• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Organizacja > Akta postaci > Tworzenie kart postaci > Margaret Davies
Margaret "Peggy" Davies
Obrazek postaci
Dusza
Personalia rodziców
Richard Davies i Cynthia zd. Jones
Aspiracje
Wygrać puchar mistrzostw świata w Quidditchu jako ścigająca reprezentacji Anglii
Amortencja
Żywica, bez, pieczone jabłko
Różdżka
11 cali, sztywna, sosna, pióro hipogryfa
Hobby, pasje
Quidditch, miotlarstwo, gotowanie, mugolska popkultura
Bogin
Akromantula
Umysł
Data urodzenia
10 czerwca 1941 r.
Miejsce urodzenia
Reading, Wielka Brytania
Miejsce zamieszkania
Londyn, Wielka Brytania
Język ojczysty
Angielski
Genetyka
Czarownica
Ukończona szkoła
Gryffindor, Hogwart
Zawód
Ścigająca Os z Wimbourne
Czystość krwi
Mugolska
Status majątkowy
Stabilna sakiewka
Ciało
21
165
60
Wiek
Wzrost
Waga
niebieski
blond
Kolor oczu
Kolor włosów
Budowa ciała
Smukła, wysportowana sylwetka, silne ramiona i nogi od regularnych treningów, wyraźnie zarysowany biust. Delikatne rysy twarzy, duże oczy o lekko opadającej linii.
Znaki szczególne
Piegi na nosie i policzkach, blizna na prawym kolanie po nieszkodliwym upadku z miotły, kwiecisty zapach ulubionych perfum.
Preferowany ubiór
Modna mieszanka wzorów i kolorów, widoczna zabawa najnowszymi trendami. Każdy strój jest dopracowany, nie wychodzi z domu bez makijażu i ulubionej biżuterii, włosy najczęściej nosi rozpuszczone.
Zajęty wizerunek
Marianne Faithfull
Obrazek postaci

1946 - Magia

W dzieciństwie słyszałam wiele baśni o magicznych przygodach, ale nie sądziłam, że kiedykolwiek stanę się bohaterką jednej z nich. Wszystko zaczęło się kiedy miałam pięć lat i nie mogłam dosięgnąć do maślanych ciastek. Po chwili intensywnego wpatrywania się w puszkę, w końcu spadła mi prosto w ręce. Ojciec dostał burę, że postawił ją na krawędzi szafki i mogła mi spaść na głowę, ale ja czułam, że to nie był przypadek. Takie sytuacje zdarzały się częściej: znienawidzony gryzący sweter nagle stawał się niewidzialny, fasolka podana na obiad smakowała jak cukierki, a nielubiany kolega z przedszkola tracił głos gdy tylko próbował coś do mnie powiedzieć. Magia pojawiała się wszędzie tam, gdzie sama nie dawałam sobie rady. Była moją opiekunką i niewidzialną przyjaciółką. 

Dziwoląg. To bolesne słowo często padało z ust moich rówieśników, kiedy dookoła mnie działy się niewytłumaczalne rzeczy. Szybko pojęłam, że innych dzieci coś takiego nie spotyka, dlatego usilnie starałam się ukrywać swoje moce. Stałam się przez to cichym i wycofanym dzieckiem. Pamiętam, że rodzice sprezentowali mi piękny drewniany domek dla lalek, który zajmował prawie połowę mojego pokoju. Spędzałam przy nim większość wolnego czasu, wymyślając swojej lalce mnóstwo fascynujących przygód, które sama chciałam przeżyć. 

