• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Walia > Cardiff > Zamek Cardiff
Strony (2): 1 2 Dalej
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
15-06-2025, 14:56

Zamek Cardiff
Zamek Cardiff stoi w samym centrum miasta, otoczony parkową zielenią i szumem ruchliwych ulic. Dla przechodniów to po prostu kolejny zabytek – piękne mury, neogotycka wieża zegarowa i pozostałości normandzkiej fortecy. Ale są tacy, którzy zatrzymują się tu na dłużej, spragnieni skrawków historii i dawnych legend.
Od strony południowej, między cegłami wieży widać pojedyncze kamienne płytki innego koloru – niepasujące, choć starannie ułożone. Pośrodku dziedzińca stoi studnia, której nikt nie używa. Broniący posiadłości strażnicy zmieniają się zawsze w milczeniu. Zimą zamek przyciąga gawrony, które zasiadają na murach jakby coś wyczekiwały. W lecie cień południowej ściany zdaje się zbyt chłodny – i za długi jak na porę dnia.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
19-11-2025, 12:50
|26.03


Zimowe słońce wisiało nisko nad Cardiff, rozlewając miodową poświatę po murach zamku. Kenneth zatrzymał się tuż przed bramą, czując pod butami skrzypienie żwiru. Ledwo co wrócił z Norwegii, a sól z ostatniego sztormu wciąż zdawała się tkwić w fałdach jego płaszcza. Pod palcami czuł kształt niewielkiego upominku skrytego głęboko w kieszeni. Zamek Cardiff wyglądał dziś inaczej niż zwykle. Parkowa zieleń otaczająca mury dopiero nieśmiało rozkwitała żegnając powoli zimę, a gawrony siedzące na krenelażach tworzyły nieruchome, ciemne figury, niczym rzeźby wykute przed wiekami. Na dziedzińcu panowało to osobliwe milczenie, które znał jedynie z nielicznych portów o długiej i niepokojącej historii. Pośrodku zaś studnia, z której nikt nie korzystał, ziała czernią jak otwarte oko.
Między cegłami południowej wieży dostrzegł ledwo zauważalne, jaśniejsze płytki. Odetchnął chłodnym powietrzem i ruszył przed siebie, mijając strażników zmieniających się w milczeniu, jakby nawet odgłos kroków był w tym miejscu czymś niestosownym. Każdy jego krok odbijał się od kamiennych ścian, wprowadzając go głębiej w serce zamku. Zapowiedział, że wróci i się z nią spotka. Upomni się o zapłatę kiedy przyjdzie na to pora. Czy dzisiaj był ten dzień? Możliwe. Miał parę pytań, a w głowie kłębiły się wątpliwości.
Zgodnie z jej prośbą nie otworzył pakunku. Nie wiedząc co przewozi dostarczył paczkę w ręce nieznajomego odbiorcy, który wzbudził w nim więcej podejrzliwości niźli by chciał. Odgłos kolejnych kroków, znacznie lżejszych od jego własnych sprawił, że obrócił się przez ramię, aby spojrzeć w twarz panny Thorne. Na ustach kapitana pojawił się szerszy uśmiech i ukłonił się dziewczynie dwornie. Zegar wybił godzinę ich spotkania. -Jak zawsze, punktualna. - Oznajmił na powitanie prostując się przy tym. -Czy poświęciłaś mi chociaż minutę w swoich myślach kiedy byłem na morzu? - Zapytał zawadiackim tonem wyraźnie wskazując, że nie oczekuje od niej wielkich deklaracji i zapewnień. Dłonią wskazał im krużganki, a raczej tym co z nich zostało, gdzie mogli udać się na spacer. -Twoja paczka bezpiecznie dotarła. Jednak… - Wcześniej rozbawione spojrzenie Kennetha stało się teraz czujne i uważne. -Powiedz mi Riven, że nie wpakowałaś się w nic niebezpiecznego.
