• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Zachodni Londyn > Notting Hill Carnival Alley
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
10-07-2025, 22:20

"Notting Hill Carnival Alley
Boczna sieć uliczek wokół głównej trasy karnawału Notting Hill. „Carnival Alley” to potoczna nazwa całego układu małych uliczek, dziedzińców i przejść, które rozciągają się na obrzeżach głównego szlaku Notting Hill Carnival. Od kilku lat karnawał ten dopiero nabierał rozmachu, a zaułki były tętniącym, nieformalnym sercem wydarzenia. Uliczki są wąskie, brukowane, otoczone rzędem szeregowych domków z pastelowymi fasadami. Z niektórych okien zwisają kolorowe tkaniny, girlandy, flagi krajów Karaibów, ręcznie robione lampiony. Nad głowami przechodniów czasem rozwieszone są sznury światełek, resztki dekoracji lub pranie. W bocznych bramach i dziedzińcach rozstawiane są improwizowane stoiska z domowym jedzeniem: jerk chicken, curry goat, roti, smażone banany. Obok nich skrzynki z lodem i butelkami rumu, piwa i oranżady. W niektórych wnękach słychać muzykę na żywo  grane z balkonów, podwórek, starych głośników. Ale „Carnival Alley” żyje również poza główną paradą. To tutaj zbierają się tancerze, muzycy, performerzy i mieszkańcy, przygotowując się do wejścia na główną trasę. Są tu punkty spotkań, garderoby ukryte za parawanami, podziemne pokoiki w piwnicach, w których poprawia się kostiumy albo rozgrzewa mięśnie. Niektóre z tych uliczek są bardziej ukryte. W dni poza karnawałem uliczki te żyją normalnym, miastowym rytmem.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Mitch Macnair
Śmierciożercy
Wiek
27
Zawód
Architekt i budowniczy
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
0
20
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
8
10
Brak karty postaci
19-11-2025, 19:46
25.03

Ostatnio jego dni wypełniała praca. Projekty w zasadzie się nie kończyły, bo jeśli tylko jakiś doprowadzał do końca, za moment brał się za kolejny, który odkładał o jakiegoś czasu. Lubił takie życie, może nie w pośpiechu, ale kiedy miał coś do roboty. Jego umysł nie znosił nudy, dlatego nawet kiedy miał jego organizm domagał się wolnego, nie był w stanie siedzieć bezczynnie. Czytał, rysował lub gdzieś wychodził, tak jak tego dnia. Większość czasu spędzał w Suffok więc raz na jakiś czas dobrze było się stamtąd wyrwać i wybrać się gdzieś indziej. Młodzieńcze lata spędził w Londynie, miał więc do tego miasta sentyment, nawet mimo wszystkich nieszczęść, które go w nim spotkały. Zwłaszcza ostatnie. Żałoba nadal była świeża w jego umyśle, nadal nie pozbierał się po stracie i nie przepracował tego wszystkiego. Nadal łapał się na tym, że wracał myślami do tamtego wieczora. Blizna po wewnętrznej stronie prawej dłoni również mu o tym przypominała. Starał się wyrzucić z głowy obraz martwej babki, nie tak chciał ją zapamiętać. Ojca jednak nie chciał pamiętać, nie wiedział co stało się z jego ciałem, ale miał nadzieję, że zjadły go szczury w jakimś rowie w porcie.
Potrząsnął głową chcąc odgonić te wszystkie myśli, po czym na nowo skupił się stoisku przy którym stał. Oferowała różnego rodzaju dobra. Przez zabawki, po składniki do eliksirów, na których się kompletnie nie znał. Wszystko jednak wydawało się dobrego gatunku, jak na uliczny stragan. Przez chwilę pochylał się nad ładnie oprawionym notatnikiem, po czym poprosił o jego zapakowanie, a potem jeszcze dobrał pluszaka imitującego Pufka. Małego Waldenowi powinien odpowiadać, z resztą jak duże wymagania mógł mieć trzymiesięczny chłopczyk? Oprócz spania, jedzenia i sadzenia w pieluchę to raczej nie duże. Zapłacił za zakupy, po czym wpakował wszystko do torby i ruszył przed siebie.
Wiosna zbliżała się wielkimi krokami, dało się to wyczuć w powietrzu. Nawet szedł z rozpięta kurtką z szalikiem przewieszonym przesz szyję. Właśnie myślał czy nie wstąpić gdzieś na jakiś obiad kiedy kątem oka spostrzegł znajomą twarz. Zrobił jeszcze kilka kroków, po czym zatrzymał się i zaczął się intensywnie zastanawiać skąd on zna tego gościa. Musiał przewertować wiele wspomnień, aż w końcu jego twarz pojawiła się w jednym z nich.