1949 - Rose

W dniu moich ósmych urodzin odwiedziła nas ciotka Rose. Pamiętam burzę jasnych loków i głośny stukot obcasów, kiedy znikała za zamkniętymi drzwiami salonu. Słyszałam kilka zdawkowych historii na jej temat, ale nigdy nie miałam okazji jej bliżej poznać, dlatego z zaciekawieniem zajrzałam do środka przez dziurkę od klucza. Dlaczego nie powiedzieliście mi wcześniej?! Wyglądała na zdenerwowaną, matka zakryła twarz w dłoniach, a ojciec nie wiedział co odpowiedzieć. Zajęłabym się nią, zabrała do siebie. Na te słowa rodzice się oburzyli, ale nie usłyszałam nic więcej, bo ciotka machnęła jakimś patykiem i w tej samej chwili przestałam cokolwiek widzieć i słyszeć. Wróciłam do swojego pokoju, nie wiedząc czego się spodziewać.

Okazało się, że ciocia jest czarownicą, tak jak ja. Nigdy nie zapomnę jak weszła do mojego pokoju, usiadła obok mnie na dywanie i zaczęła tłumaczyć z czym to się wiąże. Po raz pierwszy poczułam się zrozumiana. Tamtego dnia zyskałam przyjaciółkę i przewodniczkę, której tak bardzo potrzebowałam. Zaczęłam regularnie dostawać listy, w których opisywała mi magiczny świat. Opowiadała o istnieniu aetonanów, centaurów czy skrzatów domowych, przesyłała słodycze z Miodowego Królestwa i książeczki z magicznymi baśniami, w których ruszały się obrazki. To ona zabrała mnie po raz pierwszy na ul. Pokątną i pomogła przygotować się na rozpoczęcie nauki w Hogwarcie. Widziała jak kupuję swoją pierwszą różdżkę, doradzała przy zakupie sowy pocztowej, cierpliwie czekała aż przejrzę wszystkie pięknie zdobione książki w księgarni.

Zachłysnęłam się magicznym światem. W końcu znalazłam się wśród ludzi, którzy mnie rozumieli. Pomału stawałam się Margaret, którą jestem dzisiaj: wesołą, towarzyską, pewną siebie. Poczułam się dużo lżejsza, kiedy nie musiałam udawać kogoś, kim nie jestem. Z przyjemnością biegałam na wszystkie lekcje, bo były dużo ciekawsze od mugolskiej matematyki czy biologii. Nawet historia magii, która dla wielu moich przyjaciół wydawała się nudna jak flaki z olejem, dla mnie była fascynująca. Czytałam podręczniki o buntach goblinów z wypiekami na twarzy, których nigdy nie doczekałby się żaden Juliusz Cezar ani Wilhelm Zdobywca. Wszystko było dla mnie nowe i ekscytujące. Najbardziej spodobała mi się transmutacja. To właśnie na tych zajęciach czułam, że jestem czarownicą. Uparcie ćwiczyłam zamianę igły w zapałkę, wyobrażając sobie dzień, w którym zamieniam dynię w prawdziwą karocę, a swój mundurek w piękną balową suknię. 

1953 - Quidditch

Latem 1953 r. ciocia Rose zabrała mnie na mecz Harpii z Holyhead z Sokołami z Heidelbergu. Chciała mi pokazać coś, co najbardziej ją uwiodło w magicznym świecie, a ja szybko złapałam bakcyla. Wpatrywałam się zauroczona w zawodników, którzy latali na miotłach jak ptaki. Klaskałam chyba najgłośniej na całym stadionie, kiedy któryś z nich zrobił efektowną akrobację. Szczęśliwy traf chciał, że mecz zapisał się na kartach historii, a ja mogłam być tego świadkiem. Trwał równo tydzień, ale ja niezniechęcona dzień w dzień siadałam na trybunach z tym samym zainteresowaniem. W końcu szukająca Harpii, Glynnis Griffiths, złapała znicza, a ja myślałam tylko o tym, że chcę być jak ona. 

Szlama. Nie pamiętam kiedy usłyszałam to słowo po raz pierwszy, ale bardzo mnie skrzywdziło. Nie potrafiłam zrozumieć – i, prawdę mówiąc, dalej nie rozumiem – dlaczego niektórym czarodziejom tak przeszkadzało moje pochodzenie. Okazało się, że dla mugolskiego świata jestem zbyt magiczna, a dla magicznego – zbyt mugolska. Wszędzie niechciana. 