Pamiętał jak ściskała paczkę, jak obawiała się ją przekazać i błagała go, aby nie zaglądał co się w niej znajduje. Przewoził na ślepo, ryzykując życie swoje i załogi, która ufała swojemu kapitanowi. W trakcie rejsu otrzymali informacje, że zauważono anomalie w strefie latarni Hirtshals oraz zarejestrowano transfery zaklętych artefaktów - te nielegalne. A taki zapewne znajdował się w jego kajucie. Po kontroli natrafili na sztorm, który poturbował Łanię oraz widzieli morskie potwory jakich pełno w morzach. Słowa Tirosa, którego spotkał na przejściu przez Nordhvelv wciąż miał w pamięci. One zawsze mówiły zagadkami, odpowiadały na około jakby nie potrafiły mówić wprost albo zwyczajnie nie mogły.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
19-11-2025, 17:40
Siedziałam na gałęzi obserwując go przez dłuższą chwilę. Byłam jedynie ptakiem, zwykłym zwierzęciem żyjącym w pobliskim lesie. Niczym nadzwyczajnym, niczym, na co Kenneth mógłby zwrócić uwagę. Wrona siwa wpatrywała się w pana Fernsby, nic nie wskazywało na moją obecność. Wcześniejsze przybycie. A faktycznie byłam wcześniej. Nie wiem co miałam w głowie stwierdzając, że dobrym pomysłem będzie zamienić się w swoją animagiczną postać. Co gdyby mi nie wyszło? Moje umiejętności nie były jeszcze na zbyt wysokim poziomie. Jakbym się później wytłumaczyła? Wzruszyłabym lekko ramionami, gdyby nie skrzydła. Ledwie kilka dni temu widziałam w odbiciu wody o poranku męską dłoń, w dłoni coś. Dłoń się otwierała, a obraz znikał. Próbowałam sobie przypomnieć co widziałam więcej. Jakiś balkon, stare kamienne cegły dookoła? Pozostałość balustrady? A potem przyszedł list, z prośbą o spotkanie. Na samą myśl o nim zbladłabym, gdyby nie piórka puchowe pokrywające okolice mojej głowy. Nie brzmiał on zbyt dobrze.
Zbliżał się czas spotkania, Kenneth był już gotowy więc i ja powinnam się pojawić. Gałąź poruszyła się, wzniosłam się w powietrze, odleciałam kawałek dalej gdzie nie mógł mnie dostrzec i zamieniłam się w swoją ludzką postać. Powolnym krokiem ruszyłam w jego stronę, układając lekko włosy, a gdy mnie usłyszał, to obrócił się w moją stronę. Uśmiechnęłam się lekko widząc go całego i zdrowego. Na stwierdzenie o punktualności kiwnęłam głową, na pytanie czy moje myśli chociaż raz zawędrowały w jego stronę, gdy go nie było, zarumieniłam się lekko.
- A i owszem - odparłam, starając się brzmieć jak najbardziej neutralnie.
Oczywiście, że moje myśli krążyły wokół niego. Czy nie miał problemów, czy wody były spokojne, czy dotarł na miejsce, czy przekazał przesyłkę. Myślałam o zapłacie, której ode mnie zażąda. A potem o jego liście i przestrodze. Nawet więc nie skłamałam.
Spięłam się, słowo “jednak” sprawiło, że dreszcz przeszedł mi po plecach. Zacisnęłam mocno usta, na jego słowa przez chwilę nie odpowiedziałam.
- Zobacz, jak chcesz to potrafisz dobrze wymówić moje imię - uniosłam lekko kąciki ust do góry, ta ciężka atmosfera sprawiała, że robiło mi się niedobrze. Zrobiłam kilka kroków, nim znowu spojrzałam na niego, już bardziej spokojna. - Spłacałam dług. To… długa historia, ale powinna być już za mną. Gdy tylko informacja dotarła, że przesyłka jest już bezpiecznie przetransportowana, to ta osoba… on wyjechał i raczej już nie powinien wrócić. Nie pytaj, to długa historia - machnęłam ręką, lekceważąco. - Mogłam jedynie spłacić ten dług zaciągając kolejny, u ciebie.
Przygryzłam wargę szukając jakiejś suchej skórki, którą mogłabym skubnąć. Jak na złość, wszystkie wyskubane. Moja ręka więc podążyła w stronę szyi, na której wisiało kilka kolorowych koralików. Obróciłam je kilka razy, raz w jedną, a raz w drugą stronę. Na Kennetha nie patrzyłam, zrobiło mi się dziwnie głupio wyjawiając mu powód tej prośby. Nawet Philippa nie znała wszystkich moich problemów, nawet Keith, chociaż im obojgu mówiłam naprawdę wiele.
