• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Walia > Cardiff > Kiosk z gazetami
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
22-06-2025, 21:55

Kiosk z gazetami
Mały, prostokątny kiosk z zielonymi, odpadającymi drzwiami stoi tuż przy krawężniku Castle Street, naprzeciw miejskiego parku. Drewniana konstrukcja pomalowana farbą olejną, z przykręconym daszkiem z blachy falistej, mieści się między przystankiem autobusowym a kamienicą z zakładem fryzjerskim. W okienku z grubą szybą widać starannie ułożone stosy gazet: South Wales Echo, Western Mail, Daily Mirror. Półki wewnątrz uginają się od tabliczek czekolady Fry’s, paczek Tytoń Ogden’s i kolorowych broszur o nowinkach radiowych. Nad wejściem wisi małe, ręcznie wypisane ogłoszenie: „Otwarte od 6:00 do zmroku”. Właściciel, pan Evans, zna wszystkich z okolicy — wita uczniów kupujących gumy, urzędników łapiących Timesa i kierowców autobusów z papierosami w zębach. Ruch największy bywa tu rano i w porze obiadowej, gdy całe centrum Cardiff budzi się do życia.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
19-11-2025, 22:04
|07.04

Mały, prostokątny kiosk stał na rogu Castle Street jak samotny strażnik codziennych przyzwyczajeń mieszkańców Cardiff. Zielone, odpadające drzwi kołysały się lekko na wietrze znad zatoki, a w grubym okienku błyszczały stosy gazet ułożonych z pedantyczną dokładnością, jakby pan Evans układał je według własnego, tajemnego porządku świata. Kenneth zatrzymał się jeszcze na moment przy blaszanym daszku, poprawiając kołnierz płaszcza, który zawsze pachniał morską solą i drewnem. Zdołał kupić paczkę papierosów tuż przed tym, jak właściciel przekręcił tabliczkę z „Otwarte” na „Zamknięte”. Mugolskie, owszem ale solidne, wyraźne w smaku i przede wszystkim dostępne.
Z kieszeni wystawał róg mapy, tej samej, którą rozkładał wielokrotnie na pokładzie Złotej Łani. Jego statek czekał teraz cierpliwie w doku, kołysząc się nieznacznie wraz z przypływem, jak wierny koń gotowy do kolejnej dalekiej trasy. Lubił te chwile na lądzie, kiedy mógł na chwilę zająć się innymi sprawami i spotkać starych znajomych. Póki mugole nie wchodzili mu w drogę, nie miał z nimi problemu, choć trzeba przyznać, że ich patrole morskie potrafiły być bardziej upierdliwe niż najbardziej rozgadany majtek na wachcie.
Zaciągnął się świeżo otwartym papierosem, opierając się nonszalancko o zamknięty już kiosk. O tej porze mało to się tu kręcił. Cardiff w porze zmroku brzmiało inaczej: autobusy prychały ciężej duszącym dymem, park naprzeciwko kioskowego okienka ciemniał stając się nagle mniej przyjazny niż za dnia. Czerwona końcówka papierosa zajarzyła się czerwienią. -Mogę coś ci podrzucić do przechowania? - Zapytał Keitha wypuszczając dym w górę. A potem podsunął mu paczkę papierosów gdyby ten był chętny. -W sumie to przechował, ale też spojrzał swoim zielarskim okiem. - Tym razem spojrzał na czarodzieja. Wiedział, że ten miał smykałkę do roślin i mógł ocenić jakość pewnej sadzonki, którą przywiózł. Kto wie, może dobrze się sprzeda? Kenneth regularnie przywoził coś z wojaży - czasami artefakty, czasami zwyczajne rzeczy jak książki, rzeźby, a czasami rośliny. Chodził po targowiskach i wypatrywał. Nie raz mugole nie wiedzieli co posiadali, a on choć nie był wybitnie biegły to miał wprawne oko i zawsze coś wypatrzył. Gdyby był bardziej obyty zapewne byłoby tego więcej, ale i tak nie mógł narzekać. Keith mógł mu pomóc, a w zamian mógł liczyć na dojścia samego kapitana czy też przyjść po przysługę. A tymi najlepiej się handlowało. Pieniądz miał swoją wartość, ale znajomości i długi wdzięczności jeszcze większą.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Keith Croft
Akolici
Wiek
23
Zawód
Pracownik restauracji
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
8
0
OPCM
Transmutacja
9
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
6
Siła
Wyt.