Wakacje w rodzinnym domu też nie sprawiały mi przyjemności. Rodzice wysyłali mnie na obozy letnie, żebym chociaż w ten sposób nadrobiła braki w mugolskiej edukacji. Pochodziłam z dobrze sytuowanej rodziny: ojciec był prawnikiem, matka zajmowała się domem i uczyła śpiewu. Mieli warunki, żeby zapewnić mi w miarę dobrą przyszłość, ale nie potrafili się odnaleźć w zastanej rzeczywistości. Nie interesowali się moim życiem w Hogwarcie, jakby bali się o to zapytać. Zamiast tego podczas każdej przerwy świątecznej robili wszystko, żeby zakotwiczyć mnie w ich świecie. Nigdy do końca nie zaakceptowali mojej inności, dlatego z upływem czasu coraz częściej przesiadywałam u cioci Rose. 

W czwartej klasie udało mi się spełnić pierwsze marzenie: dostałam się do szkolnej drużyny quidditcha na pozycję szukającej. Miałam w tym czasie tak samo długie włosy jak Glynnis Griffiths, co nie było przypadkowe. Z dumą przywdziałam czerwono-złote barwy i wyszłam na boisko przy akompaniamencie okrzyków całej trybuny Gryfonów. Nie stresowałam się, bo wydawało mi się, że jestem gotowa – jakie było moje zdziwienie, kiedy nie udało mi się złapać znicza. Rola, która wręcz śniła mi się po nocach, w rzeczywistości okazała się zaskakująco nudna. Nie chciało mi się czekać aż znicz pojawi się na boisku, nie czułam też frajdy z samotnego pościgu. Po długich rozmowach z kapitanem udało mi się przejść na pozycję ścigającej: bardziej dynamiczną, wymagającą więcej strategicznego myślenia i gry zespołowej. Nigdy nie pożałowałam tej decyzji.

1956 - Przepowiednia

Przez grę w quidditcha stałam się dość rozpoznawalna. To sprawiło, że jeszcze więcej uczniów, głównie Ślizgonów, nie mogło sobie darować uszczypliwych komentarzy pod moim adresem. Tym razem nie chowałam się w sobie, tak jak robiłam to we wczesnym dzieciństwie – postanowiłam wziąć przykład z cioci Rose i iść z dumnie podniesioną głową, być głośna i widoczna, bo miałam takie samo prawo chodzić po szkolnych korytarzach. Podejrzewałam, że to dlatego dziewczyna z roku przepowiedziała mi nieszczęście w miłości. Violet, dalej pamiętam to imię i niepokojący ton głosu, którym wypowiadała swoją przepowiednię: ten, którego pokochasz, umrze. Wyśmiałam ją, ale kiedy pół roku później mój pierwszy chłopak spadł z miotły, zaczęłam się jej bacznie przyglądać. Usłyszałam historie o innych proroctwach, które się sprawdziły – zaczęłam się obawiać, że i moja mogła być prawdziwa. Drobne nieszczęścia i pech towarzyszyły mi od zawsze, ale nie zwracałam na to uwagi. Ot, zrzucałam winę na roztrzepanie albo zwykły przypadek. Przepowiednia kazała mi zastanowić się nad tym raz jeszcze. Stawałam się coraz bardziej przesądna, tak na wszelki wypadek, żeby nie kusić losu. Zaczęłam czytać o wróżbiarstwie, astrologii, mitach i rytuałach. W mugolskim świecie uznałabym się za wariatkę, ale w czarodziejskim wszystko mogło być możliwe.  