- Na długo wróciłeś? - Zapytałam, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
Zerknęłam na niego z zainteresowaniem, ciekawa jak długo będzie w porcie i kiedy znów będę mogła powitać go w progach tawerny.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
19-11-2025, 20:32
Nie wiedział, że dziewczyna obserwuje go od jakiegoś czasu, nie zwrócił nawet uwagi na siwą wronę, skupiony na bliższym mu znacznie otoczeniu. Pytanie rzucone od tak nie spotkało się z kąśliwą uwagą ani burczeniem pod nosem, co trochę go zaskoczyło i mile połechtało męskie ego, a kącik ust drgnął mu nieznacznie na ledwo widoczny rumieniec, który ozdobił jej twarz. Napięcie wywołane jego słowami było wyczuwalne i miał tego świadomość, ale musiał zapytać nawet jeżeli miała go zbyć. Nawet wtedy miałby swoją odpowiedź. I choć nie zdradziła mu szczegółów, odpowiadając zdawkowo to wyjawiła, że miała przeszłość, która ciążyła niczym kamień u szyi. Uniósł nieznacznie jedną brew przyglądając się jej chwilę dłużej, po czym przeniósł spojrzenie przed siebie. Mówiła, że już po wszystkim, ale czujności nigdy dość i on miał zamiar uważać przez najbliższych parę tygodni. Przesyłka mogła bym wszystkim i ta przysługa mogła kopnąć go w dupę okrążając wcześniej ziemię ze trzy razy. Pod palcami wyczuł pakunek, który skrywał w kieszeni płaszcza. Zacisnął je mocniej, ale jeszcze nie wyciągnął niespodzianki.
-Łania srogo oberwała w trakcie sztormu, chwilę nam zajmie jej naprawa, a załoga musi w końcu wypłynąć. Czekają nas teraz wyłącznie rejsy przybrzeżne. Pilnowanie morskich granic. - Nie zajmował się wyłącznie przewożeniem towarów, bo wbrew pozorom nie wypływali co tydzień z przesyłkami dla jego klientów, a załoga z czegoś musiała żyć. Dlatego też w porcie zapisał Łanię jako statek patrolowy; dzięki temu był stały przypływ środków do kabzy i nie musiał się martwić o to co do gara włożyć. Średnio dwa razy w miesiącu miał jakiś rejs dla jednego z klientów. Tych, którzy zatrudnili go dając mu Złotą Łanię, czyli Traversów i dla Burke, który był hojnym mocodawcom. Chciał kiedyś wykupić łajbę i pływać na własnych warunkach. Traversi nie wnikali w to co robił Fernsby póki wywiązywał się z pracy dla nich, a w tym Kenneth był bardzo dokładny i skrupulatny. -Kolejny dłuższy rejs zapewne w okolicy dziesiątego kwietnia. - Także przyjdzie mu spędzić więcej czasu na angielskiej ziemi. -A co do Twojej zapłaty… - Zwolnił kroku, ale się nie zatrzymał. Wciąż patrzył przed siebie, a na jego ustach tańczył szelmowski uśmiech. -Oczekuję zapłaty twoim czasem panno Thorne. Jeden dzień i jedna noc. - Odwrócił się w jej stronę nachylając się niebezpiecznie blisko. -Co do minuty. - Dodał półszeptem i na powrót się wyprostował budując od nowa dystans między nimi.
W trakcie rejsu powstał w jego głowie plan. Mógł poprosić o darmowe trunki w tawernie gdzie pracuje, mógł oczekiwać innej przysługi, ale on miał zupełnie inny pomysł. Nie miał zamiaru się od razu nim dzielić, ale też musiał powiedzieć jej na co powinna się szykować. -Weź wygodne buty, dobre to tańca oraz takie, w których możesz dłużej pochodzić. Jako kobieta portu zakładam, że nie boisz się wody. - Z tymi ostatnimi słowami w jego oczach pojawił się błysk, który mógł zwiastować zarówno kłopoty jak i przygodę. Albo jedno i drugie na raz.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
19-11-2025, 21:20
Bardzo nie chciałam ściągać na niego kłopoty. Byłam przekonana, że im mniej wie tym będzie bezpieczniejszy. Dlatego nie powiedziałam mu ani słowa na temat przesyłki, nie żebym wiedziała więcej. Dlatego też nie pozwoliłam mu jej otworzyć i zobaczyć, bo mogłoby to się źle skończyć. Cokolwiek było w środku. Trzecia sprawa, bardziej samolubna, gdybym mu powiedziała od razu, to mógłby się nie zgodzić. A wtedy byłabym w kropce. Bardzo dużej. I miałabym problem. Równie duży. A teraz żyłam nadzieją, że moje problemy się skończyły i przynajmniej jedno zmartwienie mniej. Chciałam już zapomnieć o tym z kim zadarłam, zniknął, wyjechał, nie ma go. Spokój.
- Łania oberwała? Dopadł was sztorm? - zapytałam z przejęciem.
Naprawdę się zmartwiłam. Przez chwilę przez moją głowę przemknęło, że to mogło się bardzo źle skończyć. Jak bardzo mnie denerwował, tak wbrew pozorom lubiłam tego mężczyznę i nie byłam typem człowieka, który życzył wszystkim jak najgorzej. Wbrew przeciwnie. Tym bardziej, jeśli to był ktoś kogo darzyłam sympatią. Fernsby był… no właśnie. Kim właściwie?