- Niemożliwe… - mruknął sam do siebie, po czym obrócił się na pięcie i ruszył za chłopakiem - Hej, ej czekaj… - złapał go lekko za ramię, zmuszając tym samym by się do niego wrócił - O cię chuj… Delacour, cholera wiedziałem, że to ty! - uśmiechnął się szeroko, ale po chwili puścił jego ramię i zrobił krok w tył widząc minę chłopaka - Macnair, pamiętasz? Poznaliśmy się w Paryżu, nie powiesz mi, że nie pamiętasz tych wszystkich imprez…chociaż ja też czasami mam zaniki pamięci. - pokręcił głową z rozbawieniem na samo wspomnienie - Cholera, Axel, co ty tu robisz? - obejrzał go od stóp do głów.
Nie wyglądał najgorzej, chociaż zdecydowanie przydałoby mu się trochę więcej kilogramów. Ogólnie jednak prezentował się znośnie. Macnair był ciekaw co się z nim działo, pamiętał teraz plotki, które do niego dotarły gdy był jeszcze we Francji, nie chciał dać im wiary, ale nie zmieniało to faktu, że młody zniknął nagle i potem nie miał pojęcia co się z nim działo.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Axel Devereaux
Czarodzieje
Je est un autre.
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
20-11-2025, 08:19
W Londynie nie było miejsca o artystycznym sznycie, którego Axel nie znał. Jego ciekawość i zamiłowanie do muzyki i tańca pchało go praktycznie wszędzie tam, gdzie mógł odnaleźć chociażby odrobię artystycznego performance, To również była dla niego okazja na dodatkowy zarobek, jako akrobata i tancerz mial wiele do zaoferowania, a czasami odpowiednia charakterystyka pozwalały mu na wtopienie się w tłum. Wyzwolony ze wstydu, obaw i hamulców był tworem idealnym, by jednego dnia zatańczyć na paradzie karnawałowej a potem biec do teatru by tam zdążyć nas spektakl. Bolało go jedynie to, że zawsze był elementem tłumu a nie solistą. A o solowej karierze cały czas marzył i nie poddawał się, ponieważ wszyscy sławni tancerze baletu wcale nie rozpoczęli swojej kariery jako młodzi chłopcy a raczej jako dojrzali mężczyźni. Wiec wszystko było jeszcze przed nim.
Przemykał przez alejki Nothing Hill z dobrym humorem, to miejsce było jednym z tych, które bardzo lubił. A przez to pielęgnował kontakty, które tutaj mial, by zawsze znalazło się dla niego miejsce na paradzie. A poza tym barwna społeczność, ciekawa kuchnia i egzotyczna muzyka przyciągały młodego Francuza, który bardzo lubił doznania wszelakiej rozmaitości. Chociaż kieszeń bardziej dziurawa niż pełna w monety, to zawsze znalazł odpowiednie miejsce, gdzie za pare centów dostał cos dobrego.
Axel nie tracił nigdy czujności, nawet jeśli był w neutralnych częściach Londynu z dala od Nokturnu. Wyuczony nawyk na pewno profilował na to, że jeszcze żył i mial wszystkie gnaty całe. W pewnej chwili dostrzegł w jednym z mężczyzn lekkie poruszenie, a po chwili usłyszał za soba wołanie i nim się obejrzał, na szczupłym ramieniu Axela zacisnęły się palce dopiero co miniętego faceta.
Na zewnątrz chłopak zachowywał zimny spokój, ale jego ciało się spięło, gotowe do uniku, odparcia ataku czy nawet ucieczki. Atak mógł nadejść z każdej strony i mogło nawet być tak, że ktoś nasłał na niego kogoś, by go sprzątnął. Axel nie uważał się siebie za kogoś nie wiadomo jak wysoko postawionego w półświatku, ale wystarczajaco znaczącego by zrobić na złość ludziom, dla których pracował.
Już mial zagrać role zdezorientowanego, przypadkowego chłopaka, kiedy jego spojrzenie osiadło na szeroki, wesoły uśmiech, padły kolejne słowa i to nazwisko. Axel momentalnie pobladł, jakby samo brzmienie słowa Delacour wywoływało w nim najgorsze skojarzenia i pewien rodzaj strachu. Bo jak jego zaufanie w ojca umierało w katuszach przez lata, tak z czasem rosła w nim tylko niechęć i strach wobec rodziciela, bo skoro był zdolny wyrzucić go z domu, to równie dobrze mógł zrobić więcej, by pozbyć się niewygodnego dla testamentu i tak dalej potomka.
- Oh? - Wyrwało mu się z piersi, ponieważ spodziewał się czego innego a nie tego, że spotka na ulicy kogoś, kogo znal lata temu. Roześmiana twarz Macnaira bardzo szybko odnalazła odpowiednią szufladkę w pamięci chłopaka. Na dodatek padło to nazwisko i Axel pokiwał głową przywołując na usta w pierwszym momencie niepewny uśmiech. Dać się tak zaskoczyć... pięknie. Skarcił się w myślach i otrząsnął z zaskoczenia, na twarzy Axela pojawił się już bardziej wesoły i beztroski uśmiech.