Szybkość
10
8
8
Brak karty postaci
20-11-2025, 19:59
Kierując się w stronę wszystkim doskonale znanego kiosku myślami był gdzieś daleko. A w zasadzie wcale nie tak daleko, wystarczyło cofnąć się w czasie o niecałe dwadzieścia cztery godziny. Kompletnie nie wiedział co o tym myśleć. Popełnili błąd, głupotę, na którą tak naprawdę nie mieli wpływu. Dorwał dzisiaj po południu Grubego i wyciągnął od niego więcej informacji na temat klubu, w którym byli. Spodziewał się wszystkiego, dosypanego czegoś do drinków, dziwnych zaklęć nałożonych na klub, ale nie cholernego opium. Nie był fanem narkotyków, chociaż już mu się zdarzyło coś tam próbować, nie polubili się jednak. Opium było w jego mniemaniu najgorsze, bo ni cholery człowiek nie wiedział jak może zadziałać. A na nich zadziałało tak, że oboje wylądowali w łóżku. Nadal miał dziury w pamięci, a malinki na szyi stały się jeszcze bardziej wyraźne niż poprzedniego poranka. W pracy ubrał czarny golf żeby to wszystko ukryć i nie być skazanym na lamenty pani Hao nad jego losem. Traktowała go jak syna i doskonale o tym wiedział, nie chciał więc sprawiać jej zawodu. Teraz jednak ubrał normalnie t-shirt i koszulę, na którą zarzucił kurtkę, bo mimo późnej pory wieczory nie były już wcale takie zimne.
Miał moralniaka i to gorszego niż by się sam spodziewał. Teoretycznie nie zrobili nic złego, ale jaki to miało mieć wpływ na ich przyjaźń, to się miało dopiero okazać. Pamiętał tylko urywki co chyba było gorsze niż gdyby pamiętał całość. Ona miała lepiej, nie pamiętała nic, ale pewnie i tak chodziło jej to po głowie i wcale jej nie winił. Miał tylko nadzieję, że mimo wszystko jakoś to ugryzą i nadal będą mogli spędzać razem czas nie czując się przy tym niezręcznie. To był naprawdę ciężki orzech do zgryzienia.
Kiedy Kenneth podsunął mu paczkę z papierosami sięgnął do niej wyciągając jedną fajkę. Palił bardzo rzadko, w zasadzie na palcach jednej dłoni mógł policzyć imprezy kiedy sięgał po tytoń. W tym momencie jednak miał dziwną potrzebę by zapalić. Wsadził papierosa w usta i odpalił, zaciągając się porządnie. Już dawno nie kaszlał jak początkujący palacz, więc na moment przymknął oczy i pozwolił by dym wypełnił jego płuca zanim wypuścił go przez usta.