Odpłynęłam trochę myślami, docierały do mnie jego słowa o rejsach przybrzeżnych, że kolejny rejs dopiero w kwietniu i delikatnie kiwałam głową, przyjmując informacje do wiadomości. Trochę mniej świadomie niż bym tego chciała. Wróciłam do siebie dopiero wtedy, gdy usłyszałam, że zaczyna mówić o mojej zapłacie.
Przystanęłam, kiedy się nade mną nachylił. Dziwny ucisk pojawił się w moim brzuchu, a serce przyspieszyło. Powinnam spodziewać się wszystkiego, chociaż tak naprawdę do głowy przychodziła mi tylko kwestia pieniędzy i jedyną kwestią, którą rozważałam, było ile. Ale mój czas? Czy naprawdę miałam mu zapłacić za jego trud, uszkodzenie statku, nerwy swoim czasem?
Jeden dzień i jedna noc. Co do minuty, powtórzyłam w myślach.
Kenneht się oddalał. Patrzyłam na niego, najpierw moje brwi uniosły się ku górze, za brwiami powędrowały kąciki ust. Dziwna ekscytacja wypełniła moje ciało, bo ciężar zleciał mi z serca. Bałam się, że będę musiała zadłużyć się u ciotki, przyjaciół, żeby go spłacić. Mój czas był, wystarczyło być. Co mogło pójść nie tak?
Podbiegłam do niego, starając się opanować uśmiech na twarzy. Naprawdę mi to poprawiło humor i póki co nie chciałam myśleć o tym co dla mnie zaplanował. Chociaż może powinnam? Ale nie zdążyłam nawet otworzyć ust, aby zadać to pytanie, kiedy Kenneth przynajmniej z częścią zdradził się sam. Buty do tańczenia, buty do długiego chodzenia. Woda? To drugie mocno mnie zaskoczyło.
- Zabierzesz mnie na statek? - Wyrwało mi się, zanim zdążyłam pomyśleć.
Wiedziałam, że to nierealne, ale takie małe marzenie gdzieś tam krążyło mi po głowie. Może chcąc uzyskać swoją zapłatę, Kenneth wpuściłby mnie na pokład statku? Na to by wskazywało stwierdzenie o nie baniu się wody, prawda?
- Kiedy? - Zapytałam. - Kiedy chcesz ten dzień i noc? Muszę wziąć wolne w tawernie, sam rozumiesz. I… nie podoba mi się ten błysk w oku - teraz to ja przyspieszyłam, stanęłam w miejscu przed nim zmuszając go, aby i on się zatrzymał. Stanęłam na palcach wpatrując się prosto w jego oczy. - Co ty planujesz, panie Fernsby?
Zacisnęłam usta w uśmiechu, a ręce założyłam na biodra.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
19-11-2025, 22:42
Przejęcie czarownicy stanem Łani sprawił, że uśmiechnął się, ale tak inaczej niż zwykle, miękko i ciepło. Trwało to przez chwilę, ale mogła być pewna, że to nie było przewidzenie ani gra światła na jego twarzy. Skinął nieznacznie głową. -Taaa, nic z czym byśmy sobie nie poradzili, ale ostatnio ma pecha. Należy wzmocnić runy ochronne oraz poprawić główny maszt. Na szczęście poszycie jest w całości - Westchnął cicho, każde zniszczenie łajby było dla niego osobiście bolesne. Stanowiła drugi dom dla kapitana i jednocześnie była jego źródłem utrzymania. -Tym razem obyło się bez strat w ludziach. - I chodź mówił to z lekką nonszalancją w głosie to za każdym razem śmierć członka załogi okraszona była żałobą, a potem spotkaniem z jego rodziną. Nie były to przyjemne rozmowy, ale nigdy nie pozwolił sobie na ich opuszczenie. Zjawiał się osobiście w progu domostwa wręczając skrzynię z rzeczami po zmarłym. Czasami spędzał czas z płaczącymi krewnymi, a czasami zatrzaskiwali mu drzwi na nosie obwiniając kapitana za śmierć marynarza. Nie miał zamiaru teraz o tym rozprawiać z Riven, bo inna sprawa zaprzątała mu głowę.
Ciekaw był jej reakcji i otrzymał. Najpierw mieszaniny strachu z zaskoczeniem, a potem radości, okraszonej szerokim uśmiechem, który rozjaśnił jej twarz. Zaśmiał się pod nosem cicho kiedy w szybkich susach zrównała się z nim w tym dziwnym spacerze. A gdy zapytała o statek spojrzał na nią przez ramię. -Zobaczysz. - Przyłożył palec do własnych ust. -Nic więcej nie powiem.
