• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Szkocja > Hogsmeade i okolice > Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie > Biblioteka Hogwartu
Biblioteka Hogwartu
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
15-10-2025, 14:43

Biblioteka Hogwartu
Ogromne, majestatyczne pomieszczenie wypełnione rzędami wysokich, drewnianych regałów sięgających do samego końca wysokiego sufitu. Półmrok panujący w tajemniczym wnętrzu, przerwany jest jedynie migotliwym światłem świec, olejnych lamp i szmerem przyciszonych rozmów. W powietrzu unosi się zapach starych ksiąg, pergaminu i kurzu, a ciszy strzeże surowa bibliotekarka. która nie toleruje hałasu ani nieostrożnego obchodzenia się z książkami. Jej surowy wzrok łypie spod sterty opasłych tomiszczy, spoglądając na każdego nowo-przybyłego gościa. Wśród tysięcy tomów znajdują się zarówno podręczniki do magii, jak i zakazane woluminy ukryte w Dziale Ksiąg Zakazanych, do którego dostęp wymaga specjalnego pozwolenia. Jest miejsce pełne ukrytych zakamarków, wygodnych stolików zachęcających do wielogodzinnej nauki. Jeszcze nikt nie zdołał odkryć wszystkich tajemnic i prawdziwego potencjału ogromnej biblioteki.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta

Strony (2): « Wstecz 1 2
Odpowiedz
Odpowiedz
#11
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
07-12-2025, 23:11
stąd

Podsuwał jej role, w których nigdy nie chciała się znaleźć. Oczywiście – trwała w pewności, iż bez przeszkód nałożyłaby odpowiednie maski i uwiodła co poniektórych bogatych sztywniaków, ale wcale nie miała takich ambicji. Czym innym było oskubanie kogoś na garść galeonów, czym innym uwiązanie się do czyjegoś eleganckiego ramienia na dłużej niż jedną upojną noc. Zasiewał wizje, które miały w sobie coś elektryzującego, a jednocześnie na dłuższą metę wydawały jej się zupełnie mdłe i niedopasowane do drogi, którą wybrała. Choć nie wiedziała, w jak strojnej kołysce spędziła pierwsze dni swojego życia, początkowe wspomnienia przecież były brudne, głośne i płaczliwe. Szara ulica i samotne dziecięce istnienie, o które zupełnie nikt się nie troszczył. Tego więc się trzymała kurczowo, rzeźbiąc ponurą rzeczywistość na coś lepszego, ale nigdy się jej tak naprawdę nie wyrzekając. Wszystkie dorosłe decyzje dokonywała świadomie. Wybierała złodziejaszka w spranym garniturku, wyzbytego z ozdób w postaci do bólu czarujących uśmiechów i złotych zegarków. Lecz on najwyraźniej miał na temat tego wyboru do powiedzenia coś, co wcale nie nakarmiło jej ego. Zakłuta nieznośnie przez te dziwaczne prowokacje przegryzała wargę od środka, czując coraz to większe rozdrażnienie dzięki mocy niezrozumiałych dopowiedzeń przeklętego Scaletty.
Przyszłam z tobą, baranie. Choć jej osobiste słowa zdziesiątkowane odbijały się w myślach, on najwyraźniej uznał, że to odpowiednia chwila, by podzielić się garścią dziwacznych fantazji o płaszczeniu się przed wdówkami. Pewnie jeszcze starymi, bo przecież takim przystojniakiem nie pogardziłaby żadna – a te stare miewały znacznie bardziej zasobne sakiewki.
– Mmm, uznałeś więc, że to idealna pora, by podzielić się ze mną tą wizją? –