- Hm? - spojrzał na kumpla lekko zdezorientowany, wyrwany z zamyślenia i dopiero po chwili dotarły do niego słowa, które ten wypowiedział - Jeśli nie jest to Tentakula to mogę przechować, Tentakuli bym nie miał gdzie zmieścić. - pokiwał lekko głową łapiąc papierosa między palce - Co ciekawego przywiozłeś ze swoich wojaży? Gdzie cię w ogóle teraz powiodło, nie było cię jakiś czas…albo mnie unikasz specjalnie? - uniósł brew ku górze uśmiechając się pod nosem.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
20-11-2025, 21:52
Keith odpływał myślami, widział, że jego wzrok zmętniał i wpatrywał się w dal, ciałem będąc tutaj, ale umysł dryfował na zupełnie innych falach. Wrócił do niego kiedy podsunął mu prawie pod nos paczkę papierosów. Gdy ten odchylał głowę, aby wypuścić dym ustami dostrzegł charakterystyczną, czerwoną plamkę na szyi mężczyzny. Uśmiechnął się pod nosem. -Ciężka noc, co? - Zagadnął zupełnie nie mając pojęcia, że ten właśnie ma kaca moralnego. Zaciągnął się papierosem, a potem zostawiając go w kąciku ust zaczął szukać po kieszeniach jednej z kartek. -Nie wiem co to za roślina…- Odpowiedział, a kiedy znalazł to czego szukał podał kumplowi rycinę oraz napisaną nazwę. Ta przedstawiała roślinę, gdzie z ciemnej, szerokiej podstawy przypominającej rozchylone liście wyrastała smukła, delikatnie skręcona łodyga. Z łodygi wychodziły liczne drobniejsze pędy, zakończone dużymi, falistymi liśćmi. Liście te narysowano za pomocą zróżnicowanych tonów szarości; od jasnych, prawie białych refleksów po ciemniejsze, gęsto zacieniowane fragmenty, tworzące wrażenie głębi i faktury. Widoczne żyłkowanie liści zostało oddane cienkimi, precyzyjnymi liniami. Obok zaś ktoś zanotował “lubiane przez Niuchacze”. Liczył na to, że Keith będzie miał więcej szczęścia w ocenie tego z czym przyszło mu się spotkać. -Przyniosę ją jutro do Krewety, przed dziesiątą może być?- Zapytał, bo wiedział, że o tej porze to niektórzy lubią sobie pospać, a nie chciał z sadzonką się szwendać. Najbliższą dobę miał spędzić w towarzystwie Riven, co zresztą sam zażądał. -Norwegia, Wybrzeże Kości Słoniowej… - zaczął wymieniać miejsca, w których ostatnio bywał. -Średnio co drugi tydzień gdzieś wypływam i podejrzewam, że z rozkwitem wiosny będzie tego więcej. Duży ruch na rynku artefaktów. Miałem nawet kontrole w trakcie rejsu bo podejrzewają duży przemyt.- Co innego, że on sam wtedy przemycał aż dwie przesyłki, w tym jedną żywą, która kuliła się w jego kajucie w trakcie sztormu i sądził, że zejdzie mu na zawał serca. Burke jednak nie zgłosił zażalenia czyli kobieta uznała, że była dobrze traktowana, albo nie chciała rozgrzebywać traumatycznych wydarzeń. Niezależnie -skarg nie było, a to było mu na rękę. -Trafiłem na pewien kieł, który przywoływał morskie potwory, tak się zdaje albo sprawiał, że twoje wyobrażenie morskiej poczwary stawało się rzeczywistością. Poza tym muszlę, która hipnotyzuje podobnie jak syreni śpiew i otumania drugą osobę, na krótko, ale jednak. - Strząsnął nadmiar popiołu na ziemię z papierosa nim znów się zaciągnął, a końcówka zajarzyła się ciemnością na tle ciemnych drzew parku.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Keith Croft
Akolici
Wiek
23
Zawód
Pracownik restauracji
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
8
0
OPCM
Transmutacja
9
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
6
Siła
Wyt.
Szybkość
10
8
8
Brak karty postaci
26-11-2025, 19:02
Ciężka noc? Pytanie niby proste, ale odpowiedź nie do końca. Niby się dogadali, niby wszystko było okey, a jednak miał dziwne poczucie, że nic już nie będzie tak jak dawniej. Nie pamiętał wszystkiego, jedynie urywki, ale te urywki zdecydowanie wystarczyły by na ten moment myśleć o niej w tych kategoriach. Nie chciał jej łączyć tylko z tym, zwłaszcza, że doskonale wiedział, że nic z tego nie będzie. To był tylko przelotny seks, nieplanowany owszem, ale jednorazowy, nic więcej. Nie wiedział jakie podejście ma do tego Riven, ale jego stanowisko na ten moment było właśnie takie. Może kiedy dadzą sobie teraz kilka dni przerwy wszystko im sie ułoży w głowach i będą mogli wrócić do tego co było wcześniej, nie rozpamiętując tej jednej nocy.