Miał zamiar zachować pewną tajemniczość, inaczej cały jego plan spaliłby na panewce, a tego nie chciał. Cała magia w tym wszystkim polegała na tym, że wiedziała tyle ile musiała. Zasiał ziarno niepewności ale również ciekawości i teraz powinno na chwilę zakiełkować, a owoce zbierze w odpowiednim momencie. -Pierwsza połowa kwietnia. Byle do dziesiątego. Wybierz dzień, a ja przyjdę po ciebie, w okolicach godziny dziesiątej. - Zatrzymał się kiedy nagle go wyprzedziła i stanęła mu na drodze. Przechylił nieznacznie głowę wyraźnie zaintrygowany, czarna perła w uchu zalśniła w świetle słońca. Zadziorny uśmiech wykrzywił mu usta kiedy ponownie się do niej nachylił, aby zrównać ich spojrzenia jeszcze bardziej. -Odebrać swoją zapłatę, panno Thorne. - Wyciągnął w tym momencie paczuszkę, którą trzymał w kieszeni płaszcza. Podał ją dziewczynie. -A to pewien upominek z Norwegii. - Podał jej zapakowany w brązowy papier prezent.
Był miękki, obły i niewielkich rozmiarów. Kiedy rozerwała opakowanie okazało się, że to niewielki woreczek, uszyty z grubego, szorstkiego płótna, które wciąż pachniało dymem z paleniska i morskim powietrzem. Szwy były nierówne, prowadzone ręką starej kobiety, której,gdy wręczała mu ten talizman, palce drżały jak cienkie gałązki, ale głos miała mocny, pewny kiedy życzyła mu powodzenia na morzu. Kiedy czarownica rozwiązała cienki sznurek, uniósł się aromat suszonego jałowca, ostrawy i żywiczny; pod nim pobrzmiewała delikatna nuta miodunki, słodkawa jak wiosenny kwiat, oraz dziurawca, suchego i kruchawego jako wykończenie nuty zapachowej. –To na pomyślność - powiedział, obserwując jak zapoznaje się z podarunkiem. -Mówili, że chroni w drodze. I że przypomina o ludziach, którzy mają do czego wracać. - Na rogach woreczek ozdobiony był odpowiednimi runami.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
20-11-2025, 11:51
Nie dopytywałam. Widziałam, że rozmawianie o uszkodzeniach Łani było dla niego ciężkie. I rozumiałam to. Był dla niego jak dom, drugie miejsce do życia. Ja tak myślałam o Tawernie, gdy coś się w niej działo lub coś się psuło, również się martwiłam - chociaż tak naprawdę nie była to tylko moja sprawa. Całość spoczywało na głowie ciotki, ale ja wiedziałam, że kiedyś Tawernę będę chciała przejąć. Skaza na niej teraz, jest też ewentualnym problemem w przyszłości. Dlatego jedynie kiwnęłam głową i nie pytałam o więcej. Nie chciałam rozmawiać o stratach marynarzy.
Wypłynięcie w morze wiązało się z ryzykiem. Zawsze. Morze mogło być spokojne, a i tak załoga mogła nie wrócić. Piraci, magiczne stworzenia. Sama nie wiedziałam co gorsze. Gdy jakiś statek wypływał z portu i nie wracał, informacja docierała też do nas. Ktoś zaczynał mówić, wtedy cały bar milkł. Jeśli nie wracali, to znaczy, że stało się coś złego. Czciliśmy ich chwilą ciszy. A potem spokojnie wracaliśmy do normalności, żyło się dalej.
- Zobaczę? Czyli jest szansa? - podekscytowałam się, podskakując w pół kroku.
Myślami zaczęłam krążyć gdzieś wokół wejścia na pokład. Oczami wyobraźni już zwiedzałam statek, wchodziłam pod pokład albo stałam na rufie. Wiał wiatr, rozwiewał mi włosy. Czasami udawałam, stojąc na brzegu pomostu. Rozkładałam ręce, zamykałam oczy. Byłam wtedy na statku. Ale bardzo szybko przyjemny wiatr zamieniał się w sztorm, niebezpieczeństwo. Wpuszczanie kobiety na statek przynosiło pecha. Chociaż chciałam, nie wiem czy postawiłabym stopę na pokładzie. Jeśli by się to wiązało z nieszczęściem dla Łani, czy dla jakiegokolwiek innego statku, nie byłam na to gotowa. Ale pomarzyć było można.
Zatrzymaliśmy się. Stałam na przeciwko niego i nie dostałam tego co chciałam. Chciałam wiedzieć co knuje, czego się spodziewać, ale nie chciał mi tego powiedzieć. Tylko że mam załatwić sobie wolne do dziesiątego kwietnia, do dnia kolejnego jego wypłynięcia. Buty do tańca, buty do chodzenia. Patrzyłam na niego marszcząc nosek do momentu, do póki nie wyciągnął pakunku z kieszeni. Podał mi ją.