zamruczała, na koniec cmokając z wyrazem jawnej dezaprobaty. – Teraz, gdy masz mnie w ramionach? To dość niepokojące – kontynuowała, przesuwając palcami po tychże przywołanych ramionach. Może w podzięce to ona powinna teraz podarować mu litanie kurewsko nieinteresujących żali na temat tych bzdurnych i adekwatnych do nastrojowej chwili wyobrażeń. Musiał jednak i bez tego dojrzeć, jak kolory na jej twarzy się zmieniają, jak coś iskrzy się niepokojąco w głębi tęczówki. Przysunęła się bliżej. – Jestem sto razy lepsza od każdej z tych twoich wyśnionych wdówek, Michaelu. Mam coś lepszego, niż fortuna, która ci się marzy – odparła zaczepnie, posuwając dłoń w dół po jego plecach i wsuwając palce za jego pasek. Powinieneś myśleć o mnie, chciałaby rzec, lecz skoro już uraczył ją podobną treścią, powinna może zastanowić się nad tym głębiej. Pragnął więc bezkresnej fortuny? Roztropnej opiekunki? Nie, chyba nie chciało jej się jednak o tym myśleć. Chyba dostatecznie zdołał potargać pewne nadzieje, które zaprosiła bliżej siebie, gdy tylko wizja wspólnego zjawienia się na tym cholernym zjeździe stała się naprawdę realna. – Ja, mój cwaniaczku…. – urwała, ściszając głos i wyciągając szyję do jego ucha, które ledwo co zdołała musnąć obietnicą miękkich warg. – Mogę wszystko – zakończyła, przyciskając na moment mocno dwa ciała do siebie. Pierś w pierś, serce przy sercu, totalnie, bezpardonowo, jakże sugestywnie. – Tyle że dziś nie mam nastroju na iluzje. Na żadnego z tych naiwnych obszczymurków, na żadnego z tych elitarnych panów. – Nie widzisz, naprawdę nie widzisz?
Nie widział albo tak cholernie uparcie udawał, wybierając kompletnie niezrozumiałe dla niej wymówki. Odsunęła się, gdy kolejny raz, mimo skąpego przyznania się, wcale nie uraczył jej sycącym słówkiem. Gamoń. – I nie powiesz mi, co to za książka, nie? – odrzekła z cieniem wyrzutu, gdy maska zsunęła się z jej twarzy, uwalniając od otumanianego ucisku nostalgii wszystkie sieroce myśli. – Gdy gadałeś o wdówce, byłeś nawet całkiem rozmowny – wytknęła mu, wzmacniając symbolicznie uścisk palców złodzieja i barmanki. – To są tematy, o których lubisz rozmawiać? – podpytała, skoro już poczuł się w obowiązku i wygłosił wstęp do szlachetnych poszukiwań tematu do wina i czterech ścian kamienicy na ostatnim piętrze.
– Mam wejść z tobą do środka? –
Znaleźli się tuż przed imponującymi wrotami szkolnej biblioteki. Miejsca, które pociągało nie tylko wariujących w naukowym szaleństwie krukonów. Pociągało pewnego złodzieja, za którym tu przyszła. A może to też chciał załatwić sam, dając jej kolejny raz obietnicę i następnie odbierając ją, nim zdołała faktycznie jej posmakować. Była tu z nim: czy potrzebował jaśniejszego komunikatu, że pozostaje absolutnie gotowa na wszystko?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#12
Keith Croft
Akolici
Wiek
23
Zawód
Pracownik restauracji
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
8
0
OPCM
Transmutacja
9
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
6
Siła
Wyt.
Szybkość
10
8
8
Brak karty postaci
08-12-2025, 19:49
Odpowiedź dla Leonie Figg