- Taa…można tak powiedzieć. - skinął głową na nowo zaciągając się papierosem, po czym chwycił kartkę od Kennetha, zatrzymując fajkę między wargami - To kupujesz coś o czym nie masz zielonego pojęcia? - uniósł brew ku górze patrząc na kumpla, po czym pokręcił głową z rozbawieniem - Ty to jesteś udany, naprawdę.
Przyjrzał się dokładnie szkicowi, musiał podejść kilka kroków ku najbliższej latarni. W zasadzie to mogło być wszystko. Notatka o niuchaczach nie koniecznie coś mu mówiła. Te stworzenia lubiły wszystko co się błyszczy, a błyszczących roślin było sporo.
- No powiem ci, że ciężko…będę musiał przejrzeć swoje zapiski, lepiej by było jednak zobaczyć ją na żywo, bo jednak rysunek nie oddaje całokształtu. - pokręcił głową wracając do kapitana - To może być Raptuśnik, Fruwokwiat albo Kaprys Niuchacza, chociaż to ostatnie to nie koniecznie, nie zgadza się łodyga. Fruwokwiat często mylony jest z Diabelskimi Sidłami, bo wyglądają podobnie. Przyniesiesz to rzucę na to okiem, plus rozpaliłeś moją ciekawość. - odparł oddając mu kartkę, po czym strzepnął popiół i na nowo zaciągnął się fajką - Dziesiąta może być, mam poranną zmianę, więc jestem przynajmniej do piętnastej w knajpie, potem nie wiem gdzie mnie nogi poniosą. - wzruszył ramionami, chociaż tak naprawdę planował zamknąć się na górze i się uczyć.
Nauka eliksirów i magii leczniczej nie szła w zastraszającym tempie, ale robił postępy, z których był zadowolony. Pergaminy zapełniały się notatkami i wskazówkami, kolejne książki sprawiały, że półka zaczynała powoli protestować kiedy chciał na nią dołożyć kolejny tom. Ostatnio nabył kilka nowych zeszytów, które też pewnie niedługo zapełnią się jego notatkami.
- A nie kierujesz się czasami gdzieś w okolice Singapuru może? - zerknął na niego, bo skoro pływał na Wybrzeże Kości Słoniowej, to może miał w planach skierować się kiedyś do Azji - No to pewnie z czasem jeszcze rzadziej będziesz na lądzie. Panny w portach się zapłaczą na śmierć…no cóż, wezmę na siebie to brzemię i będę je pocieszał podczas twojej nieobecności. - roześmiał się kręcąc głową z rozbawieniem, po czym pstryknięciem posłał niedopałek przed siebie w ciemność.
Uniósł brew ku górze zaintrygowany opowieściach o artefaktach. Nigdy jakoś się nimi specjalnie sam nie interesował, ale zawsze lubił słuchać opowieści o ciekawych i magicznych przedmiotach znajdowanych podczas rejsów.
- Kieł brzmi jak nic przyjemnego, ale ta muszla…lepsze niż narkotyki. - uśmiechnął się lekko, chociaż po ostatnim miał zdecydowanie dość otumaniania się czymkolwiek innym niż alkoholem, bo po tym przynajmniej wszystko pamiętał.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
27-11-2025, 16:58
Widział, że kumpla coś gryzie i pewnie myśl o kobiecie, która zostawiła te znaki na jego szyi. Pokręcił z rozbawieniem głową. Mógł w głowie tworzyć różne scenariusze i snuć domysły co też się wydarzyło parę godzin wcześniej. Zaciągnął się papierosem mocniej. Czy chciał wiedzieć więcej? Oczywiście, że tak. Był marynarzem, a marynarze żyli z opowieści i ploteczek. -Jak obawiasz się jej ojca albo brata, to zniknij na jakiś czas albo daj sobie obić mordę i będzie po bólu. - Podzielił się swoją mądrością życiową, o którą przecież nikt go nie pytał. -A jeżeli chodzi o tą, która sprawia, że masz minę nieśmiałka, któremu uszkodzili ukochane drzewo, to zawsze mogę zabrać cię na statek, aby wiatr wywiał ci troski z głowy. - Szykowały się krótsze rejsy i patrolowanie granic oraz terenów Traversów więc mógł spokojnie wziąć chłopaka na parę dni na łajbę.