To była jego dłoń, pomyślałam.
Jak w mojej wizji. Najpierw dłoń zaciśnięta na pakunku, podawał mi coś, teraz już widziałam co. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Z zapałem zaczęłam rozpakowywać prezent, rzadko cokolwiek dostawałam więc cieszyłam się gdy ktoś przywoził mi coś zza granicy. Rozchyliłam usta intensywnie przyglądając się przedmiotowi. Talizman, ale nie taki zwykły. Sznureczek, na końcu sznureczka woreczek. Przysunęłam go do nosa, biorąc kilka głębokich wdechów. Pachniał ziołami, część z nich udało mi się rozpoznać, część zapachów stanowiło dla mnie zagadkę. Obejrzałam woreczek, widniały na nim runy, ale nie znałam się na tym absolutnie, wierzyłam, że miał jednak konkretną moc. Konkretne działanie. Słysząc słowa Kennetha uniosłam na niego wzrok.
- Dziękuję - udało mi się tylko wydusić.
Byłam zdziwiona. Spodziewałam się prezentu, widziałam go w swojej wizji i podejrzewałam, że to faktycznie ręka mężczyzny. Ale nie spodziewałam się tego. Moje spojrzenie było pytające, nie wiedziałam co to ma oznaczać i skąd ten prezent. Ja nigdy bym nie wpadła na to, by dać komuś amulet. Jakąś pierdółkę do postawienia na półce tak, może jakiś obrazek, ręcznie robioną hustkę. Talizman wydawał mi się dziwnie... intymny? Zarumieniłam się.
- Zawsze się ze mną droczysz, przedrzeźniasz, raz jesteś raz znikasz. Czasem zwracasz na mnie uwagę, a czasem w tawernie jestem jedynie powietrzem - mruknęłam, lekko odwracając wzrok. - Nie spodziewałam się prezentu. Będzie mnie chronić w drodze? Co to za droga?
Zerknęłam na niego ponownie. Kennetha znałam od lat, prezenty również czasem dostawałam, jednak nigdy nic takiego. Co się zmieniło podczas jego nieobecności? Dlaczego chciał mojego czasu? Znów zmarszczyłam nosek intensywnie myśląc.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
20-11-2025, 17:55
Przekonanie, że kobieta na pokładzie przynosi pecha była zabawna, zwłaszcza kiedy większość statków nosiła kobiece imiona, a ich dzioby zdobiły kobiece figury, a jednak tu nie chodziło o statek, a o morze. To właśnie ono miało być zazdrosne o marynarzy. Morze miało być pierwszą miłością żeglarzy i to dla niego ich serce miało bić. Nie kłócił się z tą wizją, ponieważ była ona mocno wpisana w życie marynarza. I choć dla niego nie było problemem złamać tę zasadę tak załoga była mocno przesądna. I nie miał co się im dziwić. Wśród społeczności czarodziejskiej byli wróżbici - mieli moc patrzenia w przyszłość, ale też odczytywania znaków. Załoga za nim podążała bo szanował i przestrzegał pewnych zasad, wręcz świętych dla każdego żeglarza. Znał kobiety, które pływały na statkach. Przekonał się też, że jeżeli kobieta należała do portowej rodziny to nie kręcili aż tak nosem. Kobiety portu rozumiały morze, a przynajmniej miały do tego predyspozycje. Dlatego radość Riven mocno go rozbawiła, a jednocześnie już widział oczami wyobraźni minę bosmana.
Dobieranie podarków było sprawą trudną, jak ktoś mu mówił, że robił to intuicyjnie to patrzył na niego jak na dziwaka. On sam wpatrywał się w ten woreczek z dobrych dziesięć minut nim ostatecznie go zakupił od starej kobiety, nadal nie będąc w pełni przekonany, że chce go podarować dziewczynie, która stała właśnie przed nim rozrywając papier pakowy. Teraz, kiedy zajęta była podarkiem, nie zwracała uwagi na kapitana, który mógł bezwstydnie się jej przyglądać. Spoglądać na uśmiech jaki ponownie ozdobił jej twarz, na roziskrzone spojrzenie zaskoczone nagłym podarkiem i na to pewne zmieszanie, w które wkrada się niepewność.
