęść zapoczątkował dla niej jednak Irytek, złośliwy poltergeist, który użył swojej paskudnej magii, aby spłatać jej nieszczególnie zabawną psotę. Buty Leonie niemal ugrzęzły w dziwnej substancji, a każda próba oderwania ich powodowała irytujący, mlaszczący dźwięk. Czarownica zapragnęła pozbyć się tego paskudztwa, aby móc znów normalnie się poruszać, a przede wszystkim - nie hałasować w szkolnej bibliotece, gdzie porządku pilnowała surowa bibliotekarka, zawsze strzegąca ciszy z takim zapałem jak Dewotka moralności na szkolnych korytarzach. Magia jej dziś nie sprzyjała, ba! To mało powiedziane. Magia Leonie obracała się dziś przeciwko niej. W chwili, kiedy uniosła różdżkę i rzuciła zaklęcie mające wygładzić powierzchnię wokół niej, jedynie pogorszyła własną sytuację. Powierzchnia zamiast się wygładzić, stała się grząskimi piaskami, a Leonie zaczęła się zapadać w posadzce, która wydawała się falować jak woda - wyłącznie na obszarze wokół niej o promieniu około pięćdziesięciu centymetrów. Leonie zapadła się już do połowy ud i podłoga wydawała się ją wciągać. Potrzebowała cudzej pomocy, aby się wydostać - lub wyjątkowo silnych i udanych czarów.

Interwencja Mistrza Gry ma związek z wyrzuceniem 1 na kości k100 na zaklęcie Glisseo przez Leonie. Mistrz Gry nie kontynuuje interwencji.Violet Macnair
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): 1 2 Dalej


Skocz do:

Aktualny czas: 11-12-2025, 04:00 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.