Przechylił nieznacznie głowę kiedy Keith wziął od niego kawałek papieru, a potem zaśmiał się gardłowo. -Mam co opowiadać. - Odparł niefrasobliwie, bo cóż miał rzec? Taka była prawda. Nabywał na targowiskach różne przedmioty, potem sprawdzał ich wartość i potrafił sprzedać za niezłe pieniądze na czarnym rynku. A na Nokturnie byli łasi na różne artefakty czy właśnie rośliny, chyba, że ktoś inny zaoferował mu lepszą cenę. Następnie wysłuchał słów kumpla w tym czasie dopalając swojego papierosa. Rzucił go na ziemię przygniatając czubkiem buta. Skrzyżował ramiona na piersi.-To masz zajęcie, będę przed dziesiątą, potem mam inne zobowiązania. - Oznajmił zadowolony z przebiegu rozmowy. Komu jak komu, ale Keithowi ufał, że go nie oszuka i nie będzie próbował okantować tylko przedstawi uczciwą ekspertyzę.
Na lądzie bywał w miarę regularnie, ale im robiło się cieplej, tym więcej zleceń od Traversów czy innych klientów, ale nie narzekał. Potrzebował pieniędzy, jeżeli kiedyś rzeczywiście chciał być sobie sam sterem, żeglarzem i okrętem. Na razie trzymały go układy z Traversami, dość luźne, ale jednak to oni regularnie wypłacali mu pensję, a dodatkowa praca nie miała kolidować z obowiązkami wynikającymi z umowy zawartej gdy wchodził na pokład Łani. Traversi musieli jednak liczyć się z tym, że za kapitanem jest jego załoga. Choć pewnie odpowiednia suma sprawi, że część ponownie zrewiduje swoją lojalność. -Mogę i być w okolicach Singapuru.- Jeżeli była taka potrzeba mógł odpowiednio wyznaczyć wraz z nawigatorem szlak i trasę. -Potrzebujesz czegoś z Singapuru?
Parsknął słysząc o zrozpaczonych pannach. -Możesz śmiało być ich pocieszycielem. - Bez żalu oddawał te zapłakane lica w opiekę czulszą niż tą, którą oferował kapitan. Nie wiązał się z nikim na dłużej, nie składał obietnic i nie deklarował wielkiej miłości, choć wiele panien na to czekało, licząc, że przywiązują go do siebie. -Może nic przyjemnego, ale poszła za tym niezła kasa, a muszla cóż… było na nią zamówienie, to dostarczyłem. - Bo nie miał problemów, aby przewozić takie artefakty. Miał swój kodeks, pokraczny, dziwaczny ale takich, którego się trzymał.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Keith Croft
Akolici
Wiek
23
Zawód
Pracownik restauracji
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
8
0
OPCM
Transmutacja
9
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
6
Siła
Wyt.
Szybkość
10
8
8
Brak karty postaci
04-12-2025, 18:35
Podzieli sobie, że nic to między nimi nie zmieni i miał zamiar dotrzymać danego słowa. Nie zmieniało to jednak faktu, że w tym momencie patrzył na nią kompletnie inaczej niż do tej pory. Nadal była jego przyjaciółką, jedną z najlepszych i nie chciał stracić tej znajomości. I chociaż poprzedniego dnia rozstali się w dobrych stosunkach, pośmiali się w ogóle to jednak kac pozostał.
Mimowolnie jednak parsknął śmiechem na uwagę kumpla.
- O ojca czy brata na szczęście nie muszę się martwić. - pokręcił głową z rozbawieniem, bo też nie podejrzewał aby Riven komukolwiek opowiedziała o tym co zaszło między nimi.
Zdecydowanie lepiej aby to pozostało między nimi i tylko oni o tym wiedzieli. On nie miał najmniejszego zamiaru się tym chwalić. Popełnili błąd, nawet nie będąc tego kompletnie świadomi, ale jednak błąd.