Wyminął ją niespiesznie kiedy pytała o ochronę oraz wskazywała na to jak ją traktował. We wszystkim miała rację, nie wiedziała jednak, że przedrzeźniał i droczył się z tymi, których lubił, na których mu zależało. A ona w jakiś przedziwny, niezrozumiały dla niego sposób wryła się w jego codzienność. Nawet wtedy kiedy siedział w tawernie i pozornie nie zwracał na nią uwagi, ale kątem oka śledził każdy ruch. Oparł się o murowaną ścianę, z wykusza sączyło się światło i padało jasną smugą na ziemię. Marszczyła nos, tak jak miała to w zwyczaju, kiedy wiele myśli kłębiło się w jej głowie. Poprzedzone dużą ilością pytań. -Nie ma za co, River. - Ostatnią literę specjalnie podkreślił, tym samym potwierdzając jej słowa odnośnie dokuczania. -Ponoć ma chronić w drodze dosłownej, ale też tej metaforycznej, przed zakrętami losu, złym wyborami, a przynajmniej ma ułatwiać wybór tych lepszych. - Uśmiechnął się kącikiem ust. -Widać dobrze wybrałem, skoro miałaś długi do spłacenia, które powodowały u ciebie wiele nerwów. - Wskazał na woreczek i skrzyżował ramiona na piersi. -Być może pomoże ci więcej takich długów nie zaciągać.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
20-11-2025, 18:35
Nie potrafiłabym być teraz zła. Gdy znowu przekręcił moje imię tylko wywróciłam oczami i westchnęłam teatralnie, opadło dziwne napięcie, a moja twarz się rozluźniła. Podążyłam za nim wzrokiem gdy odchodził, obserwowałam gdy opierał się o kamień i słuchałam jego słów. Uśmiechnęłam się zakłopotana, podrapałam w tył głowy stwierdzając w myślach, że zdecydowanie z podarkiem trafił, nawet nie znając wcześniej tej historii wybrał dobrze. Przyglądałam mu się przez chwilę, a potem pakowy papier wsadziłam do kieszeni płaszczyka, a woreczek przewiązałam przy szlufce od spódnicy. Miałam zamiar go nosić, zawsze kiedy tylko będę mogła. Żeby miał chronić, musiał być obok mnie. Cudowny zapach ziół odstraszy wszystko co złe, a mi pomoże. Taką też miałam nadzieję.
Zrobiłam ku niemu kilka szybkich kroków, parę susów i już stałam obok też opierając się o kamienną ścianę. Nie do końca wiedziałam co mam powiedzieć. Znów zmarszczyłam nosek. Wiele myśli przebiegało przez moją głowę, wiele chciałam powiedzieć, a jednocześnie nic nie układało się w zgrabną całość. Więc milczałam. Nic na siłę.
Kenneth był dziwnym towarzyszem. Ze względu na wiek patrzył na świat trochę inaczej niż ja. O ile przy Keithcie i Philippie, a także innych młodych znajomych, buzia potrafiła mi się nie zamykać, tak przy nim rozmowa jednocześnie potrafiła się kleić i nie kleić. Czułam satysfakcję z samego bycia, obcowania, niekoniecznie rozmowy. Co zdarzało mi się dość rzadko. Wszak byłam gadułą, a kiedy się denerwowałam mówiłam dwa razy więcej i dwa razy szybciej. Zerknęłam na niego.
- A… - zaczęłam biorąc głębszy wdech. - To, może chociaż mi powiesz, czy powinnam coś ze sobą zabrać? Albo odpowiednio się ubrać?
Dopytanie o moją zapłatę było bezpiecznym tematem do zaczęcia rozmowy. Do prezentu nie musiałam się już odnosić, podziękowałam, widział jak przyczepiłam sobie amulet do spódnicy. Potraktowałam to serio. Korciło mnie i ciekawiło to, co nas czeka gdy się spotkamy. Dziwne zdenerwowanie rozchodziło się po moim ciele na samą myśl, że spędzę z nim tyle czasu. Co dla mnie, dla nas, zaplanował? A może w ogóle nie miał planu? Normalnie powinna przemknąć mi przez głowę myśl, że chciał mnie mieć dla siebie tylko po to, abym spłaciła dług… ciałem. I przeszła. Ale nie chciałam jej zaakceptować. Była bardzo logiczna. Kobiece ciało kosztowało, jeśli chciałby wziąć sobie jakąś pannę na noc, to musiałby za to zapłacić. Chyba, że by jakąś wyrwał i chociaż wiedziałam, że kobiety oglądają się za panem Fernsby, to było to obarczone ryzykiem. Więc ta myśl była naprawdę logiczna i sensowna, ale naprawdę nie chciałam jej zaakceptować. Wzięcie jej pod uwagę sprowadziło by Kennetha do poziomu typowego zbója, który chce tylko wykorzystać taką pannę jak ja. Ale, on przecież nie był taki, prawda? Znałam go… chyba. I nie chciał mnie wykorzystać. Czy gdyby chciał, to obdarzył by mnie dzisiaj tym prezentem?