- Oh, mon dieu... - Westchnął z nieukrywaną ulgą na twarzy, a francuski akcent wybrzmiał w jego ustach. - Mitch Macnair, jak mógłbym zapomnieć! Mon ami! - Roześmiał się tłumiąc w sobie napięte od chwilowego stresu nerwy. - Nigdy nie zapomnę, chociaż pamięć niektórych wydarzeń z naszych imprez wciąż jest dla mnie zagadką. - Oh, cudna Meluzyno jakie to szczęście, że to spotkanie wypadło w takim miejscu a nie na Nokturnie czy w innej części magicznych dzielnic Londynu. Rozłożył ręce na boki, zachęcając Macnaira do przywitania jak należy.
- Moi? Oh widzisz, takie to życie artysty, jestem tam, gdzie mnie potrzebują i gdzie teatr na mnie czeka. - Odparł z charakterystyczna dla siebie z dawnych lat manierą artystyczną. Skłamał, nawet mu powieka nie drgnęła. Ale czy właśnie nie tak chciał żyć? No właśnie, często to sobie wpierał, wierząc że w końcu stanie się to rzeczywistością.
Wygląd, a przynajmniej same ubrania Axela odrobine się różniły od tego, co nosił w Paryżu. Na pewno było mniej kolorowe i fikuśne, chociaż wciąż widać lubował się w nadmiarze materiału na własne gabaryty, a i tak wyglądało to dość oryginalnie. I na pewno wyglądał raczej jak chłopak z Londynu niż modny Francuz, to można było powiedzieć od razu. Axel musiał się wtapiać w otoczenie i jak musiał pilnować swojego akcentu, tak i tez musiał wyglądać na miejscowego dzieciaka.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Mitch Macnair
Śmierciożercy
Wiek
27
Zawód
Architekt i budowniczy
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
0
20
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
8
10
Brak karty postaci
26-11-2025, 19:36
Nie umknęło mu, że chłopak zdecydowanie spiął się kiedy ten go zatrzymał. Nie był do końca pewny czy chodziło o strach czy może o coś innego, ale pierwsze spojrzenie, którym go obrzucił było zdecydowanie podejrzliwe. Po chwili jednak przestał o tym myśleć widząc uśmiech na jego twarzy. Przez moment bał się, że jednak się pomylił i nie był to tak naprawdę jego stary znajomy, na szczęście Axel rozwiał jego chwilowe wątpliwości i dzięki Merlinowi, bo byłoby mu naprawdę głupio gdyby okazało się, że zaczepia obcych na ulicy.
Mimowolnie roześmiał się na stwierdzenie chłopaka, że część ich wspólnych zabaw była zagadką. Miał dokładnie tak samo. Teraz może nie pamiętał kiedy był ostatnio na jakimś wychodnym, ale kiedy mieszkał we Francji w żadnym razie sobie nie folgował. Zawsze umiał rozgraniczyć obowiązki i zabawę i kiedy nadchodził czas odpoczynku od nauki od razu wybierał się na miasto aby poznać obcy kraj i jego obyczaje. Przeważnie badał obyczaje życia nocnego francuskich miast, ale wspominał to jedynie z przyjemnością, w każdym razie to co pamiętał. Bywały takie dni, że tęsknił za takim stanem rzeczy, zwłaszcza, że teraz to praca wypełniała jego dni i stracił umiejętność odpoczywania. Teraz robił to tylko w momencie kiedy organizm się tego domagał, czyli w momencie kiedy już nie potrafił się skupić i wykonać najprostszych obliczeń.
- To prawda, niektóre nasze wyjścia były grube, ale dopóki nie dostaliśmy w pysk i rano nie było widocznych ran to wszystko był okey. - pokręcił głową z rozbawieniem - Je suis tellement content de te voir. - uśmiechnął się szeroko, po czym objął go przyjacielsko wypowiadając się w jego ojczystym języku.
Nauka francuskiego przyszła mu zdecydowanie łatwiej niż norweskiego, chociaż nadal potrzebował sporo czasu aby go opanować. Teraz trochę zardzewiał, rzadko miał sposobność wypowiadać się w innym języku niż angielski. Czasami specjalnie kupował francuskie i norweskie książki żeby całkowicie nie zapomnieć. Zdecydowanie zbyt dużo kosztowała go nauka aby teraz to wszystko zaprzepaścił.
Kiedy odsunął się od Axel’a spojrzał na niego z zadowoloną miną.
- Teatr? No proszę, nieźle nieźle. - pokiwał głową z uznaniem - Chodź, akurat miałem iść do zjeść, nie przyjmuje odmowy. Zaraz mi wszystko opowiesz.- poklepał go po ramieniu, po czym ruszył powoli przed siebie szukając jednocześnie wzrokiem jakiejś knajpy - Kurde normalnie ledwo cię poznałem. Widać, że się zadomowiłeś w Anglii. - zerknął na niego z uśmiechem - Zastanawiałem się gdzie się podziałeś kiedy tak nagle cię wcięło, a ty pojawiłeś się na moim podwórku jak ja byłem na twoim. - pokręcił głową z rozbawieniem.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 12-12-2025, 13:31 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.