- To szlachetne z twojej strony, ale podziękuję. Raz w życiu wyruszyłem w rejs, jeszcze jak pracowałem dla ojca i skończyło się to tym, że całą podróż spędziłem pod pokładem rzygając jak kot. Choroba morska przekreśliła moje ewentualne marzenia o życiu na morzu. - powiedział rozbawiony.
Nie wspominał tej wyprawy dobrze. Dochodził do siebie prawie dwa dni, kręciło mu się w głowie i mdliło potem na samą myśl o wejściu na statek. Zdecydowanie wolał trzymać się lądu, ewentualnie latać na miotle.
- No akurat w zbiór twoich opowieści nie wątpię. Nie raz ich słuchałem i zawsze z chęcią to robię. - dodał z uśmiechem kiwając lekko głową.
Kenneth zdecydowanie miał o wiele ciekawsze życie niż on. Co prawda Croft nie narzekał na swoje życie, było spokojne, a przede wszystkim na tym mu właśnie zależało. On jednak mógł co najwyżej opowiadać o imprezach, na których bywał, a z tych też czasami przynosił ciekawe historie. Wystarczyło cofnąć się dzień wcześniej, ale tą historię zostawiał dla siebie. Informacje o innych zobowiązaniach kumpla przyjął skinieniem głową. Nie miał zamiaru wchodzić w szczegóły, bo jednak to nie była jego sprawa. Z resztą znając Kenneth’a to mogło być naprawdę wszystko.
- To trochę bardziej skomplikowane. - westchnął opierając się o ścianę kiosku - Nie wiem czy ci kiedyś mówiłem, ale urodziłem się w Singapurze. Przeniosłem się z ojcem do Anglii jak miałem trzy lata przez mugolską wojnę, ale moja matka tam została. Próbowałem się z nią kontaktować, ale nie dostałem nigdy żadnej odpowiedzi. Staram się ją odszukać, cokolwiek się o niej dowiedzieć. Możliwe, że nie żyje, mogła zginąć podczas wojny, ale ja nic nie wiem. Próbowałem prosić o pomoc innych marynarzy, którzy pływają w tamtym kierunku, ale to tak naprawdę jak szukanie igły w nieśmiałka w stogu siana. - pokręcił głową zerkając na kapitana - Najchętniej sam bym się tam wybrał, ale podróż statkiem odpada, a na razie na świestoklik mnie nie stać.
Z chęcią udałby się do Singapuru, poszukał matki albo chociaż jakiś informacji na jej temat sam, ale po prostu nie mógł. Tak jak powiedział nie było go stać, a z drugiej strony sam do końca nie wiedział od czego miałby w ogóle zacząć. Mógłby pojawić się w miejscu gdzie mieszkali przez te pierwsze trzy lata i tam popytać ludzi, znał język, nie miałby problemu. Na tą chwilę jednak to wszystko było poza jego zasięgiem.