Jego osobiście duchy zawsze fascynowały. Może nie w takim stopniu aby zagłębiać się niewiadomo jak bardzo w ich powstanie i proces tworzenia, ale kiedy był jeszcze w szkole, a zwłaszcza kiedy się w niej pojawił nie odpuścił sobie możliwości porozmawiania z nimi. Ciekawiły go ich historię, ich życie oraz przygody, chociaż nie każdy okazywał się być na tyle interesujący jak za pierwszym razem myślał. Nigdy nie udało mu się porozmawiać z Szarą Damą, zawsze uciekała gdy tylko chciał do niej zagadać, aż w końcu się poddał szukając innych obiektów do rozmowy. Sam jednak doszedł w końcu do wniosku, że chyba jednak wolałby nie zostać duchem po śmierci, chociaż wiele by oddał by na przykład ojciec pozostał z nim, nawet w tej formie. Mogliby dalej rozmawiać, toczyć swoje zażarte dyskusje, a może nawet pomógłby mu udowodnić to czego on był pewny, ale nie miał niestety możliwości poparcia swoich tez o jego śmierci.
- Ała no weeeź! - ponownie odskoczył czując kolejne dźgnięcie między żebra i tym razem ustawił się w pozycji obronnej, unosząc ręce do góry, w razie kolejnego ataku ze strony siostry.
Po chwili jednak je opuścił i pokręcił głową z rozbawieniem.
- Niemożliwa jesteś, wiesz? Ja ci się tu rzucam z pomocą, narażam swoje życie, a ty mnie jeszcze bijesz. - zrobił dramatyczną minę - Ranisz moje serduszko. - złapał się teatralnie za klatkę piersiową, ale po chwili zaśmiał się wesoło.
Nie ważne jaka by to była sytuacja i tak by jej pomógł, a w każdym razie starałby się to zrobić. Irytek oprócz swoich głupich i lekkomyślnych żartów na ogół nie stanowił jakoś specjalnie realnego zagrożenia, ale to nie było istotne. Realne czy nierealne zagrożenie, nie myślałby dwa razy i z całą pewnością ruszyłby na pomoc każdemu ze swoich przyjaciół gdyby to tylko miało ich uchronić przed niebezpieczeństwem.
Szerszy uśmiech wpłynął na jego usta kiedy zobaczył, że jego dobry humor udzielił się również Leonie. Zdecydowanie wolał jak się uśmiechała niż smuciła czy złościła. Wziął sobie to za punkt honoru by być jej osobistym rozśmieszaczem i dostarczycielem dobrego humoru, nawet jeśli miał się przy tym przy okazji wygłupić. Słysząc jak ta się przyznaje do wywinięcia mu numeru w szkolnych czasach uniósł brew ku górze, ale na jego twarzy nie było ani cienia wyrzutu.
- O ty małpo jedna, a tak się zarzekałaś, że nie wiesz kto to był. - pokręcił głową i w ramach odwetu teraz on dźgnął ją palcem w ramię - Dobrze, że ciepło wtedy było, bo jakbym się przeziębił to byś mi herbatki przynosiła i kocykiem okrywała. - pokazał jej język, po czym zaśmiał się cicho pod nosem.
Ich relacja zaczęła się w murach tego zamku i trwała do dziś. Nie miał pojęcia czym sobie zasłużył na jej przyjaźń, ale był naprawdę bardzo jej wdzięczny, że otoczyła go wtedy swoją opieką. Cały czas żałował, że nie włożył więcej wysiłku aby ją znaleźć gdy zniknęła na pół roku, miał wyrzuty sumienia, bo chociaż nie wiedział co się z nią wtedy działo, zdawał sobie sprawę, że miało to na nią duży wpływ. Chciał ją jednak mimo wszystko wspierać, być jej opoką, osobą, do której wiedziała, że może się zwrócić w każdej chwili i zwierzyć się ze wszystkiego, bo on te tajemnice zbierze ze sobą do grobu.
- Nieee, no to zdecydowanie musisz to nadrobić. Co prawda wiele się tam nie zmieniło, może mają troszkę nowszy sprzęt, ale sadzonki nadal znajdują się w tych samych miejscach i są zasadzone dokładnie w tej samej kolejności i miejscach co za naszych czasów. - pokiwał głową z uśmiechem - Znasz znasz. Obiecałem Riven. Często razem imprezujemy więc nie mogliśmy sobie odpuścić takich tańców, chociaż nie wiem jak mi pójdzie. - odparł spokojnie, a po chwili uniósł palec ku górze - Ale nie rób sobie żadnych nadziei. To moja przyjaciółka, nic więcej. - zastrzegł od razu.
Przyjaciółka, z którą się przespałem, dodał w myślach. Kac moralny po tamtych wydarzeniach już minął, ich relacja nie ucierpiała po wydarzeniach z tamtej nocy i bardzo go to cieszyło. Nadal nie pamiętał wszystkiego co wydarzyło się tamtej nocy, ale może tak było lepiej.
Nie cofnął się nawet o krok obserwując jak Figg stara się rzucić zaklęcie, które jemu nie wyszło. Jemu magia dzisiaj postanowiła się dopisać, ale jej zdecydowanie sprawiła nie małego psikusa. Widząc jak posadzka wcale nie staje się w żadnym razie ślizga, a jedynie zmienia się w coś na wzór ruchomych pisków zrobił wielkie oczy.
- O żeby cię… - mruknął pod nosem, po czym niewiele myśląc złapał Leoni mocno za oba nadgarstki - Za żadne skarby się nie szamocz, to tylko pogorszy sprawę. Czytałem o ruchomych piaskach gdzieś, im bardziej się ruszasz, tym bardziej się zapadasz. - polecił patrząc na nią uważnie, samemu zapierając się mocno na nogach na stabilnej posadzce - Ja ciągnę, ty tylko się temu poddaj. - poprosił, po czym napiął się cały i odchylił się do tyłu, ciągnąć ją w swoją stronę.
Piaski trzymały ją mocno, ale nie na tyle mocno by nie poddać się jego ciągnięciu. Na szczęście pracował na tyle dużo fizycznie by mieć wystarczająco dużo siły. Sama Leonie nie była ciężka, więc nie powinno to być jakoś bardzo skomplikowane zadanie. Ciągnął ją w swoją stronę i początkowo w ogóle nie czuł aby drgnęła chociaż o centymetr. Po kilku dłuższych chwilach w końcu się ruszyło i mógł zrobić krok w tył, cały czas odchylając się do tyłu by lepiej nadać temu wszystkiemu więcej siły. Kilka minut później czuł już jak pot spływa mu po czole, ale nie puścił jej nawet na moment, gdyby to zrobił mógłby doprowadzić do jeszcze większej katastrofy.
- Jeszcze trochę, wytrzymaj! - jęknął dysząc z wysiłku, aż w pewnym momencie poczuł mocne szarpnięcie, piaski w końcu wypluły Leoni, a on, nadal trzymając ją za ręce, runął do tyłu, na ziemie przyciągając ją do siebie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): « Wstecz 1 2


Skocz do:

Aktualny czas: 11-12-2025, 03:56 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.