1958 - Kariera

Po skończeniu szkoły zamieszkałam z ciocią Rose i zatrudniłam się w sklepie z miotłami. Nie było to spełnienie moich marzeń, ale musiałam od czegoś zacząć. Sprzedawałam miotły, przy okazji ucząc się od starego właściciela wszystkiego o miotlarstwie. Z czasem zaczęłam sama je konserwować albo dokonywać drobnych napraw. Sprawiało mi to przyjemność, odprężało po bolączkach dnia codziennego. A było ich sporo: nie ma tak wielu drużyn quidditcha ilu chętnych zawodników. Nie pozostawało mi nic innego jak ćwiczyć, doszkalać się, chodzić na próbne treningi. W końcu udało mi się dostać do niewielkiej lokalnej drużyny i choć dalej musiałam łączyć to z pracą w sklepie, nie mogłam być szczęśliwsza. Dawałam z siebie wszystko, moje życie kręciło się wokół quidditcha i niczego innego, przestałam nawet martwić się tą przeklętą przepowiednią, bo i tak nie miałam na nic czasu. Czasem dopuszczałam do siebie smutną myśl, że nie czeka mnie już nic więcej poza zakurzonym sklepem i nikomu nieznaną drużyną quidditcha, ale w końcu uśmiechnęło się do mnie szczęście.

1961 - Osy z Wimbourne

Na jednym z naszych meczy pojawił się łowca talentów: nietrudno było go zauważyć, bo na nasze mecze zazwyczaj przychodził stały skład kibiców. Ku mojemu zaskoczeniu wybrał właśnie mnie – zaproponował pozycję ścigającej w Osach z Wimbourne, a ja nie zastanawiałam się dwa razy. Tym sposobem udało mi się dostać do pierwszej ligi quidditcha, do najlepszych, nawet jeżeli na początku zasilałam skład rezerwowy. To był wystarczający sukces, żeby na nowo uwierzyć w swoje możliwości. Mogłam zrezygnować z pracy w sklepie i wynająć własne mieszkanie w Londynie. Wschodząca gwiazda angielskiego quidditcha – tak kiedyś przeczytałam o sobie w gazecie, a ta wzmianka, choć niewielka, dała mi wiatru w skrzydła. Odważyłam się marzyć dalej: o reprezentacji, o opasce kapitana, o pucharze mistrzostw świata. W końcu byłam bohaterką swojej własnej magicznej opowieści, nie było dla mnie rzeczy niemożliwych.
0
Pozostało PP
wand
0
Pozostało PM
5
0
0
OPCM
Uroki
Czarna magia
10
0
0
Transmutacja
Magia lecznicza
Eliksiry
10
15
25
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Ścieżka II — Magiczne rośliny
Zielarstwo
Ścieżka IV — Astronomia i wróżbiarstwo
Astrologia i wpływ gwiazd
Ścieżka VIII — Historia i kultura magiczna
Mitologia i folklor
Ścieżka IX — Mugoloznawstwo
Historia i kultura mugoli
Mugolska technologia i jej wpływ na magię
Mugolskie pojazdy
Mugolskie urządzenia
Ścieżka XI — Ekonomia i handel
Rozpoznawanie wartości przedmiotów dotyczących profesji postaci
Ścieżka XVI — Społeczeństwo i wpływy
Urok osobisty
Sztuka kłamstwa i oszustwa
Odczytywanie emocji i czujność
Ścieżka XVII — Artyzm i twórczość
Śpiew
Ścieżka XVIII — Sport
Quidditch
Ścieżka XIX — Technika i rzemiosło
Konstruowanie mioteł magicznych
Gotowanie i sporządzanie napojów

drzewko

Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Margaret Davies
Zarejestrowani
Blackbird, fly
Into the light of the dark black night
Wiek
21
Zawód
ścigająca Os z Wimbourne
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
mugolak
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
10
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
10
15
25
Brak karty postaci
25-11-2025, 23:01
[w budowie]
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Margaret Davies
Zarejestrowani
Blackbird, fly
Into the light of the dark black night
Wiek
21
Zawód
ścigająca Os z Wimbourne
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
mugolak
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
10
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
10
15
25
Brak karty postaci
02-12-2025, 20:58
Gotowe do sprawdzenia
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-12-2025, 03:33 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.