- Zaraz zaczynam swoją zmianę, a wczoraj przyjechała dostawa twojej ulubionej whisky - przygryzłam dolną wargę, zastanawiając się co właściwie mam przez to do przekazania. - Wpadniesz dzisiaj?
Wiedziałam jaki alkohol pije i co lubi zjeść, o których godzinach bywa w tawernie, często wiedziałam gdzie pływa. Ale czy mogłam powiedzieć, że tak naprawdę go znałam? Nie wiedziałam o nim nic więcej, oprócz historii które opowiadał mi z podróży. Zadrżałam, chłodne powietrze otuliło moje ciało odkryte przez niezapięty płaszczyk. Była co prawda końcówka marca, ale nadal momentami było jeszcze chłodno. A ja byłam już ubrana jak do pracy, a wiadomo, że tawerna rządziła się swoimi prawami.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#10
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
20-11-2025, 19:35
Nie w jego naturze było kłapanie ozorem. Nigdy nie był ani gadułą, ani milczkiem; miał w sobie tę rzadką umiejętność wyczucia momentu. Wiedział, kiedy zamilknąć, udzielić zdawkowej odpowiedzi, a kiedy rozwinąć historię tak, by wciągnąć rozmówcę w sieć swoich anegdot, wspomnień i półprawd.
Zdarzały się jednak sytuacje, w których kapitan Frensby pozwalał sobie na słowotok. Zwykle wtedy, gdy próbował wykpić się z jakiegoś kłopotu, w który wpadł przez własne zbyt lekkie lub zbyt pochopne podejście do sprawy. Jego błyskotliwy język często ratował go z opresji, ale równie często wpędzał w kolejne. Kilka razy wracał z obitą szczęką, podbitym okiem i miną człowieka, który wie, że zasłużył. I choć każdy taki powrót kończył się długim, przeciągłym westchnieniem oraz obietnicą, że „następnym razem będzie ostrożniejszy”, nigdy jej nie dotrzymywał. -Nie myśl tyle, a jak masz pytania to wyrzuć je z siebie. - Odezwał się po chwili widząc jak znów marszczy nos. A potem przeczesał dłonią ciemne włosy z cichym westchnieniem słysząc jak drąży znów temat swojej zapłaty. -Jesteś bystra, River. Potrafisz wyciągnąć wnioski, po tym jak powiedziałem o butach do tańca i tych wygodnych do chodzenia. Nic więcej ze mnie nie wyciągniesz. - Pokręcił z rozbawieniem głową.
Nie miał zamiaru jej do niczego zmuszać. Nie był obojętny na kobiece piękno, tak wszystko musiało odbywać się za zgodą drugiej strony. Miał słabość do płci pięknej i widział jak wodziły za nim wzrokiem. Nie omieszkał wtedy zagadać, rzucić przelotne spojrzenie. Po długiej podróży zanurzenie się w miękkie, kobiece ramiona było przyjemne i kojące gdy w głowie słyszał wyłącznie ryk morza. Parę z nich próbowało go zatrzymać przy sobie na dłużej, ale on nigdy nie zostawał. Znały zasady, ale sądziły, że złamie je dla nich. Riven nie chciał zaciągnąć do łóżka. Była ładna, miała w sobie pewną iskrę, która przyciągła jego wzrok, ale z jakiegoś powodu nie widział jej w roli kobiety na jedną noc, na ukojenie tęsknot gdy schodził na ląd.
Zegar na wieży wybił czas, który upłynął mi na rozmowie. -Biegnij do pracy. - Odpowiedział odsuwając się do muru, poczekał aż do niego dołączy by razem mogli opuścić wnętrze zamku, po drodze mijając ponurych i milczących strażników. Gawrony na gałęzi zerwały się do lotu. -Przyjdę wieczorem. - Dodał jeszcze uśmiechając się przy tym zawadiacko, a na koniec zerknął na wiszący woreczek u jej pasa. Tym razem nie miał zamiaru traktować jej jak powietrza. Po drodze miał parę spraw do załatwienia. Musiał w biurze portu zostawić dokumentacją, wysłać sowę do Traversów oraz potwierdzić zrzucenie ostatniego załadunku. Jego pierwszy stał się niedawno ojcem więc zwolnił go ze służby na parę dni, aby nacieszył tym faktem niż znów wyruszy w rejs. Dzieciak niech się przyzwyczaja, że rzadziej widzi rodziciela niż częściej. Odprowadził ją wzrokiem nim sam udał się w drugą stronę wciskając dłonie do kieszeni płaszcza.

zt dla Kennetha
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): 1 2 Dalej


Skocz do:

Aktualny czas: 11-12-2025, 03:33 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.