- No i widzisz? To jest zdrowe podejście do sprawy. Moja przybrana siostra suszy mi głowę cały czas, że powinienem sobie znaleźć pannę, że jestem coraz starszy i obudzę się pewnego dnia z ręką w nocniku. Ale po co? Skoro tyle panien jest w około, szkoda marnować tą buźkę. - roześmiał się po chwili wspominając rozmowę z Leonie - Tak? A kurde spytam, co ciekawego jeszcze przywozisz? No bo te dwa artefakty naprawdę brzmią interesująco. Dużo ryzykujesz na takich transakcjach? - spojrzał na niego szczerze zainteresowany.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
05-12-2025, 19:20
Powoli eliminował kolejne możliwe problemy, które spowodowały taką, a nie inną minę u czarodzieja. Jeżeli nie brat oraz ojciec, to pozostawała jedna opcja. Rzeczona kobieta. Nie miał zamiaru ciągnąć go za język, ale patrząc na ślady namiętności było coś więcej, bo poczucie winy nie bierze się znikąd. Jak się tak zastanowić to zapomniał o potencjalnym narzeczonym lub mężu tejże, którzy również mogli stanowić problem. -W każdym razie, jak Łania stoi to też może służyć za miejsce ucieczki. W razie czego to pamiętaj. - Potencjalni wściekli mężczyźni mogli wiedzieć gdzie Keith mieszka lub pracuje. Dobrze jest wtedy mieć miejsce do schronienia się i przeczekania burzy. Choroby morskiej nie wziął nawet pod uwagę. Zakładał, że większość, która mieszka blisko morza nie ma z nią problemu. A wiedział jak potrafi być zdradliwa. Kiedy łajbą rzuca na falach niczym myszą, którą bawi się kot, to nie raz najbardziej twarde wilki morskie potrafiły stracić kolory z twarzy. Kenneth też doświadczył uczucia gdy żołądek związywał się na supeł. -To się przygotuj, bo mam parę w zanadrzu.- Morskie potwory, trytony i tajemnicze przesyłki. Ostatnio miał wrażenie, że żył w powieści awanturniczej. Nie narzekał na swój los, acz się z niego naśmiewał przyjmując każdy dzień trochę jak dar od morza.
Opowieści o przeszłości kumpla znał. Kiedyś przy kielichu snuli swoje opowieści, dzielili się doświadczeniami. Nie znał wszystkich szczegółów. Nie wiedział wiele, ale tyle co usłyszał to zrozumiał, że czarodziej już od jakiegoś czasu szukał swoich korzeni. -Stary - zaczął.-Jak potrzebujesz się czegoś dowiedzieć, to będąc na lądzie mogę podpytać. Najmę lokalsa i poszukam informacji dla ciebie. Tylko powiedz o co pytać i na co zwracać uwagę. - Nie obiecywał wiele, ale tyle mógł zrobić, aby pomóc. Nic na tym nie straci, a być może samemu Keithowi to jakoś ułatwi życie lub chociaż podpowie jakie dalsze kroki podjąć. Nie on pierwszy i nie ostatni, który szukał jakiejś części siebie. Co drugi w porcie się z tym zmagał. Doki przyciągnęły wykolejeńców życiowych.
Parsknął w głos słysząc o Leonie. -Patrzcie ją, a ja słyszałem, że mężczyzna jest jak wino, im starszy - tym lepszy.- Odpowiedział szczerze rozbawiony całą sytuacją. -Niech martwi się o siebie, a ty o siebie. Choć jak będziesz upierdliwy za młodu, to na starość jeszcze bardziej. - On nie liczył na to, że będzie miał rodzinę. Kobietę, która będzie wyczekiwać jego powrotu w porcie, ani tym bardziej dzieci. Był wagabundą, powsinogą - marynarzem, który mógł nie wrócić z rejsu. A jeżeli dożyje starości i skończy jako ten leciwy wilk morski, to będzie już za późno na zakładanie rodziny. Przyrośnie do jakieś tawerny, w której będzie siedział od świtu do nocy zanudzając obsługę i gości tymi samymi morskimi opowieściami, aż w końcu natrafi na jakiegoś młodzieńca, który zachłyśnięty jego opowieściami zaciągnie się na okręt i na starość też tak skończy. Odwieczny życia krąg, jak mawiali.
Ryzykował za każdym razem kiedy wypływał w innych sprawach niż tych dla Traversów. Jednak była to gra warta świeczki. W odpowiedzi na zadane pytanie kiwnął głową. -Tak. - Przyznał krótko pewnym głosem. -I równie wiele zyskuję. Dlatego warto. Artefaktów jest wiele na tym świecie, a im bardziej oddalony od naszego kręgu kulturowego tym lepiej. Są bardzo cenne i nie zawsze dostępne legalnie. A nie raz mugole nie wiedzą co mają. Pójdziesz na pchli targ mugolski i co któreś stanowisko to artefakt, sprzedają za śmieszne pieniądze. Jednak wtedy ty też wiesz co wieziesz. Ale warto. Być może kiedyś przez to zginę. - Wzruszył ramionami jawni bagatelizując sprawę.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-12-2025, 03